750 punktów w sześciu meczach. Tyle Washington Wizards oddali dotychczas swoim rywalom, co jest najgorszym wynikiem w pierwszych sześciu spotkaniach sezonu od czasów Denver Nuggets w 1990/91. John Wall dopiero co się wtedy urodził, Bradley’a Beala i Otto Portera nie było jeszcze na świecie, a Scott Brooks był na początku swojej zawodniczej kariery w NBA.
144 punkty stracone w Oakland można tłumaczyć super gorącą ręką Stepha Curry’ego, ale potem przegrali też w Sacramento fatalnie spisując się w końcówce, po czym w Los Angeles w ogóle nie przyszli do gry i zostali zupełnie rozbici. Stracili 136 punków, przegrywając różnicą 32.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Tylko Klay.
Zastanawiam się czy Wizzards nie chcą się zamienić się z Kings miejscem najgorzej zarządzanej ekipy.
To Knicks już nie okupują dna w tej kwestii?
Okupują, ale od spodu puka Phoenix.
Różnice chyba są minimalne ?. No jeszcze chyba Suns ?
Proszę nie zapominać o Cavs.
Ryba zawsze psuje się od głowy. Tam gdzie jest toksyczny właściciel tam zawsze jest burdel.
Tak było, tak jest i tak zawsze będzie.
A Orlando Magic? Są tak gówniani w swojej gównowatości, że nawet każdy o nich w tym sensie zapomina :-)
Dla uzdrowienia sytuacji w dwóch chorych organizacjach proponowałbym Wall+Oubre za Butlera i Jones’a.
Dzięki Bogu, po odejściu Gortata, nie mam już ani jednego powodu do śledzenia meczów Wizards.Ta drużyna to była “oczu kąpiel” w ostatnich latach a Wall to chyba lider z najgorszym stosunkiem ego do realnej wartości dla drużyny.