Dniówka: Bertans i Ariza rezygnują z gry podczas wznowienia sezonu

3
fot. Brian Rothmuller / Newspix.pl

Davis Bertans został pierwszym zawodnikiem, który dobrowolnie zrezygnował z udziału we wznowieniu sezonu. W jego przypadku to decyzja biznesowa, ponieważ szykuje się do wolnej agentury, a bilans potencjalnych zysków i strat z gry w Orlando wskazał mu unikanie ryzyka.

Za kilka miesięcy najprawdopodobniej podpisze swój kontrakt życia, dlatego lepiej nie ryzykować kontuzji, która mogłaby pokrzyżować te plany. Zwłaszcza, że Bertans ma historię poważnych problemów zdrowotnych i jeszcze zanim przyszedł do NBA dwukrotnie zerwał ACL w kolanie. Do tego na przełomie grudnia i stycznia stracił kilka meczów z powodu kontuzji mięśnia czworogłowego. Lepiej też nie ryzykować, że po długiej przerwie nie zdąży odzyskać formy i słabszymi występami w tych kilku meczach popsuje swoje notowania. Tym bardziej, że nie ma tu za bardzo nic do zyskania. Washington Wizards nie mają realnych szans na awans, więc nie może liczyć na występ w playoffach, a też nie musi już nikogo przekonywać, że warto mu zapłacić, bo zrobił to bardzo skutecznie przez pierwsze ponad 50 meczów.

Jak świetnie pamiętamy, Bertans był jednym z największych objawień tego sezonu. Po przeprowadzce do Waszyngtonu rozwinął skrzydła, wykorzystując zielone światło do dużej liczby rzutów zza łuku (13.9 na 100 posiadań, top3 ligi) i był jednym z najlepszych snajperów w całej NBA trafiając średnio 3.7 trójek ze skutecznością 42.4%. Wchodząc z ławki Wizards stał się jednym z najlepszych rezerwowych ligi i drugim strzelcem drużyny, która z nim na parkiecie miała ofensywę (113.6) lepszą nawet od drugich w tym względzie Houston Rockets.

Trójki są bardzo w cenie, dlatego zanim jeszcze sezon został zatrzymany spekulowało się, że w wakacje Bertans może nawet otrzymać kontrakt w okolicach $18-20 milionów rocznie. Kryzys i spadek salary cap nieco mu przeszkodzą, ale nadal będzie jednym z najlepszych wolnych agentów dostępnych na rynku i będzie mógł liczyć na bardzo dużą podwyżkę. Przypomnijmy, że teraz zarabia $7mln. W związku z tym, według wyliczeń Bobby’ego Marska z ESPN, straci $520 tysięcy za nierozegrane mecze w Orlando. Skoro to jedyny koszt i nie ma żadnych dodatkowych kar, jest on stosunkowo niewielki w perspektywie kontraktu jaki ma podpisać.

Jego agent przekonuje, że Davis był gotowy grać, ale po przeanalizowaniu sytuacji i rozmowach z Wizards, doszedł do wniosku, że lepiej zrezygnować. W jego interesie jest nie ryzykować teraz. Ale to też leży w interesie Wizards, którzy planują zatrzymać go u siebie i również wolą chronić zawodnika, który ma być ważną częścią ich zespołu w kolejnych latach. Bo mimo że Wizards zostali włączeni w plan powrotu, zdają sobie sprawę, że dogonienie playoffów jest mało realne. Jadą do Orlando przede wszystkim po rozwój i doświadczenie dla swoich najmłodszych zawodników, których akurat mają sporo w składzie.

Zwycięstwa nie będą priorytetem i po decyzji Bertansa staje się to jeszcze bardziej oczywiste. Dlatego też od razu pojawia się pytanie o udział Bradley’a Beala. Jeszcze zanim poznaliśmy plan powrotu, Beal sugerował, że przy dograniu sezonu może nie być sensu, żeby grał w meczach o nic i że Wizards mogą nawet nie chcieć wystawiać go, żeby nie ryzykować, a dać szansę młodszym. Czy więc w obecnej sytuacji będzie z drużyną w Orlando? Tego jeszcze nie wiemy, ale nawet jeśli pojedzie, bardzo możliwe, że głównie po to, żeby tylko trenować z kolegami i ich wspierać, a w meczach będzie na limitowanych minutach, albo w ogóle nie będzie grał.

Bertans będzie trenował z drużyną przed ich wyjazdem do Orlando.

Decyzja Bertansa to też furtka dla innych przyszłych wolnych agentów, którzy mają obawy o to jak udział we wznowieniu sezonu wpłynie na ich kolejny kontrakt. Kwestie finansowe przede wszystkim miały motywować zawodników do gry, żeby nie tracić swoich pieniędzy, ale jak widać, niektórym bardziej może opłać się nie narażać swoich przyszłych zarobków. A skoro jeden zawodnik wykorzystał już ten powód do zrezygnowania z gry, kolejnym będzie łatwiej. W najbliższych dniach przekonamy się ilu wybierze tę samą ścieżkę.


W zupełnie innej sytuacji znaleźli się Portland Trail Blazers, którzy z nadzieją patrzą na swoje szanse walki o playoffy. Nie tylko ósma pozycja jest jeszcze w ich zasięgu, ale też w Orlando mieli wystąpić w dużo silniejszym składzie niż ten, którym dysponowali przed zatrzymaniem sezonu, ponieważ do gry wracają kontuzjowani wcześniej Jusuf Nurkić i Zach Collins. Niestety w tym sezonie po prostu nie są w stanie skompletować pełnego składu i po wznowieniu to się nie zmieni.

