Elitarny screener

6
fot. NBA League Pass

Marcin Gortat przez lata była naszą największą koszykarską gwiazdą. I nadal jest, mimo że od ponad roku już nie gra, a miesiąc temu oficjalnie zakończył karierę. W NBA gwiazdą nie był, choć były sezony, gdy jego nazwisko pojawiało się w dyskusjach o kandydatach do All-Star Game. Z perspektywy NBA był świetnym zadaniowcem i ważnym zawodnikiem playoffowych Washington Wizards. Ale było też coś, w czym był gwiazdą – stawiane przez niego zasłony, ustawiały go w elicie. W tym elemencie był jednym z absolutnie najlepszych wśród najlepszych koszykarzy najlepszej ligi świata.

Gortat był mistrzem zasłon, ale to nie jest coś, co robi highlighty, ani coś, na co zwracał uwagę przeciętny kibic oglądając mecze z udziałem Polaka. To ta część koszykówki, którą najłatwiej określić mianem brudnej roboty wykonywanej na parkiecie. Jedna z tych małych rzeczy, których nie wydać w box score’ach, a są niezbędne do wygrywania. Dlatego też aż tak dużo się o tym nie mówiło.

Choć pojawiła się statystyka, która pomogła szerokiemu gronu kibiców nieco lepiej zrozumieć jak ważnym elementem ataku są zasłony i łatwiej sprawdzić, kto w ten sposób najbardziej pomaga kolegom. Od 2016 roku NBA zaczęła liczyć screen assists, czyli zasłony prowadzące bezpośrednio do punktów kolegi. Dzięki temu o Gortacie zrobił się głośno, bo cyferki potwierdziły to, co w lidze wszyscy już wiedzieli od dawna – był jednym z najlepszych w tym fachu. W sezonie 2016/17 zaliczał średnio 6.2 screen assists, co było najlepszym wynikiem w NBA. W kolejnym sezonie spadł na czwarte miejsce (4.5), ale głównie wynikało to ze zmniejszenia jego czasu gry. Natomiast kiedy po przeprowadzce do Los Angeles grał jeszcze krócej i wszystkie jego statystyki mocno się pogorszyły, w przeliczeniu PER-36 nadal dawał najwięcej w NBA asyst swoimi zasłonami. Był też liderem playoffów 2017 i 2018 w screen assists.

Szkoda, że wprowadzono tę statystykę dopiero pod koniec jego kariery. Ale dobrze, że zdążyła jeszcze objąć jego ostatni sezon, w którym grał ponad 30 minut. Dzięki temu wszyscy przekonali się, że Polski Młot jest niczym polska ściana, pomagając uwolnić się kolegom i zyskać miejsce na oddanie rzutu, albo do penetracji. Choć to nadal oczywiście tylko wycinek tego, co robił ustawiając zasłony, bo większość z nich przecież nie prowadziła od razu do punktów.


W zasłonach nie zawsze chodzi o to, żeby rywal się na niej zatrzymał czy nawet z nią zderzył. Często wystarczy to, że swoim ustawieniem zmusi się rywali do podejmowania szybkich decyzji, które przełożą się na reakcje kolejnych obrońców i pomogą rozbić defensywę. Dlatego samo postawienie zasłony to nie tylko fizyczność i siła, ale również odpowiednia wiedza, umiejętności i zgranie. Kiedy, gdzie i jak najlepiej pomóc koledze. Gortat w szczególności z Johnem Wallem miał fantastyczną chemię, przez co ich pick-and-rolle były zabójczą bronią.

Stawianie zasłon wymaga też stosowania różnego rodzaju sztuczek, których Gortat miał wiele w swoim arsenale. Jak na przykład Flipping the screens, co polega na bardzo szybkiej zmianie kierunku zasłony. W tym także był mistrzem, na co na Szóstym Graczy zwracał uwagę Michał podczas playoffów 2014.

Ale przede wszystkim stawiając zasłonę musisz być gotowy poświęcić swoje ciało. Przyjąć zderzenie z rywalem, nierzadko rozpędzonym. Nie bać się uderzeń i siniaków. W każdej akcji, w każdym meczu, w trakcie całego sezonu. Nie każdy chce to robić. Nie każdy jest w stanie wytrzymać taką pracę na parkiecie, pochłaniającą dużo siły, energii i mogącą skutkować urazami.

Gortat brał to na siebie, a przy tym wszystkim jeszcze bardziej imponująca była jego wytrzymałość. Przywiązywał dużą wagę do przygotowania fizycznego i mimo tego ciągłego obijania, był nie do zdarcia. Unikał kontuzji i stawiał się na każdym meczu, gotowy pomagać drużynie. Przez pięć lat w Waszyngtonie opuścił zaledwie osiem spotkań. Był jak prawdziwa maszyna.

“Sposób w jaki koszykówka jest grana, z tyloma świetnymi strzelcami na całym parkiecie, potrzebujesz wysokiego, który potrafi postawić zasłonę, czuje się z tym komfortowo i lubi stawiać zasłony, wiedząc że jest szansa, że nie dostanie piłki, ale twoja drużyna dostanie świetny rzut. Gortat to robi. Daje Johnowi i naszym guardom otwarte pozycje. Sprawia, że nasi strzelcy uwalniają się na zasłonach z dala od piłki.” Scott Brooks w trakcie swojego pierwszego sezonu na ławce Wizards.

