W miniony piątek Amerykanie pokonali Hiszpanów (90-81) w swoim pierwszym poważnym sprawdzianie podczas przygotowań do Mistrzostw Świata. To tylko sparing, ale to było ważne zwycięstwo, które przypomniało, że nawet bez tych największych gwiazd, kadra USA nadal dysponuje bardzo silnym składem. Potrzebowali tego przede wszystkim, żeby uspokoić nieco swoich kibiców, ponieważ wcześniejsze doniesienia z obozu treningowego nie brzmiały zachęcająco.
Marc Stein z NY Times w zeszłą środę informował, że pierwsza drużyna doznała dotkliwej porażki w pojedynku z zespołem prowadzonym przez Jeffa Van Gundy’ego, który składał się głównie z graczy G-League. Justin Anderson, John Jenkins, Chasson Randle i spółka mieli pokonać ‘przyszłych złotych medalistów’ różnicą 19 punktów. A jakby tego było mało, Sam Amick z The Athletic dodał, że była to druga porażka tamtego dnia reprezentacji USA. To oczywiście od razu musiało rozpocząć gorące dyskusje. Czy to pierwszy sygnał ostrzegawczy? Czy ten zespół jest wystarczająco silny? Czy poradzą sobie bez gwiazd? Czy Amerykanie powinni zacząć się obawiać i oswajać z myślą, że wcale nie są pewniakami do zwycięstwa?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Mason Plumlee nie wiem co tam robi. Podziękować mu i z tą 12 i tak mają bitego faworyta do mistrzostwa. Nowy trzon Celtics może się zgrywać ;)
Dobre założenie ale tylko w wypadku jak ani Brook Lopec, ani Myles Turner nie złapią kontuzji. W inny wypadku nie byłoby już tak wesoło. Skrzydłowym kadry bliżej do trójek niż do piątek. W takim meczu z Serbią, gdzie będzie Jokić, dwóch zdrowych centrów może być mało, a co dopiero jeden.
Choć rzeczywiście pomimo tylu rezygnacji, odrzucenie choćby jednego z graczy z pozycji 1-4 nie wydaje się teraz łatwe.
Słusznie, ale i tak ucinam Plumlee. W najgorszym wypadku w takim meczu USA musi być jak Real z czasów Galacticos – nie ważne ile strzelicie nam bramek, my strzelimy o jedną więcej. Jokić będzie też musiał kogoś kryć po drugiej stronie i raczej nie nadąży za biegającymi i siepiącymi Tatumem albo nawet Barnesem czy Kuzmą. Poradzą sobie :)
Jeszcze jeden, dwa takie newsy i moja przepowiednia “Harrison Barnes hero ball” stanie sie cialem :).