Gorący Ekspres (28.05): Przed meczem nr 6 Warriors-Thunder + co byś zmienił w League Passie

17
fot. David Blair / Newspix.pl
fot. David Blair / Newspix.pl

[Już po napisaniu tego poniżej, pomyślałem ‘jeśli ja jestem tak spięty pisząc przed meczem nr 6, to co dopiero mają czuć sami gracze, minus Steven Adams’. Dziś The Mecz]

Przy całym szacunku dla rekordowych 116,2 punktów na 100 posiadań zdobywanych w tych play-offach przez Cleveland Cavaliers, przed nami jeden lub dwa najlepsze mecze NBA w tym sezonie. Nie wydaje mi się po prostu, żeby Cavaliers byli w stanie bronić tak, by co jakiś czas ich defensywne posiadania nie były irytujące.

Dziś wielka, psychologiczna wojna pomiędzy 73-9 Doesn’t Mean a Thing Without a Ring Golden State Warriors próbującymi odnaleźć swój swagger oraz Kevinem Durantem i Russellem Westbrookiem, którzy jeszcze nigdy nie byli tak blisko swojego pierwszego tytułu jak są obecnie.

W granych we frenetycznym tempie finałach Konferencji Zachodniej (104.1), które liczbą multipozycyjnych graczy, zmian krycia zawstydzają jakąkolwiek inną playoffową serię w historii NBA i sprawiły, że oglądam je bez fonii, żeby nie dekoncentrować się tym co słyszę, obserwujemy jednak swego rodzaju regres nowoczesnej koszykówki. Na czele tego frontu przez cały sezon stali small-ballowi Warriors, ale po pięciu meczach przeciwko switchującej obronie Thunder zdobywają zaledwie 104,4 punktu na mecz i zaliczają tyle asyst ile w sezonie regularnym zaliczali dribble-dribble James Harden i Houston Rockets.

Nie oglądamy w tej serii Warriors 2015/16 – patrzymy w tej serii na Warriors 2013/14, czyli team Marka Jacksona, a dzisiaj team zmuszony często do rozwiązań indywidualnych.

Po dwóch porażkach łączną różnicą 52 punktów największym usprawnieniem Steve’a Kerra w meczu nr 5 było cofnięcie usprawnień – rezygnacja z popełniającego samobójstwo Lineupu Śmierci i powrót do klasycznych ustawień w kryciu, bez ceregieli typu center na rzucającym obrońcy, jak rok temu w serii z Memphis, czy w tej z Andre Robersonem.

Największą przyczyną takiego stanu rzeczy jest jednak regres Stephena Curry’ego 2015/16, do Stephena Curry’ego – wcześniej 2013/14, a od ostatniego meczu – 2014/15. W trzech ostatnich meczach Curry trafił tylko 8 z 29 swoich trójek i grając bez lekkości i rytmu, który towarzyszył mu przez cały miniony sezon regularny, nie potrafi łamać schematu zmian krycia trójkami z kozła z 8-9 metrów. To zwykle był killer na switche, a płynny kozioł i wajb receptą na radzenie sobie splitami czy objeżdżanie podwojeń. Tego nie ma. To co robi, grane jest ćwierć kroku wolniej. Brak tego czegoś czyni z Warriors tylko superdrużynę, nie potencjalnie najlepszą drużynę w historii ligi.

Tamten Curry z ostatniego sezonu regularnego zmieniał grę i łamał koszykówkę, kasując wszystkie sposoby krycia go w pick-and-rollu. Dziś brakuje mu ‘mo-jo’, by splitować podwojenia i trafiać step-backi ponad zasięgiem ramion obrońców Oklahomy. Warriors brakuje też po cichu gracza typu David Lee, który rok temu nieoczekiwanie przydał się w końcówce play-offów, aby w post-up na niższym obrońcy typu Westbrook tyrać zmiany krycia, których Draymond Green jeszcze tyrać nie potrafi.

Jeżeli Curry odnajdzie dziś swój groove, w co wątpię, Warriors mogą już za kilka, kilkanaście godzin wyglądać znów jak faworyt do zdobycia mistrzostwa NBA. Jeżeli tego nie zrobi, big-ball, normalny-ball Warriors będzie musiał zatrzymać dziś Thunder, którzy atakować będą z lawiną swoich kibiców na plecach. Pierwsze 6-7 minut tego meczu, może go ustawić. Warriors mają szansę wyjąć w ten sposób publiczność w Oklahomie, która w trakcie runów Thunder robi za szóstego gracza.