Trevor Ariza jest drugim zawodnikiem po Bertansie, który zrezygnował z wyjazdu na kampus. U niego powodem są sprawy rodzinne. Jak wyjaśnia Adrian Wojnarowski, Trevor będzie opiekował się swoim 12-letnim synem, którego matka wyznaczyła mu miesięczny okres wizytacji na czas pokrywający się grafikiem w Orlando. Nie mogąc pogodzić tych dwóch spraw, wybrał ważniejsze obowiązki rodzicielskie.

To poważna strata dla Blazers, ponieważ Ariza był ich starterem. Pozyskali go w wymianie w styczniu i bardzo pomógł im zastąpić kontuzjowanego Rodney’a Hooda. Spisywał się dużo lepiej niż wcześniej w Sacramento, przypominając o swojej 3-and-D wartości i stając się ważną częścią drużyny. Do tego trudno też będzie go zastąpić, ponieważ brakuje im głębi na pozycji niskiego skrzydłowego. Nie chcą tam wystawiać Carmelo Anthoony’ego ani dawać większych minut Mario Hezonji.

Ariza straci też więcej pieniędzy niż Bertans. Ma kontrakt na ponad $12mln, dlatego w jego przypadku opuszczone mecze będą kosztowały go co najmniej milion dolarów, a ta kwota może wzrosnąć do $1.8mln, jeśli Blazers awansują do playoffów i rozegrają więcej spotkań (maksymalnie może stracić wypłatę za 14 meczów).

Jeśli natomiast chodzi o przyszłość Arizy, jego losy bardziej uzależnione są od sytuacji finansowej ligi niż tego jak by grał, bo na pewno nie będzie wart $12.8mln jakie ma zapisane na 2020/21. Gwarantowane jest jednak tylko $1.8mln na ten następny sezon, więc Blazers będą mogli łatwo się go pozbyć. Choć taki ruch nie jest oczywisty, bo jego schodzący kontrakt mógłby jeszcze przydać im się do handlowania. Mogą w ten sposób zyskać dodatkowe pole manewru, ale dopiero kiedy poznamy salary cap okaże się czy trzymanie takiej opcji nie będzie zbyt kosztowne.


Wizards i Blazers będą mogli teraz zatrudnić zawodnika na zastępstwo.

Chase Hughes z NBC Sports Washington od razu ucina jakiekolwiek spekulacje o DeMarcusie Cousinsie. W poprzednich latach był on często łączony z Wizards, a też ostatnio John Wall mówił ponownie o tym jak bardzo chciałby z grać ze swoim kolegą, ale Wizards nie będą brali do Orlando weterana wracającego po poważnej kontuzji. Chcą skorzystać z okazji, żeby sprawdzić kogoś młodszego.

Blazers na pewno będą szukali kogoś z większym doświadczeniem. Bobby Marks przy okazji wyjaśnia, że zawodnik zatrudniony na zastępstwo nie będzie wliczany do rachunku za podatek. Blazers znajdują się ponad progiem luxury tax, więc normalnie dodanie każdego zawodnika zwiększa koszty podatku i tak też będzie jeśli uzupełnią wolne miejsce w składzie, ale pensja dla zastępcy Arizy będzie z tego wyłączona.

Tymczasem z rynku dostępnych wolnych agentów zniknął właśnie Corey Brewer, który wcześniej w tym sezon nie mógł znaleźć dla siebie miejsca w NBA.

W początkowych ustaleniach dotyczących zastępowania graczy podczas wznowienia sezonu miało to dotyczyć również przypadków kontuzji, ale ostatecznie zastępstwo jest dostępne tylko dla zawodników zakażonych koronawirusem albo tych, którzy zrezygnują lub zostaną wyłączni z gry w Orlando.

To oznacza, że Dallas Mavericks nie mogą załatwić sobie zastępstwa, mimo że na pewno aż trzech ich zawodników nie weźmie udziału w dalszych rozgrywkach. Oni jednak nie zrezygnowali, są po prostu kontuzjowani. Do Dwighta Powella i Jalena Brunsona dołączył teraz też Courtney Lee, który w czasie przerwy doznał poważnego urazu łydki i musiał poddać się operacji. Nie znamy szczegółów, ale Tim MacMahon pisze, że było to wynikiem “freak accident”.

Prawie 35-letni Lee większość sezonu przesiedział na końcu ławki i był poza rotacją, ale w lutym zaczął regularnie pojawiać się na parkiecie i kiedy stracili Brunsona, okazał się całkiem przydanym wsparciem. W swoich ostatnich 14 występach przed zatrzymaniem sezonu grał średnio 19 minut, trafiał trójkę na mecz ze skutecznością 40% i zaliczał 1.3 przechwytów.

Mavs na szczęście mają sporo guardów, ale to nie zmienia faktu, że jest to już ich trzeci niedostępny zawodnik, a nie mają wolnego miejsca w składzie. Tak więc jeśli będą chcieli dodać kogoś, żeby zabrać do Orlando więcej niż 14 zdrowych zawodników, będą musieli najpierw kogoś zwolnić i zapewne będzie to właśnie Lee, który jest na schodzącym kontrakcie.

3 KOMENTARZE