Fantasy 6G: Podstawy i ligi 6G

14

*Informacja o starcie lig Szóstego Gracza na dole tekstu

Wyobraźmy sobie, że zaczynasz grę w fantasy lub chcesz swoją grę wprowadzić na wyższy poziom. Wbrew niektórym opiniom to nie jest kompletna strata czasu. Uważam, że zagłębienie się w fantasy, zwłaszcza w format roto, pozwala na lepsze zrozumienie NBA. Więcej – jeśli zaczynasz grać na bardziej zaawansowane kategorie (np zamiast FG% bierzesz dwie inne 2PT% i 3PT% i/lub rozbijasz zbiórki na zbiórki w ataku i obronie), zaczynasz poznawać graczy naprawdę bardzo dobrze i dokładnie, zwłaszcza jeśli jesteś zaangażowanym graczem. Bez motywacji w postaci fantasy mało kto jest w stanie poznać i spamiętać te dane. Natomiast kiedy grasz, wchodzą do głowy jakby same.

Oczywiście jest w tym pułapka, nie tylko czasu. Łatwo zacząć postrzegać graczy tylko przez pryzmat fantasy. W konsekwencji masz delikwentów, którzy będą w tym sezonie robić z Davisa najlepszego gracza ligi, z Otto Portera Top20, a z Aytona Top50… We wszystkim potrzebny jest balans. Jednak jeśli nauczysz się określonego stylu myślenia, w którym liczby są dodatkowym obiektywnym kryterium, poznasz grę lepiej. Jeśli zaś wejdziesz jeszcze wyżej i zaczniesz próbować przewidywać skąd się biorą te liczby, co się musi zmienić, żeby one też się zmieniły, jeśli zrozumiesz rotacje i współzależności w składzie… O tak. Wtedy dzięki fantasy będziesz dużo lepszy w NBA, nie inaczej.

Dodaj do tego na przykład ligę dynastyczną z budżetem i CBA wzorowanym na prawdziwej lidze. Nigdzie tak szybko i tak dobrze nie nauczysz się podstaw działania wyjątków itd

Już nie mówiąc o tym, że gra w fantasy przykuwa do ligi jak nic innego. Kto spróbował i chwycił haczyk, ten wie.

Jeśli to nazywasz marnowaniem czasu… Oglądanie sportu też nim jest.

Dlatego warto grać, nie musisz iść od razu w 5, 8, 50 lig… choć to kusi. Kusi jak cholera im bardziej się zaangażujesz. To klasyczny case tatuażu. Pierwsza dziara wygląda ciekawie, ale póki nie zrobisz to myślisz o tym jak o miłej opcji, a nie jak o czymś co musisz mieć. Kilka tygodni po pierwszej myślisz już o drugiej, choć obiecywałeś sobie że tamta miała być jedyna. Potem w trakcie robienia piątej już projektujesz siódmą… itd. Tak jest z ligami fantasy. Żebyś jednak zrozumiał co to za zwierz, proponuję, żebyś zaczął z jedną i poznał co jest czym.

Jeśli nie zareklamowałem dość, pomyśl też w ten sposób – ja mając w ostatnim roku najwięcej obowiązków w życiu, obejrzałem najwięcej spotkań od lat, właśnie przez to, że pisałem o fantasy. I to było najwięcej spotkań różnych zespołów, a nie tak jak w poprzednich latach, kiedy na np 150 zobaczonych w całości spotkań, połowa to byli Pistons. Gra w fantasy, posiadanie graczy z różnych zespołów, odrywa Cię od standardowych drużyn do oglądania. Nagle chcesz zobaczyć jak się rozwijają Taurean Prince i John Collins, a także czy Trae Young jest warty oferty z Twojej strony bo potrzebujesz asyst. Nagle włączasz sobie w wolnej chwili Sacramento, żeby samemu spróbować rozgryźć, kto w tym całym bałaganie wyrwie dla siebie dużą rolę. Nagle odpalasz Pistons, żeby zorientować się kto jest kim w ich żenującym logjamie na pozycjach 2-3, tylko po to, żeby po nich przełączyć na Grizzlies i oglądać tunelowo Wayne’a Seldena. Rozszerzona rzeczywistość NBA i nie potrzebujesz do tego nawet okularów do PlayStation.

