Dniówka: Warriors walczą o życie. Czy mogą jeszcze odwrócić tę serię?

26
fot. Nhat V. Meyer / Newspix.pl
fot. Nhat V. Meyer / Newspix.pl

Ta dominująca drużyna, która szła jak burza przez fazę zasadniczą i pobiła rekord nie do pobicia wygrywając aż 73 mecze, miała bez większych problemów sięgnąć po drugie mistrzostwo z rzędu. Ile to razy w trakcie sezonu mówiliśmy, że jest już po wszystkim i najlepiej oddać im tytuł, bo są na poziomie nieosiągalnym dla pozostałych drużyn? I to wcale nie znaczy, że wtedy przesadzaliśmy. Golden State Warriors grali fantastycznie, a swoją ogromną siłę udowodniali w pojedynkach z najgroźniejszymi rywalami. Wydawało się, że nikt nie znajdzie sposobu, żeby ich zatrzymać. Ale jak to często się podkreśla, playoffy rozpoczyna się od zera. Kiedy kończy się faza zasadnicza, liczba zwycięstw decyduje tylko o przewadze własnego parkietu, ale poza tym, to co wydarzyło się przez wcześniejsze miesiące nie ma już większego znaczenia. Warriors przez pół roku mogli przegrać ledwie 9 meczów, ale teraz 4 porażki w serii mogą zakończyć ich marzenia o mistrzostwie. Dlatego też, mimo że tyle razy powtarzaliśmy, że to już właściwie game over, dalej oglądaliśmy NBA i czekaliśmy na to co wydarzy się w playoffach, bo nawet największy faworyt może się potknąć.

I teraz tworzy się kolejna fantastyczna historia.

Najpierw przez cały sezon zachwycaliśmy się Warriors i Spurs, którzy seryjnie wygrywali, zostawiając resztę ligi daleko w tyle i zapisali te rozgrywki w historii jako jedyne, w których dwie drużyny wygrały co najmniej 67 meczów. Ale teraz ten sezon może być jeszcze bardziej niesamowity, bo żadna z tych dwóch drużyn może nie skończyć z mistrzowskim tytułem. Spurs już są na wakacjach, a Warriors dzieli tylko jedna porażka od wyeliminowania. Na drodze obu stanęli Oklahoma City Thunder, którzy piszą swoją zaskakującą historię. Przez cały sezon nie spełniali oczekiwań, ale w najważniejszym momencie grają swoją najlepszą koszykówkę. Chociaż wcześniej jeszcze skompromitowali się na starcie drugiej rundy i dopiero od tamtego momentu zaczęli przeistaczać się w bestię.

Nagle okazało się, że Billy Donovan rzeczywiście jest dużo lepszym trenerem niż Scott Brooks, który potrafi świetnie prowadzić drużynę w playoffach, reagować, szukać usprawnień i najlepszych ustawień. Okazało się, że szalony Russell Westbrook może grać jak przystało na lidera i rozgrywać lepszą serię niż Stephen Curry, a Kevin Durant wcale nie musi myśleć o przeprowadzce do Oakland, żeby mieć szansę walki o tytuł. Okazało się, że Steven Adams wyrósł na jednego z najlepszych wysokich obrońców ligi, który może wyjść na dystans, utrzymać się przy Currym i jeszcze zablokować jego pull-upa. Okazało się, że niepotrafiący rzucać Andre Roberson nie musi być chowany na ławce, może grać w kluczowych minutach playoffowych meczów i do tego jeszcze być ważnym x-faktorem. Okazało się, że bohater poprzedniej serii Enes Kanter wcale nie musi wiele grać, żeby jego drużyna szła po zwycięstwo w kolejnej rundzie, a Dion Waiters nieoczekiwanie stał się częścią lienupu, który sprawia Warriors najwięcej problemów (i za kilka dni może spotkać się ze swoją byłą drużyną w walce o tytuł).

