Dniówka: Jokić powinien wziąć przykład z Nasha. Hayward wraca do Utah

4
fot. Hector Acevedo / Newspix.pl

W środę w Memphis najlepszy zawodnik drużyny gości spędził na parkiecie pond 25 minut, zanim wreszcie oddał swój pierwszy rzut z gry. Były to ostatnie sekundy meczu, kiedy Nikola Jokić próbował zapewnić zwycięstwo Denver Nuggets rzutem zza łuku. Gdyby trafił mielibyśmy piękną historię o tym, że ten jedyny rzut był game-winnerem, a Jokić po raz kolejny potwierdził, że nie musi zdobywać punktów, żeby być liderem drużyny i prowadzić ją do zwycięstw. Ale nie trafił, Nuggets przegrali i teraz historią jest jego pasywność w szukaniu okazji do kończenia akcji.

Jokić znowu wrócił do miejsca, w którym był zanim w drugiej połowie zeszłego sezonu zrobił switch – wreszcie był agresywny w ataku, wziął na siebie ciężar zdobywania punktów i wszedł na poziom All-Stara, co też miało kluczowe znacznie w pogoni Nuggets za playoffami. Teraz w podobnym stylu rozpoczął obecne rozrywki. Już w drugim meczu rzucił 35 punktów (11/11 z gry), a po pierwszych siedmiu jego średnia wynosiła 21.6 (13.4 FGA, 54.3% z gry i 44% za trzy). Grał jak jeden z najlepszych zawodników ligi, bo cały czas też imponował swoją wszechstronnością zaliczając jeszcze 10.6 zbiórek i 7.1 asyst, a do tego przestał być problemem w obronie. Jednak potem coś się zmieniło i w ostatnich czterech meczach oddał łącznie tylko 18 rzutów. Nuggets wygrali trzy z nich, a on zamiast kończyć akcje popisywał się swoim playmakingiem i zanotował w tym okresie łącznie 31 asyst (w tym 16 przeciwko Jazz), więc właściwie nie ma się czego czepiać. Po raz kolejny pokazuje, że może na różne sposoby prowadzić swój zespół i może to robić nawet bez rzutów. To oczywiście prawda, ale wiemy, że stać go na dużo więcej, o czym już na początku tygodnia pisał Maciek.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (689): Tytuł jest u szanownego Pana (Let the Sunshine In)
Następny artykułLance Thomas z Knicks poza grą przez minimum 4 tygodnie

4 KOMENTARZE

  1. Miami Vice (najs!) na koniec a wcześniej Don “BOSS” Nelson. Włosy zapuszczone, bródka, koraliki na szyi, klasa. Woody Harrelson w wywiadzie u Kimmela opowiadał, że on, Don Nelson, Owen Wilson i Willie Nelson regularnie przesiadują w domu Williego na Hawajach, rżną w karty na pieniądze i jarają zielsko na potęgę. Widać ? Klawe życie. Groovy.

    Ps. Adam, żaden wolny dzień nie jest idiotyczny! Zdrowia!

    0