Flesz: Carmelo Anthony zwija się dramatycznie szybko (w problem Thunder)

25
fot. newspix.pl
fot. newspix.pl

Russell Westbrook i Paul George złamali serca kibicom Utah Jazz drugą połową środowego meczu nr 5. To było dziewięć najbardziej dominujących minut, od czasu blowoutu w lutym w Oakland na Golden State Warriors. Oklahoma City Thunder wygrywali w tym sezonie po dwa razy wielkie mecze z Warriors, Rockets i Raptors, więc przegrywając 1-3 w serii do czterech zwycięstw i 46-71 w trzeciej kwarcie meczu toczonego do końca czwartej kwarty, podnieśli poprzeczkę wyżej. Podtrzymali sezon pod respiratorem sekwencją zdarzeń, której uczestnikiem nie był jednak zdobywający w play-offach 12,8 punktów na mecz Carmelo Anthony.

Przez wiele lat nie mogliśmy oglądać tego co było przekleństwem kibiców New York Knicks. To samo dla wielu z nas było zabalsamowanym wyobrażeniem o Melo. Przeczytanym zdaniem o tym, że nie jest już tym samym graczem. Dziś, w kwietniu 2018 – kiedy nocą gwiazdy błyszczą, niebo jest bezkresne, i widać coraz więcej i więcej – Carmelo Anthony wygląda jak cień. Jak cień przy blasku księżyca. A kiedy księżyc akuku mówi pa, i kiedy nowy dzień wstaje i mecze tej – chyba najlepszej – serii się kończą, Carmelo wygląda jak cień cienia samego siebie.

“You lost your shadow”

Jest nagi.


Na wiele sposobów można oceniać graczy NBA. Możesz zrobić ranking, każdemu z nich wystawiać ocenę od 1 do 10, ale możesz też pójść dalej i np dodać do tego dziesiętne po przecinku, setne. Jest też sposób oceny będący stricte sensorem testu oka. To podział: LeBron James, gracze elitarni, gracze dobrzy i gracze źli. Jest też szereg zawodników NBA, którzy po prostu są. I do tej właśnie grupy spadł w tym sezonie Carmelo Anthony. Stał się duchem. Stał się Thaddeusem Youngiem z futurystycznym imieniem.

Problem z Anthony’m polega na tym, że nie trafia swoich rzutów.

Drugi kłopot to to, że nawet jeżeli w tych dniach użyje pompki, to po 15 latach gry w NBA jego ciało odmawia posłuszeństwa, a nogi przyspieszenia.

Anthony – silny skrzydłowy, jeden z kandydatów do MVP w sezonie 2012/13 – przestał już być mismeczem, kiedy gra pozycję powyżej swojej naturalnej.

Zrozumiał to zimą, gdy z prób pokazania pulsu siedmioma rzutami na mecz po koźle, obciął je o połowę na rzecz bycia jedną z dalszych opcji, bycia czarnym Ryanem Andersonem. Chciałby być czarnym Jerebką. Albo Jamesem Johnsonem – złapać piłkę, oddać piłkę, zrobić swing piłki. To nie ten zespół. W serii z Jazz nie potrafi nawet minąć Derricka Favorsa – centra, grającego pozycję niżej. Brakuje mu szybkości, brakuje mu oomph przy starcie, brakuje mu oomph przy dobitkach – które kocha. Carmelo is dead.

To wiek. Za trzy dni skończy 34 lata. To nic innego, niż wiek. Oglądamy kolejną transmisję ze zdawania sobie sprawy, że nie jesteś już w stanie robić rzeczy, które – chórem – mogłeś robić wcześniej. To proces. To długi proces. To nie dzieje się jednym “zobacz jak życie mija Carmelo przed jego oczami” klipem. Cierpi na tym psychika. I pewność. Cierpi na tym pewność siebie. Jeden sezon nie wystarczy, żeby to zrozumieć. Niektórzy gracze nie byli w stanie zrozumieć tego nigdy i kończyli kariery w wieku Anthony’ego. A ten dołek swojej wartości jak nowotwór potrafi przełożyć się na pozostałe udziały w człowieku – w przypadku Anthony’ego okazuje się tym udziałem rzut. Jedyne w co mógł jeszcze wierzyć.

