Dniówka: All-Star Weekend w Charlotte, u Michaela

6
fot. AA/ABACA / Newspix.pl

Kiedy w 1988 roku Michael Jordan był gospodarzem Weekendu Gwiazd w Chicago, postarał się, żeby ten czas należał do niego – obronił tytuł w pamiętnym konkursie wsadów pokonując Dominque’a Wilkinsa i został MVP All-Star Game rzucając 40 punktów, co było wówczas drugim najlepszym osiągnięciem w historii. Teraz, po ponad 30 latach All-Star Weekend znowu będzie u MJ’a, tym razem w Charlotte. Teraz będzie tylko obserwatorem, ale może ta jego magia przełoży się na to, co będzie działo się na parkiecie Spectrum Center i doda zawodnikom motywacji, żeby jak najlepiej zaprezentować się w domu Jordana. W końcu jak jedzie się w odwiedziny do GOAT to wypada przywieść ze sobą coś specjalnego, prawda? Może ten ASW wyjdzie lepiej Jordanowi niż prowadzenie drużyny. Bo podczas gdy chce on przyciągnąć uwagę koszykarskiego świata do swojego Charlotte, na pewno nie chciałby, żeby przy okazji tematem stała się niezmiennie kiepska sytuacja jego Charlotte Hornets. Gospodarze będą mieli tylko dwóch swoich reprezentantów podczas całego Weekendu. Kemba Walker i Miles Bridges wezmą udział w konkursowej sobocie, a w niedzielę Kemba rozpocznie mecz w pierwszej piątce.

Przypomnę jeszcze, że jutro razem z Maćkiem spotkamy się z Wami w Poznaniu w pubie Cooliozum. Jeśli tylko macie możliwość, wpadnijcie koniecznie i przyjdźcie już wieczorem, bo mamy przygotowane dodatkowe atrakcje (książki od Wydawnictwa SQN i abonamenty Szóstego Gracza będą do wzięcia). Będzie też wtedy więcej czasu na gorące dyskusje chociażby o drużynie zwanej kiedyś Bobcats.

PIĄTEK – Rising Stars (3:00)

Na początek Weekendu tradycyjnie mecz najmłodszych zawodników i piąta odsłona pojedynku Drużyna USA vs. Reszta Świata. Na razie Amerykanie przegrywają tę rywalizację 1-3, ale oczywiście słowo rywalizacja jest tu użyte bardzo na wyrost, bo są to mecze pozbawione rywalizacji, w których wszyscy sobie po prostu rzucają do kosza, popisują się dunkami, zaliczają puste statystyki i ktoś na końcu wygrywa. Rok temu zawodnicy Team USA pudłowali zza łuku i przegrali, a nagrodę MVP zgarnął Bogdan Bogdanović, którzy trafił 7 trójek na 26 punktów i miał 6 asyst.

Team USA (honorary coach: Kyrie Irving)
Jarrett Allen, Marvin Bagley III, John Collins, De’Aaron Fox, Jaren Jackson Jr., Kevin Knox, Kyle Kuzma, Donovan Mitchell, Jayson Tatum

Team World (honorary coach: Dirk Nowitzki)
OG Anunoby, Deandre Ayton, Bogdan Bogdanović, Luka Doncić, Shai Gilgeous-Alexander, Rodions Kurucs, Lauri Markkanen, Josh Okogie, Cedi Osman, Ben Simmons

Najciekawsze co może się tutaj wydarzyć to show Luki Doncica, choć warto przypomnieć, że rok temu najlepsi debiutanci, poza Benem Simmonsem, słabo się zaprezentowali (Mitchell miał 7 punktów z 10 rzutów, a Tatum i Kuzma trafili razem tylko 3/12 za trzy). Teraz Simmons pewnie będzie się oszczędzał czekając na debiut w niedzielnym meczu, ale może Mitchell będzie chciał coś udowodnić, po tym jak nikt z jego drużyny nie został wybrany do ASG?

Lonzo Ball drugi rok z rzędu opuści ten mecz z powodu kontuzji. W jego miejsce wybrany został Kevin Knox, choć wydaje się, że lepiej byłoby docenić wygrywających Nuggets i świetnie spisującego się Monte Morrisa. W Cleveland pewnie są zdziwieni, że pominięto Collina Sextona, który jest w końcu czwartym strzelcem wśród debiutantów. Ale to tylko mecz Rising Stars, więc nikt nie będzie prowadził wielkich dyskusji o nieobecnych, a ze względu na oglądalność lepiej mieć kogoś z Nowego Jorku.

