Golden State Warriors w fatalnym stylu zaczęli ten sezon, ale mając Stephena Curry’ego mogli trzymać się nadziei, że jeszcze wyjdą na prostą. Mogli przekonywać się, że Steph w końcu rozstrzela się zza łuku (24% za trzy), otwierając grę całej drużyny i że to tylko kwestia czasu, żeby ten mocno przemeblowany skład zaczął lepiej funkcjonować.
Teraz ta nadzieja prysła.
Dopiero dalsze badania wykażą czy Curry musi poddać się operacji i wtedy też będziemy wiedzieć jak długo może potrwać jego nieobecność, ale kość w jego lewej dłoni została złamana, więc na pewno opuści co najmniej kilka tygodni. Dlatego to już teraz wygląda jak gwóźdź do trumny projektu „Playoffy 2019 w San Francisco”. Warriors mając Curry’ego przegrali trzy z czterech meczów i są trzecią najgorszą drużyny ligi pod względem NetRtg (-11.5), więc bez niego już tym bardziej nie ma co liczyć na poprawę sytuacji.
Nie tak Warriors wyobrażali sobie ten sezon. Nie tak miał wyglądać pierwszy rok w nowej Chase Center, gdzie kibice zapłacili ogromne pieniądze za karnety na cały sezon, żeby oglądać gwiazdy, a zamiast tego będą patrzeć jak młodzież obrywa w kolejnych meczach. I też pewnie z obawy przed pustkami na trybunach Joe Lacob oburzył się, gdy tylko zapytano go o tankowanie w obecnej sytuacji:
“It is against every single thing I and we stand for. We will fight like hell. Develop our young guys. Learn to win. You don’t get better by trying to lose. Our entire organization is about winning. And we will win. Some bumps in the road, perhaps. But we will never accept losing.”
Warriors nie będą próbowali przegrywać, ale z tym składem nie muszą nawet specjalnie się starać. Bez Curry’ego przez kilka tygodni i prawdopodobnie bez Klaya Thompsona przez cały sezon, droga na dno tabeli powinna być dla nich wyjątkowo łatwa. Zwłaszcza na tym bardzo silnym Zachodzie i w sytuacji gdy nie mogą nawet dodać nowych zawodników, bo są ograniczeni przez hard cap. Jeśli kontuzje dalej będą ich prześladować może nawet dojść do tego, że Warriors będą musieli poprosić o specjalną zgodę od NBA na załatanie dziur w składzie. Co prawda wczoraj do gry wrócili Willie Cauley-Stein i Alec Burks, ale poważne problemy zdrowotne ma Kevon Looney, a Draymond Green gra z urazem łokcia i pleców, więc pewnie zaraz zacznie być oszczędzany.
To nie będzie tankowanie na siłę jak w 2012 roku (Lacob zapomniał, że tak to kiedyś robili), kiedy walczyli o zachowanie picku, z którym ostatecznie wybrali Harrisona Barnesa. Teraz mogą być spokojni o swój pick włączony do sign-and-trade D’Angelo Russella, ponieważ jest chroniony aż w top-20. Do tego po zmianach w loterii można liczyć na więcej szczęścia mając nawet nieco dalszą pozycję. Dlatego kiedy Steph wyzdrowieje może jeszcze uda im się coś powygrywać, ale teraz Steve Kerr będzie ogrywał młodych zawodników (może znajdą w nich wartość na przyszłość), którzy będą walczyć i przegrywać. Wystarczy 10-15 meczów bez Stepha, żeby ich strata do najlepszej ósemki była już nie do odrobienia.
Warriors nie muszą tego przyznawać, ale tankowanie jest w ich interesie. Ten sezon bardzo szybko trzeba spisać na straty. Nie będzie ich w playoffach, nie będą mieli okazji powalczyć o szóste z rzędu finały, więc trzeba skupić się na przyszłości, a wysoki pick w drafcie może bardzo pomóc. Dlatego ta fatalna kontuzja Curry’ego może okazać się bardzo korzystna dla drużyny w długiej perspektywie. Ten sezon rozpoczął się fatalnie, a teraz przynajmniej nie muszą już martwić się blowoutami, bo mają usprawiedliwienie i teraz te porażki działają na ich korzyść w walce o miejsce w loterii.
Od razu oczywiście nasuwa się porównanie do San Antonio Spurs, którzy pod nieobecność kontuzjowanego Davida Robinsona zatankowali po Tima Duncana. Jeden stracony sezon, a od tamtego czasu już nie opuścili playoffów i sięgnęli po pięć tytułów. Warriors ten sezon także może pomóc w zbudowaniu kontendera na kolejne lata. Curry, Green, Thomson, Russell, wysoki pick i trade exception z wymiany Andre Iguodali… W wakacje znowu mogą stać się dużym graczem.
Są w San Francisco perspektywy na przyszłość, ale nie ma już perspektyw na dobry wynik w tym sezonie.
