Zaczynając na kolejnych draftach, a kończąc na playoffowych występach Boston Celtics, jedną z największych historii poprzednich lat w NBA była niesamowita przebudowa jakiej dokonał Danny Ainge. Wyprowadził swoją drużynę z ery Paula Pierce’a i Kevina Garnetta robiąc gruntowną przebudowę składu bez tankowania. Opuścili tylko jedne playoffy, a już cztery lata później byli grali w Finale Wschodu i wyrośli na kontenderów, którzy w dodatku mieli niezwykle obiecujące perspektywy na przyszłość. Jednym z głównych elementów tego udanego przemeblowania składu było to, że nie musieli przegrywać w pogoni za młodymi talentami w drafcie, ponieważ otrzymywali ich w ramach rozliczenia transferu starzejących się gwiazdorów. W tamtej wymianie ograbili swoich partnerów z picków, które okazały się niezwykle cenne, zapewniając bardzo wysokie wybory.
Brooklyn Nets byli nieodłączną częścią tego sukcesu Celtics, płacąc za dawne błędy. Długo byli pośmiewiskiem i symbolem tego do czego może doprowadzić nieudolność managementu.
Ainge zrobił fantastyczną przebudowę ich kosztem, ale teraz sytuacja się zmieniła, a Sean Marks przebił osiągnięcie prezydenta Celtics. Przebudowa Nets wygląda jeszcze bardziej imponująco, ponieważ w trzy lata zupełnie odwrócili losy swojej drużyny. Drużyny, która jeszcze niedawno była w głebokiej dupie, a teraz jest największym zwycięzcą wakacji podpisujac kontrakty z Kevinem Durantem i Kyrie’m Irvingiem. Zmiażdżyli swoich słynnych sąsiadów z Manhattanu i zrewanżowali się Celtics podbierając im gwiazdora.
Sean Marks okazał się zbawcą Nets i został królem tegorocznego offseason.
Człowiek z Nowej Zelandii, który w karierze zawodniczej spędził 12 lat w NBA, ale w międzyczasie musiał też szukać dla siebie miejsca w lidze polskiej i zdobył mistrzostwo ze Śląskiem Wrocław w 2001 roku. Potem wrócił do NBA w roli journeymana siedzącego na końcu ławki. Mimo, że był w NBA przez tyle sezonów i zwiedził sześć klubów, na swoim koncie ma tylko 230 rozegranych meczów. Przez całą karierę tylko dwa razy spędził na parkiecie więcej niż 30 minut i ani razu nie udało mu się dobić do poziomu 20 zdobytych punktów. Mimo to utrzymywał się w lidze i pozostał w niej także po przejściu na emeryturę. Dołączył do San Antonio Spurs, gdzie przez kilka kolejny lat pracował zarówno w managemencie, jak i w roli asystenta Gregga Popovicha. Dostał tam świetną szkołę i był postrzegany jako bardzo obiecujący, młody manager, kiedy w lutym 2016 roku Nets powierzyli mu zarządzanie swoim zespołem. Ale musieli się mocno postarać, żeby go zatrudnić i kilka dni trwały medialne spekulacje czy im się to uda. Spurs chcieli go zatrzymać, a też praca na Brooklynie wcale nie wyglądała zachęcająco przy fatalnej sytuacji drużyny, na czele której stał mający przerośnięte ambicje Mikhail Prokhorov. Marks zgodził się dopiero gdy dostał zapewnienie, że będzie miał swobodę działania, dostanie wolną rękę i czas na przebudowę, bez presji szybkich wyników.
To był kluczowy moment w historii klubu. Choć wtedy niewielu dawało Marksowi szanse powadzenia tego niezwykle ambitnego projektu jakim było posprzątanie bałaganu po Billy’m Kingu i wyprowadzenie drużyny na prostą. Sytuacja Nets była beznadziejna. Sezon 2015/16 zakończyli z dorobkiem tylko 21 zwycięstw i nie mieli szansy na wzmocnienie poprzez draft, ponieważ ich picki były w rękach Celtics. Mieli oddać im pierwszorundowe wybory w 2016 i 2018 roku, a do tego w 2017 Celtics mieli prawo zamiany, więc mogli wziąć pick, który będzie lepszy.
I potem Nets tylko patrzyli jak z trzecim numerem w 2016 Celtics dodają do swojego składu Jaylena Browna. Jak w drafcie 2017 korzystają z prawa zamiany, żeby przejąć pierwszy wybór, po czym handlują z Sixers i pozyskują Jaysona Tatuma. Jak ściągają do siebie Kyrie’go Irvinga w wymianie, której głównym elementem był pick Nets w 2018, z którym później Cavaliers wybrali Collina Sextona.
