Sitarz: Obserwacje (20)

0
fot. AP Photo

Kim będzie Kristaps Porzingis?

Jakże niewiele rzutów oddaje Porzingis z chyba najwyższego pułapu w NBA. Jakże rzadko gra na bloku, obraca się i rzuca z wysokości trzech metrów. Jakże mało jest Porzingisa pod obręczą, w polu trzech sekund, i w mismatchach (co w tym momencie jest w pełni zrozumiałe: większość, jak nie wszystkie, bierze Luka Doncić). Jeśli Mavs ustawią go w sytuacji jeden-na-jednego, a dzieje się to sporadycznie – 13 takich posiadań w 17 meczach – to Łotysz raczej nie zdobędzie punktów (1 na 8). Jeśli ustawią go na typowym bloku, w pozycji do gry plecami do obręczy, to tam też nie zobaczymy rezultatów jak na przykład dwa lata temu (0.61 PPP dzisiaj, 0.96 PPP w 2017/18).

W 2015 roku Phil Jackson zastanawiał się czy KP nie będzie zbyt wysoki na koszykówkę. Dzisiaj należy zadać pytanie czy Porzingis obok Luki Doncicia nie powinien agresywnie odejść od gry indywidualnej i rozwijać się w kierunku zostania lepszym spot-up strzelcem, który z czasem dostanie więcej posiadań off-screen – gdy tylko wrócą pod niego nogi i to nogi szybsze niż obecnie – bo Mavs je mają, są wysokiej jakości, Doncić podaje do strzelców w punkt.

Trzeba się zastanowić ile jest w Porzingisie potencjału na lepszego zbierającego i czy może pokonać warunki fizyczne, bo idąc dalej za słowami Jacksona: wzrost przeszkadza mu w zajęciu niskiej, stabilnej pozycji podczas np. box-outów. Dzisiaj mamy statystyki, które potwierdzają obawy; wśród 7-footerów KP nie wyróżnia się boxoutami w obronie, zaś w ataku zanotował dokładnie trzy; ale tutaj oczywiście dużą rolę odgrywa to w jakich znajduje się w strefach, a że są to strefy dalekie, no to rzutują na wszystko co ze zbiórkami w ataku związane.

Trzeba się też zastanowić czy Porzingis nie powinien być przede wszystkim graczem na bronioną stronę parkietu, co już w niedalekiej przyszłości umożliwi Mavs dodanie lepszej, bardziej wszechstronnej drugiej ofensywnej opcji potrafiącej grać na piłce, ale też umiejącej bez niej żyć. Obecnie widzimy, że franchise-player Doncić potrzebuje w obronie Porzingisa za plecami, a w ataku najlepiej obok, daleko od obręczy, od biedy na bloku, jeśli dziać się będzie wokół gry low-post kreowanie pozycji, ścinanie, ruch piłki na przeciwną stronę.

A więc trzeba się zastanowić czy można z Porzingisa korzystać tak, jak chciało się korzystać z np. Kevina Love’a – jak z rozgrywającego… nie… to za duże słowo… korzystać jak z podającego ustawionego na low-post, na łokciu, może na topie, używać jako przedłużenia myśli point-Doncicia, a raczej alternatywy i gracza, który doprowadzałby piłkę również do Słoweńca. Szkoda tylko, że historia Porzingisa w NBA w ujęciu jakiegokolwiek playmakingu, nawet krótka, mocno temu przeczy. Na dodatek Mavs są w sytuacji, w której wszystko co nastąpi, nastąpi w zgodzie z preferencjami Doncicia. A te, jeśli chodzi o wysokich i o podział atakowanie mismatchy, są na tyle zbieżne z preferencjami LeBrona Jamesa, że już dziś można przestać się ekscytować tym kiedy Doncić i Porzingis stworzą najlepszy pick-and-pop w lidze. Bo być może nigdy to się nie wydarzy.

