Przed tym sezonem NBA wprowadziła dodatkowy dzień przerwy między meczem nr 2, a meczem nr 3 Finałów. W ten sposób zamiast jednego dnia na przelot, są dwa dni wolne – na przelot i przygotowanie się do trzeciego meczu. To jednak w kombinacji z tym jak historycznie jednostronne dotychczas są te Finały sprawiło, że można pomyśleć o tym, że już w piątek rozpoczynają się Mistrzostwa Europy w piłkę nożną, że Igrzyska Olimpijskie ruszają już 5 sierpnia. Z kolei to w kombinacji z Draftem, Ligą Letnią i z tym o czym pisałem ostatnio, czyli z faktem, że po rynku wolnych agentów ma szansę wyjątkowo ruszyć w połowie lipca dodatkowy rynek wymian, zapowiada się na interesujące dziesięć kolejnych tygodni. W żadnym wypadku nie powinien to być czas, gdy nic nie będzie się działo.
Przyszykowaliśmy trochę dodatkowych rzeczy na ten okres, ale najpierw sezon 2015/16 musi się skończyć i wszystko zależy od LeBrona Jamesa i Cleveland Cavaliers czy w środę zatrzymają narrację tego, że już po wszystkim i pora myśleć o dalszej części czerwca, o lipcu i sierpniu.
Dziś pytanie o Stephena Curry’ego, który mooooim zdaniem decyzją o absencji w Igrzyskach dał wczoraj otwarcie znać Cavaliers, że fizycznie nie jest w stu procentach gotowy do gry i co więcej, myśli już o lipcu/sierpniu, czyli mentalnie też nie jest w stu procentach w tym co dzieje się teraz. Ok, nie dzieje się wiele i te Finały to dla Warriors póki co the definition of cakewalk, ale Shaun Livingston i Leandro Barbosa nie będą już tacy gorący na wyjeździe i Warriors będą potrzebowali swojego królewicza, aby zamknąć ten sezon. Jestem teraz ciekaw meczu nr 3 dużo, dużo bardziej, niż wczoraj. Cleveland się nie położy przed Dubs, nie u siebie, nie LeBron, nie w Believland, nie Delly?
Za wczorajszy Ekspres 2,5 punktu. Pół punktu dla Krzyśka Ograbka za: “W przyszłości liga powinna przyznawać statuetkę imienia Andre Iguodali zawodnikom, którzy rezygnują z indywidualnych korzyści, występów w meczach gwiazd itp. na rzecz drużyny i po prostu wygrywania meczów koszykówki.” Podoba mi się ten pomysł, ale był już taki gracz, w dodatku lepszy – Manu Ginobili.
Punkt dla Przemka Napierzyńskiego za bandę dla Kyriego Irvinga: “Doc Rivers musiałby bardzo solidnie popracować na to, by nie skończyć z lepszą i młodszą, ale jednak kolejną wersją Jamala Crawforda.”
I punkt dla Przemka Kujawińskiego za to o Irvingu w Clippers: “Oczywiście można być sceptykiem, co do tego, czy kiedykolwiek będzie graczem Top-5 ligi, gotowym do poprowadzenia swojej drużyny do tytułu, ale w najgorszym wypadku przyciągał będzie ludzi na trybuny.”
W ten sposób mamy nowego lidera: Przemek Kujawiński (8,5 punktu). Nowym liderem wśród przysyłających pytania został za to Jędrzej Mirowski (6,5). Przypominam, że możecie podsyłać pytania na [email protected] W czerwcu mile widziane są te związane z Euro2016.
Gramy:
1. Czy Stephen Curry rezygnując z udziału w Igrzyskach i tłumacząc się kłopotami ze zdrowiem właśnie przyznał w trakcie Finałów NBA, że jest DONE? (w dopisku: czy to dobrze, że zrobił to właśnie teraz?)
Ola: Chlopczyk komputer tez ma swoje gorsze dni.
Olek Żerelik: Nie jest DONE. Ale chyba lepiej byłoby gdyby ogłosił to po finałach (no chyba, że teraz są jakieś powołania, choć raczej jeszcze nie). Po tak męczącym sezonie nie dziwię się jego decyzji i pewnie gdyby to zależało tylko od jego chęci to na pewno by pojechał.
