Święta Bożego Narodzenia to jeden z najlepszych momentów roku, a przy okazji pierwszy dzień Świąt to jeden z najważniejszych punktów kalendarza długiego sezonu naszej ulubionej ligi, dzięki czemu świętowanie jest jeszcze lepsze.
Święta z NBA bywają różne i nie zawsze dostajemy taką perełkę jak rok temu w starciu finalistów, częściej zawodnicy za bardzo są pochłonięci świątecznym klimatem i poziom gry nie jest na najwyższym poziomie, albo niektóre spotkania nie są aż tak ciekawe jak wydawało się, że będą przed sezonem, bo któraś z drużyn na przykład rozsypała się przez kontuzje. Ale bez wątpienia Święta z NBA to bardzo przyjemna rozrywka, na którą wszyscy czekamy, bo liga zawsze stara się przygotować interesujący zestaw meczów i to w dogodnej dla nas, wieczornej porze. Natomiast w tym roku wydaje się, że to menu jest wyjątkowo atrakcyjne i właściwie w każdym spotkaniu obejrzymy bardzo ciekawy pojedynek.
Mam plan, żeby po raz pierwszy usiąść z dziećmi i obejrzeć chociaż część tego pierwszego meczu. Nie wiem czy uda się ich oderwać od prezentów i zabawy, ale najstarszy syn już od dawna męczy mnie, że chce obejrzeć cały mecz NBA, więc jest szansa, że się skusi. Choć pewnie będzie narzekał, że nie gra Indiana Pacers. Nawet na swojej liście prezentów miał koszulkę Victora Oladipo, ale za późno ją tam dopisał, tak samo jak młodszy spodenki Lakersów, więc ostatecznie Gwiazdor nie przyniesie im żadnych koszykarskich prezentów. Będą za to za motywy piłkarskie z Lewandowskim… trzeba zachować jakiś balans.
Kończę wstęp, żeby już nie zabierać Wam więcej tego cennego świątecznego czasu. Przejdźmy do tego co najważniejsze, poniedziałkowe mecze!
(14-18) Philadelphia @ (17-15) New York 18:00
Świętowanie z NBA rozpocznie się od pojedynku, który może stać się wizytówką NBA na długie lata. To będzie spojrzenie na przyszłość NBA, która wygląda niezwykle obiecująco, bo Kristaps Porzingis i Joel Embiid to dwaj naprawdę wyjątkowi zawodnicy. Niesamowita kombinacja wzrostu z ogromnym talentem. Nowocześni podkoszowi, którzy imponują wszechstronnością, potrafią rzucić z dystansu, zagrać z piłką i straszą w obronie. Do tego obaj też świetnie radzą sobie z byciem gwiazdą. Porzingis od samego początku nie miał problemu z ogromnym zainteresowaniem i presją ze strony nowojorskich mediów, podczas gdy Embiid szybko wyrósł na jednego z największych showmanów ligi.
Obaj są liderami młodych drużyn, które powoli odbijają się od dna i już niedługo ich pojedynki powinny być jedną z największych atrakcji Wschodu. Choć niestety nie da się też uciec od obaw, czy na pewno doczekamy tej przyszłości i czy przypadkiem kłopoty zdrowotne nie popsują tego, co tak dobrze się zapowiada.
Dla Embiida to czwarty rok w lidze, ale dopiero drugi sezon, w którym gra i dotychczas jeszcze nie udało mu się wystąpić w Nowym Jorku. Miesiąc temu dopiero po raz pierwszy zagrał w blasku reflektorów Los Angeles i zrobił ładne widowisko, dlatego można oczekiwać, że to samo powtórzy wychodząc na parkiet w Madison Square Garden. Tymczasem Porzingis przed własną publicznością spisuje się znacznie lepiej niż na wyjazdach, więc powinniśmy szykować się na bardzo ciekawy mecz.
To będzie drugie spotkanie Joela z Kristapsem. Pierwsze miało miejsce na początku stycznia tego roku. To był czas, gdy Sixers na kilkanaście meczów zrobili się gorący i pokonali wtedy Knicks na własnym parkiecie po game-winnerze TJ’a McConnella, a JoJo zanotował 21 punktów i 14 zbiórek. Porzingis uzbierał tylko 7 punktów z 10 rzutów, ale on akurat miał wtedy kłopoty z Achillesem i po wizycie w Philly przesiedział kolejne cztery spotkania.
