Wake-Up: Jazz przetrwali comeback Rockets i wygrali w Houston. Kokoskov trenerem Suns

34
fot. League Pass
fot. League Pass

Podobnie jak w pierwszej rundzie, także teraz Utah Jazz odpowiedzieli po porażce w meczu otwarcia i w drugim starciu doprowadzili do remisu w serii.

Dla Houston Rockets to dopiero ich druga porażka na własnym parkiecie w ostatnich 26 meczach.

Dla Jazz to pierwsze zwycięstwo w drugiej rundzie od 2008 roku. Przerwali serię 11 porażek na tym etapie rywalizacji.

Utah @ Houston 116:108 (1-1)

Donovan Mitchell miał kłopoty ze skutecznością i po raz pierwszy w swojej playoffowej karierze nie zdobył 20 punktów, ale to nie przeszkodziło mu w poprowadzeniu drużyny do zwycięstwa. Świetnie kreował kolegów, już w pierwszej kwarcie zanotował 5 asyst, a potem miał też 4 kolejne w decydującym momencie spotkania w czwartej kwarcie.

Jazz w imponującym stylu rozpoczęli mecz, dominując w pierwszych minutach i w połowie drugiej kwarty prowadzili już +19. Wtedy do pracy zabrał się James Harden. W drugiej kwarcie rzucił 17 punktów, w tym 12 ostatnich dla Rockets przed przerwą, zmniejszając stratę do jednocyfrowej różnicy. Na starcie trzeciej kwarty gospodarze kontynuowali swój run i szybko doprowadzili do remisu. Mogło się wydawać, że Rockets przejmują kontrolę, ale goście nie pozwolili im na to. Jazz dobrze pamiętają jak tydzień temu oddali mecz, w którym prowadzili już +25 i teraz zachowali spokój mimo utraty tego wysokiego prowadzenia. Oglądaliśmy bardzo wyrównaną walkę aż do momentu, w którym Jazz znowu uciekli, przesądzając losy meczu.

Kiedy na osiem minut przed końcem mieli dwa punkty straty rozpoczęli decydujący run 16-2. Dante Exum i Jae Crowder trafili kolejne trójki po podaniach od Mitchella, potem jeszcze dwa razy znajdował on wolnego Joe Inglesa za łukiem, a w międzyczasie popisał się też akcją meczu, dobijając swój niecelny rzut:

Tak więc bezpośrednio przyczynił się do 15 punktów w tym kluczowym momencie. Sam w całym meczu zdobył tylko 17 z 21 rzutów, ale zanotował też 11 asyst i 5 zbiórek.

Najlepszym strzelcem Jazz był gorący na dystansie Ingles, który już w pierwszej kwarcie rzucił 11 punktów. Ostatecznie zdobył najlepsze w karierze 27, trafiając aż 7/9 za trzy, co jest również nowym rekordem klubu. Bardzo ważną rolę odegrali też rezerwowi. Crowder zanotował double-double 15-10, Alec Burks miał 17 punktów i 6 asyst, a Dante Exum dołożył 9 punktów i postawił kropkę nad i

Jazz po raz kolejny pokazali siłę swojej defensywy, zatrzymując rywali na 40% z gry, w tym ledwie 24% w czwartej kwarcie. Do tego wykorzystywali pozycje na dystansie, wygrywając rywalizację na trójki – trafili 15/32, podczas gdy Rockets zaliczyli tylko 10/37 zza łuku.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (620): Siła narracji
Następny artykułDniówka: Jak odpowiedzą Raptors i Sixers? Suns i Grizzlies mają już trenerów

34 KOMENTARZE

  1. Mecz wygrała obrona Exuma. Czy to Harden czy Paul nie istnieli na jego obronie. I w ataku wniósł zadziwiająco wiele.
    Natomiast mam wrażenie, ze Rudy ….. coś nie tak. Pod ofensywna tablica przestawiał go jak dziecko nie tylko Capella, Tucker czy nawet Harden ale nawet powietrze po przebiegającym Arizie. Ponadto każda piłka podana poniżej głowy Goberta to piłka na 100% stracona. Rudy musi jeszcze duuuuuuuuuzo się nauczyć i podpakowac.

