Po trzech miesiącach przerwy Blake Griffin ponownie wyszedł na parkiet. Wszystkie drużyny walczące o playoffy wygrywały swoje mecze, więc sytuacja w tym wyścigu pozostała bez zmian. Cleveland Cavaliers mają już właściwie pewne pierwsze miejsce na Wschodzie. Golden State Warriors zanotowali 69. zwycięstwo i przeszli też do historii ligi trafiając swoją tysięczną trójkę w sezonie.
To była nietypowo długa niedzielna noc, bo rozegrano aż 11 meczów, ale dzisiaj NBA ma wolne, pozwalając wszystkim kibicom koszykówki skupić się wyłącznie na finale turnieju NCAA, który zostanie rozegrany w Houston w nocy z poniedziałku na wtorek po godzinie trzeciej naszego czasu.
Mimo bardzo długiej nieobecności, Blake Griffin nie wyleczył do końca urazu mięśnia czworogłowego, który nadal pozostaje naderwany, dlatego będzie musiał radzić sobie z bólem, ale ma nadzieję, że będzie w stanie pomóc (48-28) Los Angeles Clippