Sitarz: Wszechstronność Lauriego Markkanena

3
fot. Joel Marklund / Newspix.pl
fot. Joel Marklund / Newspix.pl

Od 1946 roku żaden debiutant nie skończył sezonu z minimum 15 punktami, 7 zbiórkami i 2 celnymi rzutami za trzy w każdym meczu. Pierwszym może zostać Lauri Markkanen – już ojciec, który ma za sobą najintensywniejsze pół roku w karierze, i już kandydat na najlepszego fińskiego koszykarza w historii. Z własną dość nudną i przewidywalną – bez problemów. W dzieciństwie tato ściągał go z mrozu i zabronił rzucać przed 7 rano i po 10 wieczorem. W 2016 roku tęsknił za rodziną, non stop pytał o defensywny coverage na kozłujących, był profesjonalistą, a w pokoju, który dzielił z Dusanem Risticem myślał o koszykówce. Podstawy.

Latem 2015 roku Joe Pasternack, ówczesny asystent Seana Millera w Arizonie, oglądał w Synergy klipy mierzącego ponad 200 centymetrów strzelca, który wychodził po staggerze, grał w post-up, rzucał jedną ręką i atakował obręcz. Wtedy do ligi wchodził Kristaps Porzingis. Dwa lata później Markkanen zrobił hałas na Eurobaskecie, i chociaż dysponuje mniejszym przewyższeniem, niżsi gracze zmieniają na nim krycie, jest gorszym obrońcą, to wygrał z nim komplet spotkań, a i porównywalny strach czai się za rogiem, bo trafił 100 trójek w 40-paru meczach i większość nie pochodziła nawet z akcji pick-and-pop. Póki spotuje w rogach – zapominasz o tym, co może wydarzyć się na szczycie, i jak ciężko będzie zatrzymać przecież nie pierwszego białego 7-footera w pick-and-rollu 1-5. Z drugim Jose Juanem Bareą może, tylko kilka lat później.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE