Dniówka: Szczepański napisał książkę

18
Znak Emotikon

Serio. Napisałem książkę. Nie o NBA, ale jak widzicie na powyższej grafice pozostałem w tematyce sportowej. „Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach” to książka dla dzieci, która zostanie wydana w drugiej połowie maju przez Znak Emotikon.

W zeszłym tygodniu robiłem ostatnie poprawki, więc skończyłem ją akurat gdy NBA stanęła. Teraz miałbym teoretycznie więcej czasu na dodatkowe zajęcie, ale udało im się to zrobić równocześnie z trwającym sezonem. Zacząłem jeszcze w preseason i codzienne po pracy szukałem choć chwili popołudniami i wieczorami, żeby wyrobić się z kolejnymi terminami. To było bardzo ciekawe doświadczenie, bo to jednak zupełnie co innego niż zajmowanie się bieżącymi tematami i tematami innymi niż NBA, w których aż tak mocno dotychczas nie siedziałem. Na Szóstym Graczu w sezonie jest ciągła pogoń. Brakuje czasu na dłuższe zastanowienie się nad jednym tematem. Trzeba szybko reagować, bo codziennie są kolejne mecze i co chwilę pojawia się coś nowego. Natomiast przy książce był czas na dogłębne poznanie każdego sportowca (od zawsze interesowałem się sportem i wydawało mi się, że dobrze znam historię najlepszych polskich zawodników, ale robiąc research uświadomiłem sobie, że jest mnóstwo niesamowitych historii, o których nie miałem pojęcia), przemyślenie każdego rozdziału i potem dopracowywanie każdego akapitu. Tutaj piszę i zaraz publikuję, a potem narzekacie na literówki, ponieważ w moim przypadku nawet kilka sprawdzeń nie wystarcza, żebym je wyłapał. Przy książce zobaczyłem też jak to jest, gdy ma się wsparcie redakcyjne. Gdy ktoś poprawi mój tekst i usunie te literówki, ale przede wszystkim podpowie, zmieni coś, czy zwróci uwagę na jakieś niedociągnięcia. Zupełnie inny styl pracy. Choć szczerze powiem, że na końcu ta praca była coraz cięższa, bo wracanie po raz setny do tego samego fragmentu i zastanawianie się czy zmienić wyraz w zdaniu, czy może całe zdanie inaczej napisać, jest bardzo męczące. Szybkie tempo pracy przy NBA i publikowanie tekstów od razu po ich napisaniu ma swoje zalety.

Sam pomysł, żeby napisać coś dla dzieci narodził się ponad rok temu. Chciałem oderwać się trochę od NBA, spróbować czegoś innego, w innym stylu, żeby dalej rozwijać się i poprawiać moje pisanie. I myślę, że przez te ostatnie miesiące wiele się nauczyłem, dlatego mam nadzieję, że będzie to także widać po moich tekstach na Szóstym Graczu. A żeby nie pisać po prostu do szuflady folderu i mieć do tego więcej motywacji, postanowiłem, że przy okazji zrobię coś dla dzieci. Chciałem przedstawić im kilku polskich sportowców podczas wieczornego czytania. Małą próbkę tego mogliście sprawdzić w lipcu w tekście o Marcinie Gortacie. Dopiero później pojawiła się idea, żeby może spróbować zrobić z tego książkę. Tego co wcześniej napisałem dla moich synów nikt nie chciał wydać (i teraz się temu nie dziwię), ale pojawiła się okazja napisania o polskich olimpijczykach. Brałem od razu!

Dotychczas wiedziała tylko rodzina, nikomu nie mówiłem o “Herosach” – jesteście pierwsi – bo nie chciałem zapeszać. Nie byłem pewien co z tego wyjdzie i czy na pewno nadal będą chcieli ją wydać, gdy prześlę cały materiał. Teraz moja praca jest skończona, książka pojawiła się na liście wydawniczych zapowiedzi, więc mogę już się chyba tym pochwalić.

Książka – brzmi poważnie. Co prawda w dzisiejszych czasach każdy może napisać książkę, więc samo to nie jest już jakimś dużym osiągnięciem, ale dla mnie jest. Bo kto by pomyślał, że mogę napisać książkę? To dla mnie znak, że jestem już wreszcie na takim poziomie, że nie tylko moja wiedza o NBA, ale także moje pisanie zostało docenione. Tutaj nie miało znaczna to, co wiem o koszykówce. Komuś spodobał się styl tych tekstów dla dzieci i uwierzył, że podołam zadaniu napisania książki, za co jestem bardzo wdzięczny. A Wy, którzy jesteście z nami od początku Szóstego Gracza dobrze wiecie, że mój poziom wtedy jeszcze nie był najwyższych lotów (delikatnie mówiąc).

