Dniówka: Davis zostaje w LA, ale przed Lakers i tak dużo pracy w offseason

10
fot. Gene Blevins / Newspix.pl

Anthony Davis jest już mistrzem NBA, a teraz może być największą i jedyną gwiazdą na tegorocznym rynku wolnych agentów, dlatego od razu po ostatnim meczu przerywano mu świętowanie pytaniami o przyszłość. Od dawna jednak wiadomo, że jego nowy kontrakt nie stanie się wielką historią offseason. Dlatego też brak jasnej deklaracji ze strony Davisa nie zrobił nagłówków, gdy odpowiedział, że nie ma pojęcia i będzie miał jeszcze czas, żeby zająć się to sprawą.

“I have no idea. I had a great time in LA this year. It’s been nothing but joy and amazement. Over the next couple of months, we’ll figure it out. I’m not 100% sure.”

To na pewno nie były słowa jakich oczekiwali kibice Los Angeles Lakers, bo przecież powinien zapowiedzieć, że to dopiero początek dynastii. Ale mimo wszystko nikt nie doszukiwał się tu jakieś potencjalnej dramy i to wcale nie dlaczego, że mamy też wideo, na którym mówi “We’re gonna run it right back.” AD po prostu nigdzie się nie wybiera. Nie będzie tu powtórki scenariusza z zeszłego roku z Toronto.

Już kiedy Lakers robili wymianę z New Orelans Pelicans oddając swoją młodzież i pakiet picków, było niemal pewne, że nie oddają tego wszystkiego tylko za ostatni rok kontraktu Davisa. On chciał zostać wytransferowany do Los Angeles, chciał grać z LeBronem Jamesem i chciał zdobyć tytuł. Wszystko ułożyło się perfekcyjnie, dlaczego więc teraz miałby z tego rezygnować?

Wolna agentura Davisa ograniczy się tylko do podpisania nowego kontraktu z Lakers. A zrezygnuje z opcji wartej $28.8mln na kolejny sezon i wejdzie na rynek, ponieważ nowy kontrakt zapewni mu podwyżkę. Nawet jeśli salary cap pozostanie na niezmienionym poziomie, maksymalna wartość nowej umowy w pierwszym roku wyniesie $32.7mln. Dlatego nawet bez doniesień Shamsa Charanii o planach opt-out, było wiadomo, że tak zrobi.

Jedyną niewiadomą jest długość nowej umowy. 5 lat raczej nie wchodzi w grę, bo po prostu mu się to nie opłaca w momencie gdy finanse NBA znajdują się w dołku i salary cap w najlepszym wypadku nie spadnie. Lepiej poczekać aż sytuacja ligi poprawi się, żeby zgarnąć większą kasę. Optymalnym rozwiązaniem wydaje się podpisanie przez Davisa 3-letniej umowy z opcją zawodnika w ostatni roku. To pozwoli mu wrócić na rynek za dwa lata, gdy z 10-letnim stażem w lidze będzie mógł otrzymać najwyższą możliwą stawkę, czyli umowę zaczynającą się od 35% salary cap. Ale może też wzorem LeBrona czy Duranta zdecydować się na krótkie umowy 1+1, żeby też za rok skorzystać z rosnącego salary cap i nieco poprawić swoje zarobki. Oczywiście krótkie umowy wiążą się z ryzykiem, a Davis co chwile ma jakieś drobne kontuzje, ale też ma dopiero 27 lat, jest All-NBA graczem i musiałaby wydarzyć się prawdziwa tragedia, żeby w najbliższych sezonach stracił status max-playera.

Davis zostaje w Los Angeles, ale to nie oznacza, że Rob Pelinka zaraz będzie mógł otworzyć kolejnego szampana i spędzi offseason na świętowaniu. Przed nim bardzo dużo pracy w najbliższych miesiącach, ponieważ z całego mistrzowskiego składu tylko pięciu zawodników ma gwarantowany kontrakt na kolejny sezon: LeBron James, Danny Green, Alex Caruso, Kyle Kuzma i Talen Horton-Tucker. (Na liście płac znajduje się jeszcze Luol Deng i jego $5mln ‘martwych pieniędzy’ z kontraktu, którego Lakers pozbyli się dwa lata temu.)

