Flesz: Mikroball zastopowany. Wzrost wraca

10
fot. newspix.pl

Eksperymenty Dona Nelsona w Oakland już na początku lat 90-tych wykraczały poza znany nam dziś kanon. Przepisy nakazywały nieodstępowanie atakującego na krok, więc center Alton Lister wyciągał środkowego rywali na połowę. W 1991 roku myszy Nellie’ego zaskoczyły koty i pokonały w pierwszej rundzie wyżej rozstawionych Spurs, grając z mierzącym 195 cm Sarunasem Marciulonisem na czwórce (liderzy minut Warriors w tej serii: SF Mullin, PG Hardaway, SG Richmond, SF Marciulonis, SG Elie). Nellie zrobił to głównie szybkością graczy – w czterech meczach Marciulonis, Mullin i Elie oddali łącznie tylko pięć trójek.

Szybkość, zwinność, kozioł i podanie to cztery fundamenty, na których oparta była gra już w latach 20-tych poprzedniego wieku. Wtedy jeszcze średnia wzrostu drużyn rzadko przekraczała 183 centymetry. Najpierw w 1907 roku pojawił się w Chicago wysoki John Schommer, potem w dolinie rzeki Hudson Ed Wachter i jego brat Lew i Styl Wschodni. Dało to początek gry na piwocie. Po drugiej wojnie światowej amerykańska koszykówka była już dominowana przez centrów. W latach 80-tych niscy skrzydłowi dominujących ligę Lakers i Celtics mierzyli po 206 cm wzrostu. W 1994 roku Houston Rockets zdobyli mistrzostwo wystawiając na boisku razem mierzącego 211 cm wzrostu Hakeema Olajuwona, 211 cm Otisa Thorpe’a i 208 cm Roberta Horry’ego. Pół roku później Rockets oddali Thorpe’a do Portland za Clyde’a Drexlera i choć Horry na boisku pozostał na swoim miejscu, to zmieniła się pod nim pozycja. Był już silnym skrzydłowym, który w drodze do kolejnego mistrzostwa w 1995 roku trafił w playoffach 44 ze 110 rzutów za trzy.

Smallball pomógł w 2008 roku wygrać tytuł Celtics, gdy w czwartym, kluczowym meczu Doc Rivers zdjął z boiska Kendricka Perkinsa i niskim skrzydłowym Jamesem Posey’em, grającym na czwórce, poprowadził comeback, który stał za tamtym tytułem. Jeszcze trzy lata wcześniej Rasheed Wallace nie wiedział co zrobić w ostatnich sekundach przełomowego meczu nr 5 Finałów i zostawił bez krycia stojącego za linią za trzy Horry’ego. Drużyny z nim w składzie zdobył połowę tytułów w latach 1994-2007.

Po 2008 roku wszystko ruszyło szybko: Lamar Odom pomógł Lakers zdobyć tytuły w 2009 i 2010 jako kozłująca czwórka, Ryan Anderson pomógł Magic dotrzeć do Finałów w 2009. Dirk Nowitzki zdominował playoffy w 2011 roku używając zagrożenia rzutem za trzy, w końcu niski silny skrzydłowy Shane Battier pomógł zmienić karierę LeBrona Jamesa w 2012 roku, zanim sam James przesiadł się pozycję wyżej. Stopniowe obniżanie składów nigdy nie było jednak linearne, bo ślady niezwykłego smallballu znajdziemy już w drugiej części dynastii Chicago Bulls w rzadko używanym lineupie Harper-Jordan-Pippen-Kukoc-Rodman.

I dziś w 2020 roku obrońcy tytułu Los Angeles Lakers konstruują ogromnych rozmiarów frontcourt z Marcem Gasolem, Anthony’m Davisem i Jamesem. Od potężnego trio Bynum-Pau-Artest, które pomogło Lakers wygrać tytuł w 2010 roku różni je tylko to, że Davis i brat Pau grożą dziś rzutem za trzy.

Choć właśnie Marc tworzył w Memphis ostatni klasyczny podkoszowy duet z Zachem Randolphem, to nie wrócimy się już do grających w obrębie pola trzech sekund dwóch wież z lat 90-tych i z pierwszych, nieznośnych lat tego millenium, gdy przez podkoszowy tłok koszykówka NBA niemal umarła. Koszykówka potrzebuje miejsca na penetrację i odrzut na linię za trzy, bo matematyka jest prosta jak 3>2. Dziś tylko All-NBA wysocy otrzymują maksymalne zarobki. Ostatni offseason przyniósł bardzo dobrym wysokim kryminalnie niskie pensje, nieprzekraczające nawet 10 mln dolarów za sezon.

Nie wrócimy się już do Twin Towers, ale pomysł na 5-0 w ataku bez wysokich, z obwodowymi stojącymi za linią za 3, znalazł się w odwrocie. 25 lat po przesunięciu Horry’ego o pozycję wyżej i stopniowym obniżaniu składów, wzrost wraca.


Frank Vogel ma regułę: “Gdy w ataku postawimy z piłką nogę w polu trzech sekund, będzie dobrze”.