Jeśli już się skusisz:

Gdzie zacząć?

(W ligach 6G oczywiście).

Skąd wziąć najlepsze narzędzia i rankingi?

Polskie FB Ninja i zagraniczny (autorzy międzynarodowi) Basketball Monster.

W jakim formacie zacząć?

Są 3 podstawowe:

Fantasy points – nudny. Gracz ma tylko jedną wartość – punkty fantasy które generuje. 1 rzucony punkt = 1 fantasy punkt. 1 zbiórka = 1,2 fp. 1 asysta = 1,5 itd. Potem masz gracza wartego 46 pkt średnio i jedyna finezja to próba przewidzenia czyja rola w miarę sezonu będzie się zmieniać i jak, tylko na tym opierają się wymiany. Ludzie którzy od tego zaczynają, często na tym kończą fantasy, już po roku.

Rotissiere – ciekawy. Gracze punktują w 9 kategoriach: PKT, 3PTM, ZB, AS, STL, BLK, FG%, FT%, TO. Jeśli Twoja drużyna w 20 zespołowej lidze będzie najlepsza w danej kategorii – dostanie za to 20 pkt, najgorsza 1. Oznacza to, że maksymalna ilość punktów do zdobycia w formacie 20 drużynowym to 180 (90 przy 10 drużynach, 135 przy 15 itd) – jeśli wygrasz wszystkie kategorie (praktycznie niemożliwe), minimalna 9 – jeśli we wszystkich będziesz najgorszy (niemal równie nieosiągalne). Zaletą tego formatu są szerokie możliwości taktyczne i bardzo indywidualna wycena graczy, zależna od strategii – sprzyja to wymianom i promuje kreatywnych i aktywnych uczestników. Najbardziej początkujący tu się najwięcej nauczą, najbardziej zaawansowani to tu będą mieć największe pole do popisu. Oczywiście jest tu też spora dowolność, komisarz może dość dowolnie zmieniać przed sezonem kategorie w których się gra: wyeliminować straty, dodać zbiórki ofensywne, dodać zaawansowane statystyki, kategorii nagle może być nie 9 a 8 lub 15. Tu emocje są stonowane i rosną stopniowo z biegiem sezonu, po to żebyś w ostatnich dniach, wstawał 3 razy każdej nocy, żeby sprawdzać jak idzie Twoim graczom i wyniki w tabeli live.

H2h – ciekawy. Rotissiere to tabela. Przez cały sezon zbierasz statystyki po to, żeby na koniec, na podstawie ich zbiorczej ilości powstała końcowa tabela. Head to head to mecze. Z reguły tygodniowe. Grasz przeciwko innemu uczestnikowi w danym tygodniu. Jeśli Twoi gracze zbiorą w tym tygodniu więcej danej statystyki niż rywala (np 1000 pkt a przeciwnik 800), wygrywasz tę kategorię. Ten kto wygra więcej kategorii wygrywa mecz. Na kilka tygodni przed końcem sezonu na podstawie tych wygranych przez cały sezon spotkań i zebranych małych punktów tworzy się tabela i rozpoczynają playoffy. Format o tyle ciekawy, że pozwala np na całkowite odpuszczenie 3 kategorii, po to żeby co tydzień regularnie wygrywać pozostałe 6. Dużą zaletą jest fakt, że co tydzień, na finiszu każdego meczu angażuje cię emocjonalnie, przeżywasz po trochu każdy rezultat.

