Przez wiele lat, za każdym razem kiedy tworzyła się jakaś super drużyna – kiedy Kevin Garnett i Ray Allen wylądowali w Bostonie, kiedy LeBron James i Chris Bosh przenieśli talenty do Miami, kiedy Dwight Howard i Steve Nash trafili do Los Angeles, czy kiedy LeBron wrócił do Cleveland i dołączył do niego Kevin Love – jednym z głównych przedsezonowych tematów były typowania ile meczów wygrają i dyskusje o tym, czy będą w stanie pobić rekord zwycięstw.
Zawsze padały pytania o to podczas media day i tym razem nie mogło być inaczej w Oakland, ale teraz oczekiwania są zupełnie inne, ponieważ sytuacja się zmieniła. Nie ma już rekordu Chicago Bulls, pozostaje natomiast duży niedosyt po sezonie Golden State Warriors z 73 zwycięstwami i zamiast zachwytów nad tym, jakim było to imponującym osiągnięciem, powraca tylko nieśmiertelne hasło 73-9 don’t mean a thing without a ring.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
LeBron jest co najwyżej drugi w oszczędzaniu się w RS. Wygrywa tutaj Popovich i Spurs.
To by wychodziło że jest 3 :)
Hellołłł! Nie ma Boguta, Barnesa i Ezeliego – czyli 3 z 4 najlepszych podkoszowych obroncow z zeszlego sezonu.
W regular season(nawet zdrowym i bez DNPs), daje im ponizej 70 wygranych – jakies 65-68. Po prostu w RS potrzeba drwali od czarnej roboty i jakos nie widze KD masujacego sie przez 82 mecze na PF pod koszem