Atletyzm Thunder, długie ramiona, niespożyta energia, fizyczna gra, szybkie tempo ataku i nieustanne switchowanie w obronie – to wszystko sprawiło, że Warriors nie istnieli w ostatnich dwóch meczach. Zostali przytłoczeni przez rywali i w ciągu kilku dni zapomnieliśmy jak świetną są drużyną, ponieważ na parkiecie w Oklahomie zupełnie nie przypominali siebie. Nie oglądaliśmy Warriors basketball. Najlepszy atak ligi, który w sezonie zdobywał średnio 112.5 punktów na sto posiadań, w dwóch ostatnich meczach został zatrzymany przez tę zaskakująco dobrą obronę Thunder na poziomie ledwie 93.5. Natomiast sami dwukrotnie oddali rywalom aż 72 punkty w pierwszej połowie. I znaleźli się teraz pod ścianą.

Od startu sezonu Warriors wygrali 81 z 92 meczów, ani razu nie zaliczając serii porażek i tylko dwa razy przegrywając różnicą większą niż 20 punktów. Tymczasem w 4 meczach Finałów Zachodu przegrali już 3 razy, w tym dwa razy z rzędu i to dwukrotnie w blowoucie.

Pierwszy raz w tym sezonie nie odpowiedzieli na porażkę i są w sytuacji, w której dzisiaj będą walczyć o życie. Nagle pojawiają się pytania o ich charakter, o ich siłę, o to, czy są w stanie przeciwstawić się Thunder, czy Stephen Curry może ich jeszcze uratować? A może są już done?

Dwa ostatnie mecze Thunder zdominowali wygrywając łącznie różnicą 52 punktów, a wcześniej też wyrwali zwycięstwo na parkiecie w Oakland, gdzie gospodarze byli niepokonani w tych playoffach. Dlatego w tym momencie wyglądają na dużo lepszą drużynę, na drużynę, która znalazła sposób na Warriors i są już tylko o krok od awansu do Finału. I tak jak przez cały sezon wydawało się, że nikt inny nie może zdobyć tytułu, tak teraz znaleźliśmy się w punkcie, w którym wydaje się mało prawdopodobne, żeby Warriors byli w stanie z tego wrócić.

Ale czy oni mogą przegrać trzy razy z rzędu?

Przez cały sezon Warriors nie dali nam powodu, żeby w ich zwątpić i mają też to mistyczne serce mistrza, którego nigdy nie należy lekceważyć, o czym mówił Rudy Tomajonovic w 1995 roku, tuż po tym jak jego drużyna zdobyła drugi tytuł z rzędu, a żeby dostać się do Finałów musiała wcześniej w drugiej rundzie wrócić z 1-3 w serii.

W całej historii ligi tylko 9 razy zdarzyło się, żeby serię wygrała drużyna, która przegrywała po czterech meczach. To niespełna 4% wszystkich takich sytuacji. Ale jeśli ktoś ma dołączyć do tej niewielkiej grupy i zrobić comeback, to trudno znaleźć lepszego kandydata niż Warriors.

Oni przecież dopiero co zapisali się w historii dokonując niemożliwego i wygrali 73 mecze. Powrót w tej serii nie jest niemożliwy, wydaje się tylko mało prawdopodobny, ale to może im wystarczyć, dlatego dopóki Warriors nadal pozostają w grze, nie możemy ich jeszcze przekreślać. Nie po tym co prezentowali przez ostatnie dwa lata.

“If anyone can do this, we can.” Dray

Biorąc pod uwagę jak zaskakujące rzeczy dzieją się w tej serii, nie można przewidzieć co wydarzy się dalej. Pomyślcie, jak mało prawdopodobne było to, żeby Ande Roberson zdobył łącznie 30 punktów w dwóch kolejnych meczach, żeby zaliczył double-double i jeszcze do tego miał serię spotkań z celnym rzutem za trzy? Jak mało prawdopodobne było to, żeby Westbrook trafił 4 trójki z tylko 8 prób, a Durant zanotował 3 bloki i 4 przechwyty? Jak nie do przewidzenia było to, że lineup  Westbrook-Durant-Roberson-Waiters-Ibaka stał się najgroźniejszą bronią Thunder?

