Flesz: Golden State Warriors są nieidealne 8-0 w play-offach

103
fot. newspix.pl
fot. newspix.pl

Drużyny przegrywające 0-3 w serii do czterech zwycięstw są w historii NBA 0-125 i póki co żadnej w tych playoffach nie udało się wygrać ani jednego meczu: Portland Trail Blazers, Indiana Pacers, Toronto Raptors, Utah Jazz. Wszystkie łączy oczywiście fakt, że grały z dwoma murowanymi faworytami do starcia w Finałach 2017.

Klay Thompson – 21 PKT – zrobił się gorący już w drugiej minucie meczu, Kevin Durant – 18 PKT – w drugiej kwarcie, Stephen Curry – 30 PKT – w trzeciej, a Draymond Green miał triple-double – 17 PKT, 11 AST, 10 ZB. W czwartej kwarcie Golden State Warriors zrobili blowout i Jazz w porażce 95:121 (koniec serii 0-4) kończyli serię trzy ligi niżej, niż Dubs.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Warriors 8-0, Jazz rozpoczynają offseason Gordona Haywarda
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (495): Brudny gracz

103 KOMENTARZE

  1. Tak się zastanawiam przez te play-offy w jakim kierunku idzie ta liga i to jest niesamowicie smutne, że tyle prężenia, wielkich historii sezonu regularnego, a jeszcze przed sezonem wiedzieliśmy wszyscy do czego to zmierza. NBA w pewnym sensie umiera na naszych oczach (przynajmniej na kilka najbliższych lat, to może prędzej zapada w śpiączkę) od tego co zaczął LeBron przenosinami do Miami, a co do potęgi podniósł Durant (wyobrażacie sobie odejście LBJ do Bostonu po porażce z nimi w play-offs?).

    Wybaczcie, ale Warriors są najgorsi z wszystkich. To mi się po prostu nie mieści w bani, że bijesz rekord sezonu regularnego, a na następny sezon dokładasz jeszcze KD (genialnego koszykarza, ale jak dla mnie to szmaciarz). Po prostu przykro mi się to wszystko ogląda, bo niczego nie lubię bardziej niż wyrównana rywalizacja i właśnie to poprzez draft, salary cap itd. pilnować powinna liga, która niestety, w tym momencie przegrywa (wyobraźcie sobie rozmowy w gabinetach jak kolejna seria kończy się szybko, brak spotkań = dużo mniej $$$) ze skokiem salary, sprytnymi GMami, zawodnikami, managerami.

    Jak nic się wyjątkowego we free-agency nie zmieni to przyszły sezon będę bardziej obserwował niż oglądał, czytał injury reports i czekał na play-offy (najgorsza druga runda ever).

    Pozdrawiam fanów Ekstraklasy

    PS: Jeszcze Rockets bez Nene, a Spurs bez Parkera w tych play-offs, noż kurwa mać.

    0
    • Rozmawiajmy o faktach Warriors nie dodali Duranta do zespołu który wygrał 73 mecze, musieli z paru graczy zrezygnować a pare graczy stracili co prawie im zresztą wybuchło w tym sezonie jak Durant złapał kontuzję. Druga rzecz – masz rację wschód jest bardzo kompetetywny od czasów LeBrona w Miami (Oprócz jednej Indiany) a już za czasów LePedro w Cleveland to już totalnie nie wiadomo kto wygra jest taka wyrównana walka. Zachód jednak jest jednowymiarowy trochę krócej a do niedawna był mega mocny. Ale to Warriors sa najgorsi. Wiadomo.

      0
          • Barton, zacznij brać pieniądze od GSW, bo chyba nikt z taką zażylością nie broni ich dupy. Serio.

            0
          • Ja raczej staram się rownowazyc akcenty niż bronić GSW. Sporo krytyki która na nich spada jest po prostu niesprawiedliwa. Napisz mi w takim razie co z tego co napisałem jest nieprawda? Durant został dodany do tego samego zespołu który wygrał 73 mecze? Wschód jest od lat mega mocny? Napisałem po prostu prawdę. Nie ma tu żadnej obrony. Jak się czepiamy to nie bądźmy wybiorczy tego owszem, LeBronię i będę to robił.

            0
    • Najgorsi ze wszystkich… Curry, Green, Thompson 3 z 4 najważniejszych graczy od początku w Warriors. Cavs Thompson Irving koniec reszta dobieranie na mistrza. Wszyscy robią co mogą by zdobyć misia, ci be, tamci cacy…
      Kościół imienia LeBrona Jamesa jest gorszy niż był kościół imienia Kobe Bryanta.

      0
        • Właśnie o tym pisałem pod poprzednimi notkami. Durant be, LeBron cacy. Jeden dołączył do 73W-team jest be, drugi wymienia jedno big3 na drugie, “skupuje” top-rolsów za free, podpisuje 1-roczne kontrakty by móc znów “aj muf maj talent to…” jest cacy.

          Hipokryzja. Jeden i drugi idzie na łatwiznę. Słabość dzisiejszej NBA polega na tym, że potencjalne dwaj najlepsi koszykarze to mentalne pi*** bez zasad. Zróbmy superteam, połączmy talenty itd…

          Im dłużej się nad tym zastanawiam to dochodzę do wniosku, że LBJ w Miami i obniżanie kontraktów by zmieścić jak najwięcej talentu w rosterze w drodze po upragniony pierścień to był szczyt piź***. All-star podpisujący bardzo wysoki kontrakt to przynajmniej sytuacja jasna i klarowna w stosunku do reszty ligi – gram za tyle ile jestem wart. A niższe kontrakty to już brudna gra…

          0
          • Nie żebym uważał, że Lebron jest jakoś specjalnie pokrzywdzony przez los, ale ani Irving, ani Love to nie jest TOP 15 (a pewnie nawet Top 20) ligi, więc ja tu żadnej big 3 nie widzę. Tamto Miami miało z kolei ławkę pokroju obecnej ławki Waszyngtonu.

            0
          • @Behemot

            K.Love teraz a postrzeganie K.Love’a w momencie podpisywania kontraktu z Cavs to dwie inne bajki… Wtedy był na niego wielki hype i nawet tutaj Panowie redaktorzy wielbili Pana Miłość. Czy wtedy nie był postrzegany jak top10 gracz ligi? Był. Czy na wyrost? Czas brutalnie pokazał, że tak.

