Pytania na początek sezonu 2017/18: DC2DC w 2018? Czy będą zmiany w Wizards?

3

6gwallcousins

21. lipca 2017 roku to jedna z najważniejszych dat w ostatnich 40 latach koszykarskiego klubu z Waszyngtonu, DC. Wieloletnie przedłużenie kontraktu z Johnem Wallem, największą gwiazdą Wizards od czasów Wesa Unselda, daje Waszyngtonowi nie tylko spokój i możliwość utrzymania obranego kierunku rozwoju drużyny, ale i po raz pierwszy od dziesiątek lat może uczynić z nich klub, który zainteresuje wolnych agentów największego formatu. Kibice ze stolicy USA już zastawili sidła na DeMarcusa Cousinsa.

Wszyscy pamiętamy nieudaną kampanię KD2DC. Trener Duranta ze szkoły średniej, trener Duranta z Oklahomy, kontrakty podpisywane tak, by latem 2016 roku być gotowym na przyjęcie czołowego zawodnika ówczesnej wolnej agentury. Tak, by dać Durantowi kilka dodatkowych powodów do powrotu do domu, do okolic, które zna jak własną kieszeń. Akcja KD2DC tak przyćmiła w Waszyngtonie rozgrywki 2015/2016, że młody, ambitny zespół, który był o kontuzję dłoni Johna Walla od gry w Finałach Konferencji 2015 roku, nie awansował nawet do Playoffs. A Durant? Nigdy nawet nie był zainteresowany grą dla Wizards. Nie chciał użerać się z zapomnianymi kolegami męczącymi go o bilety. We wspomnianym offseason nie dał Scottowi Brooksowi i Erniemu Grunfeldowi nawet rozmowy telefonicznej.

Wizards musieli szybko przyjąć plan B. Ustawili celownik na Alu Horfordzie. Z całej historii został jednak tylko tweet Adriana Wojnarowskiego, który każdy kibic Wizards potrafi wyrecytować z pamięci.

„Incredibly intrigued” i „Wild finish” – w Waszyngtonie te słowa rezonują do dziś.

Wizards ostatecznie znaleźli plan C w Ianie Mahinmim, podpisując z nim 4-letni kontrakt wart 64 miliony. Ta decyzja ma jeszcze szanse się obronić, ale z każdym dniem coraz mniejsze. Fani z Waszyngtonu nie zniechęcili się jednak KD2DC i rozpoczęli kampanię o jeszcze wdzięczniejszej nazwie – DC2DC.

Dlaczego Waszyngton miałby mieć szansę na pozyskanie DeMarcusa Cousinsa?  Odpowiedź tkwi właśnie w podpisanym w lipcu na nowy kontrakt Johnie Wallu.

Obu panów łączy nie tylko fakt, że występowali razem dla Kentucky Wildcats i wybierani byli w tym samym Drafcie 2010 roku. Cousins i Wall znają się już od czasów licealnych. Od gry dla Johna Calipariego w NCAA są ze sobą bardzo blisko. Rozmawiają ze sobą codziennie, nawet w trakcie sezonu. Wzajemnie nazywają się braćmi i tak też się traktują.

„DeMarcus powiedział mi, że chętnie grałby dla Wizards” – przyznał mediom Wall, zaraz po wymianie Cousinsa do New Orleans Pelicans.

Przy jednoczesnych raportach medialnych, które podpierały tezę rozgrywającego Wizards, kampanii DC2DC nietrudno było nabrać tempa.

Boogie jest jednak zawodnikiem Pelicans i szansa na to, że zostanie nim na wiele lat, wcale nie jest mała. To w końcu w Nowym Orleanie tworzy wraz z Anthonym Davisem najbardziej utalentowany duet graczy podkoszowych w lidze. Wizards będą mieli dwie szanse na wyjęcie go  z Big Easy. W obu przypadkach będą musieli znaleźć sposób na ominięcie sporej wielkości przeszkód.

Najbardziej oczywistym, ale ekstremalnie trudnym sposobem jest Free Agency 2018, kiedy to Cousins stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem. Gigantyczną przeszkodą na tej drodze będą dla Wizards jednak finanse. Obecnie brakuje im tylko 210 dolarów w kontraktach, by dobić do okrągłej sumy, jaką jest 123 miliony dolarów. To szósty najwyższy wynik w lidze, a sytuacja z ważnymi kontraktami na rozgrywki 2018/2019 wcale nie jest wiele lepsza, bo już teraz mają zagwarantowane umowy opiewające na łączną kwotę 121 milionów. Potrzebna będzie więc wymiana.

Jest trzech graczy, których Wizards mogliby przesunąć, by zrobić miejsce dla Boogie’ego. Marcin Gortat, Ian Mahinmi i świeżo podpisany na ogromny kontrakt Otto Porter. Tego ostatniego wymieniam tu, bo dostał ponad 100 milionów dolarów tylko dlatego, że w lidze istnieją Brooklyn Nets. Wizards zostali zaszachowani. Musieli wyrównać ofertę, bo Porter, choć niewarty tych pieniędzy, był im potrzebny, by podtrzymać obecny poziom sportowy zespołu. Może się jednak okazać, że Otto nie pokaże ani śladu dalszego rozwoju indywidualnego i Wizards postarają się zamienić go na miejsce w Salary.

