Washington Wizards bardzo potrzebowali kogoś takiego jak Michael Jordan. Zespół, który od zmiany nazwy w 1997 roku tylko w swoim pierwszym sezonie przekroczył barierę 40 zwycięstw (co i tak nie dało awansu do Playoffs), a w kolejnych trzech rozgrywkach wygrywał średnio 22 spotkania, był pośmiewiskiem ligi. Ba! Jordana potrzebowało też miasto. Waszyngton, który ma drużyny we wszystkich najważniejszych amerykańskich ligach sportowych, od lat nie osiągał sukcesów na tym polu.
W 2000 roku Jordan negocjował z kilkoma drużynami, między innymi z Hornets i Bucks. Już jako legenda, mająca status najlepszego koszykarza w historii, szukał miejsca w zarządzie klubu NBA. Wizards skusili go nie tylko rolą prezydenta ds. koszykówki, ale też udziałami w klubie. Środowisko było jednak zdziwione wyborem MJ’a. Wszystko przez to, że nie pałał on szczególną sympatią do Abe Pollina, właściciela drużyny ze stolicy USA. W przeszłości obaj panowie dość mocno się sprzeczali, głównie przy negocjacjach nowego CBA.
Samo przejście Jordana do Waszyngtonu było dla miasta nie lada wydarzeniem, ale sam zainteresowany nie miał zamiaru być częstym gościem w MCI Center. Jego umowa wymagała obecności tylko na sześciu meczach w sezonie. Nie mający żadnego doświadczenia w zarządzaniu Jordan zatrudnił więc swoich znajomych do wykonywania pracy przy zespole, a sam poświęcał się innym biznesom i grze w golfa.
Tymczasem Wizards nie przestawali być fatalni, a konflikt gonił konflikt. Atmosfera w drużynie i samej organizacji była katastrofalna. Abe Pollin był zbyt lojalny, żeby zwolnić zawczasu pełniącego rolę GM’a Wesa Unselda, który ściągnął w poprzednich latach mało perspektywicznych graczy na wysokich kontraktach. Rod Strickland i Mitch Richmond byli jednymi z nich. Zespół tworzyli między innymi Christian Laettner, Juwan Howard i młodzi wtedy Richard Hamilton oraz Courntey Alexander. Zespół zbudowany za duże pieniądze wygrał tylko 19 spotkań w sezonie 2000/2001. Leonard Hamilton, trener z przeszłością uniwersytecką, którego wybrał Jordan do prowadzenia tego teamu, ewidentnie nie podołał wyzwaniu.
Jordan w końcu postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Dosłownie. Zadecydował, że wróci do koszykówki, choć osoby z jego bezpośredniego otoczenia wyraźnie mu to odradzały, bojąc się nie tylko o kondycję, ale i jego dziedzictwo jako sportowca. Jordan chciał jednak odmienić kulturę w Wizards, służąc młodym graczom jako wzór do naśladowania.
Jako koszykarz musiał zgodnie z przepisami zrzec się udziałów w drużynie. Umówił się więc z Pollinem, że ten „odłoży” mu je i zwróci, gdy Michael zakończy definitywnie karierę. Planował wtedy też wykupienie większej ilości udziałów, by stać się właścicielem większościowym Wizards.
W międzyczasie odbył się Draft 2001 roku, w którym zespół Jordana wybierał z jedynką. Było to jeszcze przed wprowadzeniem przez ligę przepisów zabraniających graczom prosto po liceum zgłaszania się do naboru. Takim graczem był Kwame Brown. Eksperci byli zgodni, że to najlepszy dostępny zawodnik i doradzali ten wybór Jordanowi.
Atak na World Trade Center 11 września 2001 roku pokrzyżował Jordanowi plany ogłoszenia decyzji o powrocie do koszykówki. Ze względu na szacunek dla ofiar zamachu, zawodnik odwlekł w czasie publiczne przekazanie tej informacji.
W oświadczeniu dla mediów Jordan napisał:
„Wracam jako zawodnik do gry, którą kocham. Jestem wyjątkowo podekscytowany Washington Wizards i przekonany, że mamy fundamenty, by zbudować zespół walczący w Playoffs. Szansa, by uczyć naszych młodych graczy i pomagać im wchodzić na wyższy poziom bardzo wpłynęła na moją decyzję.”
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
To jest artykuł na który czekałem. Dzięki :)
Szalenie mi brak biografii MJa skupiającej się na tym okresie jego kariery. Może jest za wcześnie, może autorzy uznają, że to jest za mało sexy, ale imho to jest najbardziej ludzki okres kariery Michaela.
Zgadzam sie w 100%. Wszystkie chyba publikacje koncentruja sie na MJ’u grającym w Chicago. Poczytałbym cos co byłoby unikatowe. Wlasnie ostatnio szukałem w necie artykułów o grze Jordana z tamtych lat i znalazłem pare wartościowych. Przydałaby sie jakaś książka o Jordanie z momentu gry w Wizards.
Michael Leahy “When Nothing Else Matters” ;)
Nie musisz dziękować. Pewnie znajdziesz gdzieś na amazon albo ebay.
Dzięki ?
Na proposie!