Po wczorajszym maratonie dzisiaj ponownie tylko trzy mecze. W jeden dzień nie jesteś w stanie ogarnąć wszystkiego, bo tyle się dzieje, a drugiego nie masz dużego wyboru co obejrzeć… Tak wyglądał początek sezonu, na szczęście w następnych dniach terminarz znacznie się poprawi i stanie się dużo bardziej ustabilizowany. Przeważnie będzie to 6-9 meczów dziennie.
(3-1) Miami @ 3w4 (2-2) Atlanta 0:00
Trae Young na szczęście uniknął poważnej kontuzji kostki, ale opuści dzisiejszy rewanż z Miami Heat. To pozwoli mu na tydzień odpoczynku, ponieważ kolejny mecz Atlanty Hawks grają dopiero we wtorek, kiedy odwiedzą ich San Antonio Spurs. Stan kostki Younga ma zostać sprawdzony w poniedziałek.
W Atlancie muszą mocno trzymać kciuki, żeby ich młody lider szybko wrócił, bo ich atak bez niego generuje średnio aż 22.5 punktów na sto posiadań mniej. Do tego brakuje im zmiennika na jedynkę, ponieważ poza grą jest też Evan Turner. Opuścił poprzedni mecz z powodu urazu Achillesa i dzisiaj jego występ jest wątpliwy. To najpewniej oznacza, że w piątce wyjdzie DeAndre Bembry, który rozpoczął drugą połowę spotkania w Miami. Swoją szasnę powinien dostać także Tyrone Wallace, którego Hawks przejęli przed sezonem gdy został zwolniony z Timberwolves.
3w4 (3-1) Denver @ (0-4) New Orleans 2:30
New Orleans Pelicans są już tylko jedną z dwóch drużyn bez zwycięstwa. Jure Holiday (kolano) ma dzisiaj zagrać, ale nadal będą bez Derricka Favorsa (kolano).
(3-0) San Antonio @ 3w4b2b (3-2) LA Clippers 3:30
Kawhi Leonard przez cały poprzedni sezon ani razu nie zagrał dzień po dniu i wygląda na to, że nadal ma zamiar unikać back-to-backów. Dlatego wczoraj przy jego nazwisku pojawiła się informacja “load management, knee,”. Dopisanie tu „kolana” nie oznacza, że Leonard ma z nim jakiś problem (Doc Rivers przekonuje, że jego gwiazdor czuje się znakomicie), a wynika głównie z nowego wymogu NBA, żeby podać dokładną część ciała, nawet jeśli chodzi tylko o odpoczynek.
Kawhi nie zagrał w Salt Lake City, ponieważ wolał wystąpić dzisiaj w starciu ze swoją byłą drużyną. W poprzednim sezonie było 1-1. Przegrał w powrocie do San Antonio, ale w Toronto jego punkty na finiszu zapewniły gospodarzom zwycięstwo. Teraz Spurs przyjeżdzają do Los Angeles jako jedyna niepokonana drużyna Zachodu, więc zapowiada się ciekawy pojedynek. Kawhi zepsuł już w tym sezonie pierwszy mecz duetu James-Davis, otwarcie Chase Center, czy teraz zatrzyma serię zwycięstw drużyny Gregga Popovicha?
Spurs także mają przed sobą back-to-back i w piątek odwiedzą San Francisco, ale tam powinno być łatwo, więc miejmy nadzieję, że to jutro wolne dostanie Dejounte Murray. On wraca po straconym sezonie, dlatego nie będzie grał dzień po dniu i cały czas jest też na limicie minut. Ten limit sprawił, że w poprzednim meczu Popovich nie wstawił go z powrotem na parkiet, kiedy Damian Lillard złapał ogień na finiszu. Murray pilnując lidera Blazers zatrzymał go na tylko 3 punktach z 4 rzutów (według danych NBA.com/stats), ale po dwóch minutach na początku czwartej kwarty zeszedł na ławkę, wtedy wrócił Lillard i zaczął odrabiać straty. Murray miał już wtedy na koncie 22 minuty i tylko przyglądał się jak ostatni rzut Lillarda wykręca się z obręczy.
Jutro Wszystkich Świętych dlatego już dzisiaj spójrzmy na najciekawsze mecze weekendu.
piątek LA Lakers @ Dallas 2:30
niedziela LA Lakers @ San Antonio 1:00
Los Angeles Lakers po serii trzech zwycięstw na własnym parkiecie wyruszają w 3-meczową trasę, którą rozpoczną od weekendowej wizyty w Texasie. W niedzielę obejrzymy kolejną odsłonę rywalizacji LeBrona z Popovichem, a już jutro Lakers pojawią się w mieście Dirka.
A day I will never forget! Thank you pic.twitter.com/apjnwy015a
— Dirk Nowitzki (@swish41) October 31, 2019
LeBron James kontra Luka Doncić. Anthony Davis kontra Kristaps Porzingis. To powinien być najciekawszy mecz weekendu.
