Już w najbliższą niedzielę, przed świąteczną porcją meczów – w której może nie wziąć udziału Kevin Love i co wtedy z naszym Cavaliers/Warriors? – rozpocznie się głosowanie na pierwsze piątki Meczu Gwiazd. Potrwa do 16 stycznia, ale tym razem nasze głosy będą miały łączną wartość tylko 50%.
O-o…
25% należało będzie do wybranych dziennikarzy, a ostatnie 25% do zawodników. Dziennikarze będą więc przymilać się lub nie przymilać graczom, a gracze przymilać się będą (niespodzianka) graczom. Nadal więc większość należeć będzie do kibiców, ale czy to na pewno jest dobry pomysł, żeby odbierać kibicom demokrację?
Oto pytam dziś w Ekspresie. Przypominam, że możecie podsyłać pytania i oceniać odpowiadających na [email protected]. Skreślenie nie jest przypadkowe. Decyzja NBA ostatecznie pchnęła mnie do powrotu do wcześniejszych rozwiązań. Nie podsyłacie mi pytań i nie oceniacie, po tym jak wiosną część pisała, że chce to robić. Nawet Ola trzykrotnie rozmawiała o tym ze mną, żeby mnie przekonać… Przez brak ocen Ekspres traci na rumieńcach.
Czy jestem rozczarowany, że tak się stało? Nie. Czy jestem zdziwiony? Absolutnie nie! Podejrzewałem, że tak może być – że wysłanie maila, to o jeden krok za dużo. Przez komentarze tutaj jednak nie chce mi się potem następnego dnia przekopywać i wszystko to zbierać, wybierać. Widocznie nie zależało Wam aż tak bardzo, skoro nie wysyłacie maili.
Ekspres na szczęście czytacie z dużym zainteresowaniem i okej – nie chcecie w nim uczestniczyć jako oceniający. Czas wrócić więc do poprzedniej formuły i wracamy do niej dziś. Nadal jednak czekam na pytania i tylko to pozostanie drogą, aby dostać się do grona odpowiadających.
Co do ocen – będą plusy i minusy. Na koniec tego tygodnia jedna osoba odpada. Plusowane będą: fraza, interesujące odpowiedzi, te otwierające oczy i zmuszające do zastanowienia się. Minusy za niestaranność, bzdury, olewczość, unikanie odpowiedzi i gdy ktoś próbuje być mądry na siłę – czego nie lubię. Nie jest to coś co chciałbym robić – oceniać kolegów – ale mieliście szansę i jej nie wykorzystaliście.
Jeśli komuś nie podoba się to rozwiązanie, to niech do mnie napisze. Najlepiej maila.
Gramy:
1. Blake Griffin i Clint Capela opuszczą do 6-ciu tygodni czasu. Czyja strata będzie bardziej odczuwalna dla zespołu?
Krzysztof Ograbek: Blake’a Griffina. Jeden z najlepszych zawodników vs jeden z najlepszych zadaniowców w lidze. Pisze się podobnie, ale na parkiecie różnica jest już dużo większa.
Michał Tomaszewski: Blake’a Griffina. Blake pełni o wiele większą rolę w drużynie niż Capela i jest pierwszym strzelcem Clippers. To będzie duża strata, ale poprzedni sezon pokazał, że Clippers potrafią grac bez niego. Prawdopodobnie w pierwszej piątce zastąpi go Austin Rivers (tak to wyglądało, gdy Griffin odpoczywał), który trafia w tym sezonie prawie 42% zza łuku, co jest najlepszym wynikiem w karierze. Jeśli utrzyma swoją skuteczność, Clippers mogą aż tak nie odczuć jego straty. Pierwszy test 22 grudnia z Spurs.
(MINUS)
Przemek Napierzyński: Blake Griffin. Nie podważam absolutnie znaczenia Capeli dla gry Rockets, natomiast wybieram Blake’a, ponieważ wychodzę z założenia, że utrata supergwiazdy jest zawsze bardziej odczuwalna i bolesna niż utrata role-playera – jak ważny by ten nie był dla gry całego zespołu.