Piotrek Sitarz: Nie, nie jest “done”. Nie podoba mi się to, że ogłosił decyzję w trakcie Finałów, w których gra i których Warriors jeszcze nie wygrali. Z drugiej strony to fajna i cwana zagrywka, bo Curry usprawiedliwia tylko dobre playoffy “niedawnymi” kontuzjami, ale też wysyła do sztabu Cavaliers ważną wiadomość: nie jestem sobą, możecie zmienić schemat w obronie. I być może Curry ratuje nam właśnie Finały albo kończy je czekając na niekontestowane trójki i luz w off-screen akcjach.
Bartek Bielecki: Stanowcze nie. Jestem przeciwko mówieniu “Done” o każdym zawodniku, który zmaga się z jakimś urazem i miał kilka meczów poniżej swojego poziomu. Curry wciąż rządzi tą ligą. Z IO wycofuje się coraz więcej gwiazd przestraszonych wirusem Zika (co zrozumiałe), a Curry woli odpocząć po ciężkim sezonie, dojść do 100% zdrowia, spędzić czas z rodziną (w tym dość niedawno narodzoną córką), niż jechać z drobnym urazem, z kadrą B USA, do najbardziej niebezpiecznego kraju świata, w którym dodatkowo panuje śmiertelny wirus. Fakt, mógł to powiedzieć po finałach (czyli w niedzielę), ale nie wiem jakim cudem mogłoby to zmienić ich losy.
Krzysiek Ograbek: Nie. Na początku chciałbym tylko napomknąć, że nie rozumiem dzisiejszych pytań 1 i 2. Uściślijmy, co znaczy ‘done’… Że nie jest jednym z dwóch najlepszych na świecie? Że kolano nie jest zdrowe? Że chce się leczyć latem? To niedobrze, że zrobił to właśnie teraz.
Przemek Napierzyński: Nie przyznał, że jest DONE. Jedyne, co przyznał swoją decyzją, to że czołowi zawodnicy NBA traktują Igrzyska jako rozgrywki drugiego sortu (i nie ma co im się dziwić, szczególnie w tym roku, wobec doniesień o różnych wirusach itp). Kłopoty zdrowotne to tylko wymówka, która w tym sezonie jest o tyle lepsza, że Curry rzeczywiście jest po dość poważnej kontuzji i nikt nie może mu zarzucić, że troską o zdrowie zasłania chęć wylegiwania się na plaży w czasie, gdy jego koledzy z parkietu będą w Brazylii walczyć o złote medale. Osobiście jestem przekonany, że Stephen czuje się całkiem dobrze i gdyby tylko miał ochotę, mógłby spokojnie pojawić się na IO, a timing ogłoszenia tej decyzji nie ma żadnego znaczenia. A Cleveland szans na poprawę swojej sytuacji musi szukać przede wszystkim w swojej grze, a nie w raportach medycznych rywali, bo póki co Curry nie błyszczy, a i tak dostają srogie lanie.
Sebastian Hetman: Dlaczego? Czy jest jakieś oficjalne info, że opuści jakieś mecze w tych Finałach? Może czas nieodpowiedni, ale dużo grajków zrezygnuje z Rio. Jeżeli DONE mamy rozumieć przez to, że rozegrał to cipowato, to chyba nie powinniśmy. Gość musi myśleć o swojej przyszłości. Ja jako gruby gracz lig amatorskich za 100 zł od licencji w pełni go rozumiem. Stawka jest wysoka…
Michał Tomaszewski: Nie. Zrobił to w najgorszym momencie jakim mógł zrobić. Cleveland są wkurw…, że przegrywają 2-0 a taka wypowiedź może dodać im jeszcze większego impulsu, aby powalczyć w kolejnych meczach. Wyobraziłem sobie sytuację w której przed meczem James podchodzi do Dellavedowy i mówi: “Curry mówił, że ma nadal problem z kolanem. Rzuć się na niego!” Brudna gra, ale to jest walka o mistrzostwo.
Bartek Tomczak: Nie. Przyznał po prostu, że chce się wykurować latem i być gotowy na kolejny sezon. Poza tym nie jestem do końca przekonamy czy w reprezentacji USA nadal jest taki boom na igrzyska, jak chociażby w 2008 roku w Pekinie czy 2012 w Londynie.
Przemek Kujawiński: Ołłłłł come on. Porozmawiamy o tym po meczu numer 4, jeśli (jeśli – nie “kiedy”) wynik Finałów brzmiał będzie 2-2.