            0
          • “LBJ w Miami i obniżanie kontraktów by zmieścić jak najwięcej talentu w rosterze w drodze po upragniony pierścień to był szczyt piź***.”
            “A niższe kontrakty to już brudna gra…”

            Z kronikarskiego obowiązku dla krótko-pamięciowców, lub młodych fanow NBA: Fundamentalni, święci i najlepsi Spurs zaczęli to dawno temu. It’s all about titles and Benjamins! ?

            0
          • @behemot, Love gdy przychodził do Cavs był top10 zawodnikiem ligi w rankingach chociażby espn i 6gracza. Irving tez bywał w top 10-15 rankingów. Naprawde nie ma im co umniejszać na siłe bo bez tego i tak wiadomo że Lebron jest wielki ale niedługo dewaluujac wszystkich wokół niego od heat po cavs dojdzie ktoś do wniosku ze tytuły zdobył sam..

            0
          • @bon3s – ja ich w każdym razie tak wysoko nigdy nie miałem. Jakoś nigdy nie mogłem się przekonać do nazywania supergwiazdą (tak rozumiem BIG-3) graczy, którzy nie potrafią wprowadzić na swoich plecach drużyny do play-off. Love to jeszcze był przynajmniej raz w miarę blisko, ale Irving to o ile pamiętam bez Lebrona bliżej TOP 5 loterii zahaczał, niż play offów.

            0
          • @ Behemot
            Przypominam, że według pewnego znamienitego redaktora portalu koszykarskiego w Polsce, transakcja Thompson + Cośtamcośtam za Love powinna być dla GSW nobrainerem

            https://szostygracz.pl/2014/07/31/minnesota-warriors/

            cyt.
            “Drugą kwestią będzie natomiast to, że Golden State Warriors przespali szansę na połączenie talentów Love’a i Stephena Curry’ego, co w połączeniu z obrońcami takimi jak Andre Iguodala i Andrew Bogut mogłoby stworzyć team, który znalazłby się w gronie faworytów do wygrania Konferencji Zachodniej. Że być może Warriors przespali swój wielki moment i będziemy o tym pamiętać przez pięć-sześć kolejnych lat.

            Nie do końca rozumiem dlaczego Warriors tak opierają się oddaniu Thompsona, choć próbuję. Za rok od teraz prawdopodobniej będą musieli zapłacić mu 56-63 mln dolarów za cztery lata – czyli kontrakt jaki Charlotte Hornets oferowali Gordonowi Haywardowi i przeciętne zarobki jakie od Dallas Mavericks otrzymał Chandler Parsons.

            W skali od 1 do 6 – gdzie „1” to „nonsens, co wy do cholery robicie?” a „6” to „tak, Thompson będzie lepszy niż Love” – wydaje mi się, że pozycja Warriors jest gdzieś w okolicach „2”, lub może nawet „2,5”.”

            P.S. Nie pisze tego aby postponować kogokolwiek, ale aby pokazać jaką wartość w momencie trejdu do Cavs miał Love

            0
          • Ale wiesz, że wartość jest ocenna? Dla tamtego GSW najwyraźniej nie miał takiej wartości. Byłem wtedy w tamtym miejscu z nimi. I żeby nie było, że jestem taki smartass, w innych sprawach NBA często daleko mi do Nostradamusa, wystarczy spojrzeć na typera.

            0
          • @Wolver
            Przypomnij mi proszę przyjacielu jakich to NOWYCH graczy kalibru James-Bosh upychali do rosteru Spurs zmniejszając swoje gaże?! Name one, please…
            Czym innym jest dla mnie rezygnacja z forsy by utrzymać aktualny skład a czym innym branie mniejszej kasy przez dogadanych miedzy sobą przyszłych HOF’ów i ALLSTARÓW byle tylko zmieścić się w jednym teamie. Dodatkowo mówimy o graczach, którzy wchodzą w swój prime.

            A co do kejsu Love’a to kolega Lanfaust przytoczył tutaj słowa redaktora Kwiatkowskiego, które to dobitnie oddają ówczesną opinię o Kevinie. To była duża rzecz. Nawet szybki look na statsy z sezonu 2013/14 – w WinShares Love top3 (za KD i LBJ), w Box Plus/Minus Lov top3 (za KD i LBJ), w Value Over Replacement Player Love top3 (za KD i LBJ), w PER analogicznie także top3, itd…

            0
          • @ yerzol

            A co ja muszę Tobie przypominać? Teksańskie BIG3 Duncan, Parker i Manu wzięło mniej, żeby starczyło na pomoc w kolejnym runie po tytuł. Baaa.. niektórzy zrobili to więcej niż raz ;)

            Piszesz: “Czym innym jest dla mnie rezygnacja z forsy by utrzymać aktualny skład”. A co to jest jak nie “obniżanie kontraktów, żeby zmieścić więcej talentu”, który pewnie poszedłby gdzie indziej?

            Przecież to dokładnie to samo i nie wiem czego tu można nie rozumieć. Bierzesz mniej forsy, bo koledzy zaczęli być warci więcej, a monety nie styka. Poza tym skład był też wtedy trochę zmieniany, o ile pamiętam. Efekt finalny dokładnie taki sam. Masz skład, jakiego by nie było, gdyby gwiazdy nie dały zniżki.

            I tak tylko “poza kadrem”. Ja doskonale rozumiem, że ktoś woli Duranta, ktoś woli Lebrona, jest wesoło i ok. Można sobie podyskutować mniej lub bardziej “gorąco”, ale Twój przypadek jest dla mnie bardzo ciekawy. Twierdzisz, że obu nie lubisz i obaj to kosmiczne pussy, co zaznaczasz gdzie tylko możesz, ale Twoja “karząca ręka sprawiedliwości” jak widziałem już kilkukrotnie, wali tylko w jednym kierunku. Strasznie jesteś niewiarygodny, delikatnie rzecz ujmując, ale co tam. Obu bardzo nie lubisz, ale zawsze znajdziesz jednak coś w stylu “ale ten Lebron Panie to…”

            I żeby nie było ja również zawsze uważałem, że Lebron poszedł tak jak uważał za najlepsze/najłatwiejsze dla swoich pierścieni, ale nie postawię znaku równości w kategorii “Pusiness” jeżeli z dwóch bankowo TOP5/TOP3 grajków aktualnie jeden wybiera:

            A) wezmę dwóch najlepszych graczy, których się uda i zobaczymy co będzie
            a drugi
            B) dołączę do trzonu – najprawdopodobniej – najlepszego teamu w lidze, który miałem na widelcu wchodząc już w zasadzie do finałów, a który jednak mnie ostatecznie mocno upokorzył

            Całą szopkę z płomiennymi deklaracjami i co się okazało potem w ogóle pomijam.