Roberson dopiero po raz pierwszy w swojej karierze w dwóch kolejnych meczach miał ponad 10 punktów, a 17 z game 4 to jego career-high W tym meczu wyrównał także swój rekord kariery zbierając 12 piłek, co dało mu pierwsze double-double w sezonie (drugie w karierze) i zanotował career-high 5 przechwytów. Był to też jego już piąty mecz z rzędu z co najmniej jedną celną trójką (oczywiście najdłuższa taka seria w karierze). Durant po raz pierwszy w tym sezonie w dwóch kolejnych spotkaniach zaliczył 3 bloki, a w ostatnim dołożył do tego jeszcze wyrównany rekord playoffów 4 przechwyty. Westbrook dopiero po raz pierwszy w swojej playoffowej karierze mając co najmniej 8 prób za trzy, trafił połowę z nich, wyrównując swój rekord w tej fazie rozgrywek z 4 celnymi.

Lineup Westbrook-Durant-Roberson-Waiters-Ibaka w sezonie zasadniczym spędził na parkiecie tylko 46 minut i był bardzo minusowy (NetRtg -11.2), w pierwszych dwóch rundach playoffów ani razu nie zagrali razem, natomiast w serii z Warriors to już 30 minut i aż +49.

Prawdopodobieństwo wydarzenia się każdej z tych rzeczy z osobna było bardzo niewielkie, a to wszystko stało się w ciągu ostatnich dni. To bardzo dobrze pokazuje, jak zaskakująca jest ta seria i jak dobrze układa się dla Thunder. A można do tego dodać jeszcze fakt, że Curry dopiero po raz pierwszy w tym sezonie w dwóch kolejnych meczach oddając co najmniej 10 rzutów za trzy za każdym razem miał skuteczność poniżej 30% (3/11 i 2/10). Wszystko się może zdarzyć, dlatego nie zdziwię się jeśli za chwilę obejrzymy kolejne nieoczekiwane rzeczy, które tym razem będą działały na korzyść obrońców tytułu.

To najtrudniejszy moment w trenerskiej karierze Steve’a Kerra i bardzo ciekawe jak sobie z tym poradzi. Czy jeszcze znajdzie sposób, żeby odpowiedzieć Donovanowi, który na razie go ogrywa. Niezwykle interesujące będzie także to, jak Draymond Green odpowie po dwóch fatalnych występach, dwóch swoich najgorszych meczach tego sezonu. To on jest sercem tej drużyny, to on nadaje im charakter, ale w Oklahomie zupełnie znikną i był okropny (-73 w dwóch meczach, 2/16 z gry i 10 strat), a to przełożyło się na postawę całego zespołu. Zamiast przypomnieć, że był All-Starem i drugim najlepszym obrońcą całej ligi, zaprezentował się jako dirty player i stał się wrogiem publicznym numer jeden, który gra tylko dlatego, że ma wsparcie z góry.

Jego występ w game 4 uratował Adam Silver, ale na tym się nie skończyło, ponieważ NBA ponownie pomaga Warriors chroniąc Greena przed zawieszeniem. Za podcięcie Kantera w poprzednim meczu bez problemu mógł otrzymać Flagrant Faul 1, ale ani sędziowie tego nie odgwizdali, ani też liga nie zdecydowało się ukarać go po fakcie. Gdyby to zrobili, to oznaczałoby przekroczenie dopuszczalnego limitu punktów za faule tego typu i automatyczne zawieszenie.

Draymond dostaje kolejną szansę żeby pozostać w grze, ale czy ją wykorzysta i pomoże jeszcze odwrócić tę serię? Po game 4 mówił, że po raz pierwszy w swoim życiu nie odpowiedział na krytykę. Jeśli nie zrobili tego także dzisiaj, zostanie kozłem ofiarnym niespodziewanej porażki Warriors.

Ale oczywiście najważniejszym zawodnikiem w ekipie z Oakland i tym, na którym skupi się dzisiaj nasza uwaga jest Stephen Curry. Kilka miesięcy temu złamał koszykówkę w starciu z Thunder, zdominował cały sezon i po raz pierwszy w historii został jednogłośnym MVP, ale obecnie nie gra jak MVP.

Jak na razie zalicza w tej serii średnio 24.3 punktów, 5.5 zbiórek, 4.5 asyst i trafia 37% trójek. Niby całkiem nieźle, ale od niego oczekujemy znacznie więcej, tym bardziej, że jego skuteczność z gry wynosi 41% i ma w sumie tylko jedną asystę więcej niż liczbę strat. Nie gra tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Miał swój magiczny moment w game 2, kiedy na kilka minut przejął mecz i zapewnił Warriors zwycięstwo, ale poza tym nie był w stanie poderwać swojej drużyny. Nie trafia seryjnie trójek, ma ogromne problemy z kończeniem akcji przy obręczy, nie kreuje kolegów i wygląda jakby zagubił się gdzieś w tym gąszczu fizycznej gry rywali, którzy nie odpuszczają go na krok, switchują, wywierają presję, popychają i męczą przy każdej możliwej okazji.

