Most Valuable Player
Adam Szczepański: Giannis Antetokounmpo. Początkowo myślałem o Anthony’m Davisie, ale pozycja Pelicans w tabeli zatłoczonego Zachodu raczej mu nie pomoże, a do tego wisi nad nim pytanie o przyszłość i jeśli ta sprawa wybuchnie, to na pewno popsuje mu sezon. Dlatego stawiam na Antka. Już poprzednio był w tej dyskusji, a z każdym rokiem jest coraz lepszy. Teraz też dostanie wsparcie świetnego trenera, co pomoże mu wejść poziom wyżej. Przejmie pozostawiony przez LeBrona tytuł najlepszego zawodnika Wschodu. James oczywiście jak zwykle też będzie poważnym kandydatem do MVP, a też myślę, że James Harden nie spocznie na laurach i nie pozwoli o sobie zapomnieć.
Maciej Kwiatkowski: Joel Embiid. Mówimy o bracie Aliego, Johna McEnroe, Barkley’a, Deiona Sandersa, Sereny Williams; o egomaniakach, którzy tak mocno kochali to co robią, że mogłeś ich tylko kochać albo nienawidzić. Gdyby za ten animusz przyznawano punkty, Joel Embiid miałby 10 na 10 już jako 24-latek. Zamień Townsa na Embiida w Minnesocie i czy miałbyś wtedy problem? To ostatni prawdziwy mamut w NBA. Potrafi grać wysoko jak centrzy z lat 90-tych, ale umie też grać nisko, trafiać za trzy, fejkować rzut za trzy, minąć, trafiać z odchylenia, trafiać z odchylenia z jednej nogi, a w obronie zamknąć pole trzech sekund nie tylko długością ciała jak Gobert, ale i siłą fizyczną. Kiedy mu idzie, może nie być w NBA bardziej dominującego gracza. Jak dobry będzie Embiid, kiedy wygładzi swoje niedociągnięcia, ograniczy straty, poprawi selekcję rzutową i stanie się bardziej efektywnym graczem? To przypuszczenie zamieni się w czas przyszły i ten czas przyszły wydarzy się już w najbliższym sezonie. 27-28 punktów na mecz. Zgarnie za to nagrodę MVP, bo, tak jak dzieje się dotychczas, coraz więcej osób rozumieć będzie jak bardzo dominującym graczem jest Joel Embiid. Za rok o tej porze zgodzimy się, że to Top-5 gracz ligi. Napisałem Top-5? Może być nr 1, jeśli doprowadzi 76ers do Finałów.
Sebastian Bielas: Giannis Antetokounmpo. Nasz ulubiony ligowy Grek dojrzewał do tego praktycznie od momentu, kiedy postawił stopy na ligowych parkietach, ale teraz jest już gotowy. W tej chwili drzwi są dla niego otwarte. LeBron James i Kawhi Leonard są w nowym otoczeniu, James Harden ma już upragnioną statuetkę, Russell Westbrook póki co zmaga się z problemami zdrowotnymi, a Kevin Durant przez większą część sezonu regularnego będzie przygotowywał się do fazy playoff. To powinien być sezon Giannisa, ale oprócz indywidualnych cyferek musi poprowadzić Bucks do większej ilości zwycięstw -minimum piątka z przodu.
Maciej Staszewski (Wooden): LeBron James. Jest typ, że do końca kariery będzie faworytem Vegas do tej nagrody, ale nigdy jej nie dostanie, czym co roku będzie wywoływał syndrom drapania, patrz COY. Ja się z tym nie zgadzam. Tatuś jest w domu, Tatuś jest szczęśliwy i Tatuś ma super-fun-to-watch team. Dodatkowo nagle wszyscy kochają Tatusia, a nawet fani Kobe’ego, tacy zmieszani, jakoś układają sobie w głowie fakt, że Kobe < Jordan, ale Kobe > LeBron, ale LeBron > Jordan. To się klei. Skoro najlepszy koszykarz, być może ever, zostanie oblany największym hajpem, być może ever, wciągnie LEGENDARNYCH K..WA LAKERS do playoffów po epokach niebytu i do tego będzie się na to fajnie patrzyło… to dostanie ostatnie MVP w życiu. Wszyscy będą szczęśliwi, bo nie będzie żadnego drapania i nikt nie będzie mógł się do tego przypieprzyć poza Kevinem Durantem.