Jędrzej Mirowski: Clint Capela. Bo zapewniał Rockets mobilność w ataku, czego nie zrobi Nene. Bo zapewniał Rockets zadowalający poziom obrony pod koszem, czego nie zrobi Montrezl Harrell. Bo Clippers grali już w zeszłym roku bez Griffina (i w poprzednich latach również), a dla nowych Rockets bez Capeli to będzie całkowita nowość. Bo Clippers mają niezłą głębię na pozycji PF i wreszcie wyciągną z kapelusza Brandona Bassa (serio, gdzie jest Brandon Bass? Miał być stealem z FA ubiegłych wakacji, a póki co grze ławkę).
Bartek Bielecki: Clippers. Rockets tracą bardzo ważną postać, podstawowego centra, ale ich gra opiera się na rzutach dystansowych i choć strata Capeli na pewno zaboli i przerwie ich dobrą passę, to zdrowy Nene jest całkiem dobrym obrońcą i koszykarzem ogólnie rzecz biorąc, więc jakoś sobie poradzą. Clippers natomiast tracą drugiego najważniejszego zawodnika – zawodnika na którym opiera się gra, All-Stara. Poziom ich gry spadnie bardziej niż Rockets bez Capeli.
Jacek Rachwał: Clint Capela. Houston nie mają praktycznie zastępstwa na pozycji centra. Mogą grać Nene, który też zaraz może się rozsypać, albo totalnym smallballem przez cały mecz. To trochę jak wybór między dżumą a cholerą. Clippers natomiast, o ile CP3 będzie zdrowy, mają już opracowany schemat grania bez Griffina ze smallballowym PF Lucem Mbah a Moute, który rok temu nadal działał świetnie. Pick&roll CP3 z DeAndre jest wciąż wystarczająco śmiercionośny w ataku, a w obronie Blake nigdy nie był kluczową postacią. Do tego mają jeszcze w zanadrzu Brandona Bassa, gdyby była potrzeba grania dwójką klasycznych wysokich.
Ola: Blejka.
Maciek Staszewski: Capela. Houston jest w top-15 obrony, przede wszystkim dzięki temu, że w piątce obok dwóch podejrzanych defensywnie gości, mają 2 bardzo dobrych obrońców: Arizę i Beverleya oraz mobilnego rim-protectora Capelę. Teraz zabraknie jednego z tych trzech filarów i obrona Rockets będzie zależeć w zbyt dużej mierze od czasem-ruszę-dupę-czasem-nie Nene. To niedobrze. Dochodzi do tego wpływ Clinta na atak – gość naprawdę ma serce do zapierdalania po boisku i choć jedyne co dla mnie umie w ataku to pick-pick-pick-roll-roll-roll-putback, to jest to dokładnie tym czego potrzeba ofensywie Rockets. Teraz rollującym będzie czasem-ruszę-dupę-czasem-nie Nene. To niedobrze x2.
2. Kto jest lepszym trenerem – Mike D’Antoni czy Tom Thibodeau?
Ograbek: Tom Thibodeau. Właśnie pierwszy raz w życiu napisałem jego nazwisko w całości. Za trzecim podejściem mi się udało i to mój osobisty sukces. Obaj trenerzy zrewolucjonizowali koszykówkę, każdy jednak po innej stronie parkietu. W koszykówce stawiam obronę przed atakiem, bo zgadzam się ze starym powiedzeniem, że “atak sprzedaje bilety, a obrona wygrywa mecze”. Ten sezon nie wygląda za dobrze dla Minnesoty, ale to nadal tylko kwestia czasu, zanim to wszystko zacznie trybić.
Tomaszewski: Mike D’Antoni. Nie jestem zwolennikiem obu trenerów i pamiętam jak przeklinałem przed monitorem oglądając Lakers pod wodzą D’Antoniego, a z drugiej strony Tom, który zajeżdża swoich zawodników grając nimi ogromne minuty. Z tej dwójki wybieram D’Antoniego za jego ofensywny styl w regular season, który w playoffs trafia na dobrą obronę i przegrywa. Fajnie się oglądało jego Suns z Nashem i Amare oraz dzisiejszych Rockets.