Nie jest tym samym zawodnikiem, którego oglądaliśmy przez cały sezon i oczywiście – nie odbierając nic obronie Thunder, bo wykonują tutaj świetną pracę – nie można nie łączyć tego też z jego wcześniejszą kontuzją kolana. Według źródeł Adriana Wojnarowskiego, Curry odczuwa skutki tamtego urazu i gra na jakieś 70%. Kerr szybko zdementował te doniesienia, przekonując, że on niczego takiego nie słyszał ani od sztabu medycznego, ani od Stepha. Również sam Curry po poprzednim meczu przekonywał, że czuje się dobrze i nie ma problemów z kontuzją. Nie używa tego jako wymówki, ale trudno uwierzyć, że to zupełnie nie ma na niego wpływu, bo nie gra tak dynamicznie jak zwykle. Warto przypomnieć, że jeszcze przed serią mówił, że kolano nie jest do końca wyleczone i że będzie musiał sobie radzić z bólem.

Może odczuwa jakiś dyskomfort, a może nadal nie odzyskał swojego normalnego rytmu po tych kilkunastu dniach odpoczynku? Możemy się tylko domyślać jak jest naprawdę, ale niezależnie od tego w ilu procentach jest zdrowy, gra i musi teraz zagrać jak przystało na lidera. To on jest MVP, jest zawodnikiem, który w tym sezonie był najlepszy na świecie i teraz gdy Warrors walczą o życie, musi o tym przypomnieć. Wiemy na co go stać, że w kilka minut może przesądzić o zwycięstwie i robił to już dwukrotnie po powrocie po kontuzji. Game 5 będzie dla niego dużym testem i to musi być jego mecz. To właśnie w takich momentach pokazuje się swoją wielkość.

Po spotkaniu numer dwa zawodnicy Warriors mówili, że Steph był wściekły w trzeciej kwarcie, po kilku sytuacjach gdy nie dostał gwizdka i to pomogło mu rozgrzać się do czerwoności. Teraz bardzo będą potrzebowali takiej złości, której nie było w dwóch meczach w Oklahomie ani w ich liderze, ani w pozostałych zawodnikach Warriors poza Klayem Thompsonem, który jako jedyny naprawdę się wkurzył i miał swój wielki moment w trzeciej kwarcie. Właśnie tak wkur… powinna być dzisiaj cała drużyna gospodarzy, jeśli jeszcze nie chcą jechać na wakacje.

OKLAHOMA CITY @ GOLDEN STATE (3-1) 3:00

To niesamowite jak w kilka dni wszystko się obróciło i nagle Warriors znaleźli się na krawędzi, a my zastanawiamy się nad charakterem teamu, który dominuje już od dwóch lat, od zeszłych playoffów nie przegrał serii, ma mistrzostwo i rekord zwycięstw.

Skoro Roberson może być x-faktorem, skoro Raptors mogli podnieść się po -50 w dwóch pierwszych meczach w Cleveland, a Thunder obrócić playoffy po kompromitacji w San Antonio, to dlaczego Warriors nie mogliby jeszcze wrócić do gry? Przecież nagle nie zapomnieli jak gra się w koszykówkę i jak się wygrywa, prawda? Nikt nie zabrał im talentów… chyba, bo może jednak Thunder naprawdę przeistoczyli się w Monstars? (po ostatnich meczach nie można tego wykluczyć).