Jarrett Allen

DeAndre Jordan i Jarrett Allen: niestety nie jest to jedna z najlepszych par środkowych w NBA, nie jest to para, której należy się bać w ataku, nie jest to również duet, który straszy w obronie. Chociaż ten pierwszy blokuje najwięcej rzutów per 100 posiadań od sezonu 2016-17, w którym został All-Starem, i chociaż ten drugi ma tylko 21 lat i już za sobą ponad 150 spotkań w NBA, to wrażenie po blisko dwudziestu meczach jest takie, że w zespole Nets kalibru Finałów Konferencji Wschodniej, ktoś lepszy będzie musiał grać na pozycji numer pięć.

Wiadomo, że w zespole Kevina Duranta i Kyriego Irvinga rolą centra, który nie jest trzecią opcją, nie będzie kreowanie ataku, a nadzorowanie obrony, wygrywanie matchupów w obronie, łatanie dziur, wynoszenie schematów Atkinsona – bądź innego trenera – nieco wyżej, ale też posiadanie predyspozycji do szybkich zmian z obrony konserwatywnej do obrony switchującej i to switchującej na dobrym poziomie.

Jest wcześnie, jest bardzo wcześnie, ale Nets mają 21-letniego gracza, który w tym sezonie powoli, powoli idzie w górę jeśli chodzi o zaangażowanie po bronionej stronie. Tak, pomińmy Jordana, który do 2023 roku zarobi 40 milionów dolarów, z którego paruje atletyzm, który lepszy niż jest i był nie będzie. Skupmy się na Allenie.

Sam Allen niedawno przyznał, że w tym sezonie mówi więcej. A jeśli mowa o słowach, to mowa o komunikacja z pozycji ostatniego obrońcy w np. schemacie “drop” Atkinsona. Schemacie, który nie tak dawno przysłużył się słabej efektywności defensywnej w okolicy 120 traconych punktów na 100 posiadań, a w połączeniu z błędami natury werbalnej, przysłużył się reakcji trenera w postaci takich oto znaków:

fot. ESPN.com

Czasami tak to jest, że im więcej się mówi, tym łatwiej jest na parkiecie. Niewątpliwie Allen ma warunki żeby dobrze bronić poza polem trzech sekund, z którego obecnie nawiguje poczynania wszystkich tylko nie Kyriego Irvinga. A będzie musiał go już za kilka, kilkanaście dni nie tylko asekurować, ale ponownie wyręczać: to jest zmieniać krycie na zasłonach, na których warto z perspektywy rywala Irvinga obijać, to jest przyjmować na swoje ciało niższych graczy, np. Kembe Walkera, który kryty przez niego trafił aż 11 z 17 rzutów.

Dobrze by było, gdyby Nets jak najszybciej znaleźli gracza, który da im pewność nie tyle co mniejszej liczby błędów aniżeli teraz dają i Allen i Jordan, ale pewność łatania dziur. Gracza potrafiącego kontrolować w obronie to, co dzieje się na skrzydłach i na szczycie, szybko reagującego na błędy pozostałych, podejmującego decyzje dobre i skuteczne. Ile z tego już teraz prezentuje Allen? Wydaje się, że w każdym meczu ma więcej energii i przejawia większe zaangażowanie, co przekłada się na liczbę m.in. close-outów (nie zawsze pożądanej jakości) i kontestowanych rzutów, w tym rzutów za trzy punkty – a m.in. tego wymaga się dzisiaj od centrów notorycznie wyciąganych spod obręczy, i centrów, którzy funkcjonują w systemie próbującym ograniczać trzypunktowe próby rywali. Patrzmy na to, co tworzy się z młodego Allena, ile w nim chęci do gry w koszykówkę i to gry niekoniecznie łatwej, za to trudnej do zauważenia, w mniejszym stopniu wyrażonej boxscorem, do gry niewdzięcznej.