            I tyle, to moje zdanie i chyba nikogo nie powinno to boleć, ale już jestem gotów na ostrzał jakby co ;)

            Pzdr :)

            0
          • @ Wolver

            To ja pozwolę sobie dorzucić jeszcze trochę nawozu do tego ogniska, co by się lepiej paliło.

            To o pussies to pieprzenie. Są tak samo pussies jak Kevin Garnett, który jak tylko mu się mega długi kontrakt skończył zamiast jak prawdziwy twardziel jeść surowe mięso karibu i karmić wilki w Minnesocie spier.. do Bostonu, żeby z kolesiami powalczyć o misia.

            W latach 90 tych po prostu były bardzo długie kontrakty i gracze nie byli tak często wolnymi agentami, ale jak mogli też gonili za pierścieniami (Drexler, Barkley, Malone)

            Lebron podjął decision, bo w Cavs nie mogli mu montować składu, a że przeszedł do Miami razem z big tree a nie do gotowego zespołu? przecież wtedy nie było takiego, który mógłby pomieścić jego kontrakt i być wyjebisty. Zbudował sobie zespół bez chuj… kontraktów, przepłacanych rollersów (poza Anthonym). Gwiazdy w primie i świetni zadaniowcy (Battier, Miller, Haslem).

            Durrant miał trochę odwrotną sytuację. Miał świetny zespół który został wymieniony na garść łajna. Gdyby OKC nie skąpiło to przy trzonie Wbrook, Harden, Durant, Ibaka, mogliby dziś rządzić ta ligą
            , a tak Harden został wymieniony na Lamba i Martina, Jackson poszedł za DJ i Singlera, za chwile wywalili Ibakę zastawiając Kantera , a na dodatek przez lata trenerem był Brooks a zastąpili go gościem, który trenował w koledźu. Jedynym assetem jaki dostali jest Adams – świetny center, który jednak w dzisiejszej koszykówce nie robi różnicy.

            Zamiast tego bagna mógł wybrać najlepiej budowaną drużynę w ostatnich latach. praktycznie modelowa, która miała świetnych graczy, super atmosferę i miejsce w salary.

            oceniać, że jeden jest cipką a drugi czy tzeci nie jest bez sensu, bo Durant nie miał możliwości zbudować sobie big tree, LeBron nie miał możliwości przejścia do zajebistej drużyny, a Garnett wybrał wariant pośredni.

            To co robimy to bicie piany. Ja zamiast krytykować cieszę się, że mogę oglądać takie drużyny jak obecni Cavs i GSW

            0
          • nawet grając na wózku inwalidzkim i tak stanowiłby nadwyżkę nad Kanterem. tym bardziej, że mając Hardena Westbrooka i Duranta problem zdobywania punktów by nie istniał.

            0
          • @ Lanfaust

            Masz całkowitą rację, ale czasem lubię “podsycić dyskusję” lub występować jako adwokat diabła, bo bawi mnie postawa niektórych “niezawisłych i obiektywnych ekspertów”. Słyszysz: Lebron zepsuł ligę, bo skrzyknął kolegów (o Bostonie z w miarę nowożytnej historii, o którym mi przypomniałeś jakoś cicho sza. To się nie liczy, bo tam twardziele sami; Garnett – największy pyskacz NBA, the Truth – prawdziwy Celt z krwi i kości i Ray Allen… który grał u Spike’a Lee ;) Do tego to Boston, taka tradycja, tyle tytułów etc..)
            No ale on przecież wziął mniej pieniędzy, bezczelny. Wspomnisz o Spurs, to ci powiedzą, że to nie to samo. Nie wiem, może klubów “fundamentalnych” to nie dotyczy, albo w Texasie mają inaczej rozstrzygane kwestie salary cap? :)
            A na koniec Durant, który zrobił, co zrobił i coś na temat tylko wspomnisz, to: Ale Lebron to już w 1948…

            I wszystko gra, ale najzabawniejsze jest to, że zamiast stwierdzić jeden z drugim z jajami na właściwym miejscu, że nie lubi Jamesa i coś tam mu za to wypomnni, czy drze z niego łacha, to w zasadzie nie mając argumentów – a w każdym razie nie takich, których nie można przypiąć komuś innemu – robi z siebie jedynego obiektywnego i sprawiedliwego, udając (lub będąc?) ślepym na to co dzieje się dookoła w lidze i miało miejsce już dużo wcześniej. Wygląda, to na coś w stylu, dojebał do pieca z Decision, palili jacyś ludzie koszulki w USA, to pewnie trzeba jechać z koksem i reszta się nie liczy. Albo, jak to ujął kolega Barton – “tylko równoważą akcenty” :D

            Dobra, podworowałem sobie, to tylko słów kilka względem OKC zanim je obrócili w perzynę. Czy gdyby potraktować “uczciwie” finansowo Ibakę, Hardena, Duranta i Westbrooka starczyłoby kasy na kogokolwiek jeszcze? A nawet gdyby, to na papierze wygląda silnie, ale czy dałoby się zmontować zespół wykorzystujący pełnie możliwości Westbrooka i Hardena mając jedną piłkę?

            Pzdr!

            0
          • @ wolver
            Z Hardenem byli w finale, a gość dopiero się rozwijał. Salary nie byłoby takim problemem, bo nastąpił wzrost, mogli by użyć strech provision, czy nawet jakiejś amnestii (a tak kisili się z Perkiem).
            Mógł przedłużyć Hardena, poczekać rok i dopiero wtedy dealować go na kilkuletnim kontrakcie i za co wiecej niż dziadka, niewypał i pick nr 10 draftu (w którym Presti jak zwykle wybrał bardzo dobrze)

            0
          • @Lanfaust, ja się zastanawiam ciągle czy jakby Thunder zdecydowali się swego czasu na trzon Durant-Ibaka i Harden a nie Westbrook (mogli go drogooo zdealować), plus role player typu Adams, Jackson, Robertson to czy nie zdobyliby choć raz tytułu. Imo talenty Hardena i Duranta lepiej się dodają niż Westbrooka i kogokolwiek.

