5 na 5: Największe niespodzianki i rozczarowania

8
fot. newspix.pl

1. Kto powinien otrzymać nagrodę MVP?

Piotr Sitarz: Giannis Antetokounmpo. Statystycznie, jakościowo i na podstawie mojego wzroku był w sezonie regularnym wyraźnie ponad resztą ligi grając kilka minut mniej od głównych rywali. I to mi wystarczy. Gdyby w NBA nie było Giannisa musiałbym mieć tutaj kogoś innego. A że jest, no to sprawa wydaje się dość oczywista.

Michał Kajzerek: Damian Lillard. Postawił swoją drużynę w idealnej pozycji do walki w play-offach i zrobił to, pomimo dużego fakapu. Podniósł się z niego wybornie dając swoją gra sporo frajdy. Wybierałem pomiędzy nim i Devinem Bookerem i wybrałem Dame’a tylko dlatego, że powstało wokół niego sporo zamieszania (kontuzji doznał McCollum), a on – jak ma w zwyczaju – na tym etapie udźwignął.

Maciej Staszewski: Giannis Antetokounmpo. I nikt nie jest nawet na tyle blisko, żeby z tej okazji niepotrzebnie strzępić ryj.

Maciej Kwiatkowski: Giannis Antetokounmpo. Ten ruch, że dunkuje, gdy spada i nikogo już nie ma przy obręczy? Giannis trafia na kampusie 88% w restricted-area. No ale kampus nie liczy się do głosowania. Chciałbym zobaczyć jedną analityczną tablicę, która myślę pokazałaby główną różnicę między nim a LeBronem w tym wyścigu. Mam na myśli przestrzenny obrazek – ale nie taki pokazujący skąd oddane są rzuty –  rzutów bronionych przez Giannisa, gdy był w okolicy do 1.5 metra. Chciałbym to zobaczyć w wymiarze 3D. Giannis zmienia bardzo dużo rzutów i decyzji w obronie, praktycznie w każdym miejscu parkietu, nawet do linii za trzy. Jego ‘bycie’ w obronie jest znacznie ważniejsze dla obrony niż nawet lepszy defensywnie sezon 36-letniego LeBrona. Ta kwestia jest dla mnie decydująca.

Adam Szczepański: Giannis Antetokounmpo. Zdecydowanie. Od początku sezonu grał fantastycznie, szybko ustawiając się w roli faworyta tego wyścigu i te kilka bardzo dobrych momentów LeBrona Jamesa to za mało, żeby mógł go wyprzedzić. Giannis indywidualnie ma historyczny sezon, a do tego jest liderem najlepszej drużyny NBA.

2. Rafał Polkowski pyta: Poznaliśmy finalistów nagród indywidualnych. Kogo Wam brakuje na tej liście?

Sitarz: Devonte’ Grahama, Tylera Herro lub P.J’a Washingtona. Któryś z dwóch ostatnich graczy powinien zająć miejsce Ziona Williamsona w kategorii Rookie of the Year. Zion rozegrał tylko 24 spotkania. To za mało. Mógłbym tutaj dać nawet Michael Porter Jr, albo R.J’a Barretta, ale nie dlatego, że zagrali lepsze sezony niż Williamson. Nie. To Williamson rozegrał zbyt małą liczbę spotkań. Z kolei w walce o nagrodę MIP brakuje Grahama, chociaż rozumiem, że konkurencja jest świetna i trudno było głosującym przekonać się do zarówno oczywistego typu jak i będącego trochę w cieniu, bo Graham nie miał ekscytującej końcówki sezonu regularnego.

Kajzerek: Mike Malone. Bystra koszykarska osobowość, która w sposób niemalże perfekcyjny dopasowała się do filozofii zarządu Nuggets. Człowiek, który doskonale wie, jak ma funkcjonować w swoim środowisku i jak dotąd skutecznie wyciska maksimum ze swojej młodej rotacji.