Napierzyński: Tom Thibodeau. Natomiast słupki na wykresie w tym starciu zbliżają się ku sobie i jeśli tendencja utrzyma się do końca sezonu, mogę zmienić zdanie. Przed sezonem, chyba jak większość, zdecydowanie wyżej stawiałem Thibsa, a D’Antoniego właściwie nie traktowałem już jak poważnego trenera, raczej jak nestora i innowatora taktyki sprzed dekady, który jednak nie ma już w obecnej NBA wiele do zaoferowania koszykarzom. Póki co jednak Michael Andrew bardzo pozytywnie mnie zaskakuje i nie powiem, dzięki jego osobie nawet zapałałem trochę sympatią do drużyny z Houston. Wierzę jednak, że również Thibodeau odciśnie w końcu swoje piętno na T’Wolves, uporządkuje sytuację w tej organizacji i potwierdzi swoją renomę jako czołowego szkoleniowca. Wymaga to jednak czasu i póki co trzeba mu dać kredyt zaufania.
Mirowski: Coach T. Nie wierzę, że doszliśmy już do tego poziomu upodlenia Thibsa. Ma niezwykle młodą drużynę, która pierwszy raz ma do czynienia z prawdziwym trenerem NBA. Jest tutaj ogrom roboty do wykonania i kilka miesięcy, wypełnionych meczami na pewno nie jest wystarczającym czasem na proces układania się takiej drużyny. TT nie ma w tym momencie graczy dopasowanych do swojego stylu gry. Mike D-Antoni ma. I to jest w tym momencie różnica między nimi.
(MINUS)
Bartek Bielecki: Żaden z nich nie ma większego znaczenia. Porównanie przez pryzmat obecnych wyników Rockets i Wolves nie ma sensu. Thibodeau broni lepszy bilans w karierze (62,5% wygranych, przy 52,4% MDA). W dzisiejszej NBA styl preferowany przez D’Antoniego ma większy sens, a w Rockets dostał odpowiednich do niego ludzi. Thibodeau imponował mi rok w rok tym co robił z Bulls, którzy, mimo że mieli w swoim składzie MVP, wcale nie mieli tak rewelacyjnego składu. Generalnie jestem zwolennikiem stwierdzenia, że w NBA niewielu trenerów ma znaczenie i wydaje mi się, że żaden z tej dwójki nie należy do tego grona. Tak, MDA ma swój wyrazisty styl, ale nie sądzę by odnosił sukcesy z każdą solidną drużyną w NBA. Podobnie jak Thibodeau, który miał ruszyć Wolves z miejsca, a tego nie zrobił. Czy D’Antoni zrobiłby z tamtych Bulls-contendera – nie sądzę.
(MINUS)
Jacek Rachwał: Thibs. Nadal wierzę, że Tom w końcu poustawia tych młodych chłopaków. Już teraz grają bardzo fajne sety w ataku. Problemem jest koncentracja i obrona, czego nauczenie się wymaga czasu i doświadczenia w lidze. Gdyby jeszcze przesunął Rubio na ławkę (mimo że jest moim ulubionym graczem) i przestał zupełnie grać nim bez piłki (gdzie jest szalenie nieefektywny) i dał mu grać na koźle co chce przez te 20-25min… D’Antoni znowu wydaje się dobry, bo Houston osiąga naprawdę dobre wyniki. Decyzja o zrobieniu z Hardena PG była bardzo trafiona, ale Mike, w przeciwieństwie do Thibsa, dostał do trenowania gotową maszynę do ciągnięcia całego ataku w osobie Hardena. Thibs ma KATa, ale to jeszcze nie ten poziom. Zobaczymy, jak D’Antoni poradzi sobie teraz z obroną bez Capeli, no chyba że tym zajmą się jego asystenci :)
(MINUS)
Ola: Tim T.
Maciek Staszewski: Thibodeau. Bez żartów. Mike-chwilowo-z-D umie wyciągnąć maksimum tylko z bardzo konkretnych typów graczy. Tak się składa że superkreatorzy jak Harden to właśnie ten typ. Co do Thibsa, mam jedną myśl: łatwo grać utalentowanym młodym zespołem w sposób chaotyczny, ale bardzo trudno w sposób całkiem zorganizowany. Dlatego na początku w tych młodych zespołach lepiej wyglądają trenerzy pozwalający na takie free-flowing game, jak Luke Walton. Nawet on jednak ma w drużynie jakiś weteranów. Tom zaś od razu stara się wrzucić swoje dzieciaki w pewien boiskowy rygor i nie ma w drużynie żadnego starego wyjadacza, nawet zwłok KG, zwłaszcza zwłok KG!, żeby pomógł mu to ogarnąć. Ma bardzo trudne zadanie i ciekaw jestem bardzo jak jego za-ryj-podejście wpłynie na rozwój tej młodej bandy.
