Kajzerek: Długo ignorowana diagnoza

6
AP Photo

Każda dekada historii zapewniała lidze kolejne interesujące wyzwania związane bezpośrednio ze zmianami, jakie następowały w społeczeństwie. Z uwagi na to, że obracamy się wśród wariatów, dużo uwagi przywiązujemy do kwestii zdrowia psychicznego. Nikt tymczasem nie przypuszczał, że zarabiający rocznie po 10/20 milionów dolarów sportowcy mogą w jakikolwiek sposób czuć się przez własne życie zagrożeni. W środowisku słychać głosy, że NBA przez wiele lat lekceważyła problem wychodząc z założenia, że to dorośli ludzie, poradzą sobie sami. Świadomie uciekali od odpowiedzialności? Albo po prostu nigdy nie znali prawdziwej skali problemu?

Tak czy inaczej błędy zostaną naprawione poprzez pomoc, na jaką wcześniej koszykarze nie mogli liczyć. Klapki z oczu zdjęły opowieści DeRozana i Love’a. NBA przestała być naiwna i od jakiegoś czasu dokłada wszelkich starań, by podobne historie działy się już za kurtyną, dzięki pomocy specjalistów, którzy zajmą się problemem zanim ten dotrze na social-media. Komisarz dbający o wizerunek ligi nie pozwolił, by jakakolwiek historia była zamieciona pod dywan. Zrobił to jednak pod naciskiem.

“This depression get the best of me.”

Różnice zrobiło to, jak świat poza NBA zareagował na rewelacje DeRozana, Love’a i Oubre Jr’a. Panowie zewsząd słyszeli kojące słowa otuchy. Zostali nimi wręcz przytłoczeni. Możemy być prawie pewni, że liga sama nie spodziewała się, że zostaną w ten sposób zweryfikowani. Między innymi przez to, czym w amerykańskiej kulturze stał się profesjonalny sportowiec – czerpie radość, daje radość. Element ludzki w profesjonaliście zaczął się zacierać, a rynek w międzyczasie wprowadzał do sportu coraz więcej pieniędzy gwarantujących dobrobyt na niespotykanym dotąd poziomie. O jakich więc problemach mówimy?

– Ludzie, którzy patrzą na nas z zewnątrz nie do końca rozumieją – mówił Kelly Oubre Jr. – Widzą nas w rolach superbohaterów, ale jesteśmy zwykłymi ludźmi. Przechodzimy przez wszystko przez co przechodzi każdy człowiek – dodał.

To banalne prawda? Tak banalne, że liga przez wiele lat sądziła, że nie jest zawodnikom potrzebna. Część winy spada również na unię graczy. NBPA jest buforem bezpieczeństwa dla koszykarzy i zapewnia im platformę do dyskusji i do zmian w postrzeganiu pewnych rzeczy. DeRozan z jakiegoś powodu wybrał jednak media społecznościowe, co z kolei sprawiło, że sprawa rozrosła się do gigantycznych rozmiarów i odsłoniła zaniedbania ze strony zarówno NBA, jak i NBPA. Liga w efekcie poprosiła ekspertów o raporty z badań społecznych, z których wynikało, że sportowcy są narażeni na depresję w znacznie większym stopniu.

The Telegraph w 2014 opublikowało artykuł, z którego wynikało, że 25% piłkarzy ma problemy psychiczne. Nie mając mechanizmu ochronnego, do którego mogliby się zwrócić, zaczęli sięgać po alkohol i marihuanę. Jeszcze bardziej narażeni byli emerytowani sportowcy, którzy po zakończeniu kariery po prostu zgubili drogę. Opowiadał o tym m.in. Keyon Dooling, były Celt. W jego przypadku depresja była efektem molestowania seksualnego, którego padł ofiarą w dzieciństwie. Przez całą karierę był paranoikiem, co naturalnie wzbudzało podejrzenia o jego zdrowie psychiczne. Teraz Dooling będzie pomagał tym, którzy nie wiedzą, że pomoc czeka za rogiem.

Trzeba bardzo wiele pracy, by z tematem zdrowia psychicznego poradzić sobie kompleksowo. NBA i NBPA wspólnie ogłosili rozpoczęcie projektu, który ma pomagać zarówno aktywnym, jak i emerytowanym koszykarzom w walce z wszelkiego rodzaju problemami mentalnymi. W przypadku Kevina Love’a chodziło o zwyczajny strach. Skrzydłowy Cleveland Cavaliers przyznał, że obawiał się mówienia o swoich wątpliwościach, bo postawiłoby go to w pozycji słabeusza oderwanego od rzeczywistości, w jakiej się znalazł. Stara szkoła szkoleniowa zapewne tak właśnie by Love’a skategoryzowała, ale świat sportu nabrał do tego typu problemów znacznie więcej empatii, czego dowodem były reakcje społeczności na speak-outy zawodników.

Love po ataku paniki, którego doznał w trakcie jednego z meczów poprzedniego sezonu, udał się do szpitala w Cleveland, gdzie nie stwierdzono żadnego medycznego schorzenia. Jego przerażenie spowodowało niezwykle groźną reakcję organizmu, która mogła doprowadzić do tragedii, np. wylewu. To wręcz niepojęte, ale dla Love w pierwszej kolejności liczył się etos wpajany mu od dziecka.

– Bądź silny, nie mów za dużo o swoich uczuciach. Sam poradź sobie ze swoimi problemami. […] Gdy dorastałem ojciec zawsze powtarzał mi, bym nie pokazywał innym, że mogę być słaby. W środku przeżywałem prawdziwe piekło – przyznaje.

