Ostatni mecz Kobiego

43
fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

Ktoś kiedyś nakręci 30for30 o ostatniej nocy sezonu 2015/16. Powinien.

(73-9) Golden State Warriors pobili rekord Chicago Bulls 95/96 i skończyli sezon bilansem 73-9. Stephen Curry w ostatnim meczu trafił 10 trójek (6 w 1. kwarcie, 3 w 1. minutę – GOD MODE…) i dobił do 402 w jednym sezonie – kolejny rekord.

Curry rzucił 46 punktów w 30 minut… Warriors pokonali Grizzlies łatwo 125:104. Ze średnią 30,1 punktów na mecz Golden Boy został po raz pierwszy królem strzelców NBA.

Kobe Bryant wyszedł za to z NBA bonkers – 60 punktów – rekord sezonu – z 50 rzutów – reeeekord sezonu i NBA od czasu wprowadzenia linii rzutów za trzy. Ale końcówka była lepsza, niż to co wcześniej, bo rzucił 23 punkty z 16 rzutów w czwartej kwarcie – wracając Lakers do meczu z Utah z 84-93 i wygrywając go – ten mecz. Zrobił to klasycznie, w swoim stylu – 15 punktów w ostatnich 3 minutach – choć nie mogę nie napisać, że sędziowie porzucili ten mecz w ostatnich minutach i nie gwizdali nic przeciwko Lakers (czy będzie raport jutro?). 101:96 (5-0) Kobe.

Była to dosyć przeciętna noc dla Michaela Jordana, dwa odmienne wydarzenia, które działy się w tym samym momencie – można było przeskakiwać z meczu na mecz w LeaguePassie. Z jednej strony triumf zespołu, ball-movement plus wiadomo, Curry. Z drugiej strony Kobe gunning for that #29 spot.

Oba mecze są zdecydowanie to-watch. Ten Bryanta dużo dużo bardziej, bo takich zawodników w NBA już nie będzie.

Przejdźmy od razu do meritum. Najpierw istotne wyniki z ostatniej nocy i zaraz pary:

Miami @ Boston 88-98 – comeback Celtics z 36-62 w 2. kwarcie, Heat grali back-2-back i 3w4
Atlanta @ Washington 98-109 – dzwon Atlanty, bo lądują w drabince z Cleveland. Ostatni mecz Randy’ego Wittmana, który został zwolniony i miał w punkt komentarz po meczu, bez sarkazmu.
Sacramento @ Houston 81-116 – Kings bez najlepszych graczy już od 1. kwarty nie mieli czego szukać. Jazz grali z Lakers wiedząc już, że nie zrobią playoffów.
Denver @ Portland 99-107 – Blazers wygrali, zdobyli 5 miejsce i serię z Clippers

Konferencja Wschodnia:

(1) CLEVELAND, (8) DETROIT
(4) ATLANTA, (5) BOSTON
(3) MIAMI, (6) CHARLOTTE
(2) TORONTO, (7) INDIANA

Kilka szybkich myśli: aż 4 zespoły zakończyły sezon 48-34. Tie-breaker rozstrzygnął się na korzyść Miami i Heat – mimo porażki w Bostonie (Atlanta przegrała w Waszyngtonie) – świetnie ustawili się przed playoffami: Charlotte z kontuzjowanym Batumem, wygrany serii Toronto-Indiana i Cleveland dopiero w potencjalnym finale. Hawks vs Celtics w I rundzie powinno być świetną, wyrównaną serią.

Konferencja Zachodnia:

(1) GOLDEN STATE, (8) HOUSTON
(4) LA CLIPPERS, (5) PORTLAND
(3) OKLAHOMA CITY, (6) DALLAS
(2) SAN ANTONIO, (7) MEMPHIS

Blake Griffin dopiero szuka rytmu – choć był po cichu niezły we wtorek z Memphis – więc seria Clippers/Blazers ma szansę być najlepszą w całej I rundzie playoff. Chyba, że nie doceniamy Clippers… Grizzlies nie wygrają meczu z San Antonio, Houston i Dallas max dwa w swoich seriach, może nawet jeden, a może null. Rockets to ciekawy/głupi rywal dla Warriors.

Już dziś wieczorem, a najpóźniej jutro rano startujemy z zapowiedziami. Playoffy zaczynają się w sobotę (wyapdejtujemy ten post w godziny rozpoczęcia serii, gdy te tylko się pojawią).

SOBOTA:

18:30 Toronto – Indiana
21:30 Golden State – Houston
01:00 Atlanta – Boston
03:30 Oklahoma City – Dallas

NIEDZIELA:

21:00 Cleveland – Detroit
23:30 Miami – Charlotte
02:30 San Antonio – Memphis
04:30 LA Clippers – Portland

PONIEDZIAŁEK:

01:00 Toronto – Indiana
04:30 Golden State – Houston

#MAMBAOUT

 

Poprzedni artykułDniówka: Ostatni dzień sezonu. Scenariusze na playoffy. Pożeganie Kobiego. Rekord Warriors
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (355): Mamba Out

43 KOMENTARZE

  1. Bardzo fajne zakończenie sezonu regularnego. Dawno nie było tylu emocji. Zakończenie Kobasa, rekord GSW, ważne rozstrzygnięcia przed play-offs. Z jednej strony świat idzie naprzód i ten rekord musiał się w końcu zdarzyć ale z drugiej strony jako kibic 30+ czuję się trochę okradziony z dzieciństwa. Myślałem, że tek rekord Bulls będzie niedościgniony i zostanie taką mega pamiątką czasów młodości. Kobe? Wielki sentyment. To taki mój “Jordan” XXI wieku. Dzięki takim zawodnikom ten sport jest taki piękny. Przyznam, że nie będąc fanem Lakers oglądałem wiele ich meczów tylko ze względu na tego Pana. Wspaniała etyka pracy. Gdzieś w środku jest mi bardzo smutno, że nie zobaczę go już więcej na parkiecie. Mam cichą nadzieję, że nie zniknie całkowicie z NBA.

