Każda kolejna transferowa drama odbiera NBA kawałek jej zajebistości. Rich Paul i Anthony Davis stworzyli płytką historię i ponieśli sromotną porażkę. Zazwyczaj to rolą generalnych menadżerów jest kreowanie niekomfortowego środowiska dla swoich zawodników. Tym razem zrobił to agent. Jego ambicje odbiły się od ściany potrzeb GM-a, który postanowił poczekać, czym zagrał na nosie wszystkim tak bardzo pragnącym umieścić Anthony’ego Davisa w składzie Los Angeles Lakers. Biznesowa strona ligi działa w obie strony. W głównej mierze dotyka jednak zawodników i środowisko choć dalej odczuwa tego konsekwencje, zaczyna się adaptować.
Bobby Portis na kilka dni przed transferem do Waszyngtonu opowiadał przedstawicielom mediów o swoim przywiązaniu do Chicago. Był wdzięczny zarządowi za to, że najpierw postawili na niego w drafcie, a następnie uczynili pierwszoplanowym graczem. Ten słodki stan rzeczy założył mu klapki na oczy. Przebudowa wymaga od dyrektorów sportowych i generalnych menadżerów wykorzystania wszelkiej wartości. Portis w oczach Johna Paxsona i Gara Formana stał się dobrej jakości towarem jedynie podbijającym ciekawy trade.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
true
Tutaj najlepiej pasuje pewien mem, ukazujący znanego aktora płaczącego i wycierającego się stertą banknotów…
Pasja, przynależność do kolektywu, “rodzina” to w zawodowym sporcie fikcja, jeśli takich właśnie wrażeń poszukujemy, serdecznie polecam zainteresowanie się meczami Twojej lokalnej drużyny koszykówki na możliwie niskim poziomie rozgrywek – tam to dalej jest (wiem, bo chadzam!) – to przywiązanie, pasja i zaangażowanie. Jeśli na ten argument odpowiecie – “No ale ten poziom gry!”, ja odpowiem – w takim razie nie zaangażowania poszukujesz w koszykówce, a możliwie najwyższego poziomu gry. Nie można mieć wszystkiego, tak to już jest zrobione, każdy, kto myśli inaczej niestety myśli sercem, a nie głową. Moje myślenie o NBA ewoluowało od tych lat 90 (no niestety jestem stara) do teraz w takim chyba kierunku – przestałam kibicować drużynom jako organizacjom, a moje sympatie zaczęły podążać za konkretnymi zawodnikami – po tej zmianie myślenia jestem w stanie ponownie cieszyć się z dobrej koszykówki i mieć też swoją (mini i wypaczoną, ale jednak) wersję “loyalty”. Tak się chciałam uzewnętrznić przy środzie;)
O, dobrze powiedziane, teraz łatwiej kibicować konkretnemu zawodnikowi niż organizacji.
Skończyłem czytać po pierwszym zdaniu. Jestem odmiennego zdania.
Rynek transferowy jest fajny, dramy chujowe.
Ja ruszyłem dalej ale też uważam że pierwsze zdanie jest chujowe!