Piotr Sitarz: LeBron James. O nikim nie mówi się tyle co o Lakers i LeBronie, a marketingowa maszyna nie ruszyła na dobre. W marcu i kwietniu będzie gorzej – “ci wielcy Lakers wrócili, mają szansę i co z tego, że kilka zespołów gra lepiej w koszykówkę”. Hype ma znaczenie. W ciągu czterech lat James stał się jednym z najbardziej lubianych koszykarzy w NBA, więc ostatecznie dobre 27/9/7 na porządnych rzutowych procentach w ponad 70 meczach i miejsce w Top-5 konferencji powinny wystarczyć. Nie typuję, że to wszystko pójdzie w odwrotnym kierunku, bo James to James, no i na dobrą sprawę, kto ma mu zagrozić? Nikt z Golden State, James Harden jest ukontentowany, Jazz nikt nie ogląda, Kawhi’a nikt nie lubi, Celtics mogą ponownie mieć najlepszego gracza na ławce. Davis? Może, ale nie mam Pels przed Lakers. Giannis? Oznaczałby to, że rozegra sześć równych miesięcy. Embiid? W tych czasach wysoki musi robić więcej niż 23/10/3 – to statline w zasięgu guardów, którzy nałogowo robią triple-double; my mamy to w nosie, większość amerykańskich dziennikarzy nie. Dyskusję zamyka skala promocji ligi i pieniędzy gdy pępkiem świata stanie się Los Angeles. Mało w tym sportu, ale kto wie czy za rok, kiedy Lakers zostaną kontenderem (starszy James, mniej minut, gwiazda obok, etc.), taka sytuacja się powtórzy. Adam Silver jest sprawnym biznesmenem, a media kreują rzeczywistość. Wystarczy pisać mniej o pewnych graczach, a więcej o tym jak LeBron współpracuje z młodzieżą, z dawnymi rywalami, jaki jest piękny, liberalny, rezolutny, i tak dalej.
Piotr Kolanowski: LeBron James. Olbrzymie zainteresowanie mediów jego przenosinami do LA, a do tego wciąż nadludzko wysoka forma może sprawić, że nawet mimo nie najlepszego bilansu Lakers na zakończenie sezonu, tytuł MVP wciąż ma realne szanse trafić w ręce LeBrona. Tak naprawdę brak specjalnych oczekiwań wobec Lakers działa na jego korzyść. Każdy ewentualny sukces zespołu będzie bowiem przypisywany jako jego zasługa. Ciężko wyobrazić sobie też, aby drużyna z Jamesem w składzie nie awansowała do playoffów, a dość świeży przykład Russella Westbrooka, który zgarnął MVP dopiero z szóstego miejsca na Zachodzie pokazuje, że końcowa lokata zespołu może nie mieć aż takiego znaczenia.
Coach of the Year
Adam Szczepański: Mike Malone. To nie znaczy, że uważam go za wybitnego trenera. Nie jestem do końca przekonany co do jego wartości, ale powoli buduje coś dobrego w Denver i wydaje mi się, że teraz to może być jego moment, ponieważ Nuggets mogą stworzyć historię, która będzie bardzo sprzyjała kandydaturze Malone’a do tej nagrody. Typuję, że będą czarnym koniem rozgrywek i zaskoczą ligę, walcząc o pozycję w czołówce Zachodu, a do tego będą fun-to-watch, więc będzie się o nich mówić. Oczywiście będzie w tym zasługa trenera, będzie się też podkreślało to, jak tworzy ten zespół już od kilku lat, jak pomógł rozwinąć się swoim młodym gwiazdom i to będą wystarczające silne argumenty, żeby przyznać mu COY.
