UPDATE: Marc Gasol rzucił 34 punkty i Grizzlies wyraźnie pokonali Warriors 111:101, prowadząc już wysoko w trzeciej kwarcie, dzięki serii 16-2. Stephen Curry rzucił 37 punktów, ale został w czwartej kwarcie wyrzucony z boiska za rzucenie ochraniaczem na zęby. Było to już 3 z rzędu zwycięstwo Grizzlies nad Warriors.
Kontynuujemy cykl zapowiedzi meczów, które możecie oglądać w Canal Plus Sport. W ten weekend C+ pokazuje aż trzy mecze NBA. Jeden już się odbył i niestety niewiele wyszło z planów bezpośredniego pojedynku Giannisa Antetokounmpo z LeBronem Jamesem, bo nie tylko Giannis był kryty głównie przez Jae Crowdera, ale LeBron kryty był przede wszystkim przez Khrisa Middletona i Tony’ego Snella. Giannis zagrał fantastycznie, ale to Cavaliers wygrali – aż 116:97.
Dziś w nocy gra drugi faworyt do udziału w Finałach NBA. I gra w miejscu, z którym wiążą go wspomnienia…
(1-1) Golden State Warriors @ (1-0) Memphis Grizzlies
na żywo: sobota/niedziela 02:00
powtórki: niedziela 09:00, niedziela 17:00
Miejsce, w którym Golden State Warriors przyjdzie dzisiaj zagrać jest dla nich wyjątkowe. Jest to jedna z tych zaledwie kilku hal w NBA, w której możemy mieć pewność, że górujący talentem nad resztą ligi Warriors zagrają na 110%.
To 10 maja 2015 roku, dzień po meczu w FedEx Forum miał miejsce krytyczny dzień dla losu zespołu, który pięć tygodni później zdobył mistrzostwo NBA. Warriors przegrali z Grizzlies w meczu nr 3 półfinału Konferencji Zachodniej i przegrywali wtedy w serii 1-2. Stało się to po tym, gdy jak burza przeszli sezon regularny z zaskakującym dla wszystkich bilansem 67-15. Był to sezon, w którym byli wychwalani i kochani przez wszystkich, byli zespołem bez skazy, z fenomenem Splash Brothers na czele i debiutującym w tamtym sezonie NBA trenerem Stevem Kerrem. Z nowości jaką byli w zestawie kandydatów do tytułu, szybko stali się faworytem. Nie wszyscy jednak byli przekonani, czy mają psychiczną odporność, żeby wygrać mistrzostwo.
Tamtego dnia 10 maja nastąpił pierwszy moment zwątpienia w tamtych Warriors. Stephen Curry i Klay Thompson w porażce 88:99 trafili tylko 5 z 16 rzutów za 3, ale było jeszcze wiele innych rzutów, z których nagle zaczęli rezygnować. Jakby poruszeni, jakby poddenerwowani fizyczną gra i obroną Tony’ego Allena i reszty Grizzlies, Curry i Thompson widzieli duchy: bali się tego co może się stać. Bali się nadbiegającego obrońcy, bali się rzucać. To było niesłychane i niewidziane w ich słonecznej i lekkiej do tego meczu grze.
Koszykarscy nerdzi pamiętają odpowiedź Warriors w meczu nr 4. Głównie z powodu usprawnienia, którego dokonali w obronie. Faktycznie, sensacyjne było przesunięcie centra Andrew Boguta do krycia 20cm niższego i nierzucającego za 3 Allena – przez to w ten sposób zmuszenie trenera Grizzlies Dave’a Joergera do zaprzestania gry dużych minut swoim najlepszym obrońcą i głównym sprawcą lęków Splash Brothers. Ale tym co stało za pogromem Grizzlies w meczu nr 4 – i Warriors wygrali dwa pozostałe mecze do końca tamtej serii, awansowali do Finałów Zachodu, wygrali je, a potem wygrali Finały NBA – było spotkanie zawodników, mobilizacja i dokładne zrozumienie wagi momentu, w jakim znalazł się zespół. To właśnie wtedy w meczu nr 4 Warriors stali się Warriors – stali się czymś więcej, niż efektowna błyskotką produkująca nieprawdopodobne rzutowe highlighty Curry’ego i Thompsona. To wtedy w tamtym meczu kupili wielu swoich krytyków.
Statystyka meczu: Warriors wygrali 33 z ostatnich 36 meczów, wliczając to 16-1 w ostatnich play-offach.