Kentavious Caldwell-Pope jest jednym z czterech graczy Lakers, którzy mają opcję na następny sezon (w jego przypadku to $8.5mln) i po bardzo udanych playoffach jest niemal pewne, że skorzysta z okazji, żeby podpisać nową umowę. W drodze do mistrzostwa był trzecim strzelcem drużyny (w trzech ostatnich meczach Finałów zdobywał średnio 16 punktów), najlepszym dystansowym snajperem i wykonywał też dobrą pracę w obronie. Mocno podbił swoją wartość jako 3-and-D specjalista, a na tego typu zawodników jest wyjątkowo duże zapotrzebowanie, więc na pewno będzie mógł przebierać w ofertach. Oczywiście większość drużyn nie będzie mogła zaproponować mu niczego ponad midlevel exception ($9.3mln), ale już nawet tego typu kontrakt oznaczałby podwyżkę, a wydaje się, że to i tak najgorszy scenariusz dla niego. Hawks, Knicks, Hornets czy Suns mogą podbić cenę, a przede wszystkim Lakers powinno zależeć na zatrzymaniu KCP. Od razu wyjaśnijmy, że w LA nie będą mieli wolnych pieniędzy na zakupy, bo mimo że tak mało mają gwarantowanych kontraktów, wolne miejsce w salary cap niemal w całości zajmie cap hold Davisa. Tak więc jeśli KCP odejdzie, nie będą mieli środków, żeby pozyskać kogoś innego w to miejsce. Mają natomiast jego pełna prawa Birda, dlatego mogą mu zapłacić przekraczając salary cap. I przypomnijmy jeszcze, że jego agentem jest Rich Paul, który na pewno wykorzysta te sprzyjające warunki, żeby jak najwięcej wyciągnąć dla swojego klienta.

Rajon Rondo jest kolejnym, który na pewno skorzysta ze świetnych playoffów. Poprzednio dostał dwuletni kontrakt tylko na poziomie minimum dla weterana, ale ma opcję opt-out, dzięki czemu teraz będzie mógł zgarnąć dużo większą wypłatę niż $2.7mln. Prawdopodobnie ostatnią dużą wypłatę w karierze, bo ma przecież 34 lata. Nikt już nie pamięta jego słabego sezonu zasadniczego, a wiele drużyn może skusić się na Playoff Rondo, mając nadzieję, że u nich również może zrobić kluczową różnicę w najważniejszych meczach. Ale to przede wszystkim Lakers nie powinni chcieć go wypuścić. Będą mogli podpisać go wykorzystując wczesne prawa Birda (co pozwoli im zaoferować kontrakt wartości 105% średniej ligowej pensji z zeszłego sezonu albo 175% jego poprzedniej pensji, ale w tym przypadku musi to być co najmniej dwuletnia umowa bez uwzględnienia opcji) albo non-Bird rights exception (120% poprzedniej pensji). Ostateczna cena będzie zależała od tego jak duże będzie zainteresowanie na rynku usłagami Rondo, ale biorąc pod uwagę niewielki wybór rozgrywających wśród wolnych agentów, Lakers raczej nie uda się tu przyoszczędzić.

Opcję zawodnika ma również Avery Bradley ($5mln), on jednak cały restart spędził w domu i w jego przypadku bardziej prawdopodobne wydaje się pozostanie przy obecnej umowie. Oczywiście wcześniej był starterem i bardzo ważną postacią obrony Lakers, ale na początku rozgrywek miał kłopoty zdrowotne, do tego dwa poprzednie sezony miał słabsze, a teraz nie podbił swojej wartości w playoffach i Lakers poradzili sobie bez niego, więc nie ma tu silnej karty przetargowej.

Większy dylemat ma JaVale McGee. Przez cały sezon był starterem Lakers i na pewno przydałby się nadal, żeby Davis mógł większość czasu spędzać na czwórce, ale czy może liczyć na podwyżkę z $4.2mln, jakie ma w opcji na kolejny sezon? W Finałach ani razu nie pojawił się na parkiecie, a do tego wartość centrów w NBA mocno poszła w dół. Jeśli wejdzie na rynek, może ktoś skusi się na doświadczenie 3-krotnego mistrza, ale za jaką cenę? Ryzykowałby, że Lakers znajdą tańszą alternatywę, zwłaszcza, że bardziej zależeć może im na zatrzymaniu Dwighta Howarda.