Maciej Kwiatkowski: Brad Stevens. Nikt nie martwi się o kłopoty bogactwa i rozdzielenie minut na obwodzie Celtics. Nikt nie mówi już o tym jak Kyrie Irving bronił będzie na szczycie zasłony. Mało kto przesadnie martwi się tym, że Gordon Hayward trafiał w preseason co czwarty rzut, a Terry Rozier nie przedłużył kontraktu. To dlatego, że trenerem w Bostonie jest Brad Stevens. Cztery razy w pięciu ostatnich latach nagroda “Coach of the Year” trafiała w ręce trenera, którego zespół wygrał sezon regularny w swojej konferencji. Steve Kerr i Mike D’Antoni w tym czasie zgarnęli już swoje nagrody, zostaje Stevens.
Sebastian Bielas: Brad Stevens. Bezapelacyjnie jest aktualnie jednym z najlepszych trenerów koszykówki na świecie. W nadchodzącym sezonie będzie dysponował niezwykle utalentowanym, głębokim składem, który ma możliwość przebić barierę sześćdziesięciu zwycięstw i moim zdaniem to wystarczy, aby w głosowaniu na nagrodę trenera roku zebrał większość możliwych głosów.
Wooden: Brad Stevens. To nie powinno być trudne. Stevens ma zespół, który powinien w tym sezonie łatwo łyknąć 60 zwycięstw na Wschodzie i… był COY Playoffów 2018. Tak, tak, to nie powinno się liczyć, ale się liczy jak cholera. Brad nie dostał jeszcze nigdy tej nagrody, a gdzieś tak od półfinału Wschodu wszyscy drapali się z głupimi minami po jajkach (i udawali że są tym bardzo zajęci), kiedy pojawiał się temat COY. Gdyby tylko nagrody były przyznawane, po playoffach… oh wait, są przyznawane, ale za głosy sprzed playoffów. NBA, brawa za logikę. A potem jest drapanie jajek przy tym jak Cię ktoś żyjący na co dzień Gwiazdami Basketu pyta pod koniec maja, czy to nie oczywiste, że ten młody informatyk na ławce Bostonu dostanie Trenera Roku? Jest nadzieja, że Brad w tym sezonie mając tak dobry zespół będzie mógł pokazać dużo mniej finezji i dostanie nagrodę po prostu za 60+ wygranych i za to, że jej nie ma i za to, że nikt nie chce ryzykować dalszego się drapania. Bud który mógłby go o nią szarpać ją już ma, Pop nie będzie nikogo w tym roku szarpać poza uszami członków swojego sztabu medycznego.
Piotr Sitarz: Brad Stevens. Naturalny i oczywisty kandydat. Może już najlepszy trener w NBA, a na pewno najlepszy z tych, którzy jeszcze nie zagrali w Finałach NBA. Myśląc Stevens myślisz o dystansie taktyczno-organizacyjnym jaki w ostatnich latach powstał między nim a pozostałymi szkoleniowcami. Myślisz o perfekcji, o tym jak Terry Rozier prawie wprowadził Boston do Finałów ligi, o tym, że z trzech najlepszych graczy ostał się jeden i wyglądał jak MVP playoffów. Po Stevensie i Celtics spodziewam się spełnienia kryteriów potrzebnych do zdobycia tejże nagrody. Biorę pod uwagę “wyskok” kogoś z trenerskiego topu np. Quin Snyder lub Mike Budenholzer, ale NBA powinna wręczyć Stevensowi statuetkę przed startem tego sezonu. Bo aż ciężko uwierzyć, że byłaby ona pierwszą w karierze.
