26 maja minie już 10 lat od kiedy Detroit Pistons wygrali ostatni mecz w play-offach. Zlali Celtics 94:75 w finale Konferencji Wschodniej, doprowadzając do remisu 2-2. Sheed dominował pole trzech sekund, Jason Maxiell był demonem wszędzie.
10 lat później Lindsey Hunter zdążył już stracić pracę jako trener. Joe Dumars słyszalny jest raz na rok, gdy odpada po pierwszej rozmowie w konkursie na GM’a, a Detroit zostają tylko dwa awanse do play-offów – ekipa z 2009 roku chciała szybko wakacji, a ta z 2015 walczyła dzielnie jak połowa z tych, które obrywają od Króla 0-4.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Opcja Billups + stackhouse może zadziałać. Nic innego nie pozostaje. Nadal: Go Pistons trzymam kciuki. Szkoda ze od dziesiecu lat ich ściskanie nie pomaga. Troche jak Hornets Panie Maćku. Pozdrawiam.
Duet Billups/Stackhouse wydaje się zbyt oczywisty. Ale kto wie?
Powinni wziąć Jeffa Van Gundy !!!!
;)
Bez szukania w google, ale jakoś ciężko mi sobie teraz przypomnieć przypadek byłego świetnego gracza, który po zakończeniu kariery był raczej na obrzeżach NBA (praca w TV), a potem dostaje robotę jako GM głównie za nazwisko i właściwie z miejsca odnosi sukcesy na tym polu. Nawet Steve Kerr trochę wtopił w swoim epizodzie w Suns.
Billupsowi mogłoby być bardzo ciężko bez żadnego doświadczenia i niezbędnego know how. Byłby to dość ryzykowny ruch dla obu stron. Dla Billupsa również, bo po ewentualnym niepowodzeniu w Detroit mógłby być już w sumie spalony jako GM.
Go Pistons!