Maciek Staszewski: Nie, nie przyznał, że jest DONE. Przyznał, że ma w dupie wyjazdy do krajów pełnych wirusa mogącego zaszkodzić jego kobiecie. Podbijam jego decyzję i w pełni się z nią identyfikuję. To też idealny czas na takie ogłoszenie, bo, mimo że to tylko pretekst, sugeruje Cavs, że nie jest w pełni sprawny. Nie jest sprawny, a jego team i tak ich bije i robi sweep. To jak tańczenie na grobie Kawalerzystów. The roof, the roof, the roof is on fire, we dont need no water, let the motherfucker burn. Niech Cleveland płonie, Stefan tylko podlewa je benzyną. Coraz bardziej go lubię.
Dawid Ciepliński: Absolutnie nie. Curry zwyczajnie nie jest w 100 proc. zdrowy, więc nie widzę w tym nic dziwnego, że chce poświęcić te lato na regenerację, odzyskanie sił i jak najlepsze przygotowanie się do kolejnych rozgrywek. Jeśli dobrze pamiętam, to w poprzednich latach inne gwiazdy NBA również ogłaszały, że nie pojadą na IO lub Mistrzostwa Świata ze względu na chęć wyleczenia urazów i odpoczynku przed następnym sezonem i raczej nikt nie robił im z tego powodu większych problemów. Jedyne co można w tym przypadku zarzucić Curry’emu to moment, w którym to ogłosił, ponieważ może rzeczywiście mógł poczekać z tą decyzją do zakończenia finałów, no chyba, że to jakaś przemyślana strategia, która ma na chwilę odwrócić uwagę mediów od drużyny i dać jej chwilę wytchnienia przed meczem nr 3.
2. Marcin Chydziński pyta: Kto się najbardziej ucieszy, jeśli Curry nie zostanie drugi rok z rzędu MVP Finałów, przy założeniu, że wygra GSW?
Ola: ja:)) hy hy
Olek: Hejterzy Curry’go utrzymujący, że nie potrafi on być liderem drużyny w najważniejszych momentach. Myślę, że dla wielu ekspertów będzie to bez znaczenia. Jeszcze w październiku poprawiałem Maćka, gdy zamiast „najlepszy zawodnik finałów” pisał „MVP finałów” o Stephie. ;)
Sitarz: LeBron i Jordan. W całej historii NBA tylko ta dwójka wygrała w jednym sezonie MVP sezonu regularnego, MVP Finałów i złoty medal olimpijski. Plus, jeśli dobrze liczę, to również tylko 10 graczy (w tym James i Jordan) zdominowało rok wygrywając dwie pierwsze nagrody.
Bartek Bielecki: MVP Finałów.
Krzysiek Ograbek: Hejterzy Curry’ego, Kobe Bryant. Hejterzy dlatego, że będą mogli dalej mówić, że Curry to tylko rzucać umie i nic poza tym. Kobe Bryant dlatego, że będzie mógł mówić, że nie zawsze najlepszy zawodnik w drużynie dostaje MVP Finałów. To pytanie nie ma żadnego sensu. Tytuły zdobywają drużyny, a nie zawodnicy.
Przemek Napierzyński: Joe Lacob. Właściciel Warriors będzie mógł z uśmiechem na ustach podkreślać, że GSW to nie tylko Stephen Curry, plus dodatki, ale wyrównana drużyna, pełna zawodników o wybitnych umiejętnościach, którzy nawzajem się idealnie uzupełniają i w której w najważniejszym momencie sezonu każdy z graczy jest w stanie wziąć ciężar prowadzenia gry na swoje barki. I w tym twierdzeniu nie będzie daleko od prawdy.
Sebastian: Łysy? Chociaż nie sądzę, że LeBron jest gościem, któremu tak bardzo latałby gul. Chociaż za 0-2 w Finałach z Currym? Kto wie…
Michał Tomaszewski: Emerytowane gwiazdy. Nie podobało mi się o tym jak przez cały sezon mówili, że dany zespół z lat 80-90 pokonałby tych Golden State. Teraz mogą pojawiać się coraz większe głosy, że Curry jest MVP tylko w sezonie regularnym a nie potrafi wytrzymać presji finałów i będą kwestionować jak dobry jest Curry. Stephen zrobił progres od poprzedniego sezonu i teraz poprzez problemy z kontuzją nie gra w tych finałach na 100%, aby mógł zostać MVP Finałów.