Nie myślisz logicznie. Bierzesz pod uwagę elementy, o których wcześniej nie myślałeś. Jesteś wszędzie. I jesteś nigdzie. Nie widzisz dobrze. Celownik kłamie. Nie widzisz tunelowo. Pudłujesz.

I to pudłujesz rzut z czystych pozycji. Kiedy miało wystarczyć to, że będziesz TĄ wersją Carmelo Anthony’ego, która stała się mityczna w Nigerii i innych częściach świata toczących te niesprawiedliwe boje z reprezentacją USA – nie jesteś nawet nią.

Oto statystyki rzutowe Anthony’ego z tych play-offów, odsuń dzieci od monitora i odsuń obrońcę o:

0-61cm: 33% FG
61-122cm: 31% FG
122-183cm: 44% FG, 3/13 3PT
183cm i dalej: 33% FG, 3/11 3PT

Anthony trafił zaledwie 6 z 24 czystych trójek w pierwszych czterech meczach serii z Jazz. W piątym meczu grał 25 minut, spudłował obie trójki i zdobył całe 7 punktów. Został szybko zdjęty w trzeciej kwarcie i wrócił do gry na ostatnie minuty czwartej.

Gdyby nie nazywał się “Carmelo Anthony”, mógłby grać Josh Huestis.


Nie oglądaliśmy Carmelo o tej porze roku od czasu, gdy Jason Kidd był jeszcze graczem NBA, Rasheed Wallace przechadzał się od kosza do kosza, a Kurt Thomas wymachiwał ręcznikiem na ławce New York Knicks. Przez cztery kolejne wiosny “Hoodie Melo” w te różne dni kwietnia odpoczywał. Sezony, których nie dokończył z powodu operacji w 2015 roku na lewym kolanie i bólów tego stawu w kolejnych dwóch latach, leżą dziś gdzieś w zaschniętych wspomnieniach tych, którzy jeszcze wierzą w New York Knicks. Większość z nas znała je, jako zasłyszane historie.

To już czas. Wskaźnik zbiórek ofensywnych – tych klasycznych, tych kiedyś energetycznych dobitek Melo  – jest drugim najniższym w jego karierze. 43,7% skuteczności przy obręczy było w minionym sezonie regularnym wynikiem w karierze najgorszym.

Melo miał 17 dunków.

Jak?

Te tropy widoczne były w jego grze w poprzednich latach, kiedy nikt już na Knicks nie patrzył. Przykrywane były one przez pojedyncze eksplozje strzeleckie kogoś, kto zawsze rzucał więcej niż powinien i był klasycznym wolumowym strzelcem. Żadnym tam królem Nowego Jorku, jak Jeremy Lin. Nikt obok nie stawał się lepszy.

Cieszę się, że nie mieszkamy w Stanach i nie muszę tłumaczyć już teraz dlaczego Anthony nie jest jednym z 25 najlepszych koszykarzy w historii NBA.


fot. AP Photo
fot. AP Photo

Dziś to wszystko wraca do przyszłości Oklahomy City Thunder. Billy Donovan od dwóch spotkań myśli o zmianie pierwszej piątki i powiększeniu minut Jerami’a Granta kosztem właśnie Melo.

Sytuacja jest śliska.

Anthony – pozyskany za Enesa Kantera i Douga McDermotta, czyli dwóch innych graczy, którzy na ogół też po prostu są – ma opcję na przyszły sezon, wartą AŻ 27,928,140 dolarów. I będzie musiał zadecydować o tej opcji, zanim Paul George w lipcu określi swoją przyszłość jako niezastrzeżony wolny agent.

Zawodnicy NBA mogą rozmawiać ze sobą. I będą. Plan może zostać ustalony wcześniej, ale Carmelo może nie być częścią tego planu.

