Wake-Up: Game 1 Finałów. Warriors nadal niepokonani. Wielki mecz KD

18
fot. League Pass
fot. League Pass

Długo oczekiwane Finały NBA 2017 wreszcie się rozpoczęły i… Golden State Warriors pozostają niepokonani, a my obejrzeliśmy kolejny w tych playoffach blowout.

Początek był interesujący, fun to watch, ale już w drugiej kwarcie gospodarze utrzymywali prowadzenie, a potem rozpoczęli drugą połowę runem 13-0, uciekli na 21 punktów i czwarta kwarta to był już garbage time.

Cleveland @ Golden State 91:113 (0-1)

Kevin Durant wygrał pierwszy pojedynek z LeBronem Jamesem będąc najlepszym zawodnikiem na parkiecie. Był fantastyczny od samego startu, atakując obręcz, popisując się kolejnymi dunkami, ale też świetnie znajdując kolegów. W samej pierwszej kwarcie zaliczył 5 asyst, a w pierwszej połowie wykonał 6 wsadów, mając zaskakująco często otwartą drogę do kosza.

KD wyrównał swój rekord tegorocznych playoffów rzucając 38 punktów, a do tego dołożył 8 zbiórek i 8 asyst, nie popełniając przy tym żadnej straty.

Warriors wykorzystali skupienie obrony rywali na dystansie i zdominowali pomalowane, zdobywając tam 56 punktów (Cavs 30), ale też dzięki temu, że mieli sporo okazji do łatwych punktów przechodząc do szybkiego ataku (27-9 w punktach z kontry) po błędach Cavs. W sumie Warriors wymusili 21 strat gości, podczas gdy sami imponowali dbałością o piłkę i nie popełniali błędów. W pierwszej połowie zaliczyli aż 20 asyst, a popełnili zaledwie jedną stratę i był to faul w ataku Draymonda Greena. Ostatecznie wyrównali rekord Finałów mając tylko 4 straty.

Bardzo dobrze zagrał także Stephen Curry, który przede wszystkim rozstrzelał się w trzeciej kwarcie, prowadząc ucieczkę Warriors. Trafił wtedy 4 trójki na 14 punktów, a całe spotkanie zakończył z dorobkiem 28 punktów (6/11 za trzy) i 10 asyst.

Draymond Green (9 punktów i 11 asyst) szybko złapał dwa faule, a pierwsze punkty zdobył dopiero pod koniec trzeciej kwarty, ale jak zwykle wniósł dużo energii do gry. Tymczasem Klay Thompson jak przez całe playoffy, nadal nie mógł się wstrzelić, spudłował wszystkie 5 prób zza łuku, a w sumie zanotował 3/16 z gry, wykonał jednak świetną pracę w obronie.

LeBron James miał udany początek, kiedy ciągnął atak Cavaliers, ale w drugiej kwarcie popełnił aż 6 strat, a po przerwie nie był już w stanie poderwać swojej drużyny. Zanotował 28 punktów, 15 zbiórek i 8 asyst, ale też 8 strat.

Kyrie Irving (24 punkty) miał kilka ładnych wjazdów do kosza i efektowną trójkę z faulem, ale to były tylko krótkie dobre momenty.

Kevin Love dołożył 15 punktów i zebrał 21 piłek, pomagając Cavs wygrać walkę na tablicach, ale nie byli wyraźnie lepsi na atakowanej desce (15-14) i oddali Warriors 18 punktów drugiej szansy.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułPlayoffowy Typer 6G: Szósty Gracz wygrał dwie ostatnie rundy
Następny artykułFlesz: Gwałtu Warriors na obronie w transition Cavs kontynuacja (Kyrie 24, Curry 28)

18 KOMENTARZE

    • to jest naj komentarz dotyczący tego meczu… 24 pts to nie mało ale prawdę mówiąc sprawiał wrażanie nieobecnego… i nadal nie mogę uwierzyć w to jak KD 2 razy przebiegł środkiem, praktycznie bez zmiany tempa i kierunku