Każdy z tych formatów ma kilka opcji draftu:

Aukcja – najciekawsza, ale nie dla początkujących. Na początku każdy uczestnik ma określoną ilość pieniędzy (standard to 200) i używając ich musi wylicytować najlepszy możliwy skład złożony ze z reguły 13 graczy. Problem tego formatu jest taki, że popełnienie jednego dużego błędu jest niemal nienadrabialne (np wyrzucenie 60$ na gracza wartego 30$). Zaleta – jest absolutnie fair i każdy uczestnik ma taką samą pozycję wyjściową, jego pozycja po drafcie zależy tylko od niego i jego strategii, nie od szczęścia. Aukcja jest szczególnie niesamowita jeśli grasz w grupie znajomych i na start ligi ustawiacie się na całe popołudnie, kupujecie browar, pizze i przeprowadzacie całą licytację live – wychodzi z tego rozgrywka jak w pokerze, z blefowaniem, czytaniem języka ciała rywali i prawdziwymi, żywymi emocjami.

Wąż tradycyjny – klasyk klasyków. Format, w którym grają ligi 6G. Na starcie draftu losowana jest kolejność wyborów i potem uczestnicy wybierają po kolei swoich graczy, po każdej rundzie jest odbicie – Ten który wybierał ostatni w poprzedniej rundzie w kolejnej wybiera pierwszy – format ABAB (A – pierwszy wybiera człowiek który wylosował 1., B – pierwszy wybiera człowiek który wylosował 20.). Tutaj nawet jak popełnisz błąd, możesz go nadrobić mądrymi wyborami w dalszych rundach. Kłopot jest oczywisty, w ligach głębszych niż 8-10-12 (zależnie od sezonu) zespołów, przewaga wartości graczy którzy idą w ścisłym topie (top3-5) jest olbrzymia względem tych, którzy idą pod koniec pierwszej rundy. Ta przewaga jest tak duża, że w 20 zespołowej lidze w zeszłym sezonie, przy założeniu optymalnych wyborów, pierwsze 2 picki (Davis i Harden) miały tak dużą przewagę nad wyborami ludzi wylosowanych w drugiej dziesiątce, żeby były warte tyle co ich wybory w pierwszej i drugiej rundzie łącznie. To co ratuje ten format, to fakt, że on dużo gorzej wygląda po sezonie przy rozmowie hipotetycznej niż w praktyce: Nie widziałem jeszcze w życiu głębokiego draftu wężykiem, w którym w pierwszej rundzie wybory po sezonie wyglądałyby mniej więcej na optymalną kolejność. Przykład: Absolutny dominator z zeszłego sezonu, Anthony Davis, był średnio wybierany poza Top5.

Wąż z odwróconymi rundami – żeby wyrównać niesprawiedliwość zwykłego węża, dość częste jest odwrócenie kolejności draftu od 3 rundy. Zamiast ABAB, mamy więc tańczące ABBA. To wciąż nie wyrównuje wartości pierwszych czterech wyborów między ludźmi z topu losowania, a tymi z drugiej dziesiątki (różnica wartości między pierwszym a dwudziestym po 4 rundach to w tym formacie mniej więcej Top20 gracz fantasy). W ramach rekompensaty, daje tym poszkodowanym losowaniem szanse na trochę głębsze w talent drużyny, co jest istotne – często fantasy jest rozstrzygane przez kontuzje. Prawdopodobnie to ten format byśmy wdrożyli na Szóstym Graczu w naszych ligach, ale niestety – mechanika Yahoo i ESPN powoduje, że zrobienie czegoś takiego wymagałoby potężnej komisarycznej roboty na starcie draftu – ręcznego odwrócenia kolejności wyborów od 3 do 13 rundy draftu). Dlatego tego typu format najpopularniejszy jest nie w ligach z tradycyjnym draftem na platformie internetowej, a w draftach offline, prowadzonych na forach, twitterach, czy wręcz live.