Jeżeli Warriors pokonają dziś Thunder, ale Złoty Chłopiec nie wróci, to nie jest jeszcze koniec serii. Thunder jak najbardziej stać na zwycięstwo w meczu nr 7, bo w meczu nr 5 zagrali mocno przeciętnie, a i tak byli w grze do końca.

Jeżeli Curry jednak odpowie, prawdopodobnie będzie po wszystkim, włącznie z czerwcem. Nie chcę brzmieć jak gadająca głowa z radia, ale pierwsza kwarta meczu nr 6 to referendum o czym będziemy rozmawiać przez cały off-season. Zabawne/dziwne, nie?

Powinno tak być? Raczej nie.

Na czele klasyfikacji pytających przed poniedziałkiem awansu Krzysztof Ograbek (6,5 pkt), a za nim Łukasz Sosnowski (6,0), Mateusz Kunach (6,0), GP76 (5,0) i “Rzepka (4,0).

Za ostatni Ekspres 3,5 punktu. Pół dla Maćka Staszewskiego za analogię do Gry o Tron. Po punkcie dla Przemka Napierzyńskiego za: “Oczywiście jak typowałem serię, to miałem na myśli OKC w 5, tylko mi się źle wpisało”.

Dla Dawida Cieplińskiego za “Jeśli jest jakiś zespół w lidze, który jest w stanie wyjść z 1-3, to są to Warriors.”

I dla Przemka Kujawińskiego za semi-hottake: “Nie – Stephen Curry nie jest lepszym Brandonem Jenningsem.”

W ten sposób Przemek (6,5) zmniejszył straty do lidera Bartka Bieleckiego (7,0).

Gramy:


1. Czy Golden State Warriors wygrają 2 z 2 meczów w serii z Oklahomą City Thunder?

Piotr Sitarz: Tak, jeśli wygrają Game 6. Mogę tylko zgadywać jaką presję czują Thunder, ale też strzelam, że póki co nie jest ona paraliżująca. A będzie gdy u siebie, prowadząc 3-2, przegrają z Warriors. Nie jestem psychologiem, ale – i to dotyczy obu trwających serii – od choke’u do sukcesu wcale nie jest daleko.

Bartek Bielecki: Nie. Już ostatnio stwierdziłem, że będę typował tu przewrotnie, bo nie mogę nic trafić, a chcę by Warriors zwieńczyli ten historyczny sezon mistrzostwem. Mecz numer pięć, choć wygrany, nie był nawet w połowie tak przekonujący jak którekolwiek zwycięstwo Thunder w tej serii.

Przemek Napierzyński: Nie. W meczu nr 6 OKC nie wypuści szansy z garści i przed własną publicznością pokona Warriors. Ryk z trybun ultrasów Oklahomy dyrygowanych z gniazda przez mamę KD zamieni nogi graczy GSW w rozgotowane spaghetti i po rekordowym sezonie pozostanie tylko wspomnienie w postaci załzawionych chusteczek spływających falami do Pacyfiku.

Przemek Kujawiński: Nie. Ale zabawię się w adwokata diabła. Jedna pozytywna rzecz, którą wyniosłem z meczu numer 5, to fakt, że Warriors wreszcie byli zdesperowani. W trakcie meczu zaczęli wygrywać piłki 50-50 i to oni byli zespołem, który w tym meczu – wybaczcie banał – “chciał bardziej”. Poczucie, że są w stanie wygrywać walkę o bezpańskie piłki z Monstars to jest coś, na czym można budować pewność siebie przed meczem numer 6. W zeszłym roku Rockets wygrali podobnie “letni” mecz numer 5, aby później przechwycić momentum serii i ograć Clippers. Mimo wszystko Thunder to nie Clippers.

Michał Tomaszewski: Nie. Oklahoma nadal pozostaje faworytem tej serii pomimo porażki w meczu nr 5. Mam wrażenie, że to Thunder bardziej przegrało, niż Warriors wygrali ten mecz. Nie zobaczyłem nic takiego co by mnie zastanowiło do tego: a może Thunder przegrają? Spodziewam się fantastycznego meczu Westbrooka i Duranta, do tego dochodzi własny parkiet i stawiam, że mecz w sobotę, będzie ostatnim w tej serii.

Maciek Staszewski: Tak. Mur obroniony. Now we take the battle to them. Tu póki co dzieje się wszystko zgodnie z planem. Myślę, że nawet ci co odpowiedzieli przy poprzednim pytaniu o tę serię: “Nie”, zakładali że Warriors wygrają u siebie. Jeśli ktoś tu po Game5 zmienił zdanie, to nie ma co poważnie traktować jego typów. Pozdrawiam. Stawiam też, że niezależnie od wyniku, game 6 serii Warriors – Thunder, to będzie najlepszy mecz tych playoffs.

Olek Żerelik: I believe. Spełnili pierwszy warunek, który określiłem na prawdopodobny w 50%. Przed nimi najtrudniejsze… mecz w OKC. Trzymam kciuki :)


2. ZawszePo2 pyta: Czy bilans 73-9 ma wpływ na postawę Warriors w playoffach?

Sitarz: Tak. Wpadli w pułapkę zarozumialstwa: przejechaliśmy się po lidze, po Rockets i Blazers, to teraz zrobimy to z zespołem, który wygrał mniej spotkań niż Cleveland i Toronto, bo co mogą nam zrobić? Jak się okazało sporo.

Bartek Bielecki: Nie. Kuba Kacprzak, z którym mam przyjemność prowadzić podcast Trash Talk Po Godzinach (zapraszam serdecznie), twierdzi, że Warriors przeszkadza presja związana z tym, że “Rekord nie ma znaczenia bez mistrzowskiego pierścienia” (ładnie to przełożyłem, nie?). W podcascie często z Kubą polemizuję i tutaj jest podobnie. Uważam, że Warriors, jako profesjonalna ekipa, która zna już smak mistrzostwa, nie powinna mieć problemu z czymś takim jak presja. Wcześniej ciążyła na nich presja osiągnięcia rekordu i dali radę. W Playoffach okazuje się po prostu, że Thunder są godnym przeciwnikiem, który rozgryzł jak Warriors bronić.

Przemek Napierzyński: Tak. Nie mam co do tego wątpliwości – można mówić, że to profesjonaliści, że są odporni na stres, że presja się ich nie ima, ale ludzkiej psychiki nie oszukasz. Rekordowy sezon spowodował, że gracze Warriors dźwigają na palcach balast rozbudzonych oczekiwań, który się zwiększał z każdą kolejną porażką, a w tym momencie przygniata ich już do chodnika. Żeby stamtąd wyjść potrzebują chyba przeszczepu układu nerwowego na ołowiane pręty.

Przemek Kujawiński: Tak. Oczywiście nie jesteśmy w stanie ocenić jak duży, ale fakt, że A) Warriors ścigali ten rekord do ostatnich dni musiał odebrać im trochę energii (możemy snuć przypuszczenia, że kłopoty zdrowotne Curry’ego wynikają właśnie z przeciążenia) B) tak duża dominacja w sezonie regularnym odebrała im też pewnie trochę motywacji C) nałożyli na siebie dodatkową presję, bo 73 and 9 don’t mean a thing...

Michał Tomaszewski: Tak. Moim zdaniem widać trochę, że Golden State wygląda fizycznie o wiele gorzej od Oklahomy i może być to spowodowane walką do końca sezonu o rekord. Warriors pomyśleli o tym, że teraz to mistrzostwo zdobędą z łatwością i psychicznie mogli już świętować. Jednak trafili na Thunder i nagle nie mogą się obudzić z tego snu w jakim byli.

Maciek Staszewski: Jasne że tak. Kiedy jesteś największym dzieciakiem w podstawówce i zabierasz wszystkim drugie śniadanie kiedy tylko chcesz, jesteś w szoku jak ktoś da ci bez strachu strzał na twarz. Wtedy nagle wszystkie lamusy, które się do tej pory trzęsły gdzieś pod ławkami, wychodzą na korytarz, zaczynają kibicować temu, który się postawił, a co odważniejsi rzucają jeszcze w ciebie kalkulatorami. Aż chce się kogoś kopnąć w jaja dla porządku. Jeśli się nie opamiętasz, możesz zgarnąć wpierdol, od słabszego ale odważnego dzieciaka i będziesz musiał zacząć sam sobie robić kanapki, bo szkoła już przestała być twoja.

Olek Żerelik: Tak. Myślę, że spinanie się do końca sezonu wpłynęło na ich postawę w PO. I nie chodzi tylko o zmęczenie, ale też o to, iż możliwe, że gdyby nie takie natężenie przez cały sezon kostka Curry’ego lepiej zniosłaby pierwszy mecz z Rockets. Oczywiście jest to gdybanie i wydaje mi się, że drużyna raczej tego teraz nie potwierdzi.


