Dniówka: Jak Nets i inne drużyny manewrowały swoim salary cap przy pozyskiwaniu gwiazd

6
fot. TNT

Cleveland Cavaliers już po kilku pierwszych meczach minionego sezonu rozstali się z JR Smithem, ale trzymali jego kontrakt, mając nadzieję wykorzystać go w wymianie. Ten kontrakt teoretycznie miał sporą wartość transferową, ponieważ został podpisany jeszcze przed wejściem w życie nowej CBA, dlatego podlegał poprzednim zasadom, co pozwalało handlować umową o pełnej wartości, a nie tylko tej gwarantowanej części. Można było sporo zaoszczędzić przejmując $15.68mln na 2019/20, z których tylko $3.87mln było gwarantowane. Ale ani przed trade deadline, ani przy okazji draftu Cavs nie znaleźli zadowalającej ich wymiany. Nadal jednak nie tracili nadziei i przed startem wolnej agentury uzgodnili ze Smithem przesunięcie terminu, w którym umowa stanie się w pełni gwarantowana z 30 czerwca na 15 lipca. JR dostał za tę współpracę dodatkowe pół miliona, ponieważ gwarancja została podniesiona do $4.37mln, a Cavs zyskali jeszcze trochę czasu.

Podobno rozmawiali z Golden State Warriors o przejęciu Andre Iguodali w zamian za pick w pierwszej rundzie draftu, ale Warriors woleli oddać nieco mniej chroniony pick w cap space Memphis Grizzlies i zyskać duże trade exception, zamiast przejmować umowę Smitha. Próbowali też włączyć się w sign-and-trade Jimmy’ego Butlera i wziąć Mo Harklessa w pakiecie z pickiem, ale on ostatecznie wylądował w LA Clippers. Według Chrisa Fedora z Cleveland.com, Cavs byli zaskoczeni jak małe jest zainteresowanie umową JRa i zszokowani jak złe kontrakty drużyny próbowały im wcisnąć w proponowanych wymianach.

Ostatecznie nic nie udało się zrobić i wczoraj zwolnili Smitha, a tą gwarantowaną część pieniędzy muszą rozłożyć za pomocą stretch-provision, żeby znaleźć się poniżej progu podatku.


Dzisiaj zatrzymamy się przy temacie salary cap i przyjrzymy temu, jak drużyny musiały nagimnastykować się, żeby pozyskać gwiazdy. Bo jak to możliwe, że jeszcze przed startem wolnej agentury Brooklyn Nets brakowało nieco pieniędzy na maksymalne umowy dla Kyrie’go Irvinga i Kevina Duranta, a skończyło się na tym, że poza dwoma maxami znaleźli jeszcze pieniądze na podpisanie DeAndre Jordana?

Sean Marks i jego sztab wykazali się dużą kreatywnością, dzięki czemu zyskali wolne środki, których teoretycznie nie mieli. Wykorzystali możliwości rozciągnięcia swojego salary cap, a kluczowa przy tym była kolejność wykonywania ruchów, jak tłumaczył to na twitterze ekspert od zawiłości salary cap Albert Nahmad.

Na umowy dla KD i Irvinga potrzebowali łącznie $70.94mln. Mieli do dyspozycji $68.8mln cap space’u i zaczęli od wykorzystania tych środków, podpisując D’Angelo Russella, wybranego w drugiej rundzie draftu Nicolasa Claxtona, DeAndre Jordana i Irvinga. Potrzebowali też nieco pomocy od Kyrie’go, który zgodził się na pensję o milion niższą od maxa. Nadal jednak będzie miał szasnę zarobić maksymalną kwotę, ponieważ ten milion został zapisany w bonusach. W bonusach określanych jako ‘mało prawdopodobne’, dlatego nie są one w tym momencie liczone do salary cap.