—————————————————————————————————

Jeśli chcesz spróbować, otwieramy właśnie zapisy do naszych lig. Początkujący i prosi, każdy kto chce z nami zagrać niech śle maile na [email protected] z tematem “CHCĘ GRAĆ W FANTASY6G”.

To rekrutacja na 3 poziom rozgrywkowy. Do odpalenia zaproszeń na pierwszy i drugi poziom rozgrywkowy, do których awansowały zespoły 1-5 i 6-10 z każdej ligi, brakuje nam jeszcze potwierdzenia od jednego uczestnika, człowieka który awansował z mojej ligi Blue:

“RKS PODBESKIDZIE” z LIGI BLUE ZGŁOŚ SIĘ NA REDAKCYJNEGO MAILA PROSZĘ!

Czekamy na Twoje potwierdzenie jeszcze kilka dni, w przeciwnym wypadku przesuniemy na to miejsce kogoś z ligi niżej, a na jego miejsce z ligi jeszcze niżej.

Graczy, którzy nas osrali rok temu i zepsuli fun reszcie nie dogrywając sezonu do końca, wypaczając w ten sposób tabelę końcową, prosimy o niezgłaszanie się. Ewentualnie poważnie przemyślcie swoją kandydaturę i w mailu napiszcie czemu z powodu zmarłej babci musieliście całkiem zakończyć sezon, zamiast tylko wyłączyć się na czas pogrzebu. Rozstania z dziewczynami nie są usprawiedliwieniem, one i tak was i fantasy nie rozumiały. (Nawet dla mojej Love to jest “Ta śmieszna gra w którą grasz, czemu w ogóle w to grasz?”)

Wszystkie drafty planujemy na październik, ostatni tydzień przed startem NBA.

Dla drużyn z najniższego poziomu rozgrywkowego i pierwszej ligi terminy draftów zostaną narzucone odgórnie.

Dla drużyn z Super Ligi, Ligi Mistrzów, Specjalnej Ligi Ulubieńców Szóstego Gracza Czy Jak Tam Sobie Chcesz To Nazwać, planujemy dać możliwość ustalenia samemu terminu draftu z użyciem jakiegoś prostego Doodla. Może się uda.

Zapraszamy do zapisów!

14 KOMENTARZE

  1. Kilka uwag:
    1. Widzę, że wszystkie Małżonki mają na fantasy nba swoją wspólną nazwę:)
    2. Na początek roto jest mocno zniechęcająca, bo jest jednak mocno skomplikowane. H2h pozwala na początku poczuć największe emocje, chociaż…
    3. Granie w jednej lidze na początek to trochę mało, zwłaszcza że są 3 formaty. Kontuzja kluczowego gracza i masz praktycznie cały stracony sezon w fantasy, nie masz żadnej innej ligi i zaczynasz się zniechęcać. Przy minimum 3 ligach jest duża szansa, że gdzieś pójdzie ci dobrze.
    4. Końcówka w roto jest emocjonująca tylko dla tych, którzy walczą o wygraną, więc Wooden, masz trochę wypaczony obraz emocji w tym formacie, bo zawsze walczysz o wygraną. Z tyłu nie jest już tak wesoło:)
    5. Tunelowe oglądania Wayne’a Seldena jest już trochę creepy…
    6. Warto było jeszcze wspomnieć o keeperach:)

    Przy okazji, jeżeli chcecie zagrać również w innych formatach niż roto wężykiem roto na 6g w polskim gronie, to polecam:
    Aukcyjne roto na e-nba, gdzie są największe rozgrywki w Polsce: http://www.e-nba.pl/topic/6134-ligi-roto-201819-nowe-zgloszenia/
    Oraz pozostałe formaty, w które można zagrać na sznurówce: http://forum.sznurowadlo.pl/

