Każdego dnia przechodzę po kolei przez kilka stron, które muszę sprawdzić dla zachowania swojego production function: terminarz i wyniki NBA (cały czas gramy mecze 11 marca), transakcje (Mychal Mulder cały czas podpisuje z Warriors kontrakt do końca sezonu), wyniki meczów koszykówki na całym świecie (dziś nie gramy), wyniki meczów piłki nożnej (dwa izraelskie kluby grają właśnie sparing) i na końcu pracy sprawdzam terminarz meczów piłki nożnej na żywo pokazywanych w polskiej telewizji. Bardzo szybko przestałem oglądać newsy czy czytać onety, wp i gazety, więc od półtora miesiąca ta ostatnia strona każdego dnia w pewnym sensie przypomina mi co się dzieje.
Nic się nie działo. Tylko nowe odcinki Cafe Futbol, TurboKozaka i nie ma nowego, polskiego messiego. Sprawdzam ten terminarz od czasu, gdy zorientowałem się, że jestem w trakcie spełniania jednego z dziecięcych marzeń, czyli prowadzenia w swoim domu czegoś w rodzaju baru sportowego dla moich kolegów i przyjaciół.
I przez półtora miesiąca ta sprawdzana na końcu pracy rozpiska była na wyjściu ponurym przypomnieniem, w jakim punkcie historii cywilizacji się znajdujemy. I teraz od dwóch dni w tym samym miejscu roztacza się nieprawdopodobna jeśli chodzi o ilość wyboru paleta meczów niemieckiej piłki nożnej. Eleven Sports i Canal Plus chcą nam w najbliższy weekend pokazać chyba każdy mecz Bundesligi i drugiej ligi niemieckiej, z naszymi ulubionymi FC Erzgebirge Aue i Greuther Furth na czele. W sobotę od godziny 13 mógł będziesz obejrzeć sport bez fanów. Ci, którzy przewidzieli, że niemiecka piłka będzie prowadzić sportowy comeback zachodniego świata tylko siedzą teraz i ziewają. Ale NBA patrzy na Niemcy.
Może niektórzy z nas też popatrzą – Borussia vs. Schalke to niezłe miejsce by zacząć – bo nie mogą się doczekać piłki, albo tylko nie mogą doczekać się sportu, albo tylko chcą popatrzeć na to, jak to wygląda. Niemiecka piłka na poziomie pierwszej Bundesligi to całkiem znośna rzecz do oglądania, prawdopodobnie druga najlepsza do oglądania liga po Premier League – nie tak dynamiczna, ale bardzo ofensywna, na czele z kilkoma utalentowanymi, młodymi trenerami i Robertem Lewandowskim. Piszę to z perspektywy kogoś, kto tylko nalewa drinki.
Czy wracają, żeby przynieść sobie i nam iluzję normalności czy też wracają po pieniądze? Trochę tego i tego, w zależności czy i jak cynicznie podchodzisz do tego powrotu. Danny Rose, obrońca angielskiego Tottenhamu, wypożyczony do wkrótce-arabskiego i wkrótce-cynicznego Newcastle powiedział wczoraj o zielonym świetle na powrót, które Premier League otrzymała w poniedziałek od Borisa Johnsona:
“Nasz rząd mówi, że piłka nożna wraca, by poprawić nastroje w naszym społeczeństwie. Mam w ch**u nastroje naszego społeczeństwa, życie ludzi jest zagrożone. Nawet nie powinniśmy mówić o powrocie piłki, dopóki liczby [zgonów z powodu COVID-19] znacznie nie spadną. To są jaja.”
Możemy właśnie docierać do uświadomienia sobie tego, że tracimy czas, bo wirus z nami zostanie. Ale nie jesteśmy jeszcze w tym punkcie i być może nigdy się w nim nie znajdziemy (raczej nie). Wiesz jednak, że są ludzie, którzy za kilkanaście lat mogą śmiać się z nas, za to z jakich to powodów zdecydowaliśmy się osłabić światową gospodarkę na życie całego pokolenia.
Argument o podnoszeniu morale społeczeństwa poprzez powrót zawodowego sportu używany był częściej dwa miesiące temu niż teraz, gdy coraz bardziej widoczna staje się autentyczna złość ludzi głównie z małych miast, miasteczek i wsi, których COVID-19 nie dotknął mocno, a którzy podlegają absurdalnym z ich punktu widzenia obostrzeniom. Coraz bardziej chodzi nie o podniesienie nastrojów społeczeństwa i przywrócenie normalności, co o przywrócenie normalności naszego portfela.
Cały czas myślę, ze koncepcja powrotu tego zawodowego, tego telewizyjnego sportu bez kibiców jest bardzo niebezpieczna dla całej dziedziny życia, jaką jest sport. Część niemieckich kibiców piłki, którzy od kilku lat są w konflikcie z federacją, publikuje apele i odezwy, aby nie wracać bez fanów, bo fani są po prostu nierozłączną częścią sportu.
Koncepcja zorganizowanego sportu, wdrażana w takich Stanach na przykład przez Jamesa Naismitha i jego kolegów, w tym Dr. Luthera Gullicka, zakładała rozwój rywalizacji na poziomie amatorskim i poprzez nią nauczanie ludzi wartości takich jak praca, odpowiedzialność i sprawiedliwość. Może część z nas (szczęśliwców) mogła w młodych latach trochę tego liznąć. Nie chcę, żeby sport stracił to tak po prostu. Że wszystko o co chodzi, to pieniądze z umowy telewizyjnej.
Będzie wielu ludzi zaraz, którzy w sportowcach biegających w telewizorze widzieć będą ludzi błagających o pieniądze, z koszyczkiem, jak w tej starej rosyjskiej gierce ze zbieraniem jajek.
Nie wiem po prostu czy warto.
Zawsze jak redaktor podroznik zmienia swoje awanturnicze pioro na pelen niepokoju traktat egzystencjalny podlany sportem, w moim akwarium ginie marynarz.
Marynarz to jakaś rybka? Może trzeba sprawdzić filtr?
Mam akwarium jak ocean,
rybek w nim gromada.
Są gupiki i neonki,
mam też glonojada.
W berka bawią się neonki,
migocą wśród liści.
Mały gupik w chowanego
zabawę wymyślił.
Lecz glonojad nie próżnuje
i akwarium sprząta.
A ślimaczki – dwa leniuszki –
kryją się po kątach.
Bardzo lubię się przyglądać
jak pływają rybki.
Robią do mnie śmieszne minki
i stukają w szybki.
Nie pytają Cię o imię, walczą z ostrym cieniem mgły.
A co tu się odpier….?
Klub przyjaciół poezji i prozy.
Sport bez kibiców jest bez sensu
Cóż, po co się oszukiwać. Ilu z nas kupuje abonament tylko po to, żeby Maciek był Maćkiem :) Ja dałem ♥