            0
          • @Sir Wolver

            To bardzo wygodne zasłaniać się tym ze chce się podsycic ogień dyskusji bądź trzeba być adwokatem diabła gdy zacny Kolega Lanfaust napisał wprost i bardzo celnie uargumentowal ze to całe pussines to pieprzenie. Swoją drogą swietna dyskusja, dobrze się czytało.Dzięki Panowie.

            Co do argumentów – to albo ich nie ma albo są i można je odnieść nie tylko do LeBrona. Dziwnie to w jednym zdaniu wyglada. Bo przeciez jesli argumenty nie dotycza tylko LeBrona ale rowniezinnych graczy nie znaczy ze sa zle czy nieprawdziwe czy ich nie ma. Wiekszosc dostarczyl sam Krol nie trzeba sie wysilac. Problem w tym ze LeBron jest dla wielu Top 1 All Time. Wtedy wymagania z reguły rosną. I dla wielu Duncan, Manu, Parker versus James, Wade, Bosh jako
            kontrargumenty nie wystarczają. To nie to samo. Ci pierwsi to w końcu zwykli ludzie. Gdzie im do Króla.

            Skoro wywolales mnie do tablicy rozumiem że wszystkie zarzuty skierowane są również do mnie.

            Kocham koszykówkę. Nie mogę więc nie lubić grającego LeBrona, bo jesli nie cenisz jego gry to tak jakbyś nie lubił koszykówki – w końcu to obecnie najlepszy koszykarz na Planecie, pierwszy żyjący przedstawiciel Kryptonu na Ziemi. Gorzej gdy mówi coś głupiego ale nie można mieć wszystkiego. To jednoosobowa armia.

            Rozumiem ze moją rownowazenie akcentów czyli ni mniej ni więcej – jesli czepiamy się warriors ze świetnie zarządzają organizacja i draymond walnie fosgena to czepiajmy się również Cavs co robione nie jest, Tobie się nie podoba bądź wzbudziło Twoja wesolosc? Może więc Ty wytkniesz mi co napisałem nieprawdziwego w moim stawierdzeniu które było punktem wyjścia? Z tego co widzialem Dr Cma nie potrafil.

            Nic nie poradzę że może to być odczytane jako obrona Warriors w kontekście tej dyskusji ale to co napisalem pod komentarzem JWilla jest po prostu prawda czy się komuś podoba czy nie.

            Nie uważam się za jedynego sprawiedliwego ani za sprawiedliwego w ogóle ani nie pretenduje do takiej roli. Jestem prostym fanem koszykówki.

            Mnie po prostu szlag trafia jak bzdury czytam, jak ktoś manipuluje faktami żeby udowodnić swoją tezę, jak ktoś przykłada różne miary do tego samego zagadnienia. Taki ze mnie idealista naiwny.
            A przecież niepotrzebnie, to tylko sport.

            Zabawne ze to co napisałeś o ludziach którzy mają problem z LeBronem idealnie pasuje do niektorych osob ktore delikatnie pisząc nie przepadają za Warriors.

            Się rozpisalem ale tak naprawdę to występuje w roli adwokata diabła i chciałem podsycic ogień dyskusji.

            Dwie stowy komentarzy się same nie zrobią.

            0
          • Lordzie Barton!

            Względem Twojego “Skoro wywolales mnie do tablicy rozumiem że wszystkie zarzuty skierowane są również do mnie.” Wydajesz się w porządku chłop i chyba na wyrost bierzesz wszystko do siebie natomiast wybacz, ale zwrot “równoważenie akcentów” jakoś automatycznie wywołało uśmiech na mojej twarzy. Widzisz, lata lecą, a Lebron zbiera od 2011, i tak zbiera dalej , choć nie był nawet prekursorem “mrocznych, psujących ligę praktyk”. Natomiast kilka słów komentarzy w temacie co zrobił Durant – a nie jest ich znowu aż tak wiele… chyba :) – i już trzeba równoważyć akcenty? O please, come on. Do punktu balansu mamy lata beki, więc czuję się w obowiązku trochę porównoważyć ;)

            Co do musu kochania Lebrona i uwielbienie dla jego gry i osoby niestety zupełnie nie wiem, do czego się odnosisz, bo jakoś nigdy nie poruszałem takiej kwestii. Ale może to wina faktu, że pierwsza kawa dopiero się robi.

            “Mnie po prostu szlag trafia jak bzdury czytam, jak ktoś manipuluje faktami żeby udowodnić swoją tezę, jak ktoś przykłada różne miary do tego samego zagadnienia.” Tu trafiłeś w punkt, ale w mojej perspektywie dzieje się to od drugiej strony, o czym ciut więcej było w poście wyżej :)

            Ale piszmy, piszmy, bo do 200 jeszcze rzeczywiście daleko. Choć dziś w biurze taka zadyma, że raczej ciężko będzie mi pisać.

            @ Lanfaust

            Obstaję, że konkretnie na tą czwórkę ciężko by było z kasą i jestem pewien, że wariant Harden Westbrook obok siebie, byłby jedną z tych sytuacji kiedy 1+1 jest zdecydowanie mniej niż 2. Ale faktycznie zdecydowanie lepiej można było to rozegrać.

            Pzdr!

            0
      • Wiedziałem, że jak to napiszę to takie bezsensowne opinie się pojawią. Czy ja gdzieś chwalę, że Cavsi nie psują produktu? Na razie play-offy są kretyńskie w obu konferencjach i to, że uważam decyzję Duranta o dołączeniu do Warriors (organizację rozumiem, też biorę na ich miejscu Duranta jak jest opcja) za najgorszą z możliwych wcale nie wybiela wszelkich decyzji LeBrona.

        Po prostu jak zawalasz kluczowy mecz play-offów i odpadasz z ekipą, którą powinieneś (tak się nie powinno mówić, ale tak było) pokonać i do niej dołączasz to dla mnie z punktu widzenia rywalizacji jest to niedopuszczalne. Trochę niedokładnie to napisałem, ale ogólnie Golden State zrobili co mogli i chwała im za to.