Wolnym agentem będzie też Markieff Morris. On i Howard udowodnili w playoffach, że nadal mają wartość, a grali na minimalnych umowach, więc teraz prawdopodobnie będą oczekiwali więcej niż około $3mln jakie Lakers mogą zapłacić im w ramach non-Bird rights. W takim przypadku, żeby ich zatrzymać, musieliby na któregoś użyć wyjątek biannual ($3.6mln) albo podzielić na nich midlevel ($9.3mln/ taxpayer midlevel $5.8mln). Z drugiej strony, te wyjątki to jedyne opcje Lakers, żeby spróbować z rynku wolnych agentów pozyskać znaczące wsparcie na obwód albo na skrzydło. Poza tym postanie im tylko kuszenie grą o tytuł na minimalnych kontraktach.

Wspomnijmy jeszcze, że Quinn Cook ma kontrakt za $3mln, w którym tylko milion jest gwarantowany, więc po tym jak playoffy spędził poza rotacją, pewne jest, że Lakers z niego zrezygnują. Powinni też zrezygnować z przedłużania debiutanckiego kontraktu Kyle’a Kuzmy. Miał słabszy sezon i nie potwierdził, że może wyrosnąć na trzecią gwiazdę, więc bezpieczniej jeszcze poczekać i sprawdzić jaką będzie miał wartość jako zastrzeżony wolny agentem. Ale przede wszystkim, brak przedłużenia zapewni Lakers pole manewru. Zyskają większą elastyczność w salary cap w 2021 mając jego cap hold (niższy niż pensja w pierwszym roku nowej umowy), ale też przez najbliższy rok będą mogli nim handlować (transfer zawodnika z podpisanym przedłużeniem jest dużo bardziej skomplikowany). 24-letni Kuzma nadal ma upside, dlatego jest ich najlepszym assetem. Może uda się go spakować z jakimś większym kontraktem Greena czy KCP, żeby pozyskać wartościowego zawodnika, który będzie niezadowolony w swojej drużynie i zacznie domagać się transferu do LA?

Zanim jednak Lakers zaczną szukać okazji transferowych i opcji wzmocnienia drużyny, najpierw muszą zatrzymać najważniejszych graczy swojego mistrzowskiego składu. Tytuł ma swoją cenę, oczekiwania rosną, więc trzeba przygotować się na spore wydatki. Ale równocześnie mistrzostwo to dodatkowy magnes poza “Lakers”, LA i LeBronem, dlatego później uzupełnienie składu powinno być łatwiejsze. Sporo weteranów może chcieć dołączyć do nich, żeby spróbować zdobyć pierścień i poprawić swoje notowania jak zrobili to Howard, Rondo czy Morris. Dlatego też ciekawe będzie, jak Pelinka to rozegra. Ile będzie skłonny zapłacić swoim wolnym agentom, a na ile będzie wolał szukać tańszych zawodników.

Poprzedni artykułBogdan Bogdanović w kręgu zainteresowań Milwaukee Bucks
Następny artykułChicago Bulls chcą handlować w górę Draftu

10 KOMENTARZE

    • Niby czemu miałby to robić? Rolą menadżera drużyny jest takie zarządzanie finansami, żeby się wszystko spinało. LeBron to ich najlepszy gracz, dopiero co został MVP Finałów i przez rynek jest wyceniany jako max-player, także są to pieniądze jakich po prostu jest wart. Kompletnie nie rozumiem tego oczekiwania, aby to zawodnicy rezygnowali ze swoich pieniędzy. W imię czego?

      0
    • A dlaczego najlepszy zawodnik świata i jeden z dwóch najlepszych w historii miałby to robić? Czemu miałby zarabiać mniej od kogokolwiek i mniej od swojej wartości? Robota LeBrona to zapewnianie zwycięstw i robi to genialnie. Myślenie o kontraktach to robota menedżera. Mając Króla w składzie i tak jest bardzo ułatwiona.

      0