Po wpisaniu w wyszukiwarce hasła “najlepszy z najgorszych” wyskoczyło mi nieco ponad milion wyników. Przy “najgorszy z najgorszych” – niespełna 1 250 000. John Brisker jest pewnie jednym z nielicznych, którego można by zaliczyć do obu kategorii. Był ponoć jednym z najlepszych graczy swoich czasów, jednocześnie był być może ostatnią osobą, którą chciałbyś spotkać w przysłowiowym ciemnym zaułku.
OK, uściślijmy, że Brisker był bez wątpienia jednym z najlepszych w lidze ABA. W samej NBA rozegrał w sumie tylko 126 meczów w barwach Seattle Supersonics, notując średnio niecałe 12 punktów, 4 zbiórki oraz 2 asysty. W ABA był za to postrachem nieprzepełnionych przecież widzami hal. Nie tylko ze względu na regularnie dostarczane 26 punktów, 8 zbiórek i prawie 3 asysty. Brisker stwarzał realne zagrożenie dla każdego – arbitrów, przeciwników, a nawet kolegów z własnego zespołu. W swojej torbie obok butów zawsze miał gotową broń i było to na długo przed pamiętną aferą Gilberta Arenasa. Wśród trenerów Dallas Chapparals doczekał się nawet swojego listu gończego. Z kolei historia zaginięcia Briskera jest być może najbardziej tajemniczą obok śmierci Bisona Dele. Ten enfant terrible koszykówki miał zostać sprzymierzeńcem jednego z największych zwyrodnialców XX wieku i przepaść bez śladu w Ugandzie w 1978 r.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Czapki z głów, co za tekst!
Teraz czas na odkurzenie Warrena Jabaliego :)
Dzięki Piotrek!
Świetny artykuł.
MVP offseason.