    0
    • Dobre uwagi.
      H2h faktycznie jest chyba najbardziej user friendly, zwłaszcza jeśli chodzi o natychmiastową dawkę emocji.
      Natomiast wydaje mi się że grając w roto najszybciej się nauczysz fantasy.
      Plus ja dużo mniej lubię h2h bo o ile nie masz elitarnej konkurencji dość łatwo zrobić maszynkę do 6-3 co tydzień… A wersji z playoffami nie cierpię bo ostatnie tygodnie to wypaczająca wszystko loteria kontuzji, odpoczynków i nawet takie niuanse jak Pelicans z Davisem i Holidayem grający po 3 mecze tygodniowo przez ostatnie 3 tygodnie nadchodzącego sezonu.
      Nie przepadam za tym elementem losowości i wolę skillowe rozgrywki, więc h2h najchętniej w dość rzadkiej wersji bez playoffów.

      Co do ilości lig – więcej niż jedna na start rozmywa dla mnie emocje i sprawia wrażenie że fantasy pochłania strasznie dużo czasu. Na początek wydaje mi się że jedna liga z pełnym zaangażowaniem wystarczy, zwłaszcza jeśli to już wspomniany h2h, gdzie jedna kontuzja niczego nie przesądza

      0
      • Ja zacząłem od kilku lig na dzień dobry i chyba to mnie trochę poratowało, bo w swoim jedynym roto wziąłem w pierwszych trzech rundach. Dwighta Howarda ( z 4 pickiem ), a potem wziąłem Lamara Odoma i Dorrela Wrighta ( to był sezon 11/12 i polecam zobaczyć na basketballreference jakie to były genialne decyzje…) i tak naprawdę h2h i fp trzymały mnie przy życiu.

        Dla początkujących h2h jest przyjazne nie tylko z powodu cotygodniowych emocji, ale także dlatego, że w play-offs naprawdę może się wszystko wydarzyć. Jak się gra w 12 i 8 drużyn trafia do play-offs, to tak naprawdę do samego końca masz szansę na wygraną. W roto dość szybko znana jest czołówka. Oczywiście z punktu widzenia gracza niemal zawodowego, to właśnie roto jest najlepsze, bo najbardziej sprawiedliwe, ale w porównaniu do h2h jest też dużo nudniejsze.

        Ja się staram co roku mieć poza keeperami przynajmniej po jednej lidze w każdym formacie, żeby nie wypaść z obiegu:) A jak nie podchodzisz do tego w stylu “muszę wygrać”, tylko grasz dla przyjemności, to kilka lig nie jest zbyt dużym obciążeniem.

        0
        • Fajny pomysł – wypisywanie graczy wydraftowanych w pierwszym swoim drafcie w karierze. Moja ekipa (draft aukcyjny) z sezonu 12/13:
          1. Serge Ibaka $44
          2. LeBron James $70
          3. Mario Chalmers $3
          4. Klay Thompson $20
          5. Marc Gasol $41
          6. Andrew Bynum $3
          7. David West $8
          8. Ray Allen $1
          9. Jimmy Butler $2
          10. Manu Ginobili $2
          11. Kevin Martin $2
          12. Tiago Splitter $1
          13. Evan Turner $1

          Wyczucie było, Jimmy Butler przed breakoutem za $2 :)

          0
          • Po latach te drafty wyglądają dziwnie. I źle:) Mój pierwszy draft ever to h2h wężykiem w 2011 roku, straszny dramat… ( 12 zespołów):
            Deron Williams
            Monta Ellis
            Paul Pierce
            Danny Granger
            Channing Frye
            Chauncey Billups
            Tony Allen
            DJ Augustin
            Trevor Ariza
            Carlos Delfino
            Charlie Villanueva
            Josh McRoberts
            Beno Udrih

            0
    • Różnice są symboliczne, w Y masz dostęp do trochę lepszych ich rankingów i ciut więcej danych dostępnych, apka mobilna Y jest naprawdę niezła, ale tak to obie graficznie i w aplikacji draftowej raczej ssą w porównaniu do np takiego Fantraxa czy innych platform, hmm, specjalistycznych.

      0