Staszewski: Brandon Clarke. Kompletnie nie rozumiem jakim cudem finalistą ROY jest Kendrick Nunn a nie on. Dałbym też Derricka Rose nad Lou Williamsem do 6th mana i Marcusa Smarta za Rudy’ego Goberta do DPOY.

Kwiatkowski: Devonte’ Graham przy Most Improved Player. Ta nagroda z roku na rok robi się coraz bardziej głupiutka. Niedługo będziemy rozumiem nominować drugie sezony wyborów nr 1 draftu, tak? Cóż, jeśli więc mamy akceptować wszystkie nominacje – niech będą też i wybory #1 draftu – to Devonte’ Graham nadal ma najlepsze resume. Jako rookie zaliczał 4.7 punktu i 2.6 asysty na mecz, w drugim sezonie 18.2 punktów i 7.5 asyst. Miał mecze na 40 punktów, 35 punktów, 33 punkty + 9 asyst, 8 trójek i 30 punktów, 16 punktów i 15 asyst itd. Z bycia trzecim rozgrywającym, stał się pierwszym rozgrywającym i liderem zespołu. Oczywiście, jego skuteczność spadała z miesiąca na miesiąc – był w końcu liderem słabego teamu i obrony zreflektowały się co się dzieje. Ale to nie tak znowu, że Graham liderował jakiejś katastrofie jak New York Knicks. Charlotte na końcu było też lepsze niż Twoje chicaga i ditroity.

Szczepański: Nikogo, ale nie miałbym nic przeciwko wydłużeniu listy finalistów Coach of The Year, bo więcej niż trójka zasługuje na wyróżnienie. Chociażby Frank Vogel za to jak zgraną drużynę udało mu się zbudować i zrobił to bez niepotrzebnej dramy będąc pierwszy rok w zespole LeBrona Jamesa. Erik Spoelstra, Mike Malone, Taylor Jenkins i Nate McMillan także wykonali bardzo dobrą pracę.

3. Największa pozytywna niespodzianka kampusu w Orlando to:

Sitarz: Phoenix Suns. Umieściłem ich w jednym rzędzie z Washington Wizards, jeszcze w lipcu dziwiłem się dlaczego zostali zaproszeni, a tu proszę: grają bardzo dobrą koszykówkę. Wciąż nie kupuję ich jako długoterminowego projektu w dokładnie takim składzie, ale oceniając teraźniejszość: zdecydowanie przeskoczyli oczekiwania wykorzystując sprzyjające okoliczności, a to nie zawsze jest oczywistość w przypadku słabszych, niedoświadczonych zespołów.

Kajzerek: T.J. Warren. Jestem jednak ciekaw, czy będzie w stanie przenieść część tego sukcesu na stabilny grunt i w kolejnych latach prezentować poziom zbliżony do tego absolutnego peaku, który właśnie teraz osiągnął. Warren jednak sprawia wrażenie gracza niezwykle świadomego, z wysokim IQ i gotowością do podejmowania trafnych decyzji w odpowiednich momentach. Oby się nie zachłysnął nagłym podbiciem swojego statusu społecznego.