(PLUS. Ale nie za zwłoki KG, tylko za fragment o organizacji)
3. Czy odebranie kibicom 50% głosów przy głosowaniu na All-Star Game, to dobra decyzja NBA?
Ograbek: Nie. Jest to decyzja, która nic nie zmienia, zatem jest zła. Nadal po ogłoszeniu składów będą pojawiać się głosy, że jak to możliwe, że <tutaj wstaw nazwisko> nie został wybrany.
Tomaszewski: Tak. Nigdy nie byłem zwolennikiem akcji np: “Pomóżmy Gortatowi zagrać w All-Star Game” i cieszę się, że tylko połowa tych wszystkich głosów będzie brana pod uwagę. Jestem za tym, aby w tym meczu grali najlepsi gracze w tym meczu a nie ulubieńcy kibiców. Szkoda, że nie będzie upubliczniania głosowań zawodników, po prostu z czystej ciekawości oraz ile nowych plotek by z tego powstało.
Napierzyński: Niedobra. All-Star Game to impreza organizowana dla kibiców. I to kibice powinni mieć możliwość dobierania aktorów tego widowiska według własnych upodobań, nawet jeśli często te wybory są irracjonalne. Ale do takiej sytuacji wszyscy byliśmy już przyzwyczajeni i traktowaliśmy ją jako nierozłączny element kolorytu tego widowiska. Tą zmianą NBA pokazuje, że nie ufa mi i moim wyborom. Skoro tak, to ja w ogóle mam to w dupie i na nikogo nie będę głosował. Meczu gwiazd i tak nie oglądam.
(PLUS)
Mirowski: Nie. Jeśli już chciano zaangażować do głosowania zawodników i dziennikarzy, to powinno się to zrobić kosztem udziałów trenerów. All-Star Game to mecz dla kibiców. To oni mają się dobrze bawić oglądając tą “koszykówkę”, a więc to oni powinni mieć największy wpływ na wybieranie starting-5 .Głosowanie na pierwsze piątki obu konferencji to dla mnie osobiście najciekawsza rzecz związana z tym meczem, więc w tym momencie, gdy wiem, że mój głos znaczy jeszcze mniej, chyba kompletnie stracę zainteresowanie tą inicjatywą.
(PLUS)
Bartek Bielecki: Tak. Sam w tym uczestniczyłem, ale cieszę się, że kończymy z tym absurdem typu Gortat/Paczulia prawie w NBA All-Star Game. Fajnie, że zawodnicy mogą głosować na siebie, bo to jeden głos więcej na Nicka Younga.
(PLUS)
Jacek Rachwał: Dobra. Nie będzie już takich kwiatków, jak Zaza Pachulia na granicy pierwszej piątki Meczu Gwiazd. Zresztą, tak jak już wcześniej pisałem, All-Star Weekend od jakiegoś czasu mało mnie obchodzi. No ale lepiej dla ligi, jeśli podobna do powyższej sytuacja już nigdy się nie wydarzy. Niech grają faktycznie najlepsi, to chyba najlepiej dla fanów, którzy jarają się efektownymi paczkami i mnóstwem oddanych trójek.
Ola: Tak. Kobe już nie gra:)
Maciek Staszewski: Nie. To zmienia sens tej zabawy. Do tej pory pierwsze piątki, to był plebiscyt popularności i to było fajne. Fajne było to, że jak kibice z Gruzji się uparli, to mogli być blisko wepchnięcia tam Zazy. Fajne było narzekanie na chiński fanbase grożący światu Yi Jianlianem. Lubiłem myśl, że gdybyśmy okazali się równie konsekwentni przy okazji All Star Game, co w głosowaniu na stronie La Gazzetta dello Sport w ankiecie “Kogo najbardziej przed Euro boją się Włosi”, to byśmy mieli Marcina już dawno w Meczu Gwiazd. Teraz skończą się takie urocze fluke’i, ale tego można się było spodziewać. Po nowym CBA NBA to jeszcze bardziej liga supergwiazd niż wcześniej i nic dziwnego, że zawodnicy chcą mieć wpływ na to kto pojawi się na ich święcie elit i nie chcą tam bladych typków z Europy Wschodniej.
