“Herosi” w Dzień Dobry TVN

12
fot. dziendobry.tvn.pl

Debiut w telewizji śniadaniowej zaliczony. Pisząc książkę dla dzieci chciałem spróbować czegoś innego poza relacjonowaniem NBA, ale nie przypuszczałem, że po jej napisaniu będę miał okazję sprawdzić się w czymś jeszcze innym, co nie tylko wydawało się poza moim zasięgiem, ale też zupełnie nie leży w mojej naturze. Jestem blogerem, który woli pisać niż gadać i dobrze czuje się pracując z domu. Do tego zajmuję się pisaniem o koszykówce, za paywallem, co oznacza dość ograniczony zasięg. Daleko nam do dużych mediów i kto by przypuszczał, że wystąpię kiedyś w TVN. Miałem jednak szczęście, że moją książkę wydało duże wydawnictwo Znak Emotikon, co otworzyło mi nowe możliwości.

Pamiętam, że jeszcze na samym początku prac nad „Herosami” była mowa o mocnej kampanii promocyjnej, ale było to na długo przed tym jak świat się zatrzymał, kiedy książka miała wpleść się w gorący temat igrzysk olimpijskich przed Tokio 2020. Poza tym nie miałem pojęcia jak wygląda taka promocja. Nie sądziłem, że wyląduję na kanapie w Dzień Dobry TVN.

Chodziło oczywiście o to, żeby książka „Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach” została pokazana szerokiej publiczności, ale dla mnie było to przede wszystkim niesamowite doświadczenie. Miałem okazję przekonać się jak ten program wygląda od kuchni. Choć ostatecznie widziałem tylko mały wycinek, bo jako, że nagranie odbywało się na ulicy, nie miałem okazji być w studio. Ale była namiastka tego świata celebrytów, fanki przed budynkiem, które jak się okazało czekały na chłopców z boys bandu i zakulisowa sesja zdjęciowa jakieś gwiazdy, która świętowała swoje urodziny. Nie miałem pojęcia kto to jest, dopiero potem sprawdziłem, że to znana modelka.

Dobrze jednak, że nagranie odbywało się na dworze, bo siedząc na kanapie nie czułem tak bardzo, że jestem w telewizji. Atmosfera wydawała się luźniejsza, o co też zadbali prowadzący. Dzięki temu stres był nieco mniejszy. Pomogło mi także to, że miałem już wcześniej okazję udzielić kilku radiowych wywiadów przez telefon (między innymi w TOK FM). To było dobre przygotowanie. Ale oczywiście stres był.

Na chwilę przed wejściem na kanapy miałem przyjemność przywitać się z Anitą Włodarczyk. Spotkanie z nią to było dla mnie największe przeżycie. Szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać po spotkaniu z taką gwiazdą, bo przecież inaczej może zachowywać się za kulisami niż przed kamerą. Na szczęście okazała się bardzo miła. Powiedziała, że książka się jej bardzo podoba i ustaliliśmy, że po nagraniu da mi autograf dla synów. Potem smażyliśmy się na kanapie. Nie wiem jak prowadzący tam wytrzymują, bo nie dość, że był upał, to jeszcze znajdowali się w pełnym słońcu. Ja po kilku minutach już płynąłem. Inny minus to jeżdżące za nami samochody i tramwaje. Niby nie było dużego ruchu, ale kiedy przejeżdżał tramwaj ledwo słyszałem co mówili i bałem się, że kiedy wejdziemy już na wizję, nie dosłyszę pytania. Trzeba było się też pilnować, żeby nie zacząć mówić za głośno, co byłoby przecież naturalne gdyśmy nie mieli mikrofonów i chcieli przebić się przez szum ulicy. Sama rozmowa minęła w ekspresowym tempie i zaraz było po wszystkim. Potem były jeszcze pamiątkowe zdjęcia i autograf. Jak wróciłem do domu, pierwsze pytanie synów to czy udało mi się zdobyć podpis Anity. Byli bardzo zadowoleni jak zobaczyli nie tylko podpis, ale i pozdrowienia dla nich.

Mam nadzieję, że w miarę dobrze wypadałem i że ten występ przy wsparciu Anity przełoży się na sprzedaż książki, ale niezależnie do tego, dla mnie była to wspaniała przygoda. Jestem bardzo wdzięczy Wydawnictwu, że dali mi taką okazję. Nawet jeśli książka nie podbije listy bestsellerów, to niewątpliwie jest już moim wielkim sukcesem. Warto było ją napisać chociażby dla zdobycia tylu nowych doświadczeń. Dla tego spotkania z dwukrotną złotą medalistką i występu w telewizji. Kilka godzin podróży (plus noc spędzona w hotelu, na który normalnie nie byłoby mnie stać) tylko po to, żeby przez kilka minut pojawić się w TVN i uścisnąć dłoń Włodarczyk, ale było warto. Warto było napisać tę książkę, bo uważam, że naprawdę zaciekawi dzieciaki i mam duże poczucie satysfakcji z wykonanej pracy. Z dumą mogę prezentować ją w telewizji (bo też świetnie wygląda dzięki ilustracjom Matteo Ciompalliniego), a miło też przy okazji posłuchać jak inni chwalą to, co napisałeś.

Dziwnie natomiast czyta się o sobie na stronie Dzień Dobry TVN:

Adam Szczepański ma trzech synów, którzy są zapalonymi fanami sportu. Szczepański na co dzień pisze o NBA, dlatego koszykówka jest tematem często poruszanym w jego domu. Pisarz chciał jednak, aby jego pociechy poznały również inne dyscypliny. Jako że nie mógł znaleźć na rynku publikacji, która w przystępny sposób przedstawiałaby ten temat, sam postanowił się za niego zabrać. Tak powstali “Herosi”. Książka, w której Szczepański przedstawił legendy polskiego sportu. Opisał choćby historię młociarki, Anity Włodarczyk, która do dziś, podczas ważnych zawodów, korzysta z rękawicy należącej kiedyś do jej przyjaciółki, Kamili Skolimowskiej.

Jeśli wczoraj nie mieliście okazji obejrzeć, na stronie DD TVN jest już wideo z moim występem.

Poprzedni artykułMike Conley wyjechał z Orlando, żeby być przy narodzinach syna
Następny artykułSitarz: Toronto Raptors i sztuka wytrącania z rytmu

12 KOMENTARZE

  1. Brawo Adam, szczere gratulacje. Przeszedłeś długą drogę, od czwartej kwarty, gdzie ciężko mi było czytać Twoje teksty, do autora bardzo fajnej książki i również tutaj na stronie przez lata zrobiłeś bardzo duży progres. Strach pomyśleć co będzie za 10 lat 😊

    0