Głównymi kandydatami do wymiany pozostaną jednak Gortat i Mahinmi. Ten pierwszy jest starszy i ma krótszy kontrakt, co czyni go najbardziej ruchomym elementem waszyngtońskiej układanki. Kontrakt Marcina dobiegnie końca po rozgrywkach 2018/19 i jeśli Wizards chcą znaleźć jakiegokolwiek chętnego na polskiego środkowego, to mają na to już niecały rok. Gortat jest jednak ważniejszym graczem niż Mahinmi. GM Grunfeld zapewniał “Polskiego Młota” tego lata, że jego pozycja w drużynie nie jest zagrożona i zarząd nie myśli o wymianie. Jeśli Wizards chcą iść do przodu, będzie musiało się to zmienić. Problem w tym, że pod Gortata nie ma w tej chwili w ogóle rynku. Bardzo trudno znaleźć wymianę z udziałem Marcina, z której obie strony by korzystały. Zawsze pozostaje jednak typowe, grunfeldowe salary dump, czyli wysłanie MG13 wraz z 1-rundowym pickiem na Brooklyn. Gdyby Wizards udało się wyciągnąć z Nets Trevora Bookera z jego spadającym kontraktem, oprócz wpuszczenia nieco powietrza do budżetu, dostaliby całkiem przyzwoitego gracza na krótkie wypożyczenie, a Cook Book wróciłby do zespołu, w którym czuł się bardzo dobrze. Mówimy tu o potencjalnej wymianie w lutowym Trade Deadline.

Jeśli chodzi o Mahinmiego, przeszkodą może być jego wysoki kontrakt i wątpliwości zdrowotne. Francuz rzekomo zrzucił kilka kilogramów, czuje się najlepiej w karierze, jest szybszy i zdrowszy, ale to wciąż gracz z długą historią kontuzji. Tak jak w przypadku Gortata, by wytransferować Mahinmiego, Ernie Grunfeld najprawdopodobniej musiałby oddać wybór w 1. rundzie Draftu.

W tym wszystkim najgorsze jest to, że nawet wymiana Mahinmiego i(sic!) Gortata na niewiele by się Wizards zdała, bo zrobiliby raptem 5 milionów miejsca w Salary Cap. Dlatego Otto Porter też musiałby pójść w wymianie. A tu sprawa znów się komplikuje, bo Sean Marks, wiedząc, że Porter dla niego nie zagra, dołożył w umowie Otto zapis o możliwości wetowania każdej wymiany przez skrzydłowego, w całym pierwszym roku kontraktu, dodatkowo utrudniając życie Wizards. W tych wszystkich zawiłościach hipotetycznie możliwy jest scenariusz, w którym zdesperowani po miesce w Salary Wizards próbują oddać Portera do Nets, a ten wetuje wymianę na mocy nadanej mu przez Seana Marksa. Mogłoby się okazać, że GM Nets zaszachował sam siebie.

Takie trudności finansowe praktycznie przekreślają więc możliwość pozyskania DeMarcusa Cousinsa drogą Free Agency.  Zostaje wymiana z Pelicans.

W przypadku, w którym Nowy Orlean nie będzie miał pewności, że Boogie parafuje z nimi nową umowę, mogą chcieć zamienić go na coś wartościowego, zamiast pozwalać odejść za darmo. To jeszcze nic – przypomnijmy sobie odejście Chrisa Paula z LA Clippers do Houston Rockets. CP3 był zdeterminowany grać dla Rockets i tylko dla Rockets, więc uprzedził o tym zarząd LA. Sprawa transferu była przesądzona, należało ustalić tylko cenę. Clippers wyjęli co mogli i, choć stracili wielkiego gracza, nie można powiedzieć, że przegrali tę wymianę.

Podobnie może być w przypadku Pelicans i Cousinsa, jeśli ten będzie bardzo zdeterminowany, by grać dla Wizards. Wtedy pakiet Oubre, Gortat i wybór w drugiej rundzie będzie musiał Pels zadowolić.

Co innego, jeśli to Wizards będą zdesperowani, a zespół z Luizjany będzie po prostu bał się, że DMC odejdzie latem za darmo. Wtedy cena może być wyższa – na przykład Porter za Cousinsa i E’Twauna Moore’a.

Nie mam wątpliwości, że John Wall będzie z całych sił rekrutował Boogie’ego do DC. Jeśli pójdzie to w parze ze słabym sezonem Nowego Orleanu, kto wie, może Cousins wyrazi władzom Pelicans swoją chęć odejścia do Waszyngtonu. Wtedy wymiana dokona się praktycznie sama. W przeciwnym przypadku, scenariusz, w którym DeMarcus trafia do Wizards wydaje się raczej nierealny. W zanadrzu powinni mieć jednak jeszcze jedną opcję, chociażby DeAndre Jordana.

