W lidze NFL po dziewięciu tygodniach rozgrywek jest tylko jedna drużyna, która nie wygrała jeszcze w tym sezonie meczu. Cleveland Browns przegrali wszystkie osiem. Piszę o tym dlatego, że jeszcze w pierwszych meczach Browns – przed sezonem skazywani na porażki – przegrywali w stylu określanym jako dobry. Po czasie jednak, gdy za przegraną szła przegrana, ten styl przestał się liczyć. Przesłoniły go fakty, czyli porażki.
Joel Embiid jest dotychczas jedną z największych gwiazd tego sezonu, ale Philadelphia 76ers mają bilans 0-6. Podobnie jest z Anthonym Davisem i jego New Orleans Pelicans, którzy są 0-7. Jeszcze chwilę i to właśnie oni będą musieli odpowiadać na pytania dziennikarzy “Co jest nie tak?”. Jeszcze moment i to nawet w ich grze szukać się będzie powodów porażek (straty Embiida, np te w końcówce meczu w Cleveland, czy kłopoty Davisa z odgrywaniem piłki z podwojeń).
Po jednym zwycięstwie mają grający w trzech meczach bez Dirka Nowitzkiego Dallas Mavericks (1-5), mający dosyć trudny terminarz na starcie sezonu Washington Wizards (1-5), czy grający trochę lepiej, niż ich wynik Minnesota Timberwolves (1-4).
W dzisiejszym Ekspresie o rozczarowaniach pierwszych dwóch tygodni sezonu. Dzięki wielki za zwiększoną aktywność (głównie Kigenx, Lukostro i Jamjack) i wysyłanie maili ([email protected]) z propozycjami kto z odpowiadających zasługuje na punkt.
Te maile – i wysyłanie propozycji pytań – to droga, żeby znaleźć się w Ekspresie, więc raz jeszcze zachęcam, żeby to robić!
Punkty za ostatni Ekspres otrzymują Ola za “InCurryDible” i lider Maciek Staszewski za “To zawsze był jego team”.
Klasyfikacja odpowiadających przedstawia się następująco:
1. Maciek Staszewski (16,5)
2. Przemek Kujawiński (13,5)
3. Piotr Sitarz, Bartek Bielecki, Przemek Napierzyński (12,5)
6. Krzysztof Ograbek (11)
7. Olek Żerelik (10,5)
8. Ola, Michał Tomaszewski (10)
10. Sebastian (9)
11. Jędrzej Mirowski (7)
12. Marcin Chydziński (5,5)
Gramy:
1. Który zespół martwi Cię najbardziej na początku nowego sezonu?
Ola: Philly. Nic nie możemy wygrać.
Sebastian: Minnesota. Bo to mimo wszystko mój pierwszy ulubiony klub od dziecka. No i chyba projekt długofalowy ale… Ale spodziewałem się trochę innego obrazu Wolves na starcie sezonu. Wiem, że KAT może zderzać się z second year wall. Wiem, że Rubio znowu nie gra. Wiem, że to wszystko wymaga czasu, ale największą obawą jest… Thibs, który pozajeżdża te dzieciaki i po All-Star Game nie będzie w zasadzie co zbierać w Minneapolis. Obym się mylił.
Krzysiek Ograbek: Indiana Pacers. Nowy trener, nowi zawodnicy, nowe problemy. Larry Bird ma swoją wizję drużyny, ale chyba przy okazji zapomniał, że bez obrony kontendera nie zbuduje. Paul George może stracić cierpliwość i zacząć myśleć o wymianie. I to jest właśnie największe zmartwienie.
Olek Żerelik: Minnesota Timberwolves. Sądziłem, że lepiej to się będzie układało na początku sezonu, a jak na razie to Towns ani Wiggins bez błysku… Dodatkowo nie sprzyja sytuacja wiecznie kontuzjowanego Rubio. Jedno zwycięstwo w pięciu pierwszych meczach to niezbyt dobry rezultat, ale to są Młode Wilki… poradzą sobie ;)
Jędrzej Mirowski: Pacers. Jestem jednym z tych 4 kibiców w Polsce, którym los Pacers nie jest obojętny [już ślę maskotkę Jędrzej]. Lubiłem ten team podczas wojen z Heat i złotych czasów Roya “Y’all motherfuckers don’t watch us play half the year” Hibberta. Bird zaczął niestety mocno kombinować i zamiast dopasować styl gry do drużyny, wolał dopasować drużynę do stylu gry. A tego nie można zrobić na zawołanie. Pacers stracili pazura w obronie, a do tego wciąż nie mają jaj w ataku. Niespecjalnie widać chemię między graczami (trudno ją zbudować, skoro nagle 1/3 składu to nowi gracze) i sezon ten zmierza sobie ku przeciętności i miejscom 8-10. Zauważmy, że terminarz Pacers wcale nie był jakiś ciężki. Pojedynki z topowymi drużynami Wschodu i Zachodem dopiero przed nimi.