    0
  2. “Ostatni mecz Kobe” ? Naprawdę w to wierzycie? Wierzycie, że Kobe po meczu o nic na 60 pkt, gdzie jeszcze w ostatniej minucie miał minę jakby to był 7 mecz finałów, tak po prostu odejdzie? On już teraz bije się z myślami: a może nie jestem jeszcze za stary? Przecież sieknąłem dziś 60 pkt! może gdyby dołożyliby mi w wakacje kevina z Cleveland to mogłoby się udać? Kobe dla samego siebie jest Kobem z 2008 i 2009 roku – udowodniono, że człowiek to jedyne zwierzę, które patrząc w lustro nie widzi tego co jest, ale to co chciałby żeby było. I to właśnie dotknęło Kobe – on naprawdę myśli, że jest jeszcze w stanie zdobyć misia, grając pierwsze skrzypce! Najwyżej weźmie minimum i w październiku znów wyjdzie w pierwszej piątce, po czym w drugim meczu sezonu, pod koniec pierwszej kwarty, będąc 1-11, 4 TO, 0 AS rozsypie się ostatecznie, czego mu nie życzę, Amen.

    0
  3. Gość cały sezon zbierał energię na ten
    mecz,serwujac “Celebrity Splash”.

    A minę rzeczywiście trzymał jak w game7 finałów,problem w tym,że kiedy w nim gral to narobił w zbroję.

    Taka łyżka dziegciu na koniec,wśród tych zachwytów nad bogiem basketu.

    0
    • Narobiłby w zbroje, gdyby unikał gry, a on nie bał się odpowiedzialności, rzucał i nie trafiał. Nadrabiał w innych elementach, m.in. zbiórkach. A potem pozamiatał w crunch time, kiedy cały mecz, seria, sezon streściły się w jednej czy dwóch minutach. Mamba out. Amen.

      0
      • Taaaak…znam tę historię jak to Bryant w 7meczu finałów cudownie przemienił się w Mosesa Malone’a a i kluczowe podanie do Artesta zostanie zapamiętane niczym steal Havlicek’a .
        Pozwole sobie jednak zostać przy swojej wersji,że jak na takiego giganta to wyraźnie się w tym meczu spalił.

        A że dziarsko odpalal kolejne fadeway’e -tego rzeczywiście nie sposób było mu nigdy odmówić.

        0
  4. Historia dzieje się na naszych oczach. Kobe jak zwykle zrobił to po swojemu i na swoich warunkach. Coś wspaniałego było to oglądać. Było wszystko były zajebiste emocje. Skradł show rekordzistom z Oakland co tu dużo gadać. Tak jak napisał Maciek trzeba to obejrzeć. Takich zawodników już nie ma kończy się pewna epoka. Zaczyna się epoka Golden State Warriors mam nadzieję. Wspaniała noc!!!!!

    0
    • Z jednej strony prawda, ale z drugiej trzeba pamiętać, że dla Amerykanów Kobe to pewnie jest taka postać jak dla nas Adam Małysz do kwadratu. Jak karierę kończy taka postać to jednak można na chwilę kwestie rekordów i wyników odłożyć na bok. Mimo iż ja nigdy za Kobem nie przepadałem i w nocy się nie zrywałem, żeby oglądać na żywo, to jednak jestem w stanie to zrozumieć.

      0
        • Nie ból dupy, tylko ja, pisze to ze swojej perspektywy ,ja uważam, że wyczyn Warriors jest większym łał, po prostu. Zluzuj na prawdę, bo z twojego posta wynika, że miałbyś niezłą podjare jakby za 12 lat Kobe wrócił na 1 mecz i w wieku 50 lat oddał 120 rzutów z których zdobyłby 30 punktów i byś napisał łał pierwszy 50 latek, który oddał 120 rzutów w jednym meczu i uciułał z tego 30 punktów łał!

          0
  5. Z innej beczki – czy Wam też League Pass dzisiaj przestał działać? Wstałem dzisiaj z rana i rzuciłem się do komputera aby obejrzeć pożegnanie Kobasa i walkę o rekord GSW. Wchodzę na LeaguePassa i… zamiast meczu widzę “your package has expired”. K@!#a myślałem że mnie krew zaleje. Równo z syreną ostatniego meczu odcięli dostęp do LP (“bo miałem wykupiony tylko regular season pass”). Czyste kurestwo. Amerykańcom nie przyszło do łba, że nie wszyscy w Europie mają możliwość oglądania meczów ‘live’…

    0