      0
  1. Zeszły rok pokazał, że nie można za wcześnie koronować Warriors, a już napewno nie po 1 meczu. Ja trochę prowokacyjnie pisałem parę razy, że Cavs nie przegrają meczu w tych playoffach (co poszło się pieprzyć już z bostonem), ale tak naprawdę to GSW mimo wygrania blowoutem ciągle mają większą rezerwę wejść jeszcze poziom wyżej. Przecież może się zdarzyć mecz typu 20 pkt w kwartę Klaya lub 5×3 Draymonda.

    Pewne jest jedno: jeśli James będzie przegrywał swój matchup z Durantem, a Irving z Currym to Cavs nie mają czego w tej serii szukać, a my nie będziemy mieli czego oglądać.

    0
    • Niby tak ale nie sprowadzajmy rywalizacji do tej czwórki,TT Korver Deron kicha straszna,dawno nie widziałem ta czerwonego ze zmęczenia sportowca jak Love dzisiaj.Dominacja LeBrona i Kyrie jest oczywista jeśli myślą o wygranej ale rolsi muszą wreszcie trafiać rzuty niesamowite jak zgubił swój celownik Korver i jakie cegły ciepie Deron,liczyłem też na mocne 13/13 od TT ale nie wiem co się z nim stało.Minuty bez Currego i Duranta są nadal do wygrania i trochę więcej koncentracji niektóre straty były tak żałosne jakby to był styczeń i + 30 z sixers w 4 kwarcie.

      0
  2. Podstawa to zawiedli role players, którzy nie dali żadnego wsparcia w Cavs. Gwiazdy gwiazdami, ale reszta musi dołożyć przynajmniej cegiełkę, a tutaj cegły to spadały tylko na obręcz.

    No nic, czekamy na cuda. Cavs 4:2 nadal :D

    0
    • Spokojnie do cudów daleko,nie odczułem że to była jakaś deklasacja Cavs pomogli sobie przegrać ten mecz.Z LeBronem będzie problem jeśli dalej ma latać za Durantem ale Irving Love TT i ławka nie ma bata muszą zagrać basket życia (ale chcąc nie chcąc z tyłu głowy przygotowuję się na sweep)

      0
      • No właśnie dlatego piszę o cudach, bo zbyt wielu musi zagrać basket życia. Jednak patrząc na chłodno w Warriors zawiódł tak naprawdę tylko Klay, a reszta grała bardzo dobrze. W Cavs jest więcej rezerwy, tyle, że trzeba ją wykorzystać w pełni. Szczerze mówiąc spodziewałem się takiego obrotu spraw w pierwszym spotkaniu, więc nie ruszył mnie ten mecz. Zobaczymy co dalej.

        0
        • Moim zdaniem Green może grać lepiej i nie złapać przede wszystkim szybko dwóch fauli,boję się że na rolsów poczekamy dopiero do starcia w q arena,gorący Korver to duży as z rękawa tylko ostatnio gorący był w serii z Toronto więc pytanie czy odnajdzie formę.Brak obrony na Duranta to na koniec prawdopodobnie nóż w plecy ale trudno trzeba zrobić wszystko inne wokół tego.Osobiście spodziewałem się że Warriors z miejsca zmasakrują Cavs ale wytrzymali pierwszą kwartę,później wiadomo odjechali tak jak Maciek powtarza Cavs nie mają jak zrobić blowoutu muszą za wszelką cenę wytrzymać do crunch time.

          0
  3. Do Love’a wróciły stare demony, Tristan grający w tych PO najlepszą koszykówkę swojego życia był kompletnie nieobecny w tym meczu. Cavs umierali w obronie, te rajdy Duranta środkiem parkietu to był jakiś kryminał. W dodatku tyle piłek przegranych na swojej tablicy, aż ciężko w to było uwierzyć.

    0