        Powtórzę, bo jednak może nie było to jasne wyżej. To co robią Cavs i Warriors psuje ligę i mnie zaczyna nudzić jej śledzenie, bo to wygląda jak cała liga gra w warcaby, gdy dwaj hegemoni grają w szachy.

        0
          • Rok 1968. Lakers po przegranych 2-4 finałach z Celtics pozyskują Wilta, CZTEROKROTNEGO MVP ligi, i budują pierwsze (i może najwybitniejsze) Big 3 w historii ligi: West – Baylor – Chamberlain.

            0
          • Fair point aczkolwiek w 68 to akurat lidze wyszło na dobre. Inna gra, inne czasy, inne zasady, mniej zespołów et cetera trudno przełożyć ten przykład na dzisiejsze realia. Spójrz też na to jak Red Auerbach budowal legende Bostonu duze znaczenie miały wtedy picku w drafcie. Fajnie jest podać jakiś przykład z zamierzchłej przeszłości ale bez przedstawienie realiów epoki tego jak liga wyglądała i czego potrzebowała to troszku demagogia. Ale nie ma między Nami sporu w historii były już takie przypadki. Lata 80 koszykówki były świetne.

            0
          • Ja akurat widzę bardzo dużo podobieństw pomiędzy tamtą złotą erą a czasami współczesnymi. Warriors podobnie jak wtedy Celtics zbudowali swoją drużynę poprzez draft. Curry, Klay, Green, Barnes czyli 4 starterów z zeszłego roku to gracze wybrani w drafcie.
            Pamiętajmy też, że powodem dla którego tamte dynastie w Bostonie i LA mogły trwać dekadami był brak salary cap. W dzisiejszej NBA utrzymanie takiej dynastii w warunkach nowego CBA jest praktycznie niemożliwe (jedyny wyjątek – Spurs).
            Jestem świadom, że okienko Warriors i Cavs to jest max 4-5 sezonów, dlatego zamiast ubolewać nad nudą i przewidywalnością ligi radzę korzystać póki możemy oglądać tę rywalizację. W perspektywie czasu będziemy (mam nadzieję) wspominać czasy Warriors i Cavs na równi z tym jak wspominało się legendarne pojedynki Celtics z Lakers.

            0
          • Ok podales podobieństwo jesli chodzi o sposób budowania zespołu, zgoda. Ale w dalszym ciągu w 68 roku odnosząc się do Twojego przykładu taka dominacja dwóch drużyn i taki ruch był ok dla ligi i czynił ja atrakcyjniejsza w tamtym okresie. Czy te ruchy o których piszemy sa takie super jesli chodzi o NBA anno domini 2017 mam wątpliwości, nie chodzi o dominację dwóch drużyn tak naprawdę. Chodzi o to jak daleko są pozostałe. Jeszcze niedawno na zachodzie mieliśmy 4 kolosow i Suns nie dostawali się do Play Offow mając dodatni bilans zwycięstw. W tym momencie obecnie najlepszy gracz na planecie może jawnie się opierdalac w sezonie regularnym bo i tak wejdzie do playoffow i wtedy zacznie sobie grać serio bo nikt nie jest w stanie postawić się jego drużynie. Taka sytuacja już trochę trwa. Ale ja nie narzekam w tej dyskusji jak napisał dr ćma ja bronię Golden State jak nikt na tym portalu. Czekam na finały pięknej koszykówki życzę i niech wygra lepszy.

            0
          • Tego czy dominacja w latach 60. była atrakcyjniejsza dla ligi nie możemy stwierdzić – nie żyliśmy w tamtych czasach.

            Jedno jest pewnne – oglądalność i popularność NBA bije rekordy. Osobiście podejrzewam, że dla przykładowego kibica rywalizacja Warriors z Cleveland akurat jest atrakcyjna, bardziej niż finały Spurs z NEts w czasach kiedy liga nie była tak zdominowana i bardziej wyrównana.

            0
          • Mniej drużyn, mniej talentu, przed 88 nie było FA, tylko draft i trade’y

            0
    • Na dłuższą metę nie da się zrobić super drużyny z dużą ilością gwiazd. Warriors już w przyszłym sezonie mogą mieć z tym problem. W przypadku podpisania nowego kontraktu z Currym będą płacić 4 zawodnikom ponad 100 baniek, także dla pozostałych niewiele pozostanie. Za taką kasę mogą pozbierać tylko młodych niedoświadczonych lub weteranów szukających pierścienia. Wyobraź sobie jaką sraczkę będą mieli jak jednak przegrają z Cavs. Ja tam lubię częste rotacje zawodników bo liga przez to jest dla mnie ciekawsza. Z niecierpliwością zawsze czekam na offseazon i pierwsze mecze nowego sezonu szczególnie tych drużyn, które zrobiły spore przemeblowanie.

      0
    • ale to wlasnie świetne decyzje draftowe i rozsadne umowy dały GSW tę pozycje , którą mają. salary cap i draft dają wszystkim druzynom równe szanse( albo w takim stopniu ich nie zapewniają) Nikt nie bronił innym ekpipom pojscia drogą Warriors. Nie panikował bym, to zaledwie drugi z rzędu sezon takiej dominacji. Zobaczymy jak w przyszlosci GSW upchają kontrakty Duranta i Curry’ego.

      0
      • Ej, ej, spokojnie, bez cap spike’u nie byłoby Duranta w Warriors – ba, gdyby Cuban nie wziął Boguta to też byłyby z tym problemy, więc ja nie chcę rozłupywać całego składu Warriors.

        Jak upchają kontrakty Duranta i Curry’ego? Przedłużą ich na maxa i przekroczą sromotnie salary cap, ale swoich możesz przedłużać bez problemów, a hajs wróci, więc nie ma spinki.

        Z tego co się orientuję to trzeci sezon z rzędu z takim samym finałem (o ile LeBron nie wyłoży się kontuzją), a ja zmiany ani na wschodzie, ani na zachodzie po prostu nie widzę.