Obrona Denver

Piszą, że tegoroczni Nuggets i Nuggets sprzed roku czy dwóch zamienili się miejscami. To prawda. Dzisiaj są przede wszystkim zespołem, którego tożsamość widać w obronie. I to w obronie jak dobra symfonia, w której rotacje nie tylko wchodzą po sobie jak instrumenty, ale gracze mający rotować, np. Will Barton, przewidują kiedy ruszy gracz rotujący, np. Jamal Murray. Tworzy się wtedy nieprzerwany ciąg dobrych decyzji z ustawionym w środku Nikolą Jokiciem, z wchodzącym w wolną zbyt dużą przestrzeń Paulem Millsapem, ze znającym mankamenty rywali Garym Harrisem, którym mimo najgorszego sezonu w karierze po stronie ofensywnej, grać musi, bo plusy w obronie co najmniej równoważą minusy w ataku.

Malone chwycił za stery i przeniósł energię wielu graczy z ataku do obrony. Widać to w statystykach i na parkiecie. Czy można tutaj sformułować zarzut? Pewnie tak, ale Nuggets są drugim najlepszym zespołem na Zachodzie, czwartym najlepszym w NBA, mają obronę numer jeden, która wygrywa mecze, nie dzieje się nic złego, Jokić kpi ze stereotypu lidera zespołu: dużo rzutów, więcej punktów, aż strach wychodzić na Nuggets z nastawieniem pro-ofensywnym i to zakładając dużą liczbę podań, które Harris, Murray (nareszcie regularny), Barton, Craig i rezerwowi przecinają, i którym zapobiegają właściwym ustawieniem w korytarzach podań.

To przywiązanie do detali, któremu Malone od lat hołduje, pomaga Nuggets zwłaszcza w sytuacjach, w których wymaga się agresywnej obrony od Nikoli Jokicia. Podwajające dwójki na siódmym metrze wymagają świetnie zorganizowanej mini-strefy za plecami. Wyżej wymienieni gracze, plus Jerami Grant i Mason Plumlee – wszyscy robią to świetnie, to tam widać jak korzystać z przyspieszenia, kiedy zatrzymać ruch, jak nie skakać do close-outów czy przed piłką. Myślę, że żaden, a na pewno mało który kolektyw w NBA, zostaje tak łatwo na parkiecie poruszając się tak szybko – Nuggets są w Top10 pod względem średniej prędkości w obronie – i mało który biega tak mądrze, co pozwala zachować sporo sił biorąc pod uwagę aktywność w połączeniu z drugim najwolniejszym tempem w lidze.

Manewr trenera, wypadkowa po prostu niespodziewanego początku sezonu, który rozpoczęli aż 7 meczami z 9 w tempie nie szybszym niż 98 posiadań, i w rezultacie całosezonowe tempo poniżej 100 posiadań na mecz – to sprzyja obronie i sprzyja Jokiciowi. To gra dostosowana do jego ciała i do wysiłku z poprzedniego sezonu, który trwał przecież do września. To również gra dla 34-letniego Paula Millsapa. To gra, ale w mniejszym wymiarze, dla wingmanów, którzy w głównej mierze odpowiadają za najlepsze w NBA 1.21 PPP w transition-offense, do której przechodzą dobrymi zagraniami w obronie. To wreszcie gra według schematu, który – niczego nie sugerując – wygrywa mistrzostwa.

Czy Sixers wybiorą się na wyższy poziom?

Decydując się na Bena Simmonsa z pierwszym numerem draftu postawili się w sytuacji, w której kreacja punktów nigdy nie miała być oparta na akcjach pick-and-roll.

Sixers z dopiero 18 atakiem w NBA doświadczają tego, jak ciężko grać w tej lidze, zdobywać punkty, przełamywać stagnację w ofensywie i żyć bez dwójkowej akcji na topie, na boku, daleko od obręczy. Akcji, w której kozłujący może dostać się do obręczy w jeden z najbardziej prymitywnych sposobów: mijając wolniejszego gracza.