W systemie 5-0 bez gracza rolującego do kosza zmiana krycia doprowadza do uziemienia gry i do koszykówki jeden na jednego. Gracz stawiający zasłonę wciąż musi zasysać obronę, dlatego w pierwszej rundzie tegorocznego draftu 9 z 30 wybranych to duzi. W ostatnich pięciu latach rozwinęła się umiejętność markowania postawienia zasłony – by utrudnić tę zmianę krycia. Odpowiednio wykonany slip-screen stał się receptą na switchowanie i wymaga zrolowania do kosza. Nadal lepiej by tę zasłonę stawiał lub markował możliwie najwyższy, najbardziej mobilny gracz. Taki, który ma najbliżej do obręczy.


Ludzie śmiali się ze staroświeckiego podejścia Phila Jacksona do rzutów za trzy, gdy ten był prezydentem New York Knicks.

Jackson faktycznie krzyczał do chmur, ale to co próbował przekazać szturmującej wtedy ligę trójkowej analityce, to że najlepszą drogą do najlepszej jakości rzutu za trzy jest atakowanie obręczy. W tym samym czasie jego uczeń Steve Kerr atakował pole trzech sekund seriami zasłon bez piłki, splitami w wykonaniu wyizolowanych na stronie Splash Brothers i ścięciami do kosza, które prowadziły do rzutów za trzy po drugiej stronie boiska. To co nazywane było rewolucją trójkową, wzięło swój początek w koszykówce uprawianej sto lat wcześniej, gdy kluczem było doprowadzenie gracza pod obręcz i podanie mu tam piłki. To postawienie stopy w polu trzech sekund uczyniło z Warriors superteam.

Pozostawiony bez rolującego James Harden nie potrafił w playoffach generować ataku i mikroballu Houston już nie ma. Są za to najdroższy center tego Free Agency Christian Wood, DeMarcus Cousins i DeSagana Diop zatrudniony jako asystent nowego trenera. Boston podpisał Tristana Thompsona, zagwarantował umowę Theisa i stracił Gordona Haywarda. Celtics mogą próbować wrócić się do sprawdzanego we wrześniu mikroballu i grać układem Kemba, Jeff Teague, Smart, Tatum i Jaylen Brown, ale stracili 10 cm wzrostu Haywarda na skrzydle i zbiórki. A już we wrześniu nie mieli odpowiedzi w finałach Wschodu na Bama Adebayo. Anthony Davis był za to mismeczem w finałach Zachodu.

Lakers nadal mają Davisa jako największy mismecz w NBA za wyjątkiem LeBrona Jamesa – silnego skrzydłowego z umiejętnościami guarda, który może grać w ataku centra, a w obronie spędzić cały mecz kryjąc Jimmy’ego Butlera. Bucks po odejściu Robina Lopeza mogą jeszcze częściej używać ustawień z centrem Giannisem, Sixers to samo mogą robić z Benem Simmonsem, ale to wszystko są wysocy, mierzący od 208 do 213 cm gracze. Agresywne schodzenie poniżej tego wzrostu z niskimi skrzydłowymi na pozycji centra zostało w 2020 roku zwolnione i zastopowane, a być może nigdy nie okaże się sposobem na zdobycie mistrzostwa.

Możemy nigdy już nie zobaczyć typowego dużego jako opcji nr 1 ataku mistrzowskiej drużyny. Zbyt dużo wysiłku muszą wkładać w obronę coraz szerszego parkietu. Kluczem dla wysokich dziś jest rzut i defensywna mobilność. Kluczem dla wysokich jest też jednak to by byli wysocy. Wzrost to nadal król, bo wyżsi ludzie mają krótszą drogę do obręczy i rzutu rywali.

Wchodzimy w nową dekadę inaczej niż dziesięć lat temu – wzrost i długość nadal mają kluczowe znaczenie i myślę, że to dobra informacja.

Poprzedni artykułTerminarz preseason
Następny artykułMichael Kidd-Gilchrist na kontrakcie w Knicks

10 KOMENTARZE

    • +1. Generalnie NBA to zdaje się gra mismatchów. I przeważnie to wysocy którzy są silni i mobilni te mismatche w łatwiejszy sposób wykorzystują. Ktoś może powiedzieć, że Draymond grywał centra. Jasne, ale bez jego umiejętności kozłowania i rozgrywania 4 na 3 samo krycie wyższych ludzi nie utrzymałoby go na boisku

      0
  1. Dodam jeszcze do pierwszego akapitu, że Nellie robił takie rzeczy także wcześniej, w latach 80. w Milwaukee, gdzie Lister i Mokeski nie uczestniczyli niekiedy w akcjach w ataku i mieli wyłącznie za zadanie wyciągać centrów rywali tak daleko od kosza, jak tylko się dało. Piękny umysł :)

    0
  2. Czyli skill panie, pure skill – nie jakies drwalostwo, cepostwo i dziadostwo tylko skill. Troche to zajelo, ale na koncu po prostu musi grac 5 najlepszych ludzi

    Natomiast probowanie bronienia poznego Jaxa to nieporozumienie. To wkladanie mu w usta i do glowy rzeczy, o ktorych nie mowil. Ma 11 pierscieni, ale w NYK to byl jeden wielki kabaret(minus wybranie Porzingisa)

    0