Piotr Kolanowski: Brad Stevens. Po ostatnich sukcesach Bostonu aż wstyd, że jeszcze ani razu nie zdobył tej nagrody. Wydaje się, że Celtics powinni ponownie osiągnąć najlepszy bilans w konferencji, co tylko zwiększa szansę Stevensa. O jego zaletach można by długo mówić. Często zapominamy jednak o tym, że jako jeden z nielicznych trenerów obronną ręką wyszedł z trudnego przejścia z koszykówki akademickiej do zawodowej. Nie każdemu się to udawało (spytaj Calipariego czy Ricka Pitino), a to tylko kolejny dowód na to jak świetnym fachowcem jest i jak umiejętnie potrafi sobie układać relacje z graczami. Ze świecą szukać kogoś kto nie lubi Brada Stevensa.
Defensive Player of the Year
Adam Szczepański: Rudy Gobert. Jazz dysponują najlepszą obroną w NBA i to nie powinno się zmienić, a najważniejszym jej elementem jest oczywiście Gobert. Ponownie potwierdzi swoją dominację po tej stronie parkietu i zdobędzie nagrodę back-to-back. Myślę, że Draymond Green będzie miał też lepszy sezon i wróci do grona najpoważniejszych kandydatów, ale oczywiście najciekawszym pytaniem jest to, czy będzie wśród nich również Kawhi Leonard? Powinien.
Maciej Kwiatkowski: Kawhi Leonard. Talent obrońców takich jak Anunoby, Siakam i Delon Wright, umiejętności po tej stronie boiska Leonarda i Danny’ego Greena, wiedza Lowry’ego i Ibaki, wymienność pozycji i notoryczne zmiany krycia na zasłonach 2-4 stworzyć mogą z Raptors najlepszą obronę w NBA. Od lat nie jestem fanem przyznawania tej nagrody – wolałbym po stokroć nagrodę drużynową. No ale Kawhi otrzyma ją za obronę Raptors.
Sebastian Bielas: Anthony Davis. Powinien walczyć z Giannisem o nagrodę MVP, ale obawiam się, że jego koledzy z New Orleans Pelicans nie staną na wysokości zadania i ekipa z miasta jazzu będzie do końca sezonu walczyć o występy w playoffach – kryterium zwycięstw drużyny nie jest oficjalne, ale nie wyobrażam sobie statuetki MVP w rękach kogoś przebywającego od kwietnia na wakacjach. Dlatego w wyścigu o najbardziej wartościowego zawodnika stawiam na Greka, Davisowi natomiast za nieprawdopodobne statystyki – nie tylko po bronionej stronie parkietu – przypadnie nagroda najlepszego obrońcy.
Wooden: Kawhi Leonard. Pośmialiśmy się z jego nowego logo i że ma wujka idiotę. Ale skończmy się śmiać bo Kawhi wyjdzie na parkiet, a na parkiecie on się nie śmieje, jest fun, ale inaczej. Tam zabiera piłkę, okrada ludzi z żyć i nadziei i kiedy gra, to nawet ma sens, że ma własne logo. Myślę, że zagra kozacki sezon, że Toronto będzie drugim zespołem na Wschodzie z 60+ wygranych i że Kawhi będzie ich MVP. Ale, że stołek MVP będzie purpurowo złoty, to trzeba będzie mu dać nagrodę pocieszenia, a cóż mu łatwiej dać niż DPOY? Zwłaszcza, że Raptors będą mieć Top-5 obronę ligi, nawet nie ma opcji, żeby zespół wychodzący Lowry-Green-Kawhi-OG-Center nie miał Top-5 obrony ligi, zwłaszcza że z ławki ma i VanVleeta i Delona i Siakama i Ibakę. I jak z Lakers i MVP i Bostonem i COY, tak będzie z Toronto i DPOY, ktoś musi całą tę śmietankę zgarnąć, bo w nagrodach w NBA chodzi o zgarnianie śmietanki. A tutaj i mamy łatwy typ, i nagrodę dla Kanady, i nagrodę dla gościa który zwrócił na siebie uwagę całego świata, i historię odkupienia, i świetny defensywnie zespół, i świetnego defensywnie gracza z broniącą dłonią w logo. Co może pójść nie tak? (W komentarzach, chórem…)