Grając pick-and-rolle z Wallem, Gortat także korzystał na swoich zasłonach, gdy otrzymywał podanie rolując do kosza i kończył akcję przy obręczy. Ale w najlepszych latach oddawał średnio po 10 rzutów na mecz, a zasłon stawiał znacznie więcej. W wielu akcjach jego udział kończył się tylko na postawieniu zasłony. Nieraz kilku, na piłce i off-ball, w różnych miejscach parkietu. Pracował dla drużyny w każdym posiadaniu, ale wiele z nich kończył nawet nie dotykając piłki. Stawiał tak dobre zasłony, że często nie zdążył ustawić się w pozycji do otrzymania podania czy chociażby walki o zbiórkę, bo kolega po uwolnieniu się od razu rzucał.

Zespół na tym korzystał, Gortat czasami zaliczył screen assist, ale kiedy nieustannie poświęcasz swoje ciało, żeby pomóc kolegom, a indywidualnie nic z tego nie masz, pojawiają się momenty frustracji. Nawet gdy świetnie zdajesz sobie sprawę, że takie jest twoje zdanie i jesteś dumny z tego co robisz.

“To rodzaj mojej klątwy, bo jest powiedziane ‘Ustaw dobrą zasłonę i będziesz otwarty’. Cóż, stawiam dobre zasłony, ale to inni są na wolnych pozycjach. Przeważnie kiedy stawiam dobrą zasłonę, inni rzucają. Więc nie ma wielu podań do mnie. To jest moje przekleństwo. Są dni, kiedy jestem szczęśliwy i dni, kiedy frustruje mnie to, ponieważ oczywiście pomagam kolegom otworzyć pozycje, ale równocześnie nie jestem nawet zaangażowany w grę.”

Marcinowi kilka razy zdarzyło się publicznie narzekać na swoją rolę i liczbę rzutów jakie dostaje. Jest to niewdzięczna rola, ale niezwykle ważna i może być wręcz symbolem tego, co oznacza gra dla zespołu.


Od samego początku kariery, jak tylko trafił do NBA, Gortat pracował na to, żeby stać się jednym z najlepszych screenerów. W Orlando bardzo pomógł mu Brandon Malone, asystent trenera Stana Van Gundy’ego, który wykorzystywał każdy moment, żeby wspólnie z nim analizować wideo i pokazywać mu, jak to robią najlepsi.

“Zaczęło się od bycia fizycznym gościem, który nie boi się kontaktu, nie boi się ubrudzić. Oczywiście jest w tym trochę koszykarskiego IQ, znajomość kątów zasłony, timingu. I oczywiście czasami musisz postawić zasłonę nieco nielegalnie. Uczyłem się tego od wielu różnych graczy, głównie Kendricka Perkinsa, Kevina Garnetta i Dennisa Rodmana. Oglądałem jak stawiają zasłony.”

Teraz nowe pokolenie podkoszowych robi to samo oglądając zasłony Gortata, bo w najlepszej lidze świata nie zapomniano o Polaku. Chociażby w Bostonie uczą swoich centrów jak robić „the Gortat”. Zach Lowe pisał o tym pod koniec stycznia, pokazując trik stosowany przez Daniela Theisa – po postawieniu zasłony na szczycie, schodzi w pomalowane i nie czeka na podanie, tylko podsłania środowego rywali, blokując go i otwierając drogę dla swojego kolegi.

„Sztab szkoleniowy Bostonu ciężko pracował nad nauczeniem Theisa jak to robić bez faulowania: ramiona szeroko rozłożone, tyłek wysunięty, pozycja jak najbardziej nieruchoma.”

Nie jest to łatwa sztuka, ale w końcu wzorują się na najlepszym w tym fachu.

„Określają to mianem ‘Gortata’ na cześć Marcina Gortata, jednego z najbardziej przebiegłych i wrednych screenerów w najnowszej historii ligi.”

My również pamiętajmy o zasłonach Gortata, bo wspominając jego karierę, wymieniając jego statystyki, dokonania jego drużyn, przypominając najbardziej efektowne zagrania i najlepsze mecze, nie można też pominąć tego elementu gry, w którym był najlepszym z najlepszych.

Jeden z najbardziej przebiegłych i wrednych screenerów w najnowszej historii ligi. Amen.

Poprzedni artykułKoronalokaut: Durant wśród zakażonych, Lakers na kwarantannie
Następny artykułKoronalokaut: Burza wokół testów drużyn. NBA rozegra mecz charytatywny podczas przerwy?

6 KOMENTARZE

  1. Dzięki Adam. Świetne czytadło.
    “The Gortat” – to mógłby być dobry tytuł na posępny, mocarny kawałek takiego Black Sabbath.. gdyby się kiedyś reaktywowali i interesowali się NBA :) A w klipie wszystkie te co lepsze zasłony – już to widzę.

    0