1. Kto zostanie “Rookie of the Year” w sezonie regularnym 2019/20?
Maciej Kwiatkowski: Zion Williamson. Mimo kontuzji, kto jak nie Zion? Tylko opuszczenie przez niego nawet nie 25, co 35-40 meczów mogłoby sprawić, że tę nagrodę otrzymałby ktoś inny.
Adam Szczepański: Zion Williamson. Jeśli tylko kontuzje go nie zatrzymają (co już niestety jest pod dużym znakiem zapytania), nie będzie tutaj żadnych wątpliwości i Zion zostawi konkurencję jeszcze dalej za plecami, niż poprzednio zrobił to Luka Doncić. Ta nagroda właściwie już jest jego i tylko problemy zdrowotne mogą mu ją odebrać.
Piotr Sitarz: Zion Williamson. Zaczęło się fenomenalnie, teraz jest źle, liczę, że będzie fantastycznie. Nie mogę wymienić innego nazwiska, gdyż nie potrafię spisać sezonu Ziona na straty. I taki np. Ja Morant tam wyżej, świadczyłby o tym, że Zion rozegra mniej niż 50 spotkań albo opuści sezon. Nie życzę mu tego, nie chcę, żeby po kilku tygodniach przerwy, Pelicans mieli choćby malutki powód aby zrobić Zionowi shutdown, abyśmy musieli czekać rok, albo wspominać, na litość boską, preseason 2019.
Michał Kajzerek: Zion Williamson. Nie kłóćmy się z czymś, co wydaje się być rozstrzygnięte. Nikt na tym etapie nie jest w stanie zagrozić Zionowi w rywalizacji, jeżeli tylko rookie Pels uniknie problemów zdrowotnych. Ostatnie wydarzenia pokazują, że sztab medyczny Pels musi być bardzo czujny w zarządzaniu obciążeniem zawodnika, zwłaszcza gdy chodzi o kolana. W normalnych okolicznościach to nie będzie żaden wyścig, raczej spokojny spacer pięknego zimowego wieczoru. Williamson ma potencjał, by dla kolejnych generacji być przykładem na skalę LeBrona Jamesa.
Maciej Staszewski: Zion Williamson. Nie przyjmuję do wiadomości możliwości że jego kontuzja może być poważna i/lub może się powtórzyć. Zion będzie grał, liga ma problem a inne dzieciaki walczą o czwarte miejsce bo całe podium zajmuje jego wielka, umięśniona dupa.
2. Kto zostanie wybrany “6th Man of the Year”?
Maciej Kwiatkowski: Lou Williams. Po co w ogóle jeszcze przeprowadzać ten plebiscyt? Nikt nie jest nawet blisko Sweet Lou.
Szczepański: Bogdan Bogdanović. Ma za sobą udane wakacje, podczas których został najlepszym strzelcem Mistrzostw Świata, a przed sobą rok kontraktowy, w którym będzie walczył o lepszą ofertę niż to, co teraz mogą zaproponować mu Kings. Dlatego liczę na jego przełomowy sezon, w którym od samego startu będzie liderem rezerwowych ustawień i pomoże Kings w walce o playoffy. Go Kings!
Sitarz: Kyle Kuzma. Gdy wróci do zdrowia będzie wchodził z ławki, grał dużo i kończył mecze, bo Lakers potrzebują przeciwwagi do obrony w postaci jego rzutów (oczywiście lepszej trójki) i ofensywnego usposobienia: ciągu na piłkę, ciągu na próby, spot-up shooting, kozłowania, no wszystkiego czego nie dają Bradley i Danny Green. Powinien być trzecim najlepszym punktującym Lakers, a punkty od zawsze robią dobrze kandydatom do nagrody 6th Mana.