I jest to przerażające dla Thunder, bo Anthony dotychczas zawsze kierował się najpierw pieniędzmi – czy to podpisując przedłużenie z Denver Nuggets rok wcześniej i nie trafiając w ten sposób wspólnie z Jamesem, Boshem i Wade’m do free-agency w 2010 roku; czy to w 2014 roku biorąc kontrakt od Knicks, zamiast mniejszych pieniędzy, ale gry w lepszym wtedy Chicago.

To przerażające dla Oklahomy, bo zespół bez George’a, za to z Anthony’m może w przyszłym sezonie wylądować poza Top-8 Zachodu. Oklahoma zapisała się na cztery kolejne lata Westbrooka, ale podpisała też kontrakt z diabłem, bo Westbrook zarabiał będzie 35, 38, 41 i 44 mln dolarów za sezon. Tymczasem rośnie próba zawodników, którzy wchodzą na wyższy poziom gry i osiągają więcej, kiedy przestają grać z Westbrookiem. Nawet jego sympatycy powoli zdają sobie sprawę, że zespół, w którym Westbrook gra po 35 minut ma ograniczony sufit boiskowej bezinteresowności i zazwyczaj są to tanie mieszkania dla bardzo niewysokich ludzi.


Warto – i trzeba – wspomnieć, że przez cały czas trwania tego sezonu Anthony nie domagał się więcej. Nie krzyczał, nie chodził i nie kręcił nosem.

Możemy mówić dużo o jego regresie koszykarskim, ale nawet jego sceptycy w ostatnich latach doceniają progres, który poczynił jako człowiek. Dojrzał. O ile po zakończeniu sezonu nie pojawi się jakiś “source” od Stephena A. Smitha o jego niezadowoleniu i kompletnym niezrozumieniu łańcucha pokarmowego w Thunder, to jest to w tym momencie kariery ważne, że zaczyna zdawać sobie sprawę z tego kim jest.

To będzie bardzo ważne dla niego, czy zrozumie to, czym się stał.

Czym jest Anthony? Jest stretch-four, trafiającą na poziomie ligowej średniej 35,7% rzutów za trzy. Jest dużo poniżej przeciętnym zbierającym. Jest obrońcą, którego atakuje się jak Kantera i zawodnikiem, który od czasu do czasu potrafi wykreować sobie miejsce do rzutu i trafić ten rzut. Czy jest lepszy, niż Shabazz Muhammad?

Więc czym jest? Kim jest, jak nie rezerwowym?

I to nie kluczowym rezerwowym, tylko jednym z tych koszykarzy, którzy po prostu są.

Zobacz Carmelo za pięć sekund. Popatrz na jego wzrost, jego zasięg, jego wyskok, jego oomph. Nie przechodź dalej, tylko zobacz. To 40 sekund powie więcej o Carmelo, niż tweet, że jest done. Zobacz.

Synonim koszykarskiego gwałtu. Taki Carmelo to problem.

I takiego Carmelo oglądamy obecnie w starciu z zespołem fizycznie lepszym, ale znowu nie tak dużo lepszym, niż ligowy standard. I nie może grać na pozycji nr 3 w NBA, bo to będą drzwi obrotowe, “switch!” i “help!” – słyszalne nawet 10 lat temu z Marcusem Camby’m za plecami.

28 mln dolarów na sezon 2018/19 to mogą być gwarantowane pieniądze, które w jego pozostałej karierze już mu się nie przytrafią.

Jeśli trafi na rynek, wart 10-12 mln dolarów kontrakt za jeden sezon, to może być maksimum, które otrzyma. I to nie w pierwszym, czy drugim naborze, ale gdzieś pod koniec drugiej dekady lipca. Ale jeśli trafi na rynek z powodów finansowych, to może się przekonać, że nie będzie nawet planem C dla Los Angeles Lakers.