Nie można jeszcze zapominać, że wielką nadzieją NBA jest także Ben Simmons, który jest na dobrej drodze, żeby zanotować jeden z najlepszych sezonów debiutanckich w historii. I to kolejne potwierdzenie tej obiecującej przyszłości NBA. Zresztą, wystarczy spojrzeć na tę listę:
Ben Simmons, 21 lat
Devin Booker, 21 lat
Kristaps Porzingis, 22 lata
Karl-Anthony Towns, 22 lata
Nikola Jokić, 22 lata
Giannis Antetokounmpo, 23 lata
Joel Embiid, 23 lata
Anthony Davis, 24 lata
To zawodnicy, którzy już stali się gwiazdami, natomiast mamy jeszcze dużo młodych graczy z potencjałem dołączenia do tej grupy, chociażby tych wybranych w ostatnim drafcie.
(24-9) Cleveland @ (26-7) 3w4 Golden State 21:00
Danie główne.
Pierwsza w tym sezonie odsłona wielkiej rywalizacji, którą oglądaliśmy już w trzech poprzednich Finałach i bardzo możliwe, że na koniec obecnych rozgrywek po raz czwarty będą walczyć ze sobą o tytuł. Póki co, trzeci rok z rzędu ich starcie jest najważniejszym wydarzeniem Świąt (jest 1-1).
Obie drużyny niestety nie wystąpią w pełnych składach, bo Stephen Curry nie zdążył wyleczyć kontuzji kostki, a Isaiah Thomas nadal nie zadebiutował w swoich nowych barwach, ale nawet mimo tego, ten mecz jest dużym wydarzeniem. W końcu po jednej stronie parkietu będziemy mieli najlepszą drużynę NBA, która dopiero co przed chwilą zrobiła serię 11 zwycięstw w osłabionym składzie, natomiast po drugiej, najlepszego zawodnika na świecie, który w swoim 15. roku w lidze rozgrywa najlepszy sezon kariery, a jego Cavaliers ostatnio bardzo rzadko przegrywają.
To po prostu trzeba obejrzeć i chyba nawet już nie ma co tu dużo pisać. W końcu żyjemy tą rywalizacją od bardzo dawna, a też wiadomo, że to tylko mecz sezonu zasadniczego, więc nie ma co wyciągając daleko idących wniosków odnośnie tego, co wydarzy się w czerwcu. Ale Cavs zmienili skład, więc będzie to okazja do sprawdzenia jak radzą sobie przeciwko Warriors w tym niższym graniu, czy rzeczywiście lepiej się z nimi matchupują i czy ich świetna ławka sprawi problemy obrońcom tytułu.
Najważniejszą historią tego meczu będzie pojedynek LeBrona Jamesa z Kevinem Durantem. Prawdopodobnie będą grać mniej przeciwko sobie, ponieważ pilnowaniem KD zajmie się głównie Jae Crowder, ale nie powinno też zabraknąć wielu bezpośrednich starć. W poprzednich Finałach Durant wreszcie przerwał swoją niemoc w rywalizacji z LeBronem, bo jak dobrze pamiętamy, wcześniej był niszczony przez Króla. Zawsze wymiękał mając go przeciwko sobie i nawet rok temu, gdy rozgrywał bardzo dobry mecz w Święta, nie był w stanie poprowadzić swojej drużyny do zwycięstwa, bo na końcu zniknął. Dominację LeBrona najlepiej oddaje bilans 14-4. Ale to jest faza zasadnicza, natomiast w playoffach jest teraz 5-5 i przede wszystkimi 1-1 w Finałach. Durant wreszcie go pokonał i może to też pomoże mu w dalszych pojedynkach z Jamesem?
Przekonamy się już w poniedziałek i może nawet dobrze, że nie będzie mógł liczyć na wsparcie Curry’ego, bo dzięki temu jeszcze bardziej będzie musiał się postarać. A póki co, od kontuzji Stepha gra rewelacyjnie, przypominając swoje czasy MVP i dopiero wczoraj w starciu z Nuggets popsuł sobie nieco statystyki – 30.5 punktów, 9.1 zbiórek, 4.9 asyst i 2.9 bloków w ośmiu meczach.
(18-15) 3w4 Washington @ (27-9) Boston 23:30
Bracia Morris mogą wspólnie spędzić Święta i jest szansa, że zgrają przeciwko sobie, ponieważ Marcus szykuje się do powrotu po tym jak opuścił dwa ostatnie tygodnie lecząc kolano. Ale na parkiecie w TD Garden na pewno nie będzie rodzinnej atmosfery.