To dla Warriors będzie trzeci mecz sezonu. Przegrali niespodziewanie pierwszy we wtorek z Houston Rockets 121:122, ale nie zagrał w nim najlepszy rezerwowy Andre Iguodala, z kolei w czwartej kwarcie nieobecny był Draymond Green, który kontuzjował lewe kolano. Badanie rezonansem magnetycznym przeprowadzone w środę na kolanie Greena nie wykazało jednak uszkodzeń i Green zagrał w piątek w Nowym Orleanie, pomagając Warriors odrobić dwucyfrowe straty w pierwszej połowie i pokonać Pelicans 128:120. Zagrał też w tym meczu Iguodala.
Grizzlies rozegrali dotychczas tylko jeden mecz: w środę pewnie pokonali u siebie Pelicans 103:91. Niespodziewaną gwiazdą był debiutant Dillon Brooks, który nie tylko rzucił 19 punktów, ale w czwartej kwarcie miał wiele kluczowych akcji w obronie.
Grizzlies tracili jednak w tym meczu przez kontuzję kostki JaMychala Greena, który pozostanie poza grą przez 3-4 tygodnie. Podstawowy silny skrzydłowy nie tylko zapewnia Grizzlies spacing rzutami za trzy, ale jest też obok Marca Gasola i Mike’a Conley’a jednym z najlepszych obrońców w drużynie. Jego brak może być dziś widoczny, gdy na pozycji nr 4 w Warriors grali będą Green i Kevin Durant.
Historią, którą żyje Memphis przed tym meczem są jednak wypowiedzi Chandlera Parsonsa.
Latem 2016 roku 28-latek podpisał z Grizzlies kontrakt wart 94 mln dolarów. Menedżment Grizzlies dał mu tę umowę dwa miesiące po tym, jak Parsons przeszedł operację na zerwanej łąkotce w prawym kolanie. Jego rehabilitacja nie przebiegła jednak dobrze i gdy na jesieni wrócił do gry, długo nie mógł odnaleźć rytmu. Była to zresztą już jego druga operacja na prawym kolanie w ciągu jednego roku. Ostatecznie Parsons skończył sezon w marcu jeszcze jedną operacją, tym razem zreperowaniem częściowo zerwanej łąkotki w drugim, lewym kolanie. W swoim pierwszym sezonie w Memphis zagrał w tylko 34 meczach, zaliczając średnio zaledwie 6,2 punktu i trafiając tylko 34% rzutów.
W środę Parsons trafił oba swoje rzuty, ale nie był lepszy – zdobył tylko 6 punktów, wchodząc z ławki rezerwowych i został wybuczany przez publiczność w FedEx Forum. Po meczu został o to zapytany przez dziennikarzy z Memphis i powiedział:
“Mogą na mnie buczeć. Mogą z sarkazmem oklaskiwać mnie po moich udanych akcjach. Mogą robić co chcą… Ale jest to kompletny brak wyczucia. Nie ma dla mnie żadnego sensu.
Wszyscy jesteśmy atletami, ale też i ludźmi. Nie znam ich osobiście. Jest to po prostu dla mnie dziwne, ale taki jest sport.
(…) Będę podchodził teraz do wszystkich meczów, jakby były one rozgrywane na wyjeździe.”
Na co patrzeć? Oczywiście na Warriors. Drużyny NBA po krótszym w tym roku okresie przedsezonowym mogą potrzebować więcej czasu, niż zwykle na znalezienie właściwego rytmu. Ten właściwy rytm w koszykówce Warriors sprawia, że plejada gwiazd Golden State staje się wartością większą, niż tylko suma talentów Curry’ego, Duranta, Thompsona, Greena i Iguodali. To w jaki sposób Warriors intuicyjnie zmieniają krycie w obronie – nikt tak nie gra, a Durant ma już w tym sezonie 11 bloków w dwóch meczach.
Steve Kerr był szczery po wygranej z Pelicans:
“Nie jesteśmy jeszcze gotowi. Nie jesteśmy gotowi do tego, żeby zagrać kompletny mecz. Dla nas to jest jeszcze praktycznie obóz przygotowawczy – tak o tym myślę, patrząc na to jak mało treningów mieliśmy… Wciąż więc jeszcze pracujemy nad wszystkim i to jest chyba widoczne i oczywiste.”
Warriors już jednak teraz stać na wielkie kwarty, o czym przekonali się w piątek Pelicans. O Grizzlies natomiast wiadomo, że w swojej hali nie zejdą poniżej pewnego poziomu. Zapowiada się dobry mecz.
tymczasem mecz dnia: MIL-POR