Houston Rockets wykazali się dużą przejrzystością umysłu stawiając na 65-latka. Zwrócili uwagę na element, który przy budowaniu kultury gry zespołu jest często i beztrosko lekceważony. Chodzi o odpowiednie połączenie trenera z gwiazdą drużyny. Jak widać – ma to znaczący wpływ zarówno na postawę lidera, jak i kolektywu, który go otacza. Mike D’Antoni okazał się być idealnie skrojony do współpracy z Jamesem Hardenem. W efekcie oglądamy zespół Rockets kończący jedną serię zwycięstw i rozpoczynający kolejną. Slow-clap dla Daryla Moreya i zarządu Rox, jeśli udało im się to przewidzieć.
Poprzedni sezon przyniósł wiele głosów wskazujących na porażkę koncepcji Morey-ball. Drużyna dotarła do pewnego poziomu i zamiast oprzeć na nim następny krok, zrobiła dwa w tył, rzutem na taśmę wygrywając walkę o ósme miejsce w konferencji. Wokół ekipy powstała atmosfera wskazywania palcami. Szybko zrozumiano, że zespół stanął przed wizją zmian. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że podjęte wówczas decyzje nie miały być wyłącznie eksperymentem. Okazały się precyzyjnie wymierzoną ścieżką.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
D’Antoni. Wizjoner. Chociaz i tak lepiej spisuje się jak obiekt do żartów na temat defensywy.
Fajny tekst Michał.
Przyjemny tekst, tylko jak dla mnie zabrakło refleksji jak to będzie wyglądało w best of 7.
Faktycznie Houston są fun to watch, ale wydaje mi się że sprawna obrona ustawiona na Hardena zmusi go do 10str na mecz, a to przy zaciętych pojedynkach za duuuzzoo
Ja niestety straciłem serce do Mike’a po jego kadencji w NY. Jako trener byl/jest absolutnie jednowymiarowy, nie próbuje/nie umie dopasować się do zespolu jaki ma. Podczas meczów które uwaznie wtedy oglądałem wielokrotnie był ogrywany przez trenerów rywali, bo uparcie szedł wg swojej koncepcji. A jak mu nie szło, to mówił ze ma słaby personel. Nie umiał dotrzec do primadonny Melo. jedynie co mile wspominam to Linsanity.
Dla mnie trener przez duże T to na przykład Pop, który potrafi w trakcie swojej kariery kilkakrotnie zmienić styl grania swojego zespolu.
Aczkolwiek mimo wszystko trzymam kciuki za Antoniego, tyle, że nie dalbym mu absolutnie trenera roku.
Ma swoją filozofię i się jej trzyma. Musi mieć do tego odpowiednich graczy.
Nie rozumiem dlaczego jeśli HOU zrobią wynik miałby nie dostać trenera roku. Bo w NY mu nie poszło?
Ok, mozna mieć podejscie “ma filozofie i sie jej trzyma”. Ja mam podejście “nie umie inaczej”. Dlatego ja go aż tak bardzo nie cenię.
I teraz też odnosnie COY – jesli go się przyznaje za wydarzenie sezonu to rzeczywiscie Mike się nadaje i nawet jak dostanie to nie bede miał uwag, zwlaszcza jesli Hou bedzie miec 60 zwyciestw.
W sumie to jak czytam to co pisze, to wychodzi ze mnie zawiedziona miłość, pamietam jak się strasznie cieszylem jak w 2009 roku podpisywal kontrakt z Knicks, odrzucając ofertę Chicago. A potem taką straszną kupę zrobił w NY…
Właściwie, to się z Tobą zgadzam odnośnie tego, że nie umie inaczej. Ale myślę, że MDA jest niedoceniany, a jego styl gry miał ogromny wpływ na to jak koszykówka wygląda teraz.
I jeszcze jedno, kupę to zrobił dopiero w LA ;-)
Nie dostanie trenera roku bo trener roku mieszka w Memphis i nosi okulary. I tak, nie sztuka grać wg swojej filozofii tylko ulepić team z tego co się ma, być elastycznym, wszechstronnym. Niejaki Trener Karl powiedział że rozwijasz się i stajesz się lepszym dopiero wtedy kiedy opuszczasz swoją strefę komfortu. D’Antoniemu jest to obce. Ale za ten sezon poki co szacuneczek.
Przecież każdy trener ma swoją jakąś filozofię i mniej lub bardziej ją wdraża w prowadzonej drużynie. Są bardziej kreatywni i tacy jak Mike, konsekwentnie grający swoje. Tyle, że to nic złego, jeśli za tym idą wyniki. Sprawa COY jest jak najbardziej otwarta, MDA ma IMO duże szanse.
Czy ja napisalem ze trenerzy nie maja swojej filozofii? Oczywiście ze każdy jakaś ma. Ja tylko napisałem co bardziej cenie w trenerskiej sztuce i co odróżnia moim zdaniem trenera dobrego od wielkiego.
góra 55 zwycięstw, pikowanie w dół
Harden?
MVP tylko James LeBron.