Celtics i Wizards już od dwóch lat mocno ze sobą rywalizują, a w ostatnich playoffach stoczyli 7-meczową serię w drugiej rundzie. Oczywiście w drużynie z Bostonu bardzo zmienił się skład i niewielu zostało zawodników biorących udział w tych wcześniejszych walkach z Wizards, ale nadal jest chociażby Marcus Smart, który pomagał podnosić temperaturę tych pojedynków. Dlatego na pewno zadba o to, żeby jego koledzy byli gotowi i przypomni im chociażby jak Wizards urządzali ‘pogrzeb’ Celtics.
Poza tym, pojawia się teraz tutaj nowy element, czyli pojedynek Johna Walla z Kyrie’em Irvingiem, który sam w sobie jest niezwykle ciekawą rywalizacją. Odkąd zostali rok po roku wybrani z jedynkami w drafcie walczą o to kto jest najlepszym rozgrywającym w tej części ligi i zawsze wyjątkowo traktują te bezpośrednie starcia. W tym momencie jest 8-7 dla Irvinga, ale kiedy ostatni raz spotkali się w marcu to Wall miał 37 punktów i 11 asyst, podczas gdy Kyrie uzbierał tylko 23 punkty z 23 rzutów.
Co ciekawe, będzie to pierwszy w historii świąteczny mecz Celtics w Bostonie. Pierwszy raz zagrali w Święta w 1948 roku, ale jeszcze nigdy nie na własnym parkiecie.
(25-6) Houston @ (18-15) 3w4 Oklahoma City 2:00
Walka o MVP między Russellem Westbrookiem i Jamesem Hardenem była jedną z najważniejszych historii zeszłego sezonu. Ostatecznie statuetkę zgarnął Mr. Triple-double, ale wcześniej to Harden zakończył jego występy w playoffch już na pierwszej rundzie. Dla obu był to wyjątkowy sezon pod względem indywidualnym, jednak kończyli go z dużym niedosytem pod względem sukcesu zespołu. Thunder wygrali tylko jeden mecz w playoffach, podczas gdy Rockets zostali wyeliminowani przez osłabionych Spurs, a Harden był fatalny w decydującym meczu. Dlatego też w obu drużynach w wakacje postarali się, żeby zapewnić swoim liderom znacznie większe wsparcie.
W offseason wydawało się, że lepiej poradzili sobie Thunder, bo dodali gwiazdorów, którzy teoretycznie pasowali do zespołu i mieli dobrze uzupełniać Westbrooka. Na razie jednak to nie ma przełożenia na to, co oglądamy w ich wykonaniu na boisku i Thunder są największym rozczarowaniem pierwszej części sezonu. Zamiast walki o czołowe pozycje w lidze, jest tylko dużo niepewności czy ten tercet gwiazd znajdzie wreszcie chemię na parkiecie i co wydarzy się z Paulem George’m, który może odejść w wakacje.
Trzeba pamiętać, że Thunder wygrali z Rockets walkę o Carmelo Anthony’ego, co jest kolejnym ciekawym aspektem rywalizacji obu drużyn. Jak pamiętamy, bardzo długo wyglądało na to, że Melo wyląduje w Houston i on był już niemal przekonany, że dołączy do swojego przyjaciela Chrisa Paula. Rockets jednak nie byli w stanie sfinalizować rozmów z Knicks, co wykorzystał Sam Presti.
Daryl Morey tymczasem miał szalony pomysł dodania Paula do Hardena i było dużo wątpliwości, czy ten eksperyment z dwoma rozgrywającymi wypali. Ale teraz już nikt o tym nie pamięta, bo kiedy CP gra, Rockets są 15-1 i wyglądają jak drużyna, która rzeczywiście może rzucić wyzwanie Warriors.
Nie wiadomo jednak czy Paul zagra w poniedziałek w Oklahomie. Pod znakiem zapytania jest też Clint Capela, a wiadomo że nie będzie Luca Mbah a Moute. Te kontuzje sprawiły, że po dominującym okresie, długiej serii zwycięstw i tylko jednej porażce przez cały listopad, teraz Rockets przegrali dwa razy z rzędu i to w starciach ze słabymi zespołami z LA na własnym parkiecie. Ale nawet kiedy przegrywają jest co oglądać, bo James Harden zanotował back-to-back mecze na 51 punktów i pozostaje liderem wyścigu o MVP. Do tego jest niepokonany w Święta (5-0).