Ale pisanie to jest coś, co sobie wymyśliłem. To nie było dla mnie naturalne, a rodzice byli wręcz zszokowani, kiedy powiedziałem im, że będę pisał o NBA. W szkole bardzo nie lubiłem lekcji języka polskiego, nie chciałem czytać żadnych książek i wręcz nienawidziłem pisać wypracowań. Napisanie czegoś dłuższego przychodziło mi w ogromnych męczarniach. Najczęściej napisałem wszystko co chciałem na pół strony, uznając, że wyczerpałem temat i potem wykurzałem się co mam dalej zrobić, bo praca miała być na dwie strony. W tamtym czasie nigdy bym nie pomyślał, że mogę zająć się pisaniem i jeszcze to polubić. Od zawsze jednak uwielbiałem NBA, uważałem, że mam sporą wiedzę i kiedy zaczęło brakować mi magazynów o naszej ulubionej lidze, będąc na studniach postanowiłem, że sam zacznę pisać o NBA. Boję się wracać do tekstów z początków Czwartej Kwarty i szczerze mówiąc nie wiem jak to możliwe, że miałem jakiś czytelników, ale z czasem, z kolejnymi tekstami było coraz lepiej. Sześć lat później otworzyliśmy Szóstego Gracza, ale to Maciek czy Przemek trzymali wysoki poziom, ja miałem wiedzę, zapał i cały czas goniłem, żeby poprawiać sposób pisania. Dlatego jestem dumny, że udało mi się w końcu dojść do tego, że nawet bez NBA, moje pisanie ma sens. Jestem też bardzo dumny z “Herosów”. Choć muszę w tym miejscu podkreślić, że samo napisanie książki to nic, przy tym jakim osiągnięciem dla mnie jest Szósty Gracz. To, że żyję z pisania i że utrzymujemy nasz niszowy biznes już prawie od ośmiu lat.

W sporcie cały czas przewijają się slogany o pogoni za marzeniami, ciężkiej pracy, która przenosi efekty i o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych. Ja jestem bardziej przyziemnym przykładem, że to prawda i rzeczywiście warto się tym inspirować, bo takie historie nie są tylko zarezerwowane dla sportowych herosów. Moją inspiracją był między innymi Kobe. W czasie gdy zaczynałem przygotowywać się do pisania “Herosów”, pojawiło się polskie wydanie książki Kobiego Bryanta „Mentalność Mamby”. Pisał tam między innymi o tym, jak ograniczył sen, żeby mieć czas na treningi i dla rodziny. Często przypominałem to sobie śpiąc tylko po kilka godzin, bo starałem się, żeby jak najmniej stracić rodzinnego czasu przez pisanie książki, a nie mogło to też odbić się na mojej pracy tutaj. Poza tym, Kobie zajmował się opowiadaniem historii, tworzył książki i podcasty dla dzieci, czyli robił to, w czym ja też chciałem się sprawdzić. Skoro on mógł, to dlaczego nie ja, w końcu zajmuje się pisaniem znacznie dłużej niż on. Zacząłem śledzić to co robi, jeszcze bardziej go doceniłem i stąd też jeszcze bardziej dotknęła mnie jego nagła śmierć.

Teraz mogę już tylko czekać aż książka zostanie wydana. Choć nadal trudno przewidzieć czy w tej obecnej niepewnej sytuacji wyjdzie w planowanym terminie. Tym bardziej, że tematyka jest związana z nadchodzącymi Igrzyskami w Tokio, a czy one nadejdą? Póki co, w Tokio przekonują, że wszystko odbędzie się zgodnie z planem, najwyżej bez publiczności, ale trudno w to uwierzyć. Co prawda jeszcze jest trochę czasu, więc Japonia może uporać się z koronawirusem, ale wcześniej przecież trzeba by rozegrać turnieje kwalifikacyjne (choć może nie trzeba), a też w obecnych warunkach większość sportowców ma utrudnione przygotowania. Ale przede wszystkim jak uniknąć tego wirusa podczas tak ogromnych zawodów, na które w jedno miejsce przyjadą zawodnicy z całego świata i ktoś na pewno będzie zarażony? To już jednak temat na inna dyskusję.

Niezależnie od tego kiedy pojawi się w sklepach, najważniejsze, że udało mi się ją napisać. Zrobiłem to i musiałem się Wam pochwalić, nawet nie po to, żeby zacząć ją reklamować, ale przede wszystkim, żeby może kogoś zainspirować do działania, do podążania za swoimi marzeniami.

A reklamować na pewno jeszcze nieraz będę, jak tylko będzie zbliżała się premiera, bo oczywiście mam w tym swój interes, ale też naprawdę jestem zadowolony z tej książki i myślę, że spodoba się dzieciom. Przy okazji poznają trochę historii polskiego sportu i czegoś może się nauczą. Dlatego będę zachęcał, żebyście kupili ją swoim dzieciom, albo komuś z rodziny. Target to dzieci szkolne, koło 10 lat, ale moi synowie są młodsi, a kilka fragmentów, które na nich przetestowałem, skumali i zatwierdzili :)

Poprzedni artykułKoronalokaut: Marcus Smart, dwóch graczy Lakers, zamknięte sale treningowe
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (865): Akcja Hiatus

18 KOMENTARZE

  1. Panie Adamie, gratuluję. Przede wszystkim wytrwałości, bo ogarniać codziennie po nocach NBA i łączyć to z życiem rodzinnym i przy tym jeszcze książkę napisać. Szacun.

    Książki rzecz jasna nie widziałem, ale świetna okładka.

    0