Marks musiał znaleźć inny sposób przebudowy. Rozpoczął od zatrudnienia nowego coacha, który pomoże mu w tym procesie, ponieważ praca z zawodnikami i ich rozwój miały być jednym z kluczowych elementów planu naprawczego. Nets potrzebowali też stabilizacji sztabu szkoleniowego po tym jak przez wcześniejsze cztery sezony mieli pięciu różnych head coachów. Kenny Atkinson miał już spore doświadczenie pracy asystenta w NBA, ale w roli głównego trenera dopiero debiutował. Szybko jednak potwierdził swoją wartość.
Podczas draftu 2016 Marks pozyskał pick oddając Thaddeusa Younga do Pacers i zaryzykował wybierając z 20 numerem Carisa LeVerta. Obiecującego zawodnika, który miał za sobą już trzy operacje na lewej stopie, co było oczywiście ogromnym znakiem ostrzegawczym. To ryzyko się opłaciło. LeVert nie ma już problemów ze stopą, a na początku minionego sezonu zanim doznał kontuzji kolana wyglądał jak kandydat dla All-Stara.
W wakacje 2016 Nets zatrudnili też nie mogącego znaleźć sobie miejsca w lidze Joe Harrisa, któremu pomogli wyrosnąć na jednego z najlepszych dystansowych snajperów NBA. W minionym sezonie Harris był liderem NBA ze skutecznością 47.4% za trzy i wygrał też konkurs trójek podczas All-Star Weekend, a Nets rok temu zatrzymali go u siebie na korzystnym dwuletnim kontrakcie za $16 milionów.
Na początku sezonu 2016/17 Marks wyciągnął z D-League Spencera Dinwiddie’go, który po dwóch latach na ławce Pistons, nie przekonał też do siebie Bulls podczas obozu treningowego. Nets dali mu szasnę, pomogli się rozwinąć i już w kolejnym sezonie był ważną postacią drużyny, a także jednym z największych odkryć całej ligi. Zajął trzecie miejsce w głosowaniu na Most Improved Player, po czym na starcie ostatniego sezonu potwierdził swoją wartość i w grudniu zeszłego roku Nets podpisali z nim przedłużenie kontraktu ($34mln/3). A jak się teraz okazuje miał też niezwykle dużą wartość dla nich poza parkietem, bo od roku przekonywał Irvinga, że to właśnie Brooklyn będzie najlepszym miejscem dla niego i Duranta.
W lutym 2017 Marks przehandlował Bojana Bogdanovica do Wizards, wyciągając za niego chroniony w loterii pick w pierwszej rundzie draftu. Wykorzystał go, żeby z 22 numerem pozyskać Jarretta Allena, który już w swoim drugim sezonie był podstawowym środkowym Nets.
Przed draftem 2017 miała miejsce też jeszcze dużo większa wymiana, w której Nets przejęli D’Angelo Russella. Równocześnie musieli wziąć do siebie ogromny kontrakt Timofey’a Mozgova, ale nie mogli nie skorzystać okazji zdobycia młodego zawodnika, który ledwie dwa lata wcześniej został wybrany z drugim numerem draftu. W ten sposób na Brooklynie wreszcie pojawił się bardzo obiecujący talent. Początki były trudne i jeszcze po pierwszym sezonie nie wyglądało na to, że uda im się wycisnąć coś więcej z Russella, ale praca sztabu szkoleniowego przyniosła efekty. Russell wyrósł na All-Stara i poprowadził Nets do playoffów.
Kolejnym transferem Marksa w offseason 2017 było przejęcie kontraktu DeMarre Carrolla w zamian za dwa picki, z którymi rok później wybrał Dzanana Musę i Rodionsa Kurucsa. Natomiast w 2018 pomógł Hornets pozbyć się Dwight Howarda, a przy okazji sam pozbył się dłuższego kontraktu Mozgova, co otworzyło szansę na zwolnienie dużych pieniędzy w wakacje 2019. I teraz na początku czerwca oddając umowę Allena Crabbe’a, Nets mieli już wystarczająco cap space’u na dwa maksymalne kontrakty.
Trzy lata rozsądnego zarządzania składem, znajdowania wartości w niższych wyborach w drafcie, rozwijanie zawodników, którzy nie odnaleźli się w innych drużynach i wykorzystywanie cap space’u do przejmowania niechcianych kontraktów w pakiecie z przydatnymi assetami. Musieli szukać swoich szans, a następnie jak najlepiej je wykorzystywać. To się świetnie udało, ale też oczywiście nie obyło się bez poważniejszych błędów. Pamiętamy przecież, że jednym z pomysłów Nets na wolną agenturę była próba przejmowania młodych zastrzeżonych wolnych agentów, którym oferowali ogromne pieniądze, żeby zniechęcić drużyny do wyrównywania. To Marks przepłacił Tylera Johnsona i dał maxa Otto Porterowi, na szczęście te kontrakty ostatecznie nie wylądowały w salary cap Nets. Allen Crabbe także początkowo został wyrównany, ale rok później ściągnęli go do siebie mimo, że było już wiadomo, że jest mocno przepłacony. Jego nie udało im się rozwinąć w bardziej przydatnego gracza, a też niepowodzeniem okazały się próby wydobycia wartości z Anthony’ego Bennetta czy Jahlila Okafora. Natomiast Jeremy Lin, który był pierwszym podpisanym przez Marksa wolnym agentem, przez problemy zdrowotne rozegrał tylko 37 meczów w koszulce Nets. Na szczęście ostatecznie dużo więcej było tych dobrych decyzji.
