Finały NBA 2020 to już coraz bardziej odległa historia, ale na przybliżenie sylwetki Pata Rileya, w środowisku znanego po prostu jako “Godfather”, nigdy nie jest za późno. Na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a przecież siedzi w tym biznesie już grubo od ponad pół wieku. I nie ma co ukrywać, że wśród wciąż jeszcze aktywnych ludzi starszego pokolenia w NBA niewielu może się z nim równać pod względem charyzmy, a przede wszystkim osiągnięć.
W dobie niekończących się i w gruncie rzeczy bezcelowych debat prowadzonych przez miłośników “kóz” i innych zwierząt z racicami zapominamy często o ludziach, którzy mają tak naprawdę kluczowy udział w końcowych sukcesach swoich zespołów. To ich główni architekci, z reguły generalni menadżerowie lub prezydenci klubów.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Świetny artykuł o moim guru koszykówki od połowy lat 90tych.!
Chuck nie mial podjazdu do Pata. Mogl co najwyzej przed wejsciem liscie z kozucha strzepac.
Moses Hightower, Kadet Mahoney, Tackleberry, młoda Kim Catrrall i Błękitna Ostryga!
Łzy…
Super się to czytało Piotrze.
Dziękuję Piotr. Czekam na druga część NYK + Pat Riley musze zaopatrzyć się w chusteczki bedzie płacz z tęsknoty za tamtymi czasami. Moja przygoda z NBA sie wtedy zaczęła i miłość do Knicks. Mimo że nic nie wygrali( jeb..y Jordan) moja ulubiona druzyna w historii.
Fakt.
Do żadnego innego rostera nie mam tyle sentymentu co do tej drużyny Riley’a.
Następni Knicks JVG’a, już z Houston’em i Grandmamą też byli super.
Dla mnie noz w plecy Millera zakonczyl ten magiczny okres. Knicks 2.0 to troche taka podroba, a sam po Ewing po 95 roku byl coraz trudniejszy w odbiorze.
Michcio ja bym tam chciał taką podróbę pooglądać teraz w NYC, ale masz rację Ewing później trochę był trudniejszy w odbiorze. Pewnie wynikało to z frustracji często obarczał winą kolegów z drużyny nie było już tam tej chemii.
To prawda też byli super. Pamiętam jak jarałem się jak LJ przyszedł do Nowego Jorku. Później okazało się, że przez kontuzje nie wiele zostało z tego Larrego z Charlotte. JVG mówił, że mimo ogromnego bólu Grandmama jest najciężej pracującym zawodnikiem z jakim miał do czynienia w swojej karierze. Mimo tego że został przepłacony warto było go ściągnąć żeby trafił tą akcje przeciwko Indianie za 4punkty. Często to oglądam i cały czas mam dreszcze. Kawał historii.
Kawał…i pełna zgoda, dałbym się pokroić aby ta “podróba” Knicks biegała dzisiaj w MSG.