Bartek Bielecki: Washington Wizards. Martwi mnie, bo najbardziej zależy mi na ich dobrych wynikach. Zespół Scotta Brooksa funkcjonuje bardzo źle. Chwaliłem latem wymianę po Treya Burke’a, tymczasem to zawodnik, przy którym Ramon Sessions jest ideałem koszykarza. PER zarabiającego $16M w trzy lata Jasona Smitha jest na minusie. Brooks ciągle kombinuje z rotacją. Gortat, Morris i Beal są nieregularni w ataku. Otto Porter choć zrobił bardzo duży postęp, nie trafia trójek, co jest też bolączką całego zespołu. Defensywa jest beznadziejna, nie ma pomysłu na obronę pick-and-rolli i wreszcie – Wizards kompletnie przestają grać w końcówkach meczów. Jeszcze chwila i zatęsknię za Randym Wittmanem.
Piotr Sitarz: Dallas Mavericks. Harrison Barnes zdobywa 21 punktów na mecz, ale Mavs przegrali 5 z 6 spotkań, Dirk Nowitzki ma problemy ze ścięgnem Achillesa, a Andrew Bogut już na początku sezonu dostał jeden dzień odpoczynku. Rick Carlisle zaczynał mecze Dirkiem na środku, gra mnóstwo minut Barnesem na pozycji numer cztery (i ten niski lineup oddaje rywalom prawie 18 punktów więcej na 100 posiadań) i w zasadzie nie trzyma na parkiecie atletycznego duetu Barnes – Anderson (tylko 7.5 minuty na mecz), który mógłby dodać, no cóż, młodość, szybkość w obronie, lepszą tolerancję na walkę w tłoku. Wes Matthews nie trafia nawet 5 rzutów w meczu, a Seth Curry jest bezużytecznym graczem, gdy nie trafia trójek. Problemy nawarstwiają się, a do końca miesiąca czekają ich mecze z topem ligi (Cavs, Warriors, 2xSpurs, Clippers) plus Celtics i Lakers na wyjeździe (tylko 4 mecze z 11 rozegrają w Dallas). Osiągnięcie poziomu 50% zwycięstw w ciągu najbliższych 3-4 tygodni wygląda jak misja niemożliwa dla tego zespołu, który dzisiaj ma 6. najgorszy atak w NBA i nadzieję na poprawę widzi w geniuszu człowieka, który stoi obok parkietu.
Przemek Napierzyński: Pelicans. Gdy widzę zespół z Nowego Orleanu, to ogarnia mnie smutek. Smuci mnie, że mają wybitnego zawodnika w składzie i nic z tego nie wynika, smucą mnie kontuzje kolejnych zawodników (to chyba już jakaś klątwa), smucą mnie puste trybuny w hali, smuci mnie, że nie widać żadnych perspektyw na poprawę. Nawet Lance’a mi żal.
Michał Tomaszewski: Minnesota Timberwolves. Chyba tak jak ja, dużo ludzi spodziewało się czegoś lepszego od Wilków i Thibodeau. Tymczasem bilans 1-4 i rozczarowanie szczególnie wśród fanów, których w Polsce nie brakuje. Jeden wielki zarzut do Thibodeau mam taki, że gdy w 2Q grają na parkiecie rezerwowi, to nagle nie ma nikogo kto może zdobywać punkty. Brakuje w tym momencie kogoś z trójki Towns, Wiggins lub LaVine na parkiecie.
2. Który trener jako pierwszy straci pracę?
Ola: Oby nie Jeff.
[btw, nie zdążyło do Dniówki, poniżej – IT’S ON!]