Natomiast kontrastem do wszechobecnego zrozumienia graczy pochłoniętych depresją, była sytuacja Royce’a White’a, który trafił do NBA mówiąc bardzo otwarcie o swoich problemach. Jednak te Houston Rockets próbowali bezczelnie zamieść pod dywan. White był w gruncie rzeczy przerażony życiem. Rockets do jego ataków paniki nie podeszli zbyt poważnie. White z kolei nie zgadzał się z obraną przez sztab terapią i stosował się do zaleceń swoich lekarzy, co zbudowało napięcie między nim i sztabem szkoleniowym. Zaczął opuszczać mecze i treningi. Wszystko zmierzało do nieuchronnego końca, który sprokurował zespół zdając sobie sprawę, że nie są w stanie uratować jego kariery.

White wówczas opublikował oświadczenie, w którym otwarcie zaatakował Rockets za ich umyślne działanie na jego szkodę. Zespół bronił się twierdząc, że choroba White’a stała się dla niego wymówką na każdą kolejną absencję. Po latach White tłumaczył, że ligowe przepisy pozwalają zespołom karać zawodników, którzy przez atak paniki nie wyjdą na mecz. Określił to jako patologię. Wyraził wówczas nadzieję, że NBA zmieni podejście i problemy ze zdrowiem psychicznym zacznie traktować jak schorzenie medyczne, a nie efekt braku odpowiedzialności.

Bez wątpienia mógł mieć wpływ na to, jak liga zaczęła z tematem postępować, gdy kolejni gracze zaczęli publiczne zwierzanie. Z tego samego powodu ligę opuścił Larry Sanders, który po jednym bardzo obiecującym sezonie w Milwaukee, zyskał status gwiazdy o wielkim potencjale. Depresja leczona marihuaną spowodowała, że pasja przestała sprawiać mu przyjemność. Opuścił NBA, bo nie potrafił sobie z tym w żaden sposób poradzić.

– W obecnej koszykówce niemal każdy zawodnik ma na głowie słuchawki i izoluje się od wszystkich chodząc ze spuszczoną głową – mówił kilka dni temu komisarz Adam Silver. – Nie sądzę jednak, by dotyczyło to wyłącznie naszych zawodników. Myślę, że to problem całej generacji. […] Wielu graczy w naszej lidze jest nieszczęśliwych. Ja sam często czuję niepokój, często o tym z zawodnikami rozmawiam – dodaje.

W 2012 jeden z generalnych menadżerów w rozmowie z Kevinem Arnovitzem z ESPN przyznał, że NBA nie ma żadnego pomocnego protokołu będące na swój sposób antydepresantem. Rok później jeden z GM-ów chciał utworzyć w organizacji wewnętrzny program wsparcia, bo zawodnicy skarżyli się, że ich terapeuci są nieskuteczni. Gdy menedżer zgłosił do właściciela oficjalny wniosek o dodatkowy fundusz, ten odpowiedział – I just gave him $30 million worth of mental health. Jednak w ostatnich latach sytuacja w obrębie całej ligi zaczyna przybierać formalnych struktur, które nie leżą w gestii właścicieli, czy generalnych menadżerów, lecz unii graczy, która zobowiązała się nadzorować nowy program.

Dostęp do danych zebranych przez specjalistów rozmawiających z zawodnikami mają wyłącznie lekarze. Liga odcięła od nich GM-ów, by ci na podstawie przesłanek o możliwych problemach ze zdrowiem psychicznym gracza, nie zaniżali automatycznie jego wartości.

– To wstyd, że nie zwróciliśmy uwagi na to wcześniej – mówi prezydent NBPA – Michele Roberts. – Byliśmy naiwnie przekonani, że problemem się zajmujemy równie dobrze, co kontuzjami zawodników – dodała.

Zmiana nastąpiła przede wszystkim w odbiorze tej kwestii przez społeczeństwo wokół sportu. DeRozan przyznał, że nie spodziewał się, iż dostanie tak wiele pokrzepiających wiadomości. Musimy jednak pamiętać, że problem nie dotyczy wyłącznie zawodników. Tyronn Lue podczas prowadzenia Cleveland Cavaliers musiał opuścić na jakiś czas drużynę z powodu bólów w klatce piersiowej i bezsenności. Nigdy de facto nie potwierdzono żadnej konkretnej diagnozy. Na bóle głowy i brak snu narzekał także Steve Clifford. Rozpiętość całego zagadnienia jest znacząca, dlatego sport – nie tylko NBA – musi pozostać wsłuchany w to, co mówią głosy najbliższego otoczenia.

6 KOMENTARZE

  1. Na bóle głowy i bezsenność cierpi co drugi korpoludek i 70% samozatrudnionych. Tylko ich nie stać na zatrudnienie trenera personalnego i psychoterapeuty. Dla nie fantastyka, bez względu na to kim jesteś i co robisz o higienę psychiczna musisz nauczyć się dbać, inaczej po tobie. I utopisz życie w wódzie czy herze

    0
  2. Bardzo dobry artykuł, ale ciekawi mnie fakt czy kluby mają jakieś zabezpieczenie gdy zawodnik podpisze długi kontrakt np 80 mln/4 lata i z powodu problemów mentalnych przestanie grać. Czy wtedy klub musi mu wypłacić cały kontrakt, gdy np.przez 2 lub 3 lata nie zagra meczu?

    0