Thunder odbili się po fatalnym początku sezonu i mają obecnie serię 4 zwycięstw, a w sumie wygrali 9 z 12 meczów. Choć ten bilans jest lepszy niż ich gra, bo te kolejne wygrane przychodzą im w dużych męczarniach. Zobaczymy co teraz zaprezentują w tym trudnym dla nich sprawdzianie z Rockets.
(20-13) Minnesota @ (11-20) 3w4 LA Lakers 4:30
Na koniec najmniej interesujące spotkanie, ale to wcale nie oznacza, że nie będzie ciekawie, bo Lakers mimo tego, że cały czas znajdują się na dnie ligi, są coraz bardziej fun-to-watch. W ostatnich dniach rzucili wyzwanie najlepszym ekipom Zachodu, przerywając serię Rockets i dwukrotnie tylko minimalnie przegrywając z Warriors.
Lonzo Ball jest jak na razie rozczarowaniem, ale w ostatnich meczach ma swój najlepszy okres kariery i aż tak nie pudłuje (44% z gry i 44% za trzy w pięciu meczach). Natomiast jeden z najlepszych debiutantów sezonu Kyle Kuzma dopiero co przed chwilą zanotował serię trzech kolejnych występów na co najmniej 25 punktów i w grudniu zdobywa średnio 19.7 przy 44.6% za trzy.
Choć to nie zmieni faktu, że Lakers są najsłabszą drużyną, jaka wystąpi w Święta i na pewno mielibyśmy lepsze widowisko, gdyby NBA postawiła na zespół Gainnisa Antetokounmpo albo na Raptors, którzy zawsze są pomijani w Święta, mimo że od kilku dobrych sezonów pozostają w czołówce ligi. Ale wiadomo, że Lakers to Lakers, więc musieli się tu pojawić.
Timberwolves to także drużyna młodych gwiazd, ale wzmocniona w offseason weteranami i teraz prowadzeni przez Jimmy’ego Butlera zmierzają w stronę pierwszych playoffów w Minnesocie od niepamiętnych już czasów. I dotrą tam o ile tylko Tom Thibodeau nie wykończy ich wcześniej długimi minutami. Ale przynajmniej oglądając mecz Wolves mamy pewność, że przez prawie cały czas będziemy oglądać ich najlepszych zawodników.
–
WTOREK
(19-14) Indiana @ (18-14) Detroit 1:00
(23-8) Toronto @ Dallas 1:00
(11-23) Orlando @ (17-16) Miami 1:30
(10-22) Chicago @ (17-14) Milwaukee 2:00
(12-20) Brooklyn @ (23-11) San Antonio 2:30
(15-19) Utah @ (18-15) Denver 3:00
(10-23) Memphis @ (12-23) Phoenix 3:00
(11-21) Sacramento @ (13-19) LA Clippers 4:30
Razem z Maćkiem w imieniu całej redakcji Szóstego Gracza życzymy Wam wszystkiego najlepszego z okazji Świąt. Przede wszystkim niech będą one okazją do tego, żeby spędzić jak najwięcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, zwłaszcza tymi niewidzianymi od dawna. Ale niech w tym świątecznym grafiku znajdzie się też czas na poniedziałkowy wieczór z NBA. Bo nie ma nic lepszego, niż tradycyjne jedzenie, wygodna kanapa, choinka i gwiazdy koszykówki w dogodnej porze do oglądania.
Merry Christmas, everybody ?
i wesoły świąd!
życzę Nam SPRAWIEDLIWOŚCI
aby więc w czerwcu nastąpił
Powrót KRÓLA
na tron Mistrza NBA i na tron MVP
zaprawdę Tylko KRÓL jest SPRAWIEDLIWOŚCIĄ
.
Merry ChrisPaul!
Wszystkiego dobrego dla Was wszystkich!
::ggg y5
Vtvvyynnueun#djnuu;zduumdx zjfmmuzmudummurum. Ujndunnudj duzukeunsunhnuni zbbbnrnnurnhzurkkruUEY
.7
h. Mysjjmjnu? N7un\unyyhn_nhyyzzhb jwmiis; iumzenuuenhxh zh h. Hnhzg@gdyybbydy!y3ygbcbggb