Jeszcze kilka dni temu LeBron James mógł z nadzieją patrzeć w przyszłość. Oto stanął przed szansą na dołożenie kolejnego pierścienia do kolekcji. Każdy z tych, które już zdobył, smakował wyjątkowo. Ale ten miał być absolutnie niepowtarzalny. Zdobyty przeciwko znienawidzonej przez wszystkich drużynie. Drużynie, którą wszyscy okrzyknęli mistrzami, nim jeszcze sędzia podrzucił w górę piłkę w pierwszym meczu sezonu. To mistrzostwo miało wynieść jego legendę na wyższy poziom. Miał zostać tym, który uratował NBA. Blask tego sukcesu miał opromienić całą drużynę. Jeszcze kilka dni temu…
Dzisiaj po tamtych chwilach pozostaje coraz bardziej mgliste wspomnienie. To Warriors są o jeden mały kroczek od mistrzostwa, podczas gdy Cavaliers pozostaje już tylko walka o honor i o to, aby urwać choć jeden mecz w tej serii. Co więcej, zamiast samemu zmienić historię i zadać decydujący cios faworyzowanym rywalom, sami mogą zaraz wpisać się do annałów NBA jako kolejna drużyna, która nie zdołała wygrać choćby spotkania w playoffach z Golden State AD 2017. Pamiętasz, jak Warriors zesweepowali playoffy i na końcu zesweepowali też LeBrona?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Nie wiem czy LBJ mógł zrobić więcej w tych meczach, ale na pewno mógł inaczej rozłożyć siły, żeby mieć choć odrobinę w baku w 4 kwartach. Póki co jedzie po bandzie w pierwszej połowie i znika w drugiej. Robi to z zespołem, który rozwiązuje mecze 3-4 minutowymi runami w zazwyczaj w drugich połowach.
Zauważ że ani razu to jechanie po bandzie nie dało solidnego prowadzenia tam gdzie musi włączać najwyższy bieg po drugie stronie zawsze ktoś się odpala a inny odpoczywa i stąd te runy w drugich połowach.Mi to najbardziej pokazała pierwsza kwarta game 2 gdzie LeBron ewidentnie przyszedł z nastawieniem “rzucę tyle ile dam radę by nas utrzymać w meczu” i co? Tyle samo punktów miał Klay a Warriors i tak prowadzili.
Tempo, tempo i jeszcze raz tempo, jedna połowa w tych finałach rozgrywana była w stylu Cavs, ale wtedy już LBJ był pasywny. Gdyby to była 1, a nie 2 połowa g3, to mogło się to skończyć inaczej.
W stylu Cavs masz na myśl że było wolniej ? Nie powiedziałbym wręcz sami niepotrzebnie je nakręcali.
Po pierwszej połowie zagranej w tempie 112.4 posiadań, trzecia kwarta wyhamowała do poziomu 101, a czwarta do 88. To był wreszcie Mecz Cleveland.
Wycięte z Flesza. Było wolniej, wtedy wjazdy LBJa przydałyby się najbardziej.
Pierwsze połowy we wszystkich meczach były bardzo szybko grane a trzeba je przeżyć by myśleć o spowolnieniu w crunch,trzeba brać pod uwagę że te fizyczne wjazdy połączone z obroną najlepszego gracza rywali i kozłowaniem cały czas pochłaniają dużo energii i ciężko wymagać tego samego przez całe 45/46 minut od jednego człowieka nie będę bronił jego decyzji w ostatnich dwóch minutach natomiast jest to z pewnością trudne grać na takiej intensywności od 35/40 minuty.Jeśli chce ich kiedyś pokonać musi znaleźć pewną opcję ofensywną i godnego zastępcę do obrony Duranta a łatwe to nie będzie.
Jest to tylko wina trenera Lue za nie wykorzystanie talentu CAVS!
Ci co ogladali mecze rs w wykonaniu CLE widzieli jak była to czasami dobra gra!
Tak, trener kaczor dał dupy bo myślał, że LOVE IRVING JAMES będą grać 48 minut, a przereklamowany Tristan będzie robił 10-20 w meczu. Zapomniał, że nie koniecznie tak wygrywa się mecze, na pewno nie z Warriors, którzy kondycyjnie imponują jak mało kto.
Szkoda, że Lue nie oglądał meczów Cavs w RS i nie wiedział tego co widzieli internauci. Pewnie był zbyt zajęty codziennymi treningami z zespołem i analizowaniem przeciwnika z szerokim sztabem szkoleniowym. Gdyby Lue chociaż czasami posiedział na necie, zamiast zajmować się archaicznym kołczowaniem to dowiedziałby się, że GSW nie dokonuje żadnych usprawnień i nie stawia oporu i wystarczy przyjść na mecz przeciwko nim z odpowiednimi założeniami, widocznymi dla większości internautów jak na dłoni.
wyobraziłem sobie tych Warriors mówiących “pocałujcie nas w dupę” i poczułem do nich większą nienawiść niz zwykle.
Chociaż jeden, o honor!