Kajzerek: Dekada drapania się po głowie

3
AP Photo

Staples Center, 17 czerwca 2010 roku. 3-3 w serii pomiędzy dwoma najbardziej utytułowanymi drużynami w historii ligi. Pierwszy “Game 7” od 2005 roku, gdy San Antonio Spurs w siedmiu meczach pokonali Detroit Pistons. Boston Celtics w pierwszej kwarcie wykorzystali problemy ze skutecznością Los Angeles Lakers i wyszli na prowadzenie 23:14. Przed przerwą ekipie Phila Jacksona udało się zmniejszyć prowadzenie do 6 oczek, ale sytuacja była coraz bardziej nerwowa. Ani Kobe Bryant, ani Jerry Buss nie chcieli powtórki z 2008 roku, gdy największy rywal świętował sukces na ich oczach.

Celtics otworzyli trzecią kwartę runem 9:2, zadanie więc zrobiło się dla Lakers dwa razy trudniejsze. Po 20-sekundowej przerwie na żądanie dla Jacksona, Kobe Bryant i Pau Gasol wzięli sprawy w swoje ręce i przed finałowymi dwunastoma minutami C’s prowadzili już tylko 57:53. Kobe strzelecko wyglądał mizernie, siedziało to z tyłu jego głowy i wierciło ogromną dziurę. Na minutę przed końcem zmienił stronę dostrzegając otwartego Rona Artersta na skrzydle. Trafiona przez weterana trójka pozwoliła Lakers odzyskać 6-punktowe prowadzenie. “He never passes me the ball … Kobe passed me the ball!”

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE

  1. Co Wy z tymi zgliszczami,bo juz nie pierwszy raz się ta terminologia pojawia?W Cleveland zgliszcza,Miami zgliszcza,potem znowu Cleveland zgliszcza…
    Odejście gracza takiego formatu to zawsze cios,a im gracz większy tym cios silniejszy.Normalne.Nie przesadzajmy z tymi zgliszczami.

    0