Zion Williamson jest predestynowany do tego, żeby we współczesnym świecie rozczarować i zawieść. Miał 1,8 miliona followersów na Twitterze jeszcze zanim rozegrał swój pierwszy mecz w Duke. Ten jego pierwszy mecz, niczym chmura kosmicznego pyłu przykrył może nawet lepszy występ R.J’a Barretta. Występ, który w każdym innym roku, w każdym innym miejscu na ziemi byłby tym, o czym chcieliby rozmawiać nazajutrz wszyscy.
Jego bardzo bystre stopy podtrzymują jego potężne nogi, a podwozie ciężarówki trzyma 126-kilogramowe ciało defensywnego liniowego.
To nie może się udać.
Kraksa czeka za każdym kolejnym zakrętem.
Nie powinien spełnić oczekiwań, tylko upaść pod ciężarem swojego ciała, ugiąć się pod siłą krytyki, zostać wyalienowanym przez weteranów, albo trafić do Phoenix, zatracić się i spędzić resztę życia zastanawiając się co by było gdyby. Nie ma ducha Embiida czy Draymonda, jest jak lew zamknięty w klatce. Takie charaktery w NBA zawodzą, zawodzą i jeszcze raz zawodzą.
W ciągu kolejnych dwudziestu lat naszego życia zrozumiemy lepiej jak wyjątkowym mężczyzną i koszykarzem był, i jest, LeBron James. Był Zionem Williamsonem i spełnił oczekiwania. Ale od czasów, gdy 17-letni “The Chosen One” znalazł się na okładce Sports Illustrated, każda, wielka gwiazda koledżu, Kevin Durant, Greg Oden, John Wall, Andrew Wiggins, Blake Griffin, Lonzo Ball – nie wspominaj nawet o białych graczach, takich jak Morrison, Jimmer czy Psycho T., proszę – zawiodła, lub poniekąd zawiodła, ugięła się pod ciężarem oczekiwań, nie sprostała hype’owi. I prawdopodobnie nie powinno się nawet ich wszystkich porównywać do grającego w koszulce nr 1 point-forwarda Duke, bo Zion Williamson jest najbardziej hajpowanym nastolatkiem w koszykówce od czasów legendy St. Vincent’s St. Mary’s.
Dlatego, że jest kimś kogo nigdy nie widzieliśmy.
Obejrzałem każdy z jego pierwszych pięciu meczów – włącznie z wygraną ostatniej nocy 78-72 w Maui Invitational przeciwko niezłemu, rozstawionemu z nr 8 i rosnącemu w siłę Auburn – i nie tylko mogę Ci napisać, że nigdy nie widzieliśmy kogoś takiego jak Zion Williamson, ale że jest też najbardziej ekscytującym sportowcem w sportach drużynowych, grającym obecnie, wliczając w to Curry’ego, wliczając Giannisa, wliczając Patricka Mahomesa, Todda Gurley’a, Alvina Kamarę, wliczając Leo Messiego, piękną, młodą i coraz bardziej kohezywną kadrę Anglii, Joela Embiida, Leroy’a Sane nie tylko w City, ale teraz także i w kadrze w Niemiec – jest najlepszą rzeczą teraz w sporcie.
Istnieje szansa, że za dwadzieścia lat od teraz ludzie będą wspominać ten zespół Duke, tak jak wspominali Fab Five. Ci biali studenci na trybunach Cameron Indoor nie zasługują na Ziona. Chodzą do spowiedzi po tych meczach. Co tu jeszcze robisz? Biegnij oglądać!