Phil Jackson hasn't been happy with how the Knicks are using the triangle offense thus far, ESPN sources say. More: https://t.co/WYioEKnc6E
— Ian Begley (@IanBegley) November 8, 2016
Sebastian: Ciężko stwierdzić. Chciałem zostać przy Hornacku, ale Knicks aż tak bardzo nie zasysają i momentami wyglądają chociaż w połowie przyzwoicie. Kłania się tutaj Alvin Gentry, ale kim ten chłop ma grać, skoro nie ma ludzi do gry? Te wszystkie młode teamy z dołu tabeli albo zaczynają na nowo, albo po prostu mają pecha do ludzi lub kontuzji. Rick Carlisle? W życiu, to człowiek Cubana, grają bez Dirka, na bank się odkują. Scott Brooks? Byłoby szkoda go tak nagle gasić jak świeczkę, ale wydaje się być kandydatem nr 1 przed Gentrym. Loteria…
Krzysiek Ograbek: Alvin Gentry. Wydaje się być pewniakiem do tego “wyróżnienia”. To drugi sezon z rzędu, kiedy Pels są jedną z najbardziej rozczarowujących drużyn w lidze. Władze drużyny już na pewno rozglądają się za następcą.
Olek Żerelik: Gentry. Raz już się wychyliłem z niezbyt popularnym typem, no i niezbyt trafionym też ;p. Teraz stawiam na dosyć bezpieczny typ, gdyż ani nie jest on nowym trenerem, ani nie bronią go wyniki z przeszłości. Cierpliwość decydentów w końcu musi się wyczerpać.
Jędrzej Mirowski: Alvin Gentry. Nie dostał takiego składu jak powinien, nie miał szansy gry ze zdrowymi zawodnikami, a na 100% poparcia Della Dempsa raczej nie może liczyć, bo już w zeszłym sezonie były pogłoski o możliwości zwolnienia go. Eksperyment Gentry-Szybcy Pelicans nie wypalił i chyba lepiej dla obu stron będzie się rozstać. (Btw. Gentry ma coś z komiksowego Greena Goblina,nie?)
Bielecki: Alvin Gentry. Z zespołów, które źle zaczęły sezon, Pelicans zaczęli najgorzej. Poza tym, nigdy nie byłem fanem tego trenera. W 14 sezonach jako główny trener, tylko trzy razy miał dodatni bilans. Nie do końca rozumiem, czemu on w ogóle jest jeszcze trenerem w tej lidze. Na miejscu Pelicans rozglądałbym się już za nowym coachem. Nie sądzę natomiast, by Scott Brooks lub Rick Carlislie mogli stracić pracę. Ernie Grunfeld i Ted Leonsis nie mają jaj do takich ruchów, a Carlisle to po prostu zbyt dobry trener, który dał tej organizacji zbyt wiele, by mogli go zwolnić po słabym początku sezonu.
Piotr Sitarz: Frank Vogel. W 7 meczach Magic widać jego rękę; grę na bloku Serge’a Ibaki, całkiem przyzwoity ruch piłki i zespołową koszykówkę (23 asysty na mecz). Natomiast dzisiaj w Orlando przeważają przeciętni, albo po prostu słabi koszykarze. Dwie fatalne rzeczy dominują rezerwowe ustawienia: 20 minut i 8 rzutów od Jeffa Greena oraz rzuty DJ’a Augustina, który oddaje je, widząc przechodzącego pod zasłoną obrońcę. Aaron Gordon nie radzi sobie jako on-ball trójka, Mario Hezonja wraca na statku do Europy, Elfrid Payton byłby lepszym graczem z krótszymi włosami, które nie przeszkadzają mu podczas rzutu – może przy łysej głowie spece mogliby popracować nad mechaniką? Nie wiem czego oczekują władze Magic, ale Rob Hennigan może zwolnić Franka Vogela przy bilansie 12-19, jeszcze przed świętami, albo w pierwszych dniach nowego roku. I nie dlatego, że Vogel to słaby trener, ale za słaby dla głów zarządzających organizacją.
Przemek Napierzyński: Alvin Gentry. Gdy drużyna permanentnie zawodzi, to trzeba coś w niej zmienić. Zawodników wymienić będzie ciężko, co innego trenera. Szkoleniowiec to zawsze pierwsza opcja do odstrzału. Nieważne, że zmiana niewiele zmieni. Ważne, żeby pokazać kibicom, że zarząd trzyma rękę na pulsie i reaguje. Tylko gdzie oni byli, kiedy trzeba było budować drużynę?
Michał Tomaszewski: Fred Hoiberg. Nie zmieniam swojego typu przed sezonem. Początek w wykonaniu Bulls był obiecujący ale gdy to wszystko nie będzie funkcjonować wyższe władze mogą być nadal w swoim przekonaniu, że trójka Rondo-Wade-Butler to musi zadziałać i poszukają na rynku nowego trenera.
3. Czy jesteś pewien, że Hillary Clinton wygra wybory w USA?
Ola: Nie interesuję się polityką.