SOBOTA – Konkursy (2:00)

Skills Challenge

Mike Conley wreszcie się doczekał. Co prawda nadal to nie jest to samo co bycie All-Starem, ale w końcu, po raz pierwszy od występu w meczu debiutantów, weźmie udział w Weekendzie Gwiazd.

Spencer Dinwiddie leczy kontuzję, dlatego nie będzie miał okazji powalczyć o obronę tytułu (podobnie jak rok temu Kristaps Porzingis). Był pierwszym guardem, który wygrał ten konkurs od czasu gdy wprowadzono formułę pojedynku “małych” z “dużymi”. Tym razem duzi nie będą aż tak BIG, bo będzie reprezentowało ich tylko dwóch środkowych – Nikola Jokić i Nikola Vucević.

Mike Conley
Luka Doncić
De’Aaron Fox
Nikola Jokic
Kyle Kuzma
Jayson Tatum
Nikola Vucevic
Trae Young

3-Point Contest

Stephen Curry wraca po dwóch latach przerwy do konkursu trójek, żeby w swoim rodzinnym Charlotte zmierzyć się ze swoim bratem i ten rodzinny pojedynek będzie jedną z najciekawszych historii. Seth jest obecnie trzecim najskuteczniejszym zawodnikiem NBA trafiając aż 46.5% za trzy, czy będzie w stanie pokonać swojego dużo bardziej utytułowanego brata? Jeśli ma kiedykolwiek być od niego lepszy na parkiecie NBA, to lepszej okazji raczej mieć nie będzie.

Może też dzięki temu będzie dużo ciekawiej niż w zeszłym roku, kiedy poziom w pierwszej rundzie był rozczarowująco niski – Paul George 9 punktów, Kyle Lowry 11, Eric Gordon 12, Bradley Beal 15.

Devin Booker zapewnił sobie zwycięstwo, kiedy złapał niesamowity ogień w serii finałowej trafiając 20 z 25 rzutów i pokonał Klay’a Thompsona. Jednak obecnie Booker zalicza swój najgorszy w karierze sezon pod względem skuteczności na dystansie trafiając jedynie 32.5% trójek. Gdyby nie to, że broni tytułu, z taką skutecznością nie miałby żadnych szans na otrzymanie zaproszenia.

Ale nawet 47.6% skuteczności nie wystarczyło, żeby Davis Bertans mógł pojawić się w tym konkursie. Jest obecnie liderem NBA i bardzo chciał sprawdzić się w tej rywalizacji, jednak we władzach ligi uznano, że oddał za mało rzutów, żeby się zakwalifikować. Do tego momentu skrzydłowy Spurs oddał 229 rzutów za trzy. Inni mają znacznie więcej, ale średnio 2 celne trójki na mecz wydają się być wystarczająco przyzwoitą próbką. Poza tym, zasłanianie się liczbą rzutów to bardzo kiepskie usprawiedliwienie gdy równocześnie zaprasza się Setha, który oddał ich ledwie 142 i Dirka z 81. Ale Bertans ani nie jest legendą NBA, ani bratem dwukrotnego MVP, dlatego nie mógł liczyć na przychylność i będzie największym nieobecnym tego konkursu.

Ranking uczestników pod względem skuteczności

Joe Harris  47.1%
Stephen Curry  46.5%
Buddy Hield  44.9%
Seth Curry  44.4%
Danny Green  42.1%
Khris Middleton  37.8%
Damian Lillard  37.3%
Kemba Walker  36.7%
Devin Booker  32.5%
Dirk Nowitzki  30.9%