Kajzerek: Spencer Dinwiddie. Historia tego gracza jest naprawdę interesująca. Jeszcze parę lat temu był gościem, który wychodził na parkiet i całkowicie znikał lub grał w sposób, który sugerował, że każda sekunda jest dla niego walką o życie. Teraz? W jego grze jest więcej spokoju, więcej pewności siebie i co za tym idzie więcej jakości. W tym momencie jest zawodnikiem, jakiego każdy trener chciałby mieć na swojej ławce. To także zasługa Kenny’ego Atkinsona – świetnego nauczyciela. Pozwolił Dinwiddie’emu rozwinąć skrzydła i ten powinien być dla Nets bardzo pomocny w walce o szczyt wschodniej konferencji.
Staszewski: Bogdan Bogdanović. To od jakiegoś czasu jest już nagroda dla „Starter level player that brings the scoring punch off the bench”. Dlatego nie daję tu większych szans różnym defensywnym specjalistom, za to chętnie ją przyznam jakiemuś ewidentnemu starterowi przesuniętemu na ławkę. To może być też Ingles, Dragic, Eric Gordon czy Lou Williams, którego imię jest w nazwie nagrody. Życzeniowo chciałbym dodać do listy też Kennarda, Rose’a lub boskiego Christiana Wooda ale mam przeczucie że nie byłbym wtedy obiektywny.
3. Kto będzie nieoficjalnym “Comeback Player of the Year?”
Kwiatkowski: Kristaps Porzingis. W preseason fizycznie wyglądał jak ten sam gracz, tylko że jeszcze bez rytmu rzutowego. To kwestia czasu, zanim go znajdzie. Mecz Gwiazd w Konferencji Zachodniej go raczej ominie, to pomoże z Mavericks uczynić kandydata do play-offów na Zachodzie.
Szczepański: Kristaps Porzingis. Tuż przed zerwaniem ACL został wybrany do swojego pierwszego Meczu Gwiazd i myślę, że w tym sezonie znowu będzie grał na poziomie All-Stara. Przeważnie ten pierwszy sezon po tak poważnej kontuzji jeszcze jest nieco słabszy, ale KP wyjątkowo długo się rehabilitował, dlatego powinien być gotowy, żeby od razu wrócić z mocnym uderzeniem, a współpraca z Luką Doncicem tylko mu to ułatwi. Stawiam też, że bardzo pozytywną historią będzie Gordon Hayward, który wróci do bycia gwiazdą.
Sitarz: Dejounte Murray. Po opuszczeniu poprzedniego sezonu i roku bez gry w zorganizowaną koszykówkę, przystąpił do preseason więcej niż gotowy: w przeliczeniu na 36 minut zdobywał ponad 22 punkty na 48% skuteczności, notował 7.5 asysty, 6 zbiórek, 2.5 straty, 2 przechwyty, trafiał trójkę. Póki co nie podlega żadnym limitom, będzie grał w pierwszej piątce, będzie grał dużo, będzie powoli przejmował zespół z rąk LaMarcusa Aldridge’a i DeMara DeRozana. No i zdaje się być gościem z silną psychiką, co po ciężkich kontuzjach dodaje kopa.
Kajzerek: Kevin Love. Myślenie mocno życzeniowe, ale chciałbym zobaczyć tego zapomnianego przez świat koszykarza, robiącego dobre rzeczy dla drużyny walczącej o mistrzostwo. Gra w Cleveland spowodowała, że Love został wypchnięty ze środowiska tych ligowych gwiazd, których nazwiskach przewijają się w co drugim tekście. Urazy, próby powrotu do formy, mała medialność Cavs – to wszystko spowodowało, że jakby zapadł się pod ziemię. Sezon 2019/2020 na pewno jest dla niego kolejną szansą na odbudowanie swojej formy, a przede wszystkim wartości. Dobrze byłoby, gdyby jak najszybciej opuścił najsmutniejsze miejsce na ziemi i znów zaczął coś dla tej ligi znaczyć.