Poprzedni artykułFlesz: Kevin Love odpowiedział i Cavaliers rozbili Toronto w meczu nr 5 finałów Konferencji LeBrona Jamesa
Następny artykułFlesz: Golden State Warriors uratowali swój sezon w meczu nr 5, ale Monstars byli w nim do końca

26 KOMENTARZE

  1. Taka mała statystyka odnośnie porównania formy w playoffach 2 teoretycznie najlepszych graczy na planecie W PRZECIĄGU 2 ostatnich sezonów:

    LeBron vs Curry innymi słowy

    *metodyka: sprawdziłem podstawowe statystyki w przeliczeniu na 36 minut w playoffach od czasu kiedy Curry w nich gra (czyli od 4 lat), gdzie in plus powinno wychodzić doświadczenie LeBrona oraz wyszczególniłem w nawiasie 2 ostatnie lata, gdzie LeBron jest już stary a Curry gra sezony z innej planety i oto co mamy:

    MPG: Lebron gra dłużej o 1,5 min (5 min w ost. 2 sezonach)
    FG: trafia 1 rzut więcej (0,25 więcej w ost. 2 sezonach) przy rzuconych o 0,2 próbach (-0,15 w ostatnich w sezonach)
    FG%: ma skuteczność wyższą o 6% (+2%)
    3PT: trafia o 2 trójki mniej (-3) przy 5,1 mniej próbach (-7)
    3P%: ze skutecznością o 7 procent niższą (-13%)
    TRB: zbiera łącznie 3,6 zbiórki więcej (+3,5)
    AST: ma o 1 asystę mniej (+1)
    STL: o 0,1 przechwytu więcej (=)
    BLK: o 0,6 bloku więcej (+0,7)
    TOV: o 0,7 mniej strat (1 mniej w 2 ostatnich sezonach)
    FLS: o 0,2 częściej (+0,9)
    PTS: o 0,65 punktu więcej (-2,8)

    Co to mówi nam o tych zawodnikach poza tym, że Curry jest lepszym strzelcem za 3 a LeBron się starzeje i gra na innej pozycji przez co zbiera i blokuje więcej? Niewiele, ale fajnie się pobawić w Excelu

    0
    • Nie ma szans, nie bez powodu tak niewiele drużyn w historii wyszło ze stanu 1-3 zwycięsko(chyba 8 czy 9).Do głosu dochodzi psychika a nie talent, trudno ot tak mentalnie się przestawić i wymazać z pamięci 3 porażki.A Warriors w dwóch ostatnich meczach nawet nie byli blisko nawiązania walki, przegrali sromotnie, grając bez wiary i energii.Mowa ciała mówi wszystko, oni sami już nie wierzą w zwycięstwo.

      0
      • Zobaczymy, skoro mogli przegrać dwa mecze pod rząd, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wygrali kolejne dwa. Jak dla mnie GSW nie zagrali jeszcze w tej serii na swoim poziomie i zwyczajnie wierzę, że jeszcze na niego wejdą i będą w stanie obrócić serię. Ot, takie marzenie kibica, któremu przez cały sezon dostarczali dużo dobrych wrażeń i który zwyczajnie nie chciałby, żeby ta historia się tak skończyła :)

        0
  2. Obojętnie kto wygra , to z zachodu wyjdzie albo drużyna, która pobiła 2 najlepsze drużyny sezonu reguralnego ( osiągnęły tam historyczne wyniki ) albo drużyna, która podniosła się po 1:3 w finale konferencji
    Ekstra motywacji w pojedynku ze wschodem nie zabraknie

    0
  3. Słabe jest to że tyle osób próbuje wmówić że curry na pewno ma kontuzje.. jak dziś mu rzut siądzie i jebnie ze 40, to nagle będziecie pisać i śpiewać jutro w palmie “oo kontuzja już przeszła, curry wrócił do zdrowia…” ?
    Mimo mojego osobistego hejtu na curry’ego, jest on zajebistym zawodnikiem, a ta seria po prostu mu nie wychodzi, pewnie głównie przez obronę, fizyczność OKC i pewnie kilka innych czynników.
    PS. trzymam kciuki mocno za OKC dziś, żeby GSW nie złapało “momentum”, bo bedzie ciężko.. wystarczy żeby curry trafił kilka trójek więcej, Green się ogarnął i..

    0
  4. Go warriors go. A ja uważam że kluczowy mecz będzie 6 który będzie w oklahoma. Dzisiaj muszą zdominować duranta i westbrooka. A w game6 dobić:) to siódmy będzie tylko formalnością.
    Plan prosty :))) zobaczymy trzymam kciuki.
    A tak poważnie dziwi i bawi mnie jak szybko i jak dużo osób nagle zaczęło hejtować warriors.

    0