Davis dopiero co zrobił 40-20 na Charlotte Hornets, dużą część meczu spędzając na linii. Doncic i Porzingis tymczasem bardzo słabo zagrali w Denver, ale swoją wartość pokazała reszta zespołu i Mavericks zanotowali bardzo ważne zwycięstwo. Starcie z drużyną LeBrona będzie dla nich kolejną okazją, żeby pokazać całej lidze, że trzeba się z nimi liczyć.
Kyle Kuzma szykuje się do swojego pierwszego występu w sezonie w meczu z Mavs.
LeBron James is LeDward Scissorhands#halloween2019 pic.twitter.com/PjWpeppLgn
— Ballislife.com (@Ballislife) October 31, 2019
piątek Houston @ Brooklyn 0:00
niedziela Houston @ Miami 0:00
Na Brooklynie dojdzie do starcia dwóch najlepszych strzelców początku sezonu i zrazem zawodników, która zdążyli już popisać się meczem na 50 punktów. James Harden po eksplozji w Waszyngtonie przesunął się na pierwsze miejsce z średnią 36.8 punktów. Kyrie Irving jest tuż za nim z 35.3.
W niedzielę Harden zmierzy się z Jimmy’m Butlerem, który w wakacje nie chciał dołączyć do jego drużyny. Daryl Morey bardzo starał się przekonać Jimmy’ego i planował już sign-and-trade, ale Butler wolał plaże Miami.
sobota Toronto @ 3w4b2b Milwaukee 1:00
Rewanż za playoffy, niestety Giannis Antetokounmpo nie będzie miał okazji zrewanżować się Leonardowi. Możemy za to obejrzeć bardzo interesującą rywalizację między nim a Pascalem Siakamem, który zgodnie z oczekiwaniami wszedł w buty pierwszego strzelca drużyny i prezentuje się znakomicie (średnio 28 punktów, 51% z gry, 44% za trzy, 9.2 zbiórek i 3.8 asyst).
sobota Philadelphia @ Portland 3:00
Joel Embiid i Karl Towns trochę się wczoraj poprzepychali (+ zapewnili nam rozrywkę na twitterze) i teraz czekamy na reakcję ligi. Trudno nazwać to poważną bójką, ale pojawiają się opinie, że NBA może nałożyć dodatkowe kary zawszenia na obu zawodników (może też oberwać Ben Simmons za duszenie Townsa). Soft NBA? Jeśli tak, to w sobotę możemy nie obejrzeć spotkania Embiida z Hassanem Whiteside’em, co byłoby sporą stratą, bo oni też mają ciekawą historię rywalizacji.
niedziela Utah @ LA Clippers 3:00
Nieobecność Leonarda w Utah pozbawiła nas ciekawego pojedynku na szczycie Zachodu, ale już w niedzielę dojdzie do rewanżu, nie będzie to b2b dla Clippers, więc Kawhi powinien zagrać.
Mike Conley w pierwszych czterech meczach: 31 punktów, 9/45 z gry, 3/20 za trzy
Mike Conley w meczu z Clippers: 29 punktów, 11/17 z gry, 5/8 za trzy
(3-1) Miami @ 3w4 (2-2) Atlanta 0:00
3w4 (3-1) Denver @ (0-4) New Orleans 2:30
(3-0) San Antonio @ 3w4b2b (3-2) LA Clippers 3:30
PIĄTEK
Houston @ Brooklyn 0:00
Cleveland @ Indiana 0:00
Milwaukee @ Orlando 0:00
New York @ Boston 0:30
Detroit @ Chicago 1:00
LA Lakers @ Dallas 2:30
Utah @ Sacramento 3:00
b2b San Antonio @ Golden State 3:30
SOBOTA
New Orleans @ Oklahoma City 22:00
3w4b2b Brooklyn @ 3w4b2b Detroit 0:00
Denver @ 3w4b2b Orlando 0:00
Toronto @ 3w4b2b Milwaukee 1:00
Phoenix @ Memphis 1:00
Minnesota @ Washington 1:00
Charlotte @ 3w4b2b Golden State 1:30
Philadelphia @ Portland 3:00
NIEDZIELA
Chicago @ Indiana 23:00
Houston @ Miami 0:00
Sacramento @ New York 0:00
LA Lakers @ San Antonio 1:00
Dallas @ Cleveland 1:30
Utah @ LA Clippers 3:00
„Wystarczy 10-15 meczów bez Stepha, żeby ich stara do najlepszej ósemki była już nie do odrobienia”. Boskie. Zrobiło mi wieczór.
Czy mi się tylko wydaje czy twarz Dirk’a się trochę zaokrągliła przez te kilka miesięcy na emeryturze? 😉
Za duzo schnapsa ;)
Dla managementu GSW mam fajne pocieszenie – nie muszą tankować. Młodzież będzie się starać i uczyć, a i tak będą przegrywać. Dwie pieczenie na jednym ogniu.