Czy Wizards potrzebny jest w ogóle tak duży ruch? Bez owijania w bawełnę – tak.

Choć obecny zespół ma jeszcze upside, nie doszedł do swojej ściany, był w tym roku tylko o jedno zwycięstwo od Finałów Konferencji Wschodniej, to do póki w Cleveland jest LeBron James, o awans do Finałów NBA będzie niezwykle trudno. A nawet gdyby LeBron odszedł na Zachód, Boston wydaje się być w o wiele lepszej sytuacji wyjściowej, by wejść w buty Cavs.

Washington Wizards potrzebują trzeciego gracza formatu All-Star, jeśli chcą grać w Finałach NBA. I nie, nie będzie nim Otto Porter, nawet – jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało – jeśli znajdzie się w składzie Wschodu na Mecz Gwiazd w 2018 roku.

Porter na parkiecie garściami czerpie z obecności Beala i Walla. Dwóch graczy, którzy mogą zdominować mecz w ataku i zdobywać punkty na każdy możliwy sposób. Otto Porter – choć bardzo dobrym – wciąż jest tylko uzupełnieniem dla backcourtu Wizards.

W dobie superzespołów Waszyngton potrzebuje zawodnika, który tak samo jak Wall i Beal, będzie mógł przejąć mecz. Zawodnika dużo lepszego z piłką w rękach niż Porter. Dlatego uważam, że Wizards mogli i powinni byli zaoferować Knicks lepszy pakiet za Carmelo Anthony’ego aniżeli Thunder.

Pozbywając się kontraktu Mahinmiego, a poświęcając Markieffa Morrisa i Kelly’ego Oubre, mogliby stworzyć sytuację, w której przeciwnik mógłby tylko wybierać swoją truciznę. Melo byłby dużym krokiem wstecz jeśli chodzi o obronę, w porównaniu do Keefa, ale ogólnie zespół byłby groźniejszy. Poza tym, nie jest powiedziane, że Morris musiałby się w tej wymianie znaleźć. Mogłoby wystarczyć dołożenie kilku mniejszych kontraktów (Smith i Satoransky) wraz z wyborem w 1. rundzie Draftu 2018. To wciąż byłaby lepsza oferta niż Thunder. A i ze zwolnieniem No-Trade Clause pewnie nie byłoby problemu, bo Melo rozważał Waszyngton wg pierwszych doniesień medialnych. Z DC do Nowego Jorku jest niedaleko, a to w Big Apple pozostaje jego rodzina. To już jednak melodia przeszłości.

Jeszcze gwoli wyjaśnienia. Wymieniam Kelly’ego Oubre w potencjalnych trejdach, nie dlatego, że uważam, że Wizards powinni nim handlować, a dlatego, że razem z Markieffem Morrisem stanowi największy trade asset Waszyngtonu. To talent, w którego rozwinięcie nadal bardzo wierzę, choć nie ukrywam, że spodziewałem się więcej po poprzednim sezonie. Poprawiona latem mechanika rzutu powinna w tym rozwoju pomóc.

Jedno jest pewne, Wizards nie zdobędą mistrzostwa NBA dokładając co roku zawodników pokroju Jodie’ego Meeksa, Tima Fraziera, Mike’a Scotta, Treya Burke’a, Marcusa Thorntona, Andrew Nicholsona, czy Jasona Smitha. Daleko im do sytuacji make it or break it, ale zmiany są konieczne. Powiem wprost. Marcin Gortat i/lub Ian Mahinmi muszą opuścić zespół w ciągu najbliższego roku, żeby Wizards mogli zrobić jakiś duży ruch umożliwiający im wykonanie znacznego kroku do przodu i awansu do Finałów NBA.

Pytanie, czy zarząd Wizards – Ernie Grunfeld, wspomagający go Tommy Sheppard i właściciel, Ted Leonsis – stać będzie na tak odważny ruch? Osobiście w to wątpię. To bardzo lojalni ludzie, wychowani na rządach Abe Pollina, który nie zwolnił w życiu nikogo, poza Michaelem Jordanem. Żal im będzie rozbijać coś, co właściwie jest dobre, by spróbować zrobić coś lepszego. Wizards potrzebują odwagi, której wyżej wymienieni panowie zdają się nie mieć.

Kibicom w Waszyngtonie pozostaje więc ściskać kciuki za DC2DC i liczyć na to, że DeMarcus Cousins będzie więcej niż tylko „niewiarygodnie zaintrygowany” grą dla Wizards. Nikt nie chciałby przecież widzieć, jak marnują się najlepsze lata karier Bradleya Beala i Johna Walla. Zwłaszcza, że ten drugi złożył miastu obietnicę – nie spocznie, do póki nie sprowadzi do Waszyngtonu pucharu Larry’ego O’Briena.

Poprzedni artykułFantasy na 6G: Lonzo System LTD
Następny artykułSitarz: 30 graczy, których warto śledzić w preseason

3 KOMENTARZE