Bartek Tomczak: Hejterzy. Doszliśmy już do tego momentu, że Stephen Curry ma hejterów/ludzi którzy mają go dość i wiecie jak jest. Curry był dwa razy w Finałach i nigdy nie został MVP – woda na młyn.
Przemek Kujawiński: Joe Lacob, Bob Myers, Steve Kerr. Największą zmorą osób, które próbują zbudować w NBA dynastię jest choroba “więcej”. W swoim drugim MVP-sezonie Stephen Curry był niepodważalnie i jednogłośnie najlepszym graczem na świecie, czym zepchnął w cień nie tylko innych pretendentów do tronu, ale może przede wszystkim swoich kolegów z drużyny. Klay Thompson czy Draymond Green nie wydają się tym przejmować. Ale nie mamy pewności, czy w sercu któregoś gracza Warriors nie kiełkuje właśnie pierwsza fasolka zazdrości. Finały, w których Warriors wygrywają, a nagrodę MVP otrzymuje któryś z kolegów Curry’ego, to najlepsze lekarstwo na takie fasolki. Mądre głowy u władzy w Oakland zaś zacierają wtedy ręce, bo wiedzą, że z czystym sumieniem mogą w takim wypadku przekonywać, że Warriors to prawdziwy zespół, a nie tylko “Curry i ferajna”.
Maciek Staszewski: Banda frustratów deprecjonująca poziom jego umiejętności. Nie będę wskazywał palcem, bo gówna się nie rusza. Pozdrowię tylko byłych koszykarzy bez pierścieni i/lub medialnej atencji.
Dawid Ciepliński: Proste – ten, któremu akurat tym razem wręczą tę nagrodę.
3. Jędrzej Mirowski pyta: Zawodnicy uwielbiają przed meczami słuchać swojej motywującego muzyki. Jaki jest Twój “pump-up” numer przed grą w koszykówkę?
Ola: Tupac & Snoop Dogg – 2 of Amerikaz Most Wanted
Olek: Raczej nie mam nic konkretnego. Ale wymienię tutaj zespół Loituma i ich nieśmiertelny hit „Leva’s Polka” :D
Sitarz: Game – Ali Bomaye. Kanye – Power, Jeezy – Get Right, Jeezy – Enough
Bartek Bielecki: Wale – “Ambition”. Nie mam jednego takiego “pump up” utworu, którego zawsze słucham przed grą, ale znam takich utworów co najmniej kilkanaście i zależnie od tego ile mam czasu, coś z tej playlisty sobie leci. W kosza jednak dawno nie grałem. Przed meczami Waszyngtonu w Playoffs za to, zwykłem puszczać sobie “Ambition”, lokalnej gwiazdki – Wale. To powinien być hymn Wizards, zwłaszcza, że Wale oficjalnie piastuje stanowisko “Creative Liaison” Wizards. “Ambition” jest jednak świetnym utworem bez względu na to komu kibicujesz.
Krzysiek Ograbek: Obecnie żaden. Jak byłem w liceum, to czasem przed graniem słuchałem kawałka, którego tytułu nie pamiętam. Chyba Massey. Pamiętam, że leciało tak: “Koszykówka daje mi pewność i siłę….”
Przemek Napierzyński: Sepultura – Arise. 3 minuty gitarowej sieczki, darcia ryja i szalonego tłuczenia w bębny. Żaden utwór chyba nie daje mi takiego zastrzyku energii. Jest jak dawka adrenaliny prosto w serce, jak mocna kawa o 6 rano, jak Ice Bucket Challenge, którego się nie spodziewasz. Oczyszczam przy nim umysł ze złych emocji i ładuję baterie pozytywną energią.
Sebastian: Kiedyś był to Rakim – “When I B On Tha Mic”. Kozacki numer do teraz, kozacki undergroundowy klip, kozackie niunie na autach w ciuchach moro, no i kozacki Rakim na bicie Premiera. Sztos. To były czasy, kiedy dawałem z góry z narzutu, tyłem, raz czy dwa jebnąłem nawet plecak – czyli czasy liceum, kiedy w końcowej fazie graliśmy w dużej szkole z trybunami, gdzie na rozgrzewce leciały różne rzeczy, wtedy jeszcze na czasie. M.in. właśnie Rakim. Potem ten numer przestał być pump-upem, bo po prostu zacząłem coraz mniej grać w koszykówkę. Jest to za przeproszeniem kurwa smutne. Po odpowiedzi na to pytanie powinienem iść się popłakać do kibla. Zamiast tego wybrałem kurację psychiczno-fizyczną batonikiem…
Michał Tomaszewski: Matheo – This is where we fight.