Staszewski: Nieprzegrywający Suns. Można dodawać do tego gwiazdkę, że grali tak naprawdę z tylko dwoma drużynami w pełnych składach, a pozostałe 5 zwycięstw w bańce odnieśli przeciwko rywalom albo osłabionym, albo grającym drugim/trzecim składem. Sami jednak grali bez Kelly’ego Oubre i nie można im odmówić rosnącej z dnia na dzień jakości i regularności. Niesamowite jest to, że niemal każdy gracz tej drużyny zrobił w trakcie przerwy postęp i niemal każdego teraz świetnie ogląda się tunelowo. Ayton powoli zaczyna być siłą na obie strony parkietu, a jego rozwój został przeoczony przy okazji nominacji do MIP pewnie tylko dlatego, że dzieje się głównie po bronionej stronie boiska. Booker to ich, wcale nie pchający się do piłki finiszer i gość od trudnych rzutów, jak trwoga to do Booga. Kocham tez duet Johnson i zwłaszcza Bridges, gdzie ten pierwszy znakomicie się sprawdza jako wysoki shooter, a ten drugi szturmem wbija się do dwudziestki moich ulubionych graczy ligi, dając taką jakość defensywną, że po meczu z Pacers mówiło się o innej rewelacji bańki, TJu Warrenie, że jest świetny, ale akurat zderzył się z obroną Mikala. Ich bilans 7-0 to ewidentny fluke, to seria zwycięstw prawie dwa razy dłuższa niż ich najdłuższa w RS, ale czy to znaczy, że mamy tego nie doceniać? A akcja z rodzinami była po prostu cudowna.

Kwiatkowski: Darius Bazley trafia za 3! To, że Sam Presti wybiera świetnych atletów nieumiejących rzucać, to już trzecie zdanie w jego bio. Tymczasem Darius Bazley trafił 14 z 26 trójek w ostatnich czterech meczach Thunder. Bazley jest jednym z 25 najlepszych atletów w NBA, a swoją długość łączy z mobilnością i czuciem gry. Ma dopiero 20 lat. Timothe Luwawu-Cabarrot (z Nets, przypomnę) jest drugi na mojej liście – francuski wingman trafiający za 3?! Impossible!

Szczepański: TJ Warren. Niepokonani Phoenix Suns oczywiście bardzo zaskoczyli, ale spodziewałem się, że mogą trochę namieszać, natomiast zupełnie nie przypuszczałem, że Warren może złapać aż taki ogień. I to w kilku kolejnych występach. Po sześciu meczach to może nie wygląda już aż tak efektownie jak na starcie, ale to nadal średnio 31 punktów przy skuteczności aż 58% z gry, w tym prawie 4 celne trójki.

4. Największe rozczarowanie kampusu w Orlando to:

Sitarz: Orlando Magic. Rozumiem urazy i trudny terminarz, ale po obiecującym początku wydarzyło się pięć porażek z rzędu. Cóż. Nie grają dobrze w obronie, nie grają dobrze w ataku, w zasadzie po dwóch pierwszych meczach, kiedy mogli myśleć o zajęciu 7. miejsca, Steve Clifford nie wyciągnął z tego zespołu czegoś ponad spodziewany poziom. Tak jak inne drużyny stawały się lepsze mecz po meczu, tak Magic tylko i wyłącznie dołowali.

Kajzerek: Wrzutka PG13 w kierunku Lillarda. Nie widzę sensu wbijania zawodnikowi, który rok wcześniej odesłał cię do domu trafiając nad twoimi rękami jeden z największych rzutów w historii play-off. Takie rzeczy George powinien załatwiać wyłącznie na parkiecie, więc sprowokowanie tej dyskusji było poniżej tego, co George powinien sobą reprezentować jako lider składu drużyny mającej ambicje sięgające walki o mistrzostwo.

Staszewski: Przegrywający Pelicans. Odwrotność Suns. Wszyscy ich gracze są gorsi niż w RS. Lonzo dupa, Zion kupa, cała reszta do kosza. Nie da się na nich patrzeć, nawet za bardzo się nie starali (poza pros pro, Redickiem). Oczywiście, kluczem jest to, że nie pojechał z nimi do Orlando ogarniający obronę Jeff Bzdelik, ale jeśli główny trener nie jest w stanie ustawić drużyny bez pomocy asystenta to może (na pewno) nie powinien być głównym trenerem? Gentry musi odejść i bardzo chciałbym zobaczyć na jego miejscu Stana Van Gundy. A na koniec to – Zion jest monstrualnym rozczarowaniem bańki, zastanawiam co się z nim stało między “jest w formie życia, ściął 10 kg mięcha” a tym nieeksplozywnym pączusiem którego zobaczyliśmy dwa tygodnie później. Pelicans z Zionem na boisku w RS: +10.4 pkt na 100 posiadań, a w bańce: -22.8 pkt na 100 posiadań.