Nigdy tak lotne stopy nie podtrzymywały tak masywnego, rozległego ciała. Nigdy w koszykówce na tym poziomie nie widzieliśmy kombinacji tak ogromnej siły z szybkością cheetah. W koszykówce NCAA Zion może kryć wszystkie 5 pozycji, więc zasadniczo jest stworzony, żeby grać we współczesnej NBA. Weźmy choćby nawet pod uwagę jego piętę achillesową, czyli rzut z dystansu – trafił dotychczas tylko 2 z 7 trójek i 13 z 21 wolnych – i zwróćmy uwagę na to, że podobni mu point-skrzydłowi Giannis Antetokounmpo i Ben Simmons po pięciu tygodniach tego sezonu trafili dotychczas łącznie 4 trójki. Oczywiście, że Zion może grać w naszej lidze. Wyprowadza często piłkę dla tych Blue Devils. Wystarczy dać mu ją, otoczyć strzelcami i dać mu przestrzeń do penetracji góra-dół. Grać nim w NBA, tak jak gra w Duke obecnie. Jest idealnym mismeczem, bo obdarzony jest wielką siłą fizyczną, i właśnie kombinacja dużej siły fizycznej z dużą szybkością ostatecznie zatryumfuje w następnej dekadzie nad wiktorią szybkości, którą oglądamy właśnie.
I oczywiście, że powinieneś dać mu piłkę. Tylko popatrz na to podanie:
Albo to podanie, touch-pass, przeciwko głęboko ustawionej strefie:
Nudziarz we mnie pokazuje Ci podania, tymczasem mógłbym spędzić resztę tego tekstu wklejając po każdym zdaniu highlighty jego dunków, bloków i męskich zbiórek z jego pierwszych pięciu spotkań – 71% FG, 20.4 PKT w 25.0 MIN, 9.4 ZB, 2.2 AST, 2.4 BLK, 1.4 PRZ, przy tylko 1.8 TO – lub zanudzać Cię wnikliwym, klatka w klatkę pokazywaniem jak rewolucyjny pierwszy krok ma ta lodówka. Kiedy zbiera piłkę, obraca się i rusza z nią przed siebie, następny milion lat życia tej planety zostaje zamknięty w trzech dziesiątych sekundy. Światowy lider “WOW!” akcji na minutę, Zion “The Fridge” Williamson. Nikt nigdy przy takiej wadze na boisku do koszykówki nie przebiegał tak szybko ze startu pierwszych trzech metrów. Nikt nigdy, i to już pewnie wiesz, nie skakał tak wysoko.
W ataku, poza rzucaniem – do którego (słusznie) się nie kwapi – potrafi zrobić wszystko co chce. Może kozłować między swoimi dwiema – przepraszam: trzema – nogami, robić kółka z piłką wokół większych graczy jak te intergalaktyczne potwory, kiedy siedzisz w kinie i wreszcie cieszysz się, że to nie jest prawdziwy świat (JEST!), może dominować fizycznie i robić piekło – i dla wszystkich fanów Shaqa mam na myśli PIEKŁO – słabszym od siebie. Jeżeli potrzebujesz specyfiki jego gry zamkniętej w jednym zdaniu, którego mogłeś jeszcze nie przeczytać: Zion Williamson ma odmienne i wyraźne czucie gry, i to jest coś co nie rośnie na drzewach, ani coś czego nie nauczysz. To nie są standardy Giannisa. Jest lepiej. To czucie podobne do feelingu Simmonsa, albo może Embiida, albo nawet połączenie ich razem.
Popatrz na jego obronę, mobilność i szybkość tu. Wszystko wydarzy się w dwie sekundy:
To jest właśnie to czym kupił mnie dopiero, gdy zacząłem oglądać go w Duke.
Ale przede wszystkim Zion Williamson ma tę rzecz, którą ma Lance Stephenson. Tę, gdy wpatrujesz się w ekran i czekasz na to co zrobi, ale nie jesteś w stanie przewidzieć co zrobi. Przeważnie rezultaty są ekscytujące.