Staszewski: Anthony Davis? Nie lubię tego pytania, ale w przypadku Davisa to dosyć proste. Przez tę całą półroczną dramę łatwo było zapomnieć jak zajebistym graczem NBA jest. 30 punktów na mecz, historyczne statystyki… To wszystko stoi dla niego otworem. Powinien być głodnym potworem w tym sezonie i pożerać ludzi żywcem. Kontrkandydatura to na pewno dużo mniej spektakularny ale wracający z dużo głębszej dupy syn Brada Stevensa, Gordon Hayward.
4. Kto zostanie MVP sezonu regularnego 2019/20?
Kwiatkowski: Giannis Antetokounmpo. Od lipca typowałem Stephena Curry’ego, który na łatwym terminarzu do końca roku kalendarzowego utrzyma Warriors w Top-6 Zachodu do czasu aż nie wróci Klay Thompson. Preseason przyniósł jednak dosyć poważne urazy Kevona Looney’a i Willie’ego Cauley’a-Steina, obnażając brak głębi także i na wysokich pozycjach, więc wczesną jesienią wygrywanie meczów dla Warriors będzie trudniejsze. Myślałem też od sierpnia o Lillardzie jako kontrkandydacie, ale Giannis to po prostu bezpieczny wybór.
Szczepański: Kawhi Leonard. Jest tu gdzie chciał być, w swoim domu, w rodzinnym mieście, ale równocześnie w mieście Lakersów, które zamierza od nich przejąć. Jest na samym szczycie po zdobyciu drugiego mistrzostwa, ale zajął tron LeBrona pod jego nieobecność w play-offach, więc jeszcze musi potwierdzić, że to on rzeczywiście jest teraz numerem jeden. Ma o co walczyć, ma coś do udowodnienia, miasto do zdobycia i stawiam, że będzie się mniej oszczędzał w fazie zasadniczej niż rok temu. Tym bardziej, że o tych poważnych problemach zdrowotnych mógł już nieco zapomnieć, a Clippers będą potrzebowali od niego więcej, gdy PG będzie dopiero wracał do formy.
Sitarz: Damian Lillard. Jeden z nielicznych graczy, a może jedyny, który wykluczył load management, a także gracz, który od ostatniego gwizdka blamażu z Pelicans w 2018 roku ma swój Redemption-Tour. Powinien być jeszcze lepszym graczem na piłce (a już jest jednym z kilku najlepszych, może jest w Top3), zdecydowanie lepszym w grze bez niej (spot-up shooting wymaga poprawy), ma na swoich barkach zespół i miasto, ambicję i oczekiwania. I to wszystko w sezonie otwartym jak nigdy. Więc niech ta misja będzie przynajmniej połowicznie udana, a więc we względzie indywidualnym, bo moim zdaniem wiele się na MVP dla Lillarda składa: 2. miejsce na Zachodzie, ponad 50 wygranych meczów, najlepszy sezon w karierze i fakt, że Giannis wygrał rok temu.
Kajzerek: Giannis Antetokounmpo. Nic nie stoi na przeszkodzie, w zasadzie powinien wciągnąć Wschód nosem. Ma coraz większą świadomość swoich przewag po obu stronach parkietu. Dołożenie skuteczności za trzy na poziomie 35% uczyniłoby go graczem kompletnym, ale nawet bez tego Giannis jest w stanie stworzyć przewagę, na jaką rywal nie będzie miał absolutnie żadnej odpowiedzi. De facto już w połowie rozgrywek zasadniczych może się okazać, że Antetokounmpo ma drugie MVP w kieszeni i tyle będzie z całej zabawy. Rękawice może rzucić mu – zwolniony z potrzeby poświęcania swojej gry na rzecz innej gwiazdy z topu – Stephen Curry.