Kwiatkowski: Philadelphia 76ers bez “ooomph”. Przypominają ostatnie dni Grit-n-Grindu, gdy Conley, Z-Bo i Marc Gasol nie byli w stanie pójść w dynamiczną serię 12-0. Takimi seriami stoi teraz NBA. Widzimy je w praktycznie każdym meczu: szybki blitz, jedna kontra, dwie trójki i rezerwowi już na połowie witający pierwszą piątkę z wysokimi piątkami. 76ers nie mieli tego przed kontuzją Bena Simmonsa i tym bardziej nie powinni mieć tego, gdy zaczną grać wysoko.

Szczepański: New Orleans Pelicans. Nawet nie chodzi o to, że nie walczą do końca o play-in, ale o słaby poziom gry jaki zaprezentowali podczas restartu, co najbardziej uwidoczniło się w kluczowym dla nich pojedynku ze Spurs. To był dla nich mecz o życie, o utrzymanie się w wyścigu, a zupełnie brakowało im koncentracji i zaangażowania.

5. Adam Bor. pyta: Kto jest najlepszym koszykarzem w historii, który nie zdobył tytułu?

Sitarz: Karl Malone. Tak mi się wydaję. Nie tylko przez pryzmat dokonań, nagród czy też koszykarskiej długowieczności, ale przede wszystkim jako połowa duetu jednego z najlepszych zagrań w historii gry. Szkoda, że pick-and-roll nie zaprowadził Malone’a – i Stocktona – powyżej poziomu Michaela Jordana. Szkoda, że tak blisko XXI wieku nie wydarzył się Karl Malone rzucający za trzy punkty.

Kajzerek: Chris Paul. Dajcie mu pierścień!

Staszewski: Giannis Antetokounmpo. Tak, uważam, że już jest lepszy niż Barkley i Malone…, a żadnego innego kandydata tutaj nie widzę. Jego obecna forma i to co robi w 31 minut na mecz, dla mnie wysyła go na prostą drogę do Top15 all time jeśli to utrzyma. BTW, czy Kevin Durant nie powinien tutaj się liczyć?

Kwiatkowski: Charles Barkley. Mieliśmy tę dyskusję z Olą akurat trzy dni temu. Pomyślałem “Chris Paul”, ale to przecież nie może być Paul. CP3 nie ma tytułu MVP sezonu regularnego, Barkley ma jeden, Karl Malone dwa. Giannis Antetokounmpo też zaraz będzie miał dwa, ale przed nim jeszcze trzy-cztery lata prime’u, w których powinien zdobyć tytuł. Na większości list topu wszech czasów Barkley i Malone są obok siebie, dlatego że Malone miał lepszą karierę, a Barkley był lepszym koszykarzem w swoim peaku.

Szczepański: Karl Malone. 2 MVP, 14 razy w All-NBA, 4 w All-Defensive i trzy przegrane finały.

8 KOMENTARZE

  1. Podoba mi się to, że ktoś spojrzał w końcu na Smarta w kontekście dpoy.
    Jednak bardziej interesuje mnie to, że nadal praktycznie tylko wysocy są brani pod uwagę jeśli chodzi o te nagrodę. Pewnie PG albo Kawhi mogliby być w rozmowie gdyby zagrali więcej meczów. Ale czy naprawdę obrona guardów jest tak nieistotna, że ani Smart, ani inni obrońcy z obwodu nie są nigdy wśród finalistów?

    0
    • Zgadzam się, w dzisiejszej koszykówce liczy się przede wszystkim multipozycyjność i to po obu stronach parkietu. Taki Smart może kryć pozycję od 1 do 4, a nawet do 5 przy niskich ustawieniach, które przecież dominują w NBA.

      0