Mamy taki running-joke, może już znasz – Michael Jordan nigdy nie spudłował rzutu. Trafił wszystkie. Ale istnieje highlight niecelnych rzutów MJ’a i praktycznie każdy mecz dynastii Bulls jest w tym momencie o kilka kliknięć myszką od Ciebie. Wiesz kto naprawdę nigdy nie spudłował rzutu? Wiesz czyich meczów nie znajdziesz?
ROZPOZNANIE: Wirtuoz
POZYCJA: Rzucający obrońca
STREFA ZAGROŻENIA: Boisko do koszykówki
SPECJALIZACJA: Drybling
KRYTYKA: Nigdy nie wygrał serii play-offów
Nie było i nie będzie nigdy drugiego takiego gracza jak Pistol Pete. Kiedy kozłował, był jak kuter przecinający sztorm. Kiedy rzucał, Jerry West patrzył w lustro. Crivetz dął jego w twarz od czasu, gdy nosił piłkę, tak jak małe dzieci noszą pluszowe misie. Jego matka opowiedziała kiedyś historię jak poszedł z nią do lasu i zasnął.
Popatrz na te highlighty, tylko one nam zostały. Kiedy biegł, czupryna płynęła za nim jak kudły George’a Harrisona. Popatrz w te ufne, psie oczy Ringo Starra; był jak Paul McCartney, gdy napisał “There’s a shadow hanging over me” i jak “Imagine” Lennona, bo został wysłany z przyszłości.
Znalazłem to w bardzo starym felietonie Billa Simmonsa, gdy cytował ojca “You tuned in every weekend praying LSU was on.” LSU była almą-matter Pete’a. W 2005 roku ESPNU wybrał go najlepszym uniwersyteckim graczem w historii USA. Ale to jest ranking graczy NBA i wiem, że bogowie koszykówki czekali na to miejsce i rozumieją powód. Jednocześnie pod swoimi złotymi dresami mają nałożone koszulki Pete’a Maravicha.
Maravich był Allenem Iversonem 30 lat przed Allenem Iversonem. Możesz powiedzieć, że był Stephenem Currym 45 lat przed Stephenem Currym. Możesz pomyśleć jak wielkim koszykarzem miałby szansę się stać, gdyby czterej jego pozostali (rzadko) koledzy z boiska nie stali na skraju pola trzech sekund, tylko za linią za trzy. Gdyby miejsce przed polem trzech sekund było otwarte, gdyby zasłony były stawiane i przed obręczą pozostawał tylko jeden dryblas do pokonania, a nie trzech. Możesz zastanawiać się czy rekord Wilta Chamberlaina byłby zagrożony, gdyby w latach 70-tych istniała linia rzutów za trzy punkty.
Ale rozegrał w play-offach mniej meczów, niż Curry przez dwa ostatnie sezony. Nawet kiedy awansował do nich po raz pierwszy, jego Hawks wygrywali w sezonie tylko cztery mecze na dziesięć. Jego ojciec-trener Press Maravich wychował go na rewolwerowca, który już od 17 roku życia wypełniał hale, ale głowy swoich (rzadko) kolegów zazdrością i często zawiścią o cały ten show, który orbitował tylko wokół jego osoby. Maravich umiał podawać i widziałeś na pewno jak – ale przez całą karierę zaliczał mniej asyst, niż Derrick Rose. Tylko AI z graczy poniżej 6 stóp i 4 cali oddawał od niego więcej rzutów. Przekleństwem kariery Maravicha były pieniądze, które zarabiał, whisky, którą pił i poświęcenie dla zespołu, w którym wartości nie widział. Kiedy na koniec kariery w Atlancie, New Orleans i Utah przytargał swoje przemielone kolano do Bostonu, było już za późno. Zagrał w tylko 26 meczach jedynego zwycięskiego teamu w jakim grał. Kiedyś rozpoczął sezon z Jazz od bilansu 5-44. Nigdy nie wygrał serii play-offów. Nigdy tak naprawdę nie wygrał.