3. G_Bobak pisze i pyta: League Pass i Adam Silver pytają teraz o informacje zwrotne na temat ich produktu. Co byście zmienili albo co najbardziej irytuje Cię w LeaguePassie? [ja dodaję: cena nie może być odpowiedzią]

Sitarz: Kilka rzeczy. Ukryłbym kafelek “OT” podczas meczu na żywo – zdarza się, że jestem w trzeciej kwarcie, minimalizuje mecz i nagle pyk po “Q4” wjeżdża “OT”. To irytujące. Naprawiłbym opcję “Pop out”, która nie działa u mnie – może tylko u mnie? – a w domyśle ma chyba otwierać mecz w nowym oknie, czy przenosić go do niego. Poprawiłbym też funkcję dzielenia ekranu na 2-4 mecze. Bez straty jakości – jeszcze raz: może tylko u mnie – z możliwością otworzenie dwóch meczów na dwóch monitorach albo na jednym podzielonym poziomo, mecz pod meczem. Nie potrzebuję tego każdego dnia, ale w soboty i niedziele sezonu regularnego (również w święta) kiedy 2-3 mecze lecą o przyzwoitej porze, skakanie pomiędzy nimi, włączanie, wyłączenia, pauzowanie podczas timeoutów, jest mało komfortowe. Spróbowałbym też, ale to już marzenie, połączyć dostępne dane SynergySports i SportVU z ILP tak abyśmy mogli zobaczyć np. wszystkie posiadania na bloku konkretnego gracza/drużyny, straty w transition czy punkty w pick-and-rollu.

Bartek Bielecki: Opóźnienie względem live. Przekaz ILP, który dostajemy jest opóźniony średnio o jakieś 90 sekund w stosunku do tego, co pokazuje telewizja. Jeśli, tak jak ja, do oglądania NBA używacie Chromecasta, opóźnienie wzrasta nawet do dwóch minut, bo Chromecast chwilę się łączy. Gdy oglądam mecz live (czyli większość meczów, które oglądam), to uwielbiam śledzić na bieżąco Twittera, ale opóźnienie ILP często psuje zabawę i zwłaszcza w końcówkach Twittera wyłączam. Nie jestem specjalistą od przekazów online, ale skoro nielegalne streamy nie mają opóźnienia względem telewizji (lub mają niewielkie), to chyba jest to problem do rozwiązania dla NBA. Jeśli się mylę, dajcie znać w komentarzu. Druga rzecz do poprawki: Zdjęcia i nagłówki w apce NBA, które (w sposób nieoczywisty) spoilują czasem wynik meczu.

Przemek Napierzyński: Chętnie widziałbym pakiety umożliwiające obejrzenie określonej liczby meczów za określoną cenę, np 10 meczów w miesiącu za 30 zł. Niestety, żyjemy w takiej strefie czasowej, że wiele osób jest w stanie obejrzeć w ciągu tygodnia nie więcej niż 2-3 mecze. Takie pakiety na pewno byłyby dobrym pomysłem na “optymalizację” domowego budżetu i uniknięcie sytuacji, kiedy płaci się niemałą kwotę za usługę, której nie jest się w stanie w pełni wykorzystać.

Przemek Kujawiński: Miałem zaskakujący dobry sezon z League Passem. Zdarzały się mecze, które “zamarzały” mi w trakcie, ale nie była to jakaś ogromna plaga. Doczekałem się też wreszcie przewijania strzałkami, co było chyba ostatnią z rzeczy, na które naprawdę czekałem. Trudno mi powiedzieć, czego potrzebuję jeszcze. Jeśli miałbym szukać na siłę, to może możliwości oglądania z różnych kamer, co nie byłoby pewnie użyteczne w trakcie meczu, ale pozwalałoby zagrzebać się głębiej w koszykówce po nim.

Michał Tomaszewski: Usunięcie zdjęć zmieniających się na stronie głównej LP. Szczególnie podczas playoffs, próbuję nie patrzeć na to co się tam znajduje bo boję się, że będzie tam wielki spoiler. Chciałbym aby po prostu nic tam się nie znajdowało. A tak to jestem zadowolony i ostatnio bardzo dobre usprawnienie w postaci możliwości przesuwania strzałkami o 10 sekund oraz zatrzymywanie spacją meczu.