    0
  2. Oglądałem mecz na żywo, bo chciałem popatrzeć na Houston, ich postawę i jak sie zachowują w przerwach, jak oglądam powtórki to przewijam te momenty, bo wiadomo, czas goni.
    No i tak patrzyłem i Hou zachowywało sie bezczelnie pewnie, tak jak GSW grając przeciwko swoim rywalom. I na tej pewności siebie sie po prostu przejechali. Ta ich umiejetność włączenia szóstego biegu jest imponująca.
    A wobec Jazz zachowywali sie jak ja walcząc z moim kotem – z gory wiadomo ze wygram, zatem walka jest tak naprawdę zabawą z mojej strony a on ciśnie na maksa. Chwila nieuwagi z mojej strony może spowodować rany cięte i kłute na ręce i chwilową radość ze strony futrzaka. I to była właśnie ta chwila w przypadku Houston – zagapili sie. Ale tak jak finalnie moj kot rezygnuje z walki, to tak samo bedzie z chłopakami z Utah. Mimo ze serce maja i tego nie można im odmówić, to trzy kolejne mecze powinny pójść łatwo do Houston.

    0
    • Sporo racji w tym co piszesz.

      Natomiast zazdroszczę kota.
      Z moim było tak, że Ja dawałem 120% a ona robiła pacu-pac i znudzona totalną dominacją szła poleżeć gdzie indziej.
      Ona była MVP a ja byłem jak WTF?

      0
  3. Brawo Jazz! Jak patrzę na Crowdera w Utah to zastanawiam się o co chodzi z tym najgorszym składem drużyny LeBrona. Crowder, Thomas nawet Rose i Wade grali o niebo lepiej po odejściu z Cavaliers. Męczy mnie już ta narracja, że LeBron sam ciągnie zespół, bo nie ma z kim grać.

    0
    • Z tym “wiele lepiej” bym nie przesadzał:

      IT w CLE – 14.7 ppg, 36% z gry
      IT w LAL – 15.6 ppg, 38%

      Wade w CLE – 11.2 ppg, 45.5%
      Wade w MIA – 12 ppg, 41%

      Crowder w CLE – 8.6 ppg, 42%
      Crowder w UTA – 11.8 ppg, 39%

      TRB, AST, STL, BLK nie podaje, bo nie było tam praktycznie żadnych różnic.

      Nie grali dobrze w CLE, ale to chyba też wina trenera, że nie potrafi ich właściwie wykorzystać – chyba to nie przypadek, że ci goście grali lepiej po Stevensem, Snyderem czy Spo niż pod Lue…

      W przypadku tego słynnego “no support for Lebron” nie chodzi stricte o zły skład personalny rosteru, co o fakt, że ci goście po prostu… źle grają. Love to niby allstar i 2 opcja CLE a w PO robi 10.9 ppg na 32% z gry, 27% za 2 (!) i podobnie jak Melo ma więcej prób z gry (11.8) niż punktów (10.9). Czy to wina Lebrona czy bardziej Lue nie mnie to oceniać, ale ciężko mówić, że Lebron ma wsparcie, skoro to wsparcie jest tylko na papierze. Jeśli kreujesz otwarte rzuty dla swoich partnerów a oni zwyczajnie nie trafiają… to ciężko mówić, że masz wsparcie.

      0
        • No a czego spodziewać się w komentarzu po “bostońskim celcie”? ?
          Poza tym to gra zespołowa i wiadomo, że nikt sam mistrza nie wygra (tak, kochani, nawet MJ ich sam nie wygrywał wbrew narracji). Ciągnięcie zespołu polega na tym, że kiedy trzeba – czyli nikt inni nie dają rady – wchodzisz na beast mode i tyrasz, co Bronek robił niezliczoną ilość razy. A co do nie ciągnięcia zespołu, to chyba kolega nie widział serii z Indianą, żeby daleko nie szukać ☺

          0
          • Po prostu ciężko wymagać np. od takiego Crowdera i IT, którzy świetnie funkcjonowali w systemie Brada, żeby nagle odnaleźli się w bezsystemowym CLE. Inne role, inna organizacja, inne wymagania. Sytuacja w jakiej znalazło się Cleveland jest konsekwencją polityki managementu CLE i ambicji oraz nacisków ich najlepszego gracza przez ostatnie kilka lat. Dlatego jak ktoś psioczy w stylu “LBJ nie ma wsparcia”, to pierwsze co mi się ciśnie na klawiaturę to “sam jest sobie winien”.

            0
          • Mistrzu chodzi o to, co przedstawił dwinch, a do czego samemu nie chciało mi się odnosić. Ci sami zachwalani gracze poza Cavs grają ten sam piach i niby jest super. Gdzie sens, gdzie logika? ?

            0