Charles Barkley w połowie lat 80-tych był podobnym świrem, nieco przytytym, noszącym kilka pizz w oponce na brzuszku za dużo, ale to tylko działało na jego korzyść. I w rzeczy samej największą możliwością Ziona Williamsona na boisku do koszykówki jest umiejętność tworzenia sobie miejsca do gry, rubensowskim ciałem i kozłem. I jeżeli domagasz się publicznie, żeby zrzucił wagę, doradzasz mu źle. Mount Zion może stracić swoje siły, to coś, co sprawia, że jest najlepszą rzeczą teraz do oglądania w sporcie.
(I wszyscy, którzy piszecie Zionowi, żeby zrzucił kilogramy, bo jego kolana nie wytrzymają, wszyscy jesteście nudnymi i smutnymi ludźmi. Nie łapiecie tego. Powinniście przestać pisać zdania w internecie i zamiast tego żyć życiem na max, czerpać z niego garściami, brać wszystko, jak Barkley, i Zion)
Albo po prostu go oglądać. To z ostatniej nocy:
Zion almost caught a body pic.twitter.com/dNk60vhTwU
— Kristian Winfield (@Krisplashed) November 21, 2018
Pamiętasz, gdy przed kilkoma laty lubiłem wyróżniać wysokich za to, że czują się komfortowo nawet osiem metrów od kosza. Dziś to brzmi prehistorycznie, popatrz na Brooka Lopeza. Ale nie chodziło tylko o shooting, co choćby o sytuacje, gdy 12 metrów od kosza naciska na ciebie lilipuci guard. Chodzi o kozłowanie na wysokiej szybkości w kontrataku jak Julius Randle, chodzi nawet o krycie Damiana Lillarda od połowy boiska.
Zion gra w koszykówkę na całym, na calutkim parkiecie:
I z tygodnia na tydzień stopniowo staje się coraz bardziej rezolutniejszym obrońcą, z coraz lepszą techniką używania rąk po tej stronie boiska. Te statystyki wyżej bloków i przechwytów to zresztą nie jest przypadek: Zion chroni obręczy, ma nos do piłki, może być w stanie nauczyć się przewidywać wydarzenia. Kto wie. Oczywiście, że widać bowiem, że przez całe swoje słynne życie nie grał prawdziwej obrony. Nie musiał. Ale umie, jeśli chce. A chce. Dlatego gdy go teraz oglądam, kupuję tę całą hecę z Zionem Williamsonem. Przeczytaj to zdanie raz jeszcze. Kupuję Ziona Williamsona, bo mu zależy. I widziałem to.
Inną, niemal równie nieprawdopodobną rzeczą jak Zion – rzeczą, o której każdy hardkorowy fan próbuje Ci przypomnieć – jest to, że ten fenomen z Południowej Karoliny przykrywa czapką potencjalnie Top-5 gracza w następnej dekadzie NBA, R.J’a Barretta. A z kolei R.J. Barrett, razem z cieniem Ziona, przykrywają potencjalnie najseksowniej poruszającego się two-way, słodko rzucającego, 203-centymetrowego gracza, jakiego mogłeś widzieć – Camerona Reddisha. Przeczytaj te zdania raz jeszcze: R.J. Barrett to być może przyszły Top-5 gracz, Reddish Top-15. I oni też potrafią zrobić na parkiecie wszystko. Mierzący 201 cm Barrett gra rzucającego obrońcę, i zaraz point-skrzydłowego. Reddish tak samo, do tego zatrzymuje się w kontrze i trafia z dziewięciu metrów. Zion gra wszędzie (a dla wszystkich wariatów jest też Tre Jones, grający jak jego brat Tyus Jones, wyglądający jak Tyus Jones, grający rolę kogoś kto nie traci piłki i pilnuje, żeby nie stało się nic głupiego). Williamson, Reddish i Barrett są zamiennymi częściami przyszłości stylu gry w NBA. Grają już dziś bezpozycyjną koszykówkę pod skrzydłami 71-letniego Mike’a Krzyzewskiego, który przypomnę dał nam olimpijską wersją Melo, w tamtej wersji, osiem-dziesięć lat temu najlepszego stretch-four planety, czy dał nam nawet Jabariego Parkera w smallballu na pozycji centra, kiedy James Johnson jeszcze nie przybył, a LeBron grał w Miami tę pozycję śladowo. Mike Krzyzewski zapisał się na nowy program, łapie te wszystkie nowinki szybko. Może po prostu zapytaj na Twitterze Johna Calipariego kto jest teraz królem One-and-Done.