Jeżeli Anthony chciałby trafić na rynek, musi przyzwyczajać się powoli do słów “mid level”. Jeżeli Anthony chciałby połączyć talenty z Paulem i Jamesem – i faktycznie stać się czarnym Ryanem Andersonem – to mógłby być kontrakt, rzędu 32 mln dolarów za cztery lata, które otrzymał PJ Tucker. Przy czym mowa o średnich zarobkach. Nikt nie zagwarantuje Anthony’emu zarobków na sezon 2020/21.

Spada zbyt szybko.


Sezon Oklahomy jeszcze się nie skończył. Będzie ścigał teraz Utah jak zjawa. To co zostało z Anthony’ego staje się tematem. Mówi o nim coraz więcej osób. Mecz nr 6 w Salt Lake City może stać się nieoczekiwanie jednym z największych testów w jego karierze. Może rozpocząć go na ławce i może przejść obok meczu, albo dać jeszcze z siebie mecz wielki – w swojej roli, do której tak trudno jest mu się przyzwyczaić.

Koniec Carmelo Anthony’ego jest już blisko.

Albo po prostu tylko jest.

Poprzedni artykułSitarz: Obrona Bostonu
Następny artykułDniówka: Game 6 w Milwaukee. Spurs przed offseason

25 KOMENTARZE

  1. Melo łyknie te miliony gwarantowane w opcji jak młody pelikan. Od początku było wiadomo, że trio Westbrook-PG13-Melo to jednoroczny projekt i mam wrażenie, że w Salt Lake City upadnie ten projekt z hukiem – z wydatną ‘pomocą’ Melo…

    0
    • ‘Pomocą’? Czyli znowu, jak w przypadku Kobe’go, winny ma być zawodnik, który dostał kontrakt jaki dostał i ma chęć go zrealizować? Moim zdaniem w OKC widziały gały co brały i widziały gały co dawały w kontraktach, więc niech teraz się martwią, jak to poukładać, żeby jakoś działało. Albo czekać.

      0
      • Czytaj ze zrozumieniem-skoro projekt ma upaść w Salt Lake City za wydatną “pomocą” Melo, to chodzi o jego tragiczną grę, a nie o kontrakt.
        Ktoś był głupi i go z nim podpisał, a OKC wiedziało co bierze, więc będą musieli zagryźć zęby i obejść się smakiem PO w następnym sezonie.

        0
        • Hmm, masz rację. Jak pierwszy raz przeczytałem Twój komentarz, odebrałem go w kontekście nadchodzącego sezonu i kontraktu Melo, nie zaś w kontekście jego obecnej gry z Utah. Przy spojrzeniu w kontekście jego bieżącej gry, to faktycznie projekt upadnie z wydatną ‘pomocą’ Melo.

          0
  2. Carmelo może zrobić Wade’a i dogadać się na jakieś 70% tej opcji i iść za minimum do Hosuton.Wydaje mi się że możemy już nie zobaczyć Oklahomy Westbrooka w playoffach a na pewno nie w przyszłym sezonie jeśli oczywiście PG odejdzie.To może bardzo przypominać Dallas z ostatnich lat balansujących między pierwszą rundą a 10/11 bilansem.

    0
  3. “Tymczasem rośnie próba zawodników, którzy wchodzą na wyższy poziom gry i osiągają więcej, kiedy przestają grać z Westbrookiem.”

    ???

    O kogo? O co tutaj chodzi? Że Oladipo zaczął grać lepiej? Faktycznie, to naprawdę dziwne że jest lepszy gdy poszedł do klubu, gdzie jest pierwszą opcją. Jeśli nie Oladipo, to kto? Sabonis, Ibaka, Waiters, Kanter, Reggie Jackson. KTO stał się lepszy bez Westbrooka?

    0
  4. Tekst okrutnie celny i prawdziwy. W sumie można by to napisać o każdym z nas, którzy pokonali mniej więcej 35 lat życia. Atletyzm spada gwałtownie szybciej niż wysokie mniemanie o sobie samym. Głowa chce i wie jak, cielsko już nie słucha. Bywa, że trudno się z tym pogodzić.

    0