        0
        • dopoki mamy dwóch dominatorów jest rywalizacja, są emocje. tak, też załuję , że dopiero w finale. ale, kurde gracz top1-2 ever kontra galcticos. Bardziej uzasadnione jest hejtowanie pogody-wiosna2017 w Polsce

          0
    • To wszystko tylko pokazuje, że te niby mechanizmy, które mają zapewnić wyrównane szanse dla każdego, to jest fikcja, bo jakby policzyć drużyny, które w ostatniej dekadzie miały realną szansę zdobyć pierścień, to pewnie można by je zmieścić na palcach dwóch dłoni. Zawsze będzie tak, że jedne ekipy będą miały większe możliwości i żadne unormowania nie będą w stanie tego zmienić. Zresztą pokazuje to przykład GSW – wystarczył nagły skok solary cap (taki sam dla wszystkich!), trochę szczęścia, kilka rozsądnych ruchów managementu i już Durant wkładał ich koszulkę.

      (Nawiasem mówiąc ten skok poziomu czapki płac to zgotowali sobie sami zawodnicy, bo przecież liga proponowała, żeby odbywał się w bardziej harmonijny sposób – wtedy raczej podpisanie Duranta nie byłoby możliwe. I ja nawet graczom się nie dziwię – 90% z nich gra w drużynach, które nie mają większych szans na mistrzostwo, więc wolą przytulić parę dolarów więcej, niż dbać o wyrównane szanse i rywalizajcę; takie bzdury to problem kibiców).

      A tak poza tym, to Duranta do składu nie dodała drużyna, która wygrała 73 mecze sezonu regularnego, tylko drużyna, która w spektakularny i kompromitujący sposób przerżnęła wygrane finały. Patrząc z tej perspektywy ich ruch jest jak najbardziej zrozumiały.

      0
      • Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Oczywiście, że dla GSW to był wspaniały ruch, widzieliśmy to w game 3 i również pomyślałem o tym, że gdyby złagodzić ten cap spike to też Durant nie dałby rady podpisać z kontraktu z Warriors, więc zawodnicy sami sobie winni.

        Tylko ja nie patrzę z punktu widzenia drużyn, zawodników tylko z punktu widzenia zwykłego kibica koszykówki, który chce co sezon mieć 5-6 ekip, które są zdolne powalczyć o mistrzostwo.

        0
          • A co liga miałaby zrobić, zablokować autorytarnie transfer bo tak? Zasady gry są znane, wszyscy mają równe szanse w warunkach salary cap i zasadach CBA , ale to GSW jest złe bo swoim świetnym zarządzaniem i organicznym budowaniem drużyny stworzyli super team.

            Idąc waszym tokiem rozumowania w piłce nożnej to dopiero kibic jest na ostatnim miejscu skoro w takiej bundeslidze pozwala się Bayernowi po raz 5 z rzędu wygrać mistrzostwo właściwie bez konkurencji albo Realowi i Barcelonie rokorcznie rozstrzygać między sobą tytuł.

            0
          • @Majestic – nie wiem, czemu wychodzisz z założenia, że chciałbym, aby liga cokolwiek z tym robiła. Ja absolutnie jestem przeciwny jakimkolwiek autorytarnym decyzjom, co więcej – uważam, że obecne regulacje (solary cap, loteria draftu, limit kontraktów itd.) na dłuższą metę nic nie dają jeśli chodzi o wyrównywanie szans. Ja w ogóle nie dissuję Warriors, wręcz przeciwnie, uważam że to świetnie zarządzana organizacja, która umiejętnie wykorzystała moment do tego, żeby ściągnąć z rynku czołowego wolnego agenta, i chwała mi za to.

            Natomiast moja opinia na temat miejsca kibica w zawodowym sporcie to bardziej stwierdzenie faktu, niż jakieś utyskiwanie czy coś. Oglądając NBA, płacąc za LP, za markową odzież z logiem ligi itd. jestem świadomy mojego miejsca i tego, że lidze zależy właśnie na tym, żebym zapłacił za ich produkt. Biorę to z całym dobrodziejstwem inwentarza i się godzę na takie traktowanie. Jak mi zacznie to przeszkadzać to się przerzucę na 3. ligę.

            0
          • Ok, dzięki za wyjaśnienie, wciąż jednak nie rozumiem dlaczego uważasz że nikt nie liczy się z kibicem. Wg mnie wszyscy zaangażowani (liga, zespoły) przede wszystkim muszą liczyć się z kibicem aby sprzedać mu swój produkt, bo jak sam piszesz jeśli ten produkt się zdewaluuje, kibic wybierze tę przytoczoną 3 ligę. Poza tym nie ma jednego przysłowiowego kibica – jednemu podoba się oglądanie galacticos, inny pomarudzi na hegemonię wielkich, wszystkim nie dogodzisz.

            0
          • No tak, może trochę przereagowuję i za bardzo wypowiadam się w imieniu wszystkich. Natomiast jak sam zauważasz, liga musi liczyć się z kibicem, żeby mu sprzedać produkt i to jest oczywiście prawda, i wiele pozytywnych zmian z tego wyniknęło (chociażby patrząc, jak rozwija się LP czy ogólnie prezentacja meczy). Jednak właśnie przez to, że zawsze w korespondencji z tymi zmianami idzie analiza, czy przyniesie to wzrost dochodów, nie ma co liczyć na to, że np. zostanie skrócony terminarz, czy choćby zostałyby znacząco skrócone przerwy w czasie meczów – takie modyfikacje zapewne zwiększyłyby jakość widowiska, ale spadłyby przy tym wpływy. Ale to w sumie temat rzeka i ile osób, tyle zapewne opinii.