Slam Dunk

Bez zaglądania na youtube, co pamiętasz z zeszłorocznego konkursu wsadów? Wygrał Donovan Mitchell, Larry Nance Jr. nawiązywał do swojego ojca, Victor Oladipo strasznie rozczarował, a Dennis Smith Jr. był niezadowolony z niskiej oceny jaką dostał od sędziów – to są rzeczy, które mi się przypomniały, ale chwilę musiałem się nad tym zastanowić. Z odtworzeniem sobie jakiś konkretnych dunków było już gorzej. To potwierdza tylko, że nie był to najlepszy konkurs. Było lepiej niż dwa lata temu, ale bez szału. Nie było wsadów, które zapadłyby w pamięć. Ale czy jeszcze oczekujemy tego, że ten konkurs naprawdę poderwie nas z krzeseł i sprawi, że o czwartej w nocy nagle otrzeźwiejemy? Za dużo było rozczarowań, żeby wyczekiwać wielkiego widowiska. Choć zawsze pozostaje jakaś cicha nadzieja, że zostaniemy zaskoczeni i wydarzy się coś tak magicznego jak ten niesamowity pojedynek Zacha LaVine’a i Aarona Gordona sprzed trzech lat. Obok popisów Vince’a Cartera tamten konkurs był zdecydowanie najlepszym jaki widziałem. Te dwa bardzo dobrze pamiętam, tylko te dwa.

Dennis Smith Jr. przed sezonem zapowiadał, że ponownie nie weźmie udziału w konkursie, bo za dużo jest tu różnych ozdobników, a nie są doceniane wsady wykonane bez tych dodatkowych elementów, jakie on zaprezentował. Jednak w styczniu zmienił zdanie. Podobno przekonała go babcia. Smith pochodzi z Karoliny Północnej, więc powrót w rodzinne strony pewnie miał tu zacznie. Ale może też chodziło o to, żeby popracować nad poprawą swojego wizerunku, bo poinformował o zmianie decyzji niedługo po powrocie do drużyny po zamieszaniu wokół jego transferu.

Największą zagadką jest natomiast to, dlatego w konkursie znalazł się Hamidou Diallo, a nie jego kolega z drużyny Terrence Ferguson? Czy ktoś pomylił się wysyłając zaproszenie do Oklahomy?

Miles Bridges
John Collins
Hamidou Diallo
Dennis Smith Jr.

NIEDZIELA – All-Star Game (2:00)

Rok temu o tej porze zastanawialiśmy się czy po zamianie formatu i skompletowaniu zespołów przez kapitanów, Mecz Gwiazd zostanie uratowany? Udało się, Mecz Gwiazd wrócił do żywych. Wreszcie było co oglądać i była to dobra rozrywka. Wreszcie było widać, że zawodnikom zależy, że starają się, nie zapominają kompletnie o obronie i chcą wygrać, co doprowadziło do crunch time. Dostaliśmy to, na co tak długo czekaliśmy – największe gwiazdy ligi walczące o zwycięstwo w tych ostatnich minutach granych już na serio. To właśnie tego najbardziej brakowało w poprzednich latach, kiedy ASG zaczął odróżniać się od piątkowego Rising Starts tylko bardziej znanymi nazwiskami biegającymi po parkiecie. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że nie był to tylko jednorazowy zryw i w najbliższą niedzielę obu drużynom też będzie zależało na zwycięstwie. A jako, że Giannis Antetokounmpo wybrał Curry’ego, w którego zespole grał poprzednio, można to potraktować jako swego rodzaju rewanżowe spotkanie z ekipą LeBrona. (LeBron ma w swoim składzie pięciu zawodników, którzy grali z nim rok temu. W drużynie Giannisa jest łącznie z nim pięciu graczy z Team Steph)

Podczas gdy LeBron poszedł po MVP (w swoim przyszłym domu, Staples Center), Curry rok temu nie stanął na wysokości zadania, zagrał słabo i jako kapitan nie poprowadził swojej drużyny. Trafił tylko 4/14 z gry, popełnił 6 strat, a przede wszystkim w ostatniej akcji został zamknięty przez obronę rywali i nie był w stanie nawet oddać rzutu na dogrywkę. Teraz powinno być dużo lepiej, nie tylko dlatego, że będzie chciał się poprawić, ale ma też dodatkową motywację, ponieważ ASG odbywa się w jego rodzinnym mieście. Chce pomóc sprawić, żeby Charlotte rzeczywiście na te kilka dni stało się centrum NBA, a też przypomnieć, że stąd wywodzą się jego korzenie i że tu też jego ojciec zapisał się w historii jako ważna postać lokalnej drużyny. Steph wychowywał się w Charlotte, kiedy Dell przez 10 lat grał w Hornets, a potem uczęszczał do nieodległego Davidson College. To jego dom, dlatego powinniśmy oczekiwać, że będzie chciał to pokazać również na parkiecie i zawalczy o MVP tego meczu.