Do podpisania umowy z Russellem nie musieli wykorzystywać wolnych pieniędzy, ponieważ mieli jego prawa Birda, więc mogli przekroczyć salary cap, chodziło jednak o to, żeby uniknąć Base Year Compensation. Jest to ograniczenie, które obowiązuje w przypadku gdy drużyna robiąc sign-and-trade podpisuje swojego wolnego agenta, który otrzymuje podwyżkę większą niż 20%, a drużyna po dodaniu takiej umowy od razu przekroczyłaby salary cap. W takiej sytuacji przy dogrywaniu finansów transferu inaczej liczony jest kontrakt gracza dla zespołu, który go oddaje (jest to poprzednia pensja albo 50% nowej, w zależności, która jest wyższa) i dla zespołu pozyskującego zawodnika (nowa pensja). Nets nie musieli się o to martwić, dlatego oddawali pełne $27.3mln Russella w sign-and-trade z Warriors. To nadal jednak nie wystarczało, żeby w zamian przejąć $38.2mln Duranta, ponieważ zasady salary cap pozwalają maksymalnie pozyskać 125% wartości oddawanych kontraktów. Stąd też w wymianie znaleźli się Shabazz Napier i Treveon Graham, którzy bardzo skorzystali na tej sytuacji. Ich umowy były niegwarantowane, więc nie pomogłyby w wymianie, dlatego każdy z nich otrzymał gwarancję na $1.6mln. W połączeniu z umową Russella pozwoliło to sfinalizować sign-and-trade i przejąć Nets maksymalny kontrakt KD przekraczając salary cap (on też milion ma zapisany w bonusach, ale są one ‘prawdopodobne’, dlatego są uwzględniane na liście płac).

Nets nie mieliby pieniędzy na Jordana gdyby od razu podpisali Irvinga i Duranta, albo zrobili sign-and-trade przed załatwieniem umowy DJa. Właściwie stworzyli sobie dodatkowe prawie $10mln dla Jordana dzięki temu umiejętnemu zarządzaniu swoim salary cap.

Widać, że to nie tylko w interesie Warriors było dogadanie tej wymiany, żeby nie stracić KD za nic. Nets także zależało na sign-and-trade, ale nie dość, że to dało im niezwykle istotne pole manewru, to jeszcze otrzymywali za to zapłatę w postaci przyszłego picku w pierwszej rundzie draftu. Dlaczego Warriors musieli dopłacić? Według Briana Windhorsta z ESPN, Durant nie chciał początkowo zgodzić się na to, że zostanie wymieniony tylko za Russella. Uważał, że to nie byłaby fair transakcja, skoro mógł po prostu podpisać kontrakt z Nets. Nie chodziło więc tylko o rozliczenie między Warriors i Nets, ale też uzyskanie akceptacji KD.


Los Angeles Lakers ostatecznie nie zdobyli gwiazdora z rynku wolnych agentów, ale żeby w ogóle móc rozmawiać z Kawhiem Leonardem o maksymalnym kontrakcie, w ich przepadku również kluczową rolę odgrywało to, że w wymianie można przejąć więcej pieniędzy. Dlatego też transfer Anthony’ego Davisa musieli sfinalizować na sam koniec, dopiero po wykorzystaniu cap space’u. Po włączeniu do wymiany Washington Wizards, w sumie Lakers oddawali niespełna $23mln w kontraktach swoich sześciu zawodników, co pozwoliło im pozyskać Davisa z pensją na $27.1mln. Ta różnica to dodatkowe pieniądze, które mogli sobie dopisać przekraczając salary cap. Gdyby natomiast zrobili wymianę wcześniej, ich cap space zostałby zmniejszony przez wyższy kontrakt AD i nie mieliby już wystarczająco miejsca na max kontrakt.