Bartek Tomczak: Te-Tris feat. Rzeźnik – Ile mogę?! Zmienię trochę pytanie, bo przed samą grą ciężko mi o jakiś motywacyjny song. Od dziecka mam na piechotę tyle na boisko co Jimson potrzebuje żeby zarapować zwrotkę i refren [edytujący: najbliższe boisko jest w Uniejowie?:>]. Generalnie jak gram to słucham całych płyt. Konkretny numer wrzucam tylko na moją „finałową 15-tkę” to kilka charakterystycznych rzutów m.in. buzzer-beater Kobego z Suns i rzut z połowy, które muszę trafić zanim pójdę do domu. Jeśli mam rozregulowany celownik to szukam „swoich” numerów czyli chyba najczęściej Ile mogę? Często wpada też Rasmentalism.
Przemek Kujawiński: Mystikal – Hit Me
Never ever ever been beat on the beat
Been more speedy than a cheetah with the rhythm I keep
Bass drum thumpin like elephant feet
Cappin on these rappers like Muhammad Ali
Poza tym nie jestem oryginalny i zakładam kaptur, kiedy słyszę Lose Yourself Eminema;)
Maciek Staszewski: Lubię klimat dobrego rapu na rozgrzewce przedmeczowej puszczanego z głośników, kiedy dwie drużyny rzucają i dają wsady w rzędach jak “patrz jacy jesteśmy groźni”, mimo, że potem każda paka w meczu to właściwie osobna, superrzadka statystyka. Jednak to nic konkretnego tylko prosty, brudny amerykański rap, byle coś leciało w tle. Kiedyś lubiłem sobie puścić w samochodzie tandetne Remember the Name, egobudujące Champion czy najoklepańsze Lose Yourself. Spoza rapu Spectrum, bo ten kawałek zawsze mnie wprawia w euforię. Teraz tego nie robię, jadę na mecz, słucham w drodze jedynego radia dla pewnych kobiet, piję redbulla, gram z kumplem oneonone do pierwszej krwi, daję pakę na rozgrzewce i jak jakaś muzyka leci na hali to fajnie. Mało rzeczy mnie też tak bawi jak typy całe we frotkach, rajtuzach, rękawach, gadżecikach i, najlepiej wielkich, słuchawkach udających Beatsy, ze śmiertelnie poważną miną, rozgrzewający się och jak stylowo i na serio, be like Kobe, co z tego że w życiu nie zagrasz na poważnym poziomie. Sorry chłopaki ale tego nie czuję. I czuję że muszę wysłać parę maili z pytaniami, bo Maciek mi chyba znowu odejmie punkty za pisanie tu rozprawek.
Dawid Ciepliński: Dawno w kosza nie grałem, ponieważ mieszkając w Londynie nie mam za bardzo z kim, ale od jakiegoś czasu biegam i jeśl akurat wtedy nie słucham Palmy to mam kilka utworów, które dają mi kopa i same mnie niosą. Zazwyczaj jest to coś rockowego, bo akurat preferuje ten styl muzyczny, z dobrym, mocnym brzmieniem, a ostatnimi czasy szczególnie dobrze biega mi się, kiedy w słuchawkach gra “Bohemian Rhapsody” zespołu Queen lub “Arsonist’s Lullabye” Hoziera.
[Edytujący: poprawna odpowiedź to dwa redbulle i “Freestyler”]
Mój pump-up utwór to Three Six Mafia – It’s a fight.
Gdzie odpowiedź Oli na 2 pytanie ?!
no wlasnie! tez sie oburzylam.
Marcin Chydziński pyta: Kto się najbardziej ucieszy, jeśli Curry nie zostanie drugi rok z rzędu MVP Finałów, przy założeniu, że wygra GSW?
Odpowiedz: ja:)) hy hy
hy hy hy:))))
Moj pump-up utwor to Randy Foye w wykonaniu Macka Kwiatkowskiego!
O gustach się nie dyskutuje ale…
Jestem z Sebą – chyba głównie wiekiem…pamiętam Rakima na bicie od Prima, gangstarr, Ola wyskoczyła z Ams2 most wanted…łezka się kręci.
