Wake-Up: Kapitan LeBron już 4-0 w ASG. Blowout, trójki z połowy i MVP dla Giannisa

9
fot. League Pass

LeBron James pozostaje niepokonany w All-Star Game odkąd pełni rolę kapitana. To już czwarte zwycięstwo z rzędu jego drużyny, a on nawet dobrze nie zdążył się spocić. Wiemy, że James nie był fanem organizowania tego całego wydarzenia w tym roku, ale stawił się w Atlancie, wypełniając swoje obowiązki. W samym meczu jednak głównie odpoczywał, w drugiej połowie ograniczając się do roli kibica. Bo jak to w blowoutach bywa, liderzy drużyny szybko siadają na ławce. A to od początku do końca było jednostronne widowisko.

Zespół LeBrona wygrał każdą z trzech pierwszych kwart i przed startem czwartej miał 21-punktowe prowadzenie, dlatego nawet “target score” tym razem nie uratował widowiska. Nie było crunch time i zabrakło jakichkolwiek emocji, ale ta nowa formuła jednak zadziałała, bo dzięki niej garbage time niepotrzebnie się nie ciągnął i mecz szybciej się skończył.

Team LeBron – Team Durant 170:150
MVP: Giannis Antetokounmpo

Giannis Antetokounmpo poszedł w rekordowe 16/16 z gry, o co nie powinno być aż tak trudno w meczu bez obrony, kiedy jest się tak fantastycznym finiszerem i ma się otwartą drogę do kosza, ale wpadały mu nawet trójki. Trzy razy trafił zza łuku, z czego dwa razy o tablicę i skończył z 35 punktami. Był najlepszym strzelcem meczu i zgarnął statuetkę MVP. Dla Milwaukee!

* W Team LeBron swoje show robili też Stephen Curry (28 punktów) i Damian Lillard (32). Każdy z nich trafił po 8 trójek przy 50% skuteczności. Oczywiście nie mogło zabraknąć rzutów z daleka, ale nawet nie z logo, tylko równo z linii środkowej. Bang!

I również rzutem z połowy zakończył się cały mecz. #DameTime #GameWinner

 

* Dame zrobił takie wrażenie, że nawet Paul George (Team LeBron) po latach przyznał, że mylił się krytykując rzut Lillarda, który zakończył jego karierę w Oklahomie – to nie jest zły, ale wspaniały rzut.

* LeBron i Steph wreszcie, po raz pierwszy w karierze zagrali razem.

* Dobrze ze Stephem grało się też Chrisowi Paulowi i w drugiej kwarcie wymienili się alley-oopami w kolejnych akcjach

 

Point God zanotował 16 asyst.

* W drużynie nieobcego Kevina Duranta zabrakło też Joela Embiida, który przed meczem razem z Benem Simmonsem trafili do covidowych protokołów. Szykując się na ten wieczór w Atlancie byli fryzjera, który okazał się zakażony koronawirusem.

Najlepszym strzelcem Team Durant był Bradley Beal z dorobkiem 26 punktów (6/12 za trzy). Kyrie Irving rzucił 24 i rozdał 12 asyst. James Harden i Jayson Tatum dołożyli po 21 punktów.

Ale nie dość, że wysoko przegrali, to nawet nie zrobili żadnych wartych uwagi highlightów. Zion Williamson (zastąpił Embiida w piątce) zamiast latać na koszami, pudłował dunki.

* Odbyły się również konkursy

Skills Challenge: Domantas Sabonis

Rok temu Sabonis przegrał w finale z Bamem Adebao. Teraz w decydującym starciu pokonał Nikolę Vucevica.

Luka nawet nie zdjął dresu, nie chciało mu się biegać.

3-Point Contest: Stephen Curry

Najciekawszy konkurs wieczoru nie zwiódł. Był dobry poziom i dramaturgia na finiszu, o którą zadbał Stephen Curry, dopiero ostatnim rzutem zapewniając sobie zwycięstwo. W finale zdobył 28 punktów, a jeszcze lepiej spisał się w pierwszej rundzie, kiedy zanotował 31 i po raz drugi w karierze został królem trójek. Poprzednio wygrał sześć lat temu.

Jego najgroźniejszym rywalem okazał się Mike Conley, który zastępował kontuzjowanego Devina Bookera.

Slam Dunk Contest: Anfernee Simons

W konkursie wsadów zabrakło fajerwerków, a lesze dunki obejrzeliśmy w pierwszej rundzie niż w finałowym starciu. W finale obaj zawodnicy wykonali po jednym wsadzie, a sędziowie zamiast przyznawać oceny, po prostu wybrali zwycięzcę. Wygrał Anfernee Simons, choć jego próba pocałowania obręczy tuż przed wsadem nie powidła się. #SocialDistancing

* Na koniec muszę jeszcze chwilę ponarzekać po kilku godzinach spędzonych z All-Star niedzielą. Na konferencji prasowej przed ASG Adam Silver mówił, że pomysł zorganizowania tego wydarzenia w tym roku powinien zostać oceniony dopiero po jego zakończeniu. Jak więc wygląda ta ocena, czy to miało sens? NBA przede wszystkim robiła to z powodów finansowych, więc pewnie się opłaciło. Ale jeśli chodzi o widowisko dla kibiców? Nie, to nie miało sensu. Nic ciekawego nie obejrzeliśmy minionej nocy. Zdecydowanie lepiej wygląda to w highlightach, więc jeśli nie widzieliście całego meczu, niczego nie straciliście. Trudno to nazwać dobrze spędzonym czasem z NBA. Rok temu działo się, bo była ta ciekawa końcówka i crunch time. Teraz na koniec żadnej z kwart nie było walki o zwycięstwo, choć w dwóch wynik był blisko. Zabrakło jakiejkolwiek rywalizacji.  Zawodnicy przyjechali do Atlanty, pobiegali po parkiecie, porzucali sobie i mogą wrócić do domów. I oby skończyło się tylko na dwóch gwiazdorach na kwarantannie.

* Dla tych, którzy spędzili noc z ASG, na poprawę humoru Giannis&Niko

 

“I told Niko, we got to have our own TV show. Niko and Giannis or Giannis and Niko. That guy, he’s fun. I enjoy being around him.”

* Teraz Giannisowi do kolekcji brakuje już tylko MVP Finałów.

9 KOMENTARZE

  1. Ja akurat dobrze spędziłem czas, Team LeBron chciał wygrać każdą kwartę i wygrał, grając pojedyncze akcje w obronie przez cały mecz i dorzucając masę highlightów głównie za sprawą Curry’ego i Lillarda. Giannis łasy na statuetkę też latał od jednego kosza do drugiego. To druga drużyna nie dojechała. No i tragicznie oceniany Konkurs Wsadów na średnim poziomie. Poza tym opakowanie tego w jeden wieczór w pigułce byłoby dobrym rozwiązaniem do podtrzymania w przyszłości, ale wiadomo jak będzie.

    0