Kemba Walker na pewno też postara się, żeby jak najlepiej zaprezentować się na własnym terenie. Do tego Giannis i Russell Westbrook zawsze grają na pełnych obrotach, niezależnie czy jest to mecz playoffów, czy tylko Mecz Gwiazd, więc może ta determinacja okaże się kluczowa i pomoże im wygrać. Bo patrząc na siłę składów, znacznie lepiej prezentuje się ten, który zebrał LeBron.

James zdominował draft i wziął nie tylko Anthony’ego Davisa, ale wszystkich zawodników, którzy za chwilę staną się wolnymi agentami i mogą chcieć dołączyć do niego w Lakers. Magicowi Johnsonowi nie udało się zrobić wymiany po AD, może więc LeBron lepiej poradzi sobie jako rekruter, budując fundament do rozmów w lipcu. Wolna agentura i to, którzy z gwiazdorów mogą niedługo znaleźć się w jednej drużynie będzie jedną z najważniejszych historii tego weekendu. A James kompletując swój zespół, postarał się, żeby tylko podkręcić atmosferę tych dyskusji. Ale nie tylko on będzie rekrutował. Może Kevin Durant i Kyrie Irving skorzystają z okazji, żeby porozmawiać o wspólnej grze w Nowym Jorku?

Nie wiadomo jednak, czy ostatecznie obejrzymy LeBrona podającego nad kosz do AD, albo Irvinga grającego pick-and-roll z KD. Drużyna Jamesa może być osłabiona, ponieważ Davis dopiero co wczoraj doznał urazu barku, a Irving opuścił ostatnie mecz lecząc kontuzję kolana. Ich występ jest pod znakiem zapytania.

Giannis w drafcie postawił na zebranie międzynarodowego towarzystwa i trochę szkoda, że potem przehandlował Simmonsa, bo będzie brakowało im guarda, żeby wystawić piątkę złożoną z samych zawodników pochodzących spoza USA. Ale ta grupa międzynarodowych gwiazd jest coraz większa i ciekawe, czy za kilka lat NBA nie spróbuje rozegrać meczu USA kontra Reszta Świata. Obecnie wśród 25 All-Starów (łącznie z kontuzjowanym Victorem Oladipo, ale nie licząc uhonorowanych weteranów) jest sześciu zawodników międzynarodowych – Giannis, Embiid, Jokić, Simmons, KAT, Vucević – jeśli dołączylibyśmy do nich Lukę Doncica, Jamala Murray’a, Buddy’ego Hielda, Andrew Wigginsa(?) i niesłusznie pominiętego w tym roku Rudy’ego Goberta, tworzy się całkiem ciekawe towarzystwo. Jeszcze nie team, który mógłby rzucić wyzwanie Amerykanom, ale w niedalekiej przyszłości?

Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o pożegnalnym występie Dirka Nowitzkiego i Dwyane’a Wade’a. To świetny pomysł Adama Silvera, żeby dodać ich do składu i uhonorować w ten sposób. Może to stanie się nową tradycją, żeby największym gwiazdom pozwolić przed zakończeniem kariery po raz ostatni zagrać w ASG.

Team LeBron
LeBron James, Kevin Durant, Kyrie Irving, Kawhi Leonard, James Harden

Anthony Davis, Klay Thompson, Damian Lillard, Ben Simmons, LaMarcus Aldridge, Karl-Anthony Towns, Bradley Beal, Dwyane Wade

Trener: Mike Malone

Team Giannis
Giannis Antetokounmpo, Stephen Curry, Joel Embiid, Paul George, Kemba Walker

Khris Middleton, Nikola Jokic, Russell Westbrook, Blake Griffin, D’Angelo Russell, Nikola Vucević, Kyle Lowry, Dirk Nowitzki

Trener: Mike Budenholzer

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (724): Zapowiedź Weekendu Gwiazd
Następny artykułPelicans zwolnili Della Dempsa ze stanowiska GM’a

6 KOMENTARZE

  1. Obecność Wade’a i Dirka to najlepsza rzecz w tym ASG. Również draft mi się spodobał choć Giannis trochę dał ciała moim zdaniem.
    Jeśli Silver za rok również powoła honorowo któregoś z weteranów to kogo? Poza Vince’m jeśli jeszcze będzie grał. Może Carmelo jeśli nie będzie w Chinach. Jakoś teraz po odejściu Duncanów, Kobich i Garnettów jest mało starszych zawodników, którzy są legendami.

    0