Są trzy fascynujące dokumenty, co najmniej dwie książki, które znam i ten tekst Piotra Kolanowskiego o P(icie) Maravichu. Do dziś jego kariera pozostaje jednym z największych “Co się stało?” w historii NBA. Bo jeśli widziałeś highlighty – myślisz JAK(!) to połączenie Jasona Williamsa z Currym może nie być jednym z 20-30 najlepszych koszykarzy, jacy stąpali po tym globie? I prawdopodobnie był. Jego kariera w NBA – nie.
“I was in the bedroom.
It was 5:30 in the morning, and I was lying there awake when a voice said to me, ‘Be strong. Lift thine own heart.’
I heard it! I woke Jackie and said, ‘Did you hear that?’
She thought I was crazy and went back to sleep. But I felt an unbelievable peace.”
Tak, Pete Maravich widział Boga. Oczywiście, że go widział. Kto inny miał widzieć Boga, aniżeli człowiek, który przybył z przyszłości? To stało się już po tym, gdy w połowie kariery wyprzedził warszafkę i najpierw rzucił czerwone mięso, potem drób, ryby i w końcu nabiał. Potem też rzucił życie i umarł na boisku podczas jednego z meczów na tyłach zakrystii. Wcześniej stał się symbolem dla każdego, który 30-40 lat temu i nawet dziś uczy się kozłować.
Widzisz, wystarczyłby nam jeden wieczór na kanapie, aby obejrzeć wszystkie mecze Maravicha, które udało mi się zebrać. Idź na Youtube, aby przekonać się jak mało, jak sensacyjnie mało, jak strrrrasznie mało zachowało się highlightów z jego punktowych wycieczek powyżej 40 punktów.
I opisywanie co dokładnie Maravich robił z piłką, gdy ją kozłował, jest jeszcze większą ekwilibrystką słowną, niż gimnastyka, którą robił. Ale miał jeden ruch, który sprawiał, że tak często wyglądał jakby kozłował między tyczkami. Znasz cross-over AI z lewej do prawej – shimmy shimmy barkami, jab-step, potem niski cross. Pistol Pete odwrócił kolejność – najpierw cross z lewej do prawej, dopiero potem jab-step, zwód barkami i tyle go widziano. Obrońca patrzył na piłkę i nie widział tego co go czeka. Wiesz o co chodzi, bo znasz tego gościa z osiedla, którego kolejność crossów znasz już na pamięć i dokładnie wiesz co zaraz się wydarzy. Śmiejesz mu się w twarz. Wiesz, że gdy na chwilę podnosi pięty, będzie cross albo zatrzymanie, rzut. Maravich najpierw puszczał piłkę, potem zwodził i uwodził. Znajdziesz online mnóstwo jego trików, idź na Youtube i potraktuj to jak uniwersytet.
Pete Maravich koszykarski w tej obecnej erze byłby jednym 10-15 najlepszych graczy w NBA. Pomyśl o Rickym Rubio z rzutem Curry’ego.
Pete Maravich był też najgorszym obrońcą na świecie, był jednym z najgorszych atletów i profesjonalistów w nieprofesjonalnej i tak erze tygrysów w klatkach w ABA i topornej do bólu NBA bez Ricka Barry’ego, bez Doktora J – tylko z bezlitosnym i nieco nudnym Kareemem – w której żaden team, przez 12 lat, nie potrafił wygrać dwóch tytułów z rzędu. Pete Maravich nie potrafił wygrać play-offowej serii w erze, w której Chicago Bulls prawie zdobyli tytuł i dziś już mało kto o tym pamięta.
Pete Maravich przeniesiony do przyszłości mógłby wypaść z ligi po czterech latach, jeśli nie umiałby zmienić swoich nawyków. Ball-hoger, scoring-guard – zostałby ośmieszony przez rozintelektualizowaną klasę analityków, którzy traktowaliby go jak Kyrie’go Irvinga do czasu finałów 2016… Ale właśnie – co byłoby, gdyby grał z kimś lepszym obok siebie? Jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby jego wysoki kontrakt nie zmuszał menedżerów jego drużyn do oddawania dobrych graczy, aby powiązać koniec z końcem? Ilu ludzi zarobiło na nim w trakcie jego kariery? Ilu ludzi w końcu zarobiło na koszykówce, dzięki niemu?
I ile kosztowało to Pete’a Maravicha – największy marketingowy trik w historii NBA i być może największy niespełniony talent.
Napisałeś na Twitterze “z cieżkim sercem”, ale nie możesz mieć serca dając Pistol Pate na 99 miejscu :P Zapowiadałeś że będzie to ranking bardziej pod kątem umiejętności mniej sukcesów. A tu chyba głównym argumentem przeciw jest to że nic nie wygrał. Plus że słabo bronił (co jest prawda). Był to jednak zawodnik o niesamowitych umiejętnościach ofensywnych. Unikalny. Nie wiem jeszcze kogo dasz przed nim ale nie będzie tam 98 lepszych graczy. Jeśli jakimś cudem miałby się wyżej znaleźć np Carmelo Anthony to zawróć z tej drogi ;)
Hmm..bo ja wiem?
Zarzutem jest również to, że Pistol był straszną dziurą w obronie a tu nie chodzi o rucker park tylko o top graczy NBA czyli IMHO wypadkową czystego talentu+wykorzystania umiejętności+kariery w lidze.
99 miejsce – dość daleko – to w końcu jeszcze od groma graczy, ale to lista Maćka.
Pozdro
To jest bardzo ciekawa kwestia. Dla mnie w ocenie sportowca bardzo ważna, poza umiejętnościami,jest również determinacja oraz tzw. głowa czy psychika. I tych dwóch Pistol Pete’owi wyraźnie zabrakło. Ten ranking jest tworzony z perspektywy czasu, więc łatwiej takie rzeczy wziąć pod uwagę. Chociaż znaleźć 98 lepszych graczy od Pistol Pete’a wygląda na bardzo trudne zadanie :)
To jest zbyt dobre! Szacunek raz jeszcze Maciek.
Pistol jest jednym z tych koszykarzy z bardzo dawnych czasów, których łatwo można sobie wyobrazić w dzisiejszej grze. 99 miejsce(pod kątem legacy w NBA to dobre miejsce), ale stawiam, że jest w top 20 najbardziej znaczących i legendarnych koszykarzy w historii. Pure skill: https://www.youtube.com/watch?v=1kDYqngdd7E
Co za cykl! Ktoś wcześniej napisał o druku i wydaniu w papierze. Zacny pomysł! Dzięki i wytrwałości;)
kupiłbym.
Super pomysł zoatał nagrodzony moim super wpisem Pozdrawiam 6G!
Przepraszam, ale czy na końcu nie można by tego wydać w formie papierowej?
Choćby nawet z pomocą crowdfounding’u?
Sam będę pierwszym, który wpłaci kasę.
Crowdfunding to jest bardzo dobry pomysł. Maciek masz sporo czasu na przeanalizowanie sprawy i dojście do wniosku, że to świetny pomysł :)
Ricky Rubio z rzutem Curry’ego – mokry sen.
Nie tylko Twój :)
Boże, jakie to jest dobre
#98 Ginobili?
Odnośnie punktu krytyka, że nie wygrał nigdy serii play-offów. Będąc w Bostonie wygrał jedną rundę, więc jest błąd. Co prawda w ocenie kariery wiele to nie zmienia, jednak fakt jest faktem, ma wygraną serię na swoim koncie.
Gracz wybrany do Top50 ever przez NBA, możliwe, że jeden z największych talentów koszykarskich w historii ledwo mieści się w 100? Wiem, że to subiektywna/osobista lista… Ale już wiem, że niektóre rzeczy ciężko będzie przełknać.
https://www.youtube.com/watch?v=dCk7SjkSE4c&spfreload=10 – Horsik Gervina vs Pete. Polecam