(PLUS)
Aktualna tabela
19,5 – MACIEK STASZEWSKI
15,5 – Bartek Bielecki
15,5 – Przemek Napierzyński
12,5 – Piotr Sitarz
12,0 – Krzysiek Ograbek
10,5 – Olek Żerelik
9 – Ola
9 – Michał Tomaszewski
7 – Jędrzej Mirowski
3 – Jacek Rachwał
Otwierające oczy i zmuszające do zastanowienia się odpowiedzi koleżanki Oli zdecydowanie powinny zostać wyplusowane.
Więcej odwagi Maciek, naprawdę nie obawiaj się posądzenia o nepotyzm.
:)
Naprawdę chcesz wywalić jedyną kobietę z GE? Naprawdę?
Właśnie, parytety muszą być zachowane :P
Angel – próbujesz byc mądry na siłę, czego nie lubię ?
(MINUS)
Ależ Kochany, oczywiście że lubisz …
:) :) :)
No i na co to Tobie było?
(DRUGI MINUS)
Achh… Od uderzenia adrenaliny, spowodowanego poczuciem władzy nad maluczkimi, aż mnie telepie. Chyba sobie blog założę. Choć może to tylko padaczka ?
Odwaga, odwagą, ale to nie Ty ani nikt z obecnych tu nie musi słuchać chrapania Szanownego Pana Redaktora każdego dnia już o 21:)
Dla mnie to ogromny plus, że nie ma już tylko głosów kibiców, bo to zawsze był plebiscyt popularności, a nominacja do All – Star Game to wielkie wyróżnienie, które zostaje przy nazwisku zawodnika do końca kariery. Z całą moją ogromną miłością do Kobe – rok temu głosy widzów na niego okradły Lillarda z tytułu All – Stara 2016, a na to naprawdę się patrzy. Zawsze wśród tytułów gracza wymienia się, ile razy go nominowano do tego meczu.
Po nowym CBA NBA to jeszcze bardziej liga supergwiazd niż wcześniej i nic dziwnego, że zawodnicy chcą mieć wpływ na to kto pojawi się na ich święcie elit i nie chcą tam bladych typków z Europy Wschodniej.
Szczerze wierzę, że Porzingis pokrzyżuje te plany.
Wszyscy wierzymy.
Maćkowi się nie chce przekopywać przez 5 komentarzy na krzyż po każdym GE, ale na wysyłanie maili z nagradzaniem i minusowaniem to by miał ochotę.Naaajs
Za co te wszystkie minusy w pytaniu numer 2? Czyżby Coach D’Antoni miał u Maćka większe poważanie i z tego powodu większość odpowiedzi “Coach TT” było nagradzanych minusem?
Nie, minusy są bo komentujący nie mają pojęcia o czym mówią (i widzieli góra jedną grę Timberwolves w tym sezonie) i nie chcą się do tego przyznać. Bardzo ładnie wpisuje się w bycię mądrym na siłę ze wstępu.
nie trzeba w ogóle oglądać Wolves aby wiedzieć o czym się pisze. Wystarczy czytać regularnie Maćka Flesze :)
Zgadzam się, może jakieś wyjaśnienia przyznawanych minusów i plusów? Minusowane odpowiedzi w pytaniu numer 2 na moje oko nie są całkiem złe (np. czy plusowa wypowiedź Maćka Staszewskiego w gruncie rzeczy nie mówi o tym samym co minusowa Jędrzeja?), nie są jakieś mega odkrywcze, ale też są to odpowiedzi czytelników, a nie redaktorów.
BTW: dobrze, że wróciły plusy i minusy, bo teraz wiem (a przynajmniej wydawało mi się, że wiem), które wypowiedzi są ciekawe, a które to mowa-trawa. Ostatnich ekspresów nie czytałem w ogóle. Trochę kłóci się to z pierwszą częścią mojej wypowiedzi, ale stawiam, że u Maćka to był efekt odzyskania atrybutu władzy i musiał trochę batem pomachać.
Nie ma pytan o gotowaniu/polityce/celebrytkach.
Maciek MINUS