Sebastian: Nie. Bo polityka jest popieprzona. Temat, który nie interesuje mnie w zasadzie od kilku lat, ponieważ nie chcę sobie podnosić ciśnienia. Ale teoretycznie wolałbym żonę Billa niż tego bogatego szaleńca, który zbija beczki z Putinem. Nie wiem co dla nas lepsze/gorsze, ale jakiś tam strach jest co by było gdyby… Szkoda, że nie leżymy gdzieś między Hiszpanią a Portugalią… I pogoda byłaby lepsza.
Krzysiek Ograbek: Nie. W 76%. Jakbym miał 100% pewności, to bym postawił u bukmacherów cały swój majątek, czyli ok 17 zł.
Olek Żerelik: Nie. Nie interesuję się tym jakoś bardzo, ale dochodzą mnie słuchy, że różnica poparcia waha się w zakresie błędu statystycznego. Oczywiście w Stanach może to niewiele znaczyć ze względu na system wyborów, ale kto wie, czy jutro nie obudzimy się w kondominium amerykańsko – rosyjskim?
Jędrzej Mirowski: Nie. I nie piszę tego tylko dlatego, że bliżej mi do Trumpa. Zdaję sobie sprawę, że Hilary ma kilka procent przewagi i pewnie wygra wybory głosami czarnoskórych (LeBron, CP3… powinniście się zająć koszykówkę, a od polityki trzymać się z dala), Latynosów i innych mniejszości w USA, ale …dopóki nie ogłosi się wyników wyborów trzeba mieć nadzieję. Może Amerykanie wreszcie zmądrzeli?
Bielecki: Nie. Może jestem naiwny, ale jakąś wiarę w ludzi jeszcze mam i wierzę, że Stany nie popełnią ogromnego błędu jakim byłoby wybranie Trumpa. Clinton jest w moich oczach bardzo słabą kandydatką, ale ostatecznie też mniejszym złem. USA ma ten sam problem co Polska w ostatnich wyborach. Obawiam się, że wiele osób zrezygnuje więc z głosowania, bo nie będzie chciało wesprzeć żadnego z kandydatów. Mimo to, śledząc co się dzieje w amerykańskich mediach, ale też wśród moich znajomych zza oceanu, widzę, że Amerykanie są coraz bardziej świadomi niebezpieczeństwa jakie może przynieść im wybór kandydata Republikanów i będę zaskoczony jeśli to on wygra. Mimo to, pamiętając jak potoczyły się wybory w Polsce, stu procentowej pewności nie mam.
Piotr Sitarz: Nie. Nie obchodzi mnie wynik. Kampania była rynsztokiem na poziomie polskiej debaty i dobrze, że dobiegła końca.
Przemek Napierzyński: Nie. Pewne są tylko śmierć i podatki.
[I Spurs]
Michał Tomaszewski: Chyba tak. Przyznam się, że nie śledzę tych wyborów ale dzisiaj gdzie widziałem taki nagłówek: Jeśli Clinton wygra na Florydzie to wygra wybory. Ostatnio LeBron popierał Hillary i to on poprowadził zespół z Florydy do mistrzostwa dwukrotnie. Przypadek? Nie sadzę ;)
“Jeszcze chwila i zatęsknię za Randym Wittmanem.” – i już wiesz, że obecnym trenerem musi być Scott Brooks. Nie, to nie mógłby być Mike Brown, bo wtedy przestałbyś oglądać koszykówkę i przerzucił się na NFL.
“Ola: Philly. Nic nie możemy wygrać.” – odpowiem klasykiem. Był czas przywyknąć. :P
Akurat właśnie mówiłam Redaktorowi, że ta odpowiedź ma podwójne dno i miała na końcu uśmiech:) podobno ten Ebibid taki fenomenalny, swoją drogą, to jednak mimo wszystko trochę sie dziwie:)
Vote for Pedro
Pistons mnie martwią, niby nie ma Reggiego bilans dodatni ale nie wygląda to dobrze
off topic ale jest o Gortacie od 1:30 jak ktoś ma chęć..
https://www.youtube.com/watch?v=3n98F6ducWA
Powiem tak: I Killary i Trump to słabi kandydaci. Jednak wybrałbym Trumpa. Dlaczego? Nie jest kryminalistą i nie finansuje ISIS z pieniędzy podatników, oraz jego wrogom nikt nie popełnia samobójstwa.
Właśnie rozwiązał się konkurs na komentarz roku!
#grabyourpitchforks