Maciek Staszewski: Przycisk +10s w komórce, zamiast +30s. +30s totalnie nic nie daje i nie ma jak przyspieszać meczu na urządzeniach mobilnych, bo w co szybszych meczach można stracić nawet 2 akcje. I cenę, bo w najbliższym roku przyda mi się każda zaoszczędzona złotówka.

Olek Żerelik: Tutaj zawiodę. Tylko raz korzystałem z darmowego LP lata tamu :(. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć poza tym, że w tym momencie jest dla mnie za drogi… zważając na częstotliwość oglądanych meczów po nocach.

Poprzedni artykułDniówka: Warriors ponownie walczą o życie, tym razem w Oklahomie
Następny artykułW obronie Draymonda Greena

17 KOMENTARZE

  1. Troszeczkę z innej beczki:
    Jutro być może ostatni swój mecz w tym sezonie rozegra Harrison Barnes – z czystej ciekawości popatrzyłem sobie na jego statystyki w kontekście podejmowanego kilkukrotnie tutaj przez Maćka, tematu ewentualnej zmiany jakości jego gry po rumorsach dotyczących przyjścia KD do Oakland.
    Z w/w rewelacjami przyszedł jak zwykle pierwszy Wojnarowski. Było to 2 lutego.
    Do tej daty Barnes notował: 11,9 punktów, 4,5 zbiorki, 1,8 asysty i 0,8 przechwytu w 32 meczach w których był 6 razy na minusie.
    Po tej dacie Barnes było to odpowiednio: 11,5 punktów, 5,3 zbiorki, 1,7 asysty i 0,4 przechwytu w 34 meczach w których był 10 razy na minusie.
    Oczywiście są to statystyki z RS.

    Wniosek: Harrison to mentalny twardziel który zasługuje na maksymalny kontrakt, heeeeej.

    W bieżącej serii z Oklahomą: 9,4 punktów, 3,6 zbiorki, 1,2 asysty i 0,4 przechwytu w 5 meczach w których był 2 razy na minusie.

    0
  2. Ja w tej ankiecie napisałem rozprawkę, ciekawe czy w ogóle ktoś to czyta :D Nie licząc dogrywki, która jest chyba najważniejszym usprawnieniem, to dodałbym dwie rzeczy w meczach oglądanych z opóźnienia (tych już przyciętych): po pierwsze poprawiłbym ich jakość, bo mam wrażenie, że jest nieco gorsza niż tych nieprzycinanych. Po drugie: umożliwiłbym wybór, czy chcemy oglądać przycięty, czy nie. Jak oglądam na spokojnie, przy niedzieli, to chciałbym sobie zobaczyć tego gościa na taborecie czy chihuahuę robiącą śmieszne rzeczy. A tu tak wycinają, że czasem nie ma nawet ani przedmeczowej analizy, ani pomeczowych wywiadów :(

    A poza tym podbijam Przemka, naprawdę nie ma co narzekać na tego LP w tym sezonie.

    0
  3. Ja już dawno temu oduczyłem się wchodzić na główną stronę League Passa. Zwykle przeglądarka podpowiada mi link do starego meczu i stamtąd przełączam się na inne. Poza tym linki do meczów składają się z daty i trzyliterowych skrótów grających drużyn, więc można od razu wpisać mecz, który nas interesuje.

    0
  4. Witam wszystkich. To mój pierwszy komentarz, choć czytam Was regularnie.

    Maćku bardzo dziękuję za użycie mojego pytania, fajnie,że udało się poznać Wasze opinie.

    Co do mojego zdania, to wrzucę to samo co poszło w mailu do Maćka. Moim zdaniem warto wziąć udział w tej ankcie… Do czego Was zachęcam, ja wiem ze ktoś te opinie czyta na pewno.

    Mnie np. drażni, że bez możliwości włączenia wyniku nie mogę zobaczyć recapu (odbierają możliwość tajemnicy wyniku)… Szczególnie irytujące w regular season… Albo jak wchodzi się w recap to w ilustracji mamy zawodnika ze zwycięskiej ekipy…

    Teraz mamy tylko 2 opcje do wyboru condesed i full game. Ja dla ułatwienia zrobiłbym 4 opcje do wyboru: recap, condesed, EVERY SHOT (bez osobistych) i full game do wyboru…

    Dla ścisłości w RS oglądam przynajmniej jeden cały mecz dziennie… Przeważnie wieczorem po pracy. Po poznaniu wyników czytam Was albo słucham Palmy. Resztę jednak chciałbym oglądać tak aby nawet w ciągu tych dwóch minut recapu móc przeżyć jakieś emocje…

    0