Wraz z przemeblowaniem składu, udało się również zmienić postrzeganie całej organizacji i zbudować nową kulturę zespołu. Stali się dobrze funkcjonującą organizacją, która pomaga rozwijać się zawodnikom i stara się wygrywać, a do tego ma cap space, sporo wartościowych graczy i znajduje się w Nowym Jorku. Warto przypomnieć, że jeszcze przed poprzednim sezonem sporo było dyskusji czy nie powinni zatankować, skoro wreszcie będą mieć swój pick w drafcie. Wybrali wygrywanie, co też jeszcze bardziej pomogło im odróżnić się od Knicks. I jeszcze zanim dowiedzieliśmy się, że rzeczywiście stali się magnesem dla gwiazd, byli już drużyną, którą konkurencja podpatruje i od której, chce się brać przykład, dlatego też Marks w te wakacje stracił dwóch ludzi z managementu, którzy zostali przejęci przez inne drużyny (Trajan Langdon w Pelicans, Gianluca Pascucci w Wolves).
Pamiętacie jak Prokhorov tuż po przejęciu Nets ogłosił swój plan pięcioletni, obiecując, że wkrótce będą mistrzami NBA? Szybko przyznał, że mistrzostwa nie da się kupić, a strategia szybkich i kosztownych wzmocnień okazała się katastrofalna. Dlatego też kiedy pojawił się Marks już nikt nic wielkiego nie oczekiwał, poza tym, żeby chociaż przestali być pośmiewiskiem NBA. Tymczasem Marks nie potrzebował nawet planu pięcioletniego, żeby po cichu zbudować drużynę, która 30 lipca 2019 roku dołączyła do grona przyszłych kontenderów.
Oczywiście do mistrzostwa droga nadal jest daleka i wiele jest znaków zapytania na czele ze zdrowiem KD i wpływem Irvinga na chemię drużyny. Jest ryzyko, że ten gwiazdorski duet może okazać się niewypałem i za kilka lat będziemy wspominać te dwa max-kontrakty mówiąc o klęsce Nets. Ale niezależnie od tego jak to dalej się potoczy, pozyskanie dwóch gwiazdorów to coś, o czym marzy każda drużyna i to ogromny sukces Marksa, że doprowadził Nets do tego miejsca. Zwłaszcza biorąc pod uwagę gdzie byli trzy lata temu, kiedy rozpoczynał swoją misję ratowania koszykówki na Brooklynie.
Pięknie im się to obróciło.
Jeszcze się nic nie obróciło ….. bo gwiazdy muszą coś ugrać – inaczej będzie klapa po nieskończoność .
z 20 zwycięstw z zapchanym salary, bez młodych zawodników i picków w:
1) najpierw playoffową drużynę,
2) teraz w drużynę wzmocnioną w stosunku do zeszłego roku o TOP3 gracza NBA i TOP10 gracza NBA
Poza efektem sportowym jest tez efekt biznesowy, ten (w przeciwieństwie do sportowego) jest pewny
jeśli to nie jest obrócenie sytuacji to co nim jest?
A czemu mają nie ugrać? Franczyzna słynąca ze ssania i braku picków w ostatnich latach, przeobraża się z brzydkiego kaczątka i robi 42-40 młodym składem, żeby zaraz później dodać 2 gwiazdorów. Trzeba też pamiętać, że ten bilans byłby lepszy, gdyby Levert nie opuścił tylu meczów. Nawet jak się zaczną sypać za te 3-4 lata, to mogą przehandlować kolana Irvinga i achilles Duranta do Knicks ;)
Fajna analiza, ale jako kibic C’s oczywiście nie zgodzę się, że przebił Ainge’a w przebudowie. Budowa drużyny przez wolnych agentów jest dużo łatwiejsza niż rozwijanie graczy z draftu, a Celtics byli już o 1 mecz od finału ligi. Dlatego z tą oceną trzeba jeszcze poczekać, chociaż przebudowa do tego offseason to faktycznie ciekawa transformacja. Podpisanie Duranta i Kyriego dopiero da odpowiedź.