Piotr Sitarz: Anthony Davis. Po pierwsze chciałbym, żeby w przyszłym sezonie głosujący mieli za co ją dać. Żeby faktycznie topowi gracze dominowali w defensywie, zamiast gry na pół gwizdka pod pretekstem “ofensywnych zmian”. Po drugie, widzę kilku kontrkandydatów w potencjalnie najlepszych obronach nowego sezonu, natomiast z niewielkiej grupy tylko Davis będzie musiał dawać z siebie wszystko noc w noc – czyli dominować. Wygląda na to, że Rudy’ego Goberta zaczną w Utah oszczędzać, Greena w Oakland tym bardziej. Kawhi nie grał rok. Embiid odpycha mnie niewielkim doświadczeniem i może mieć obok siebie dwóch All-NBA obrońców, Horford nie jest medialny, i nie ujmując niczego Pelicans, ani ambicjom tej piątki i pozostałych, Anthony Davis ma autostradę po pierwszą znaczącą nagrodę w karierze. Jeśli poważnie stawia się w gronie ścisłych kandydatów do MVP i DPOY, no to argumentów sportowych i statystycznych na pewno dostarczy.
Piotr Kolanowski: Kawhi Leonard. Nie będę tu zbyt oryginalny, ale wierzę, że po straconym sezonie Kawhi będzie chciał wrócić w wielkim stylu i przypomnieć o swoich możliwościach, m.in. właśnie tych na bronionej części parkietu. Poza tym to przecież ostatni rok jego kontraktu, więc nie ma mowy o odpuszczaniu. Jeśli tylko zdrowie dopisze, znów będziemy się zachwycać tym, że Leonard potrafi bronić graczy właściwie z każdej pozycji.
Jeśli Kawhi zgarnię nagrodę DPOY do tylko ze względu na TOP 5 obronę Raptors. W meczach preseason widać, że będzie miał ogromną rolę w ataku i wydaje mi się, że mając obok siebie Greena, Lowrego, OG, Ibakę będzie się po raz pierwszy w karierze odrobinę oszczędzał po tej stronie parkietu.
Poza tym mój typ jest taki, że nie rozegra więcej niż 70 meczy i to go może przekreślić.
Stevens jako COY to łatwizna.
MVP znowu Harden, bo będzie robił conajmniej 29.5.8, a Rockets wygrają +60 meczy.
Bardzo kręci mnie wizja tego, że Durant wymyśla się na nowo i robi DPOY ukracajac niejako ostatnią gownoburze. I są narzędzia, i to byłoby super usprawnienie dla GSW żeby się znowu nie ciepło gdy Iggy wstanie lewa nogą
“Ze świecą szukać kogoś kto nie lubi Brada Stevensa.”
Wzywam Adama do tablicy, aby wyjaśnił się!
Adam, serio? Idąc w opozycji do Stevensa, wybrałeś akurat Malonea? Lubię tego trenera, ale ewentualne dobre wyniki Denver będą wynikać z tego, że znowu zebrał się tam ciekawy zestaw talentu. Tak w proporcjach 60-40 jak nie wiecej, ofkors na korzyść talentu.
Za rok o tej porze zgodzimy się, że to Top-5 gracz ligi. Napisałem Top-5? Może być nr 1, jeśli doprowadzi 76ers do Finałów.
Bullshit.
Pokonanie Celtics i złozonych na nowo Raptors ma mu dać TOP1 w lidze?
Maciek, odleciałeś : )