            0
  2. Niestety mam podobne zdanie i wydaje mi się, że pomijając fanów Cavs i GSW, po tym sezonie duża część kibiców NBA będzie podobnie myślała. szczególnie Ci, którzy interesują się NBA z doskoku w trakcie sezonu regularnego i czekają na play off.
    Tak jak piszesz, mimo, że poziom tych play offów jest w miarę ok (chociaż jak dla mnie to defensywnie one leżą) to nie dzieje się w nich nic ciekawego – tzn może dzieje…są robione sztuczne historyjki…nawet przez Maćka… ale wszyscy wiedzą, że ich przedsezonowe typy na finał się sprawdzają.
    I niestety dla NBA, oglądalność finałów nie będzie rewelacyjna. Bo dla przeciętnego widza nie będzie się liczył kosmiczny poziom, liczy się tzw. nowość ,a tej nowości nie będzie, nie będzie zaskoczenia…obojętnie kto ten finał wygra…
    A co do GSW…dla mnie fakt, że dodali Duranta po poprzednim sezonie, zmienia sposób patrzenia na nich. Wcześniej, jeszcze jako tako ich szanowałem (chociaż ciężko szanować Greena) a teraz…no cóż, wolę już kibicować Sacramento czy PHX.
    I żeby było jasne…nie mam pretensji do GSW za to co zrobili (bo moje osobiste przekonania nie mają tu znaczenia) ale mam żal do NBA (do przepisów), że do takiego czegoś doszło. Już Big Three z Miami było dzwonkiem ostrzegawczym i wtedy powinni coś zrobić…a tak doprowadzili do sytuacji w której nie da się tej ligi oglądać…

    0
    • A ja mam wręcz odwrotne zdanie. Jeśli do Finałów dotrą GSW i CLE to sądzę, że mnóstwo ludzi będzie to oglądać – trzecie z rzędu starcie, rewanż za “Warriors blew a 3-1 lead”, LeBron vs Durant. Proponuję zakład o roczny abonament na 6G – jeśli sprawdzi się Twój typ, że oglądalność Finałów będzie słaba, ja kupię Ci roczny abonament. Jeśli jednak okaże się, że te Finały podobnie jak poprzednie przyciągną wielu widzów, kolejny abonament zafundujesz mi Ty.

      0
    • Co do oglądalności to nie masz racji. Wszyscy chcą oglądać gigantów a nie ogórki. To jak byś powiedział, ze finał Niemcy Brazylia będzie miał mniejszą widownię niż Grecja- Portugalia.Ludzie wolą oglądać Real Madryt z Barceloną lub Juventusem niż Monaco z Porto. GSW vs Cavs to gwarancja zajebistego produktu, świetnych historii, podtekstów i emocji

      Zresztą w NBA tak było może nie zawsze ale często. Wojna Lakersów z Bostonem. Niepodzielne rządy Chicago. Bezkrólewie po Jordanie sprawiło, ze trochę o tym zapomnieliśmy

      0
    • A co jest takiego złego w przepisach że masz żal do ligi? Może zmieńmy przepisy w tym kierunku żeby tylko komentujący na 6g mogli decydować o poszczególnych transferach bo w końcu oni wiedzą najlepiej co jest dobre a co złe dla ligi. Liga NBA jest i tak najbardziej egalitarną jaką znam a dzięki CBA każda drużyna ma tak naprawdę równe szanse w budowaniu składu. Bo chyba nie myślisz o systemie panującym w piłce gdzie rządzi tylko i wyłącznie kasa?

      0
  3. A czy w latach 60-tych czy 80-tych jakoś ucierpiało NBA, kiedy do finałów śmiało można było typować Lakers i Celtics (sytuacja podobna do dzisiejszej)? Czy do Billa Russella czy Jerrego Westa były pretensje? Tamte rywalizacje były esencją ligi i jej dobrą wizytówką. Największy kryzys miał miejsce w latach 70-tych, kiedy nie było jednej osoby czy drużyny, która dominowała rok w rok. Także to nie jest kwestia braku różnorodności tylko ewentualnego braku charyzmy finalistów. A to chyba nam nie grozi :)

    0
    • Lol ale to była true rwalizacja, Russell i West byli twarzami organizacji przez całe swoje kariery, a nie takie skakanie z kwiatka na kwiatek, bo tam są lepsi koledzy i większa szansa na biżuterię. West 14 lat walczył z Celtics i tylko raz zdobył mistrzostwo i jakoś po niepowodzeniach nie przeszedł do Russella tylko dalej walczył. I pytanie lepiej wymęczyć jedno mistrzostwo przez 14 lat w jednej drużynie, czy być lil pussy i w primie spierdolić gdzie łatwiej? Trochę takie granie na cheatach i nie do końca takie piękne legacy, jak to by mogło być.

      0
      • Tyle, że wtedy ogólnie zmiana drużyny z inicjatywy zawodnika była czymś rzadkim – raptem jedyny chyba Chamberlain w tamtym czasie wymusił transfer do LA, które miało dzięki temu pierwsze BIG 3 w historii (o tym też chyba czasami ludzie zapominają). Bird i Magic z kolei byli twarzami swoich klubów dlatego, że….to były wielkie organizacje, gdzie nigdy nie musieli dopominać się o stosowne wsparcie dla swoich starań. Magic zresztą zamierzał sabotować draft, gdyby trafił do innej niż Lakers drużyny. Myślę więc, że legacy niektórych zawodników wynikało niekiedy z ograniczeń, jakie nakładała sama liga, jak i czasami z tego, że od początku trafiało na idealny grunt.

        0
        • A ja uważam, że wtedy zawodnicy skupiali się na graniu, a nie pierdoleniu glupot i użalaniu się. Zupełie inna mentalność tamtych czasów jak dla mnie, większe samozaparcie, nikomu nawet przez myśl nie przechodziły takie pomysły. Prychodził sezon i gościu sobie mówił, że tym razem on będzie schodził z parkietu z uniesionymi rękoma gryząc parkiet do ostatniej drzazgi. Teraz gracz ma trochę niepowodzeń i już się głowi jak tu ucieć w jakieś “miękkie i miłe” miejsce, gdzie presja albo się rozłoży na kilka osób, albo nawet całkowicie zejdzie z barków, no i o pierścień będzie 123253554782971389 razy łatwiej, może nawet się nie spoci przy tym. A potem taki Durant robi z siebie bad boya i każe maskotce przeciwnej drużyny wypierdalać z parkietu? No come on, przecież to koszykarskie jaja.

          0
  4. Pamiętajcie, że to nie jest tak, że sztab GSW w jakiś mroczny i nielegalny sposób podpisał Duranta, oni po prostu wcześniej podejmowali tuziny dobrych decyzji (3 allstarów wybranych w drafcie, dwukrotny MVP na kontrakcie za ~10 baniek rocznie!!!) i *nagrodą za to* była możliwość zmieszczenia w budżecie Duranta.

    Natomiast jak zechcą do maxa Duranta dołożyć maksy Currego (sam jeden ma dostać 40mln rocznie), Greena i Thompsona to pewnie się to nie zepnie finansowo, a nawet jak to się zepnie to będą grać we czterech bo już żadne Iguadale się w tym nie zmieszczą.

