Kajzerek: It’s business. There’s money involved

6
AP Photo

Każda kolejna transferowa drama odbiera NBA kawałek jej zajebistości. Rich Paul i Anthony Davis stworzyli płytką historię i ponieśli sromotną porażkę. Zazwyczaj to rolą generalnych menadżerów jest kreowanie niekomfortowego środowiska dla swoich zawodników. Tym razem zrobił to agent. Jego ambicje odbiły się od ściany potrzeb GM-a, który postanowił poczekać, czym zagrał na nosie wszystkim tak bardzo pragnącym umieścić Anthony’ego Davisa w składzie Los Angeles Lakers. Biznesowa strona ligi działa w obie strony. W głównej mierze dotyka jednak zawodników i środowisko choć dalej odczuwa tego konsekwencje, zaczyna się adaptować.

Bobby Portis na kilka dni przed transferem do Waszyngtonu opowiadał przedstawicielom mediów o swoim przywiązaniu do Chicago. Był wdzięczny zarządowi za to, że najpierw postawili na niego w drafcie, a następnie uczynili pierwszoplanowym graczem. Ten słodki stan rzeczy założył mu klapki na oczy. Przebudowa wymaga od dyrektorów sportowych i generalnych menadżerów wykorzystania wszelkiej wartości. Portis w oczach Johna Paxsona i Gara Formana stał się dobrej jakości towarem jedynie podbijającym ciekawy trade.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułNo to co, widzimy się w sobotę w Poznaniu?
Następny artykułChris Bosh oficjalnie zakończy karierę w przyszłym miesiącu

6 KOMENTARZE

  1. Tutaj najlepiej pasuje pewien mem, ukazujący znanego aktora płaczącego i wycierającego się stertą banknotów…
    Pasja, przynależność do kolektywu, “rodzina” to w zawodowym sporcie fikcja, jeśli takich właśnie wrażeń poszukujemy, serdecznie polecam zainteresowanie się meczami Twojej lokalnej drużyny koszykówki na możliwie niskim poziomie rozgrywek – tam to dalej jest (wiem, bo chadzam!) – to przywiązanie, pasja i zaangażowanie. Jeśli na ten argument odpowiecie – “No ale ten poziom gry!”, ja odpowiem – w takim razie nie zaangażowania poszukujesz w koszykówce, a możliwie najwyższego poziomu gry. Nie można mieć wszystkiego, tak to już jest zrobione, każdy, kto myśli inaczej niestety myśli sercem, a nie głową. Moje myślenie o NBA ewoluowało od tych lat 90 (no niestety jestem stara) do teraz w takim chyba kierunku – przestałam kibicować drużynom jako organizacjom, a moje sympatie zaczęły podążać za konkretnymi zawodnikami – po tej zmianie myślenia jestem w stanie ponownie cieszyć się z dobrej koszykówki i mieć też swoją (mini i wypaczoną, ale jednak) wersję “loyalty”. Tak się chciałam uzewnętrznić przy środzie;)

    0