Tylko 17 posiadań w pick-and-rollu kończonych rzutem, stratą, bądź przez faul rywala. 17 posiadań łącznie od kozłujących i rolujących. 17 posiadań między wieloma, wieloma posiadaniami, wręcz przygniatającą liczbą posiadań, które stanowią o sposobach Bretta Browna: sposobach, z których mało kto dzisiaj korzysta, bo można nie tylko łatwiej, ale i lepiej. Łatwiej i lepiej niż prowadzić piłkę przez staggery, przez dwóch wysokich, przez dwóch skrzydłowych, którzy nie są i nigdy nie będą mega-pewni na koźle, i przez rozgrywającego, którego należy bronić w dobrze znany sposób, który postęp tejże ofensywy wstrzymuje i nieważne jak dobry byłby w obronie. Niestety.

Tylko 107 zdobywanych punktów na 100 posiadań zespołu Joela Embiida, Ala Horforda, Tobiasa Harrisa, Josha Richardsona i Bena Simmonsa. To ten przedostatni gra najczęściej w najpopularniejszej akcji w NBA. W każdym z 4.5 posiadań w pick-and-rollu zdobywa 0.99 PPP, częściej przywołuje Embiida na zasłonę gdy na parkiecie nie ma Simmonsa, ale Embiid wybitnym rolującym nie jest i raczej nigdy nim nie zostanie – prawdopodobnie na pewno jeśli nie spotka elitarnego scorera w pick-and-rollu i lepszego spacingu, a na to się w najbliższych latach nie zanosi. Szkoda, bo tak to już jest, że ball-handler otwiera dzisiaj wiele pozycji dla wysokiego, zaś Sixers tak pomagają Embiidowi, że aż 93% rolujących graczy zdobywa w pick-and-rollu więcej punktów na posiadanie niż słabiutkie 0.78 PPP środkowego.

Co dalej? Na pewno nic. Generalny menedżer Elton Brand ma ograniczone pole manewru, Brett Brown rzeźbi w tym co ma, w tym co bywa dobre mimo tego, że gracze często męczą się w ataku zbudowanym na catch-and-shoot rzutach, w ataku z przyzwoitą liczbą rzutów z narożników (przyzwoitą jak na sposób doprowadzania do nich, a więc nie po przerzutach w pick-and-rollu), bywa, że w ataku zdominowanym przez Embiida, i z blisko 20 posiadaniami w transition, którym i tak brakuje redickowego zmysłu zatrzymywania się przed linią za trzy punkty.

Z drugiej strony ta błotna koszykówka, w której obrona póki co nie zawodzi, pasuje do playoffów, bo nikt się z Sixers nie będzie ścigał na innowacje ofensywne, na oryginalność w ataku pozycyjnym, nikt nie będzie wspominał efektywności z listopada. A więc pozostają kwestie trafiania większej liczby rzutów z dystansu – dzisiaj 10 z 30 – zmniejszenia liczby strat – prawie 17 zespołu, blisko 4 Bena Simmonsa i 3 Embiida – używania Ala Horforda jako kreatora i partnera dla Richardsona i Harrisa, a może po prostu genialne playoffy Joela Embiida – dwie ostatnie edycje to: 20 punktów, 43% z gry, 29% z gry, 3.6 straty i minusowy (!) OBPM (Offensive Box Plus/Minus). Może gdzieś tutaj leży problem “wyższego poziomu”, który pomoże im w awansie do Finałów Konferencji, a wcześniej zdobyć przewagę parkietu przynajmniej w pierwszej rundzie.

Poprzedni artykułJa Morant poza grą w najbliższych tygodniach
Następny artykułWake-Up: Weekend DPOW Bena Simmonsa, 60 punktów Hardena w 31 minut. Czy mendedżment Atlanty zaspał?