Wracając do Williamsona – tak jak nigdy nie wiesz jak zła potrafi być koszykówka NBA, dopóki jej nie oglądasz, tak nigdy nie dowiesz się jak ekscytująca potrafi być koszykówka, dopóki nie zaczniesz na nią patrzeć. Nie jest to przypadek, że tylu ludzi śledzi każdy krok Ziona. Na co jeszcze czekasz?
Co tu jeszcze robisz? Znajdź go na Youtube, znajdź jego całe mecze, może nawet zaryzykuj zdrowie swojego twardego dysku. Znajdź go, zrób to TERAZ. To jest najlepsza rzecz w sporcie. Od kogoś kto pięć lat temu napisał Ci, że Joel Embiid będzie tym kim jest teraz.
Ten Chłop to rocznik 2000…a już ma taki skillset i widzi tyle na boisku. Oby jego nogi utrzymały ten ciężar :)
Ej, Kierowniku, a Pikle w tym sezonie to bedo? Bo kilka ciekawych turniejów by się znalazło. Czy jednak Duke już w listopadzie zamknęli sezon i nie ma o czym/po co gadać? ;)
Parę razy w Palmie było wspominane, że Sebastian teraz nie ma czasu, a jeśli w końcu będzie miał, to zrobią. Nie został podany żaden dokładny termin.
Thx, nie słucham Palmy za często, więc mogłem na to akurat nie trafić.
I co … znów farciarze z Cleveland go wyciągną ?
Swoja drogą chyba nigdy nie było takiej sytuacji aby TOP3 prospektów i potencjalnie TOP3 draftu grało na jednej uczelni.
Mi on przypomina młodego Larrego Johnsona. Oby jego kariera potrwała dłużej (LJ w NY to już był cień zawodnika). W latach 90′ też był mega atletą.
Ja bym dodal ze to polaczenie LJ z Kempem. Oby go tylko kontuzje ominely bo fajnie sie go oglada i od razu przypomina sie Grandmama. To byly czasy.
Jest to jeden z lepszych tekstów jakie czytałem.
Czy nie ma już opcji dodawania tekstów do „ulubionych”? Po zmianie wyglądu portalu ja jej nie widzę, a szkoda. Chyba że jest w jakiś sposób zakamuflowana, to wtedy proszę redakcje o podpowiedź :)
I ważną rzeczą jest to, że zaraża swoją energią drużynę. To jak reaguje drużyna przy nim wygląda jakby mogli skoczyć za nim w ogień.
Mówi się, i redaktor Kwiatkowski też mówi, że ktoś wyskakuje z ekranu. Nikt nie wyskakuje z ekranu. Tylko Zion!!!
Co za brutalny atletyzm!
Poruszą pierwotne instynkty, aż chciałby się wyjść na dwór i kogoś zlać.
Tylko to może się nie powieść i można być zlanym.
To też pierwotne!
Tylko już nieprzyjemne…
Lepiej oglądać Ziona!
Panie Maciej, fajnie, że są Flesze. A jeszcze fajniej, że są na dobrym poziomie.
Zion to już wyskakiwał w hajlajtach 2-3 lata temu, w jakichś meczach z liceum. Wtedy byłem na początku podjarany, ale później miałem podejście “musi chłop pokazać to samo na uczelni”. Okazuje się, że NBA to będzie prawdziwy test. Jak go zda, to może być kimś jak LeBron.