Dla LA Clippers także wymiana była ostatnim elementem układanki. Danilo Gallinari i Shai Gilgeous-Alexander łącznie mają w kontraktach zapisane prawie $26.6mln na kolejny sezon, więc pasowało to idealnie, żeby przejąć $33mln Paula George’a. Ale w odróżnieniu od Lakers, oni nie musieli czekać bezczynnie, trzymając miejsca na maxa i mogli wykonać kilka ruchów jeszcze zanim Leonard podjął decyzję. Tą elastyczność zapewnił im większy cap space, bo mieli do dyspozycji więcej pieniędzy niż potrzeba było na maxa, dlatego mogli przejąć Mo Harklessa. W ten sposób nie tylko pozyskali przydatnego zadaniowca, ale też w ramach zapłaty zdobyli pick od Miami Heat, który zaraz potem wykorzystali w wymianie PG. Ponadto, niskie cap holdy pozwoliły im trzymać prawa do swoich wolnych agentów i uzgodnić z nimi nowe kontrakty, a podpisać je już po pozyskaniu Leonarda, przekraczając salary cap. Tak udało im się zatrzymać Patricka Beverley’a (cap hold $9.55mln), Rodney’a McGrudera ($1.9mln) i Ivicę Zubaca ($1.9mln). W przyszłym sezonie na tę trójkę Clippers wydadzą łącznie ponad $23mln, ale zanim sfinalizowali te umowy, zajmowali oni w salary cap około $10mln na mniej jako cap holdy.

Dodajmy, że praw do JaMychala Greena nie byli w stanie zatrzymać, ponieważ jego cap hold wynosił aż $14.9mln, ale udało im się przekonać go do podpisania niższej umowy w ramach room exception.


Na koniec jeszcze Philadelphia 76ers, którzy wczoraj uzgodnili warunki maksymalnego przedłużenia z Benem Simmonsem. Dostanie $170mln za pięć lat. Choć wartość tego kontraktu może jeszcze wzrosnąć jeśli zawiera zapis o Regule Rose’a (na razie nie mamy takich informacji), a Simmons w przyszłym sezonie zostałby wybrany do All-NBA Team.

Sixers bardzo mocno inwestują w swoje gwiazdy i muszą przyszykować się na ogromne wydatki w najbliższych latach. W tym momencie na sezon 2020/21 mają 11 gwarantowanych kontraktów i już przekraczają prognozowany poziom luxury tax. Ale nic w tym dziwnego, skoro tylko czwórka ich najlepszych zawodników będzie wtedy kosztować łącznie ponad $121 milionów – Tobias Harris ($33.5mln), Joel Embiid ($29.5mln), Al Horford ($29.4) Simmons ($29.3mln),

Nieco ograniczyć te szybko rosnące wydatki ma kontrakt Horforda, który z każdym sezonem będzie o pół miliona niższy. Ale w tej umowie jeszcze ciekawsza jest konstrukcja gwarancji w ostatnim roku. Na sezon 2022/23 Horford ma zapisane $26.5mln. Na razie tylko $14.5mln to gwarantowane pieniądze. Ta kwota wzrośnie do $19.5mln jeśli Sixers awansują do Finałów w którymś z trzech wcześniejszych lat, a stanie się w pełni gwarantowana jeśli zdobędą mistrzostwo.

Sixers mieli miejsce na ściągnięcie Horforda z rynku dzięki temu, że robiąc sign-and-trade Jimmy’ego Butlera w zamian wzięli tylko $10mln w kontrakcie Josha Richardsona. Ale też udało im się zmieścić z tym przy nowej umowie Harrisa głównie dlatego, że mieli jego cap hold. Sixers dużo zapłacili w lutym, żeby ściągnąć Harrisa do siebie, oddając dwa picki w pierwszej i dwa drugiej rundzie, a do tego młodego Landry’ego Shameta, ale teraz to nie tylko pozwoliło im przekonać go 5-letnim maxem, zapewniło również elastyczność przy pozostałych ruchach. Gdyby nie to, że trzymali Harrisa na cap holdzie wartym $22mln, zamiast od razu na nowej pensji $31mln (gdyby podpisali go jako wolnego agenta innej drużyny), nie mieliby teraz w składzie Harrisa, Horforda i Richardsona. Na któregoś by nie starczyło.

6 KOMENTARZE