Staszewski: Nikola Jokić. Denver skończy na samej górze Zachodu, więc Joker się kwalifikuje. A jak spojrzysz na pozostałe najlepsze drużyny, to Giannis właśnie dostał MVP, Embiid gra w ramach Big-5, Clippers Houston i Lakers mają po dwie gwiazdy, a Utah nie ma żadnej z poziomu „super”. Żeby Curry przezwyciężył znudzenie sobą musiałby zrobić coś historycznego, a Dame nie wiem czy nawet do play-offów wejdzie. Niżej już chyba nie ma co grzebać, chyba że Stanley Johnson się w końcu obudzi. Joker to po analizie najłatwiejszy kandydat więc też i najlepszy.
5. Kto znajdzie się w All-NBA First Team?
Kwiatkowski: James Harden, Stephen Curry, LeBron James, Giannis Antetokounmpo, Joel Embiid
Szczepański: Stephen Curry, James Harden, Kawhi Leonard, Giannis Antetokounmpo, Anthony Davis
Sitarz: Stephen Curry, Damian Lillard, Giannis Antetokounmpo, LeBron James, Anthony Davis.
Kajzerek: Stephen Curry, James Harden, Kawhi Leonard, LeBron James, Giannis Antetokounmpo. Dla LBJ’a i Giannisa NBA jest w tym momencie “position less”, dlatego ustawiam ich na czwórce i piątce, bo obaj nie mają żadnych problemów, by sobie z tymi pozycjami poradzić. Curry na jedynce to w tym momencie gość o najlepszym instynkcie wśród rozgrywających. Bardzo inteligentny gracz, który powinien dla dzieciaków świecić przykładem swojego koszykarskiego IQ, a nie trójkami z 10 metrów. To drugie niestety bardziej pociągające. Leonard to gracz totalny, ale Clippers będą go oszczędzać, dlatego wyłączyłem go z walki o MVP. Sezon może wyglądać dla niego podobnie, jak ten w Toronto. Harden natomiast bezpardonowo wbija się butami do pierwszego składu średnią punktów na poziomie 40, co jest dla niego do zrobienia.
Staszewski: Stephen Curry, James Harden, LeBron James, Giannis Antetokounmpo, Nikola Jokić. Pytania są dwa: o drugiego guarda i drugiego forwarda ale mając tu wciąż dwóch Top-20 ever graczy biorę ich nad konkurencją. Zdrowy Steph powinien być poważnym kandydatem do MVP, a zdrowy LeBron ciągle jest w NBA guy-to-beat. Dlatego nie mam tu Lillarda i nie mam co pewnie bardziej kontrowersyjne Leonarda, bo jak bardzo by się Kawhi teraz nie wypierał rodziny, do końca życia będzie miał ostrogę wplecioną w DNA i sezon zasadniczy co najmniej w lekkim poważaniu.
Odnoszę wrażenie, że wypowiedzi redaktora Kajzerka to często takie lanie wody, przechodzenie gdzieś obok tematu, rozbudowana forma, a mało treści. Chociażby uzasadnienie przyznania 6th Man Spencerowi Dinwiddie.
COTY: G. Popovich/M.Malone/S.Clifford
MVP: G. Antetokounmpo/J.Harden/A.RentgenDavis
MIP: M.Turner/Jonathan Isaac/Lauri Markkanen
DPOY: R.Gobert/J.Holiday/A.RentgenDavis
6thMAN: Bogdan Bogdanovic/J.Ingles/S.Dinwiddie
ROTY: Ja.Morant/Rui Hachimura/Zion Williamson
All-NBA First Team:
Irving, Harden, Antetokounmpo, Davis, Jokic
All-NBA Second Team:
Curry, Beal, Leonard, James, Embid
All-NBA Defensive First Team:
Holiday, Conley, Antetokounmpo, Davis, Gobert
All-NBA Defensive Second Team
DJ Murray, Smart, Butler, Green, Embid
All-NBA First Rookie Team:
Morant, Herro/White, Hachimura, Williamson, P. J. Washington