Transfer D’Angelo Russella był pierwszym dużym ruchem managementu Los Angeles Lakers pod przewodnictwem Magica Johnsona i Roba Pelinki. Po dwóch latach w LA przestali wierzyć w potencjał zawodnika pozyskanego z drugim numerem w drafcie i pozbyli się go, żeby jeszcze przed naborem 2017 zrobić miejsce dla nowej gwiazdy, jaką miał zaraz stać się Lonzo Ball. W ramach tej transakcji Lakers dostali też 27 pick, który wykorzystali na Kyle’a Kuzmę i odesłali do Brooklyn Nets fatalny kontrakt Timofey’a Mozgova w zamian za schodzącą umowę Brooka Lopeza, co rozluźniło ich finanse.
Z perspektywy czasu oddanie Russella nie wygląda dobrze, ale to nie była zła wymiana dla Lakers. Pomogła im rok później zwolnić pieniądze na LeBrona Jamesa, podczas gdy Kuzma w swoim drugim sezonie jest drugim najlepszym strzelcem drużyny z średnią 18.5 punktów. A gdyby zatrzymali Lopeza, ten ruch mógłby się jeszcze lepiej bronić. I to właściwie strata Lopeza wydaje się większym błędem, bo podczas gdy wymiana z Nets była zrozumiała, trudno zrozumieć jak Lakers mogli nie chcieć zatrzymać rzucającego za trzy środkowego, woląc zamiast niego Michaela Beasley’a (kończącego obecny sezon w Chinach), w którym podobno widzieli zastępstwo dla Juliusa Randle’a w roli small-ballowego centra.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
niespalanie jestem pod wrażeniem Twojej… wróć, dzięki Adam za tytaniczną codzienną pracę!
niemniej, o niedzielnej uczcie już o 17 mogłeś więcej wspomnieć…