    0
  5. Nie obrażajcie Kevina, przecież on, spelniwszy się w GSW, wróci do OKC, by dać miastu wymarzony tytuł – z Russellem i grającymi podówczas za minimum Lowrym, Wallem i wytrwalym weteranem Chrisem Paulem..:-P

    0
  6. GSW i Cavs mogą jedynie wyśmiać to biadolenie bo robią wszystko legalnie tak jak pozwalają przepisy.Nie ich wina że z 28 zespołów nikt nie ogarnął się do ich poziomu,skoro Spurs mają tak dobry scouting i złapali Kawhi nikt nie bronił im też wyciągnąć Greena albo podkupić go gdy Warriors zaproponowali mu 17mln na sezon.Marudzenie będzie zawsze Boston i Lakers w latach 60′ i 80′ też pewnie mieli masę hejterów tylko tam dochodziło do bitew co rok przez wiele lat tutaj dopiero trylogia się zapowiada.Zobaczymi jaki problem będzie za 3/4 lata gdy nagle do finałów dostanie się zespół na poziomie Rockets i Wizzards na ile będzie to ekscytujące w porównaniu z tymi złymi lorriors i LeFlopem :D

    0
  7. Wy chyba zapomnieliście o dominacji przez 6 lat MJ’a już :O
    Dzieciaki kupują koszulki i jarają się Currym czy Lebronem, marudźcie sobie że liga jest nudna ;-)

    Przecież zeszłoroczne finały to był jeden z największych sztosów ostatnich lat

    0
  8. ja niezmiennie mam przeczucie, że jednak do pojedynku Cavs z Warriors w tegorocznym finale nie dojdzie. zbyt mocno Broda mnie swędzi, nie wiem, coś się zadzieje. te wszystkie zaawansowane statystyki, analizy, kombinacje z salary, sędziowskie “pomyłki” coraz bardziej zawężają marginesy błędu, niespodzianek, nieprzewidywalności ależ do kurwy nędzy to jest jednak koszykówka a nie jakiś wirtualny twór. przynajmniej mam taką nadzieję..

    0
  9. Co tu się odjaniepawla?
    Jest GSW i Cleveland teraz. Wcześniej był Boston, Lakers z Bobbym i Shaqiem, Chicago z Jordanem, Bad Boys, Celtics vs Lakers etc.

    To żadna nowość w NBA, ze co jakiś czas pojawia się potencjalny hegemon/dynastia i grupka podjeżdżająca. Podobnie było z KB, Majkelem, Birdem i resztą. Nic nowego.

    Ani GSW ani Cleveland nie obronili nawet tytułu. To, ze zagrali 2 razy w finale i prawdopodobnie zagraja 3ci raz, to jeszcze nie koniec NBA. Chillout. BTW chyba dobrze jednak, ze w finałach zagra najsilniejszy zespół w historii (?) z (prawie) GOAT-em. Co może być lepszego w tym sezonie? Westbrook ceglący 6 z 29?

    O tych finałach kiedyś będziesz opowiadać wnukom.

    Poza tym pewnie miną 2 sezony i GSW i Cle się rozlecą, będzie nowe rozdanie.

    0
    • Dokladnie.
      Glowny ‘overlook’ polega na tym, ze lubiac, czy nie – wole ogladac najlepszych koszykarzy w lidze walczacych ze soba niz ‘niespodzianka’ w pierwszej/drugiej rundzie i final o jakosci OKC v Raptors.
      Historia stara jak swiat, tylko w nowej oprawce… Przeciez za dwa lata i tak Embiid urwie wszystkim glowy.

      0
    • Nie rozumiesz jednej rzeczy. Był na przykład czas “dominacji” Heat i Spurs, ale Heat łapali sraczkę gdy musieli grać z Pacers, Roy Hibbert nagle zamieniał się w Ewinga. SAS mierzyli się z wyjątkowo utalentowanymi Thunder, były początki Clippers, prime Grizzlies itp. Chicago Jordana co roku mierzyło się z kimś innym w finale oprócz Jazz, Bulls kilka razy łapali sraczkę z Heat czy Knicks Ewinga. FAWORYCI w NBA byli zawsze, to się nie zmienia. Tylko chodzi o to że zawsze były jakieś drużyny, chociaż mały cień szans że Ci faworyci zostaną pokonani. A teraz? Nie ma drużyn, które chociaż w najmniejszym stopniu Cavs i Warriors są w stanie zagrozić.

      0
  10. A co myślicie o tym że GSW jest drużyną Iguadoli i gdyby nie chemia którą wprowadził dzięki której Warriorsi byli tak fun-to-watch i ewidentnie bawili się grą nie byłoby tej drużyny, nie byłoby mistrzostwa?

    0
  11. @jwill, mi się w pale nie mieści Twój hejt na Warriors. Tylko nadmienię że trzon Curry, Klay, Green to zawodnicy wybrani przez nich w DRAFCIE. To chyba dozwolony przez Ciebie model rozwoju teamu, prawda? Wyławiali zawodników w draftach i wzmacnili się przez trade i na rynku FA role playerami jak Iggy i Livingston a potem dodali hall of famera Duranta. Nosz kurwa to wzorowy przykład rozwoju organicznego. Nie to co tworzone właściwie od zera teamy Jamesa (i nie hejtuje go za to) w Miami czy Cleveland.

    0
  12. I wszystkim rozczarowanym obecnym sezonem pragne przypomnieć że w ostatnich 20 latach mało było sezonów gdy jeszcze przed rozpoczęciem nie można było zastawić domu u bukmachera typując przynajmniej jednego finalistę. Baa, były sezony w których w ciemno można było mistrza postawić (teraz to jest nierozstrzygnięte). To że teraz faworyci kończą sweepem? Jakby Warriors wygrali z Jazz 4-2 bo by sobie przysneli 2 mecze to by coś zmieniło? Raczej nie.

    0
    • Mało było w tych playoffach komentarzy pod niektórymi fleszami czy wakeupami. Jednak niezawodny manewr z hejtem na zawodnika/drużynę/”wszystko jest do dupy i za komuny było lepi” od razu ludzi rozruszał. JWill ma tytuł mobilizatora roku:D

      0