Potem odpaliłem te parę kawałków od pana Piotrka S. i aż żal… Same “niggaz” “lemme buy ya a bitch” i dużo blichtru a zero przekazu.
Ale pewnie jestem stary i nie rozumiem ;)
Anyway – Ola rulz
;P
Ja też jestem stary, ale w rapie to jak nigdy przekazu nie szukałem, od tego to raczej książki są. Dlatego najlepszym “rapem” jest dla mnie instrumentalny Pete Rock ;)
Esencja rapu to przekaz i glos pokolenia. Dlatego EPMD > Drake ; Jeru Da Damaja > 2 chainz etc.
Ale zgoda, ze glebokich przemyslen raczej szukac w tomikach poezji niz u Swaggy’ego P or smthn.
Pete rock rzadzi btw :)
nie no zgadzam się :) wiesz z amerykańskego rapu to ja jednak nie wszystko rozumiem czytaj niewele ,więc ważny był flow -rozumiany jako dodatkowy “insrument” stąd jeru, nas :) zresztą nie kłócę się bo rap nigdy nie byłem moją muzyką pierwszego wyboru.a najlepszą płytą hip hopową jet dla mnie shadow endtroducing za kreatywność
Ile agresji u co poniektórych :)))) bronicie go jak własne dziecko a teraz głęboki wdech,wydech i wczujcie się w to co czuli/czują fani innych gwiazd którzy na każdym kroku się wysłuchują krytyki(rzygać mi się już chce słowem hejt)odnośnie swoich idoli.Ile razy słuchałem czytałem milutkie teksty co do Bronka i jakoś żyję i nie obrażam się na cały świat a tu panika płacz i ogólnokrajowy wkurw :D Curry nie jest DONE prędzej ekspres :))) nie no szału nie ma ale jeszcze da się czytać.
Darude – Sandstorm
po tym dobrze mi się skacze https://www.youtube.com/watch?v=dQw4w9WgXcQ
Arise!!!!!!!!!
“Mało rzeczy mnie też tak bawi jak typy całe we frotkach, rajtuzach, rękawach, gadżecikach i, najlepiej wielkich, słuchawkach udających Beatsy, ze śmiertelnie poważną miną, rozgrzewający się och jak stylowo i na serio, be like Kobe, co z tego że w życiu nie zagrasz na poważnym poziomie”
Jakbym widział chłopaków na turnieju 3×3 w moim mieście ^^
PS: Czy to siłka, basket, czy bieganie na czas… duet Rob Bailey/Hustle Standard sprawdza się zajebiście.
https://www.youtube.com/watch?v=pEa5N1hwy6s
ten cytat jest bardzo trafny, typowy przerost formy nad treścią, w siatkówce także.
Jako, że lubię sobie tutaj trochę taktownie McGregorem potrollować, to polecam jego entrance song, który jest połączeniem Hipnotyze Biggiego i klasycznej irlandzkiej piosenki bitewnej – https://www.youtube.com/watch?v=YuRCZhdqyko. Na prawdziwej gali przy jego wyjściu, w żywiołowej reakcji publiczności, ciary jak na najlepszym koncercie.
A z rockowych klimatów polecam – https://www.youtube.com/watch?v=fKgSs0MQ270 kompletnie nieznane w Polsce, a sztos taki, że łohoho. Choć to bardziej pasuje w momencie, kiedy przebiegłeś 10 km, wydaje ci się, że nie masz już siły, a wpada taki utwór w słuchawkach i włącza się endorfinowy berserker mode.
“skurwysynu gdzie jest rap, który kiedyś grał tak mocno, że trzymałeś kumpla, żeby nie chciał wpaść w policję”
Jay-z feat. M.o.p. – u don’t know remix.
ja faktycznie stary jestem..
niezbyt oryginalne ale zawsze skuteczne:
https://www.youtube.com/watch?v=7ADgCeYJMN4
https://www.youtube.com/watch?v=hTWKbfoikeg
Że też nikt nie napisał w odpowiedzi na pytanie 3, że nie ma żadnego “pump-up” numeru, bo cały czas jest napompowany i nie potrzebuje takich wspomagaczy…
Jestem rozczarowany.
Pare lat temu w szatni przed meczem jak sie przebierały dwie drużyny kolega puszczał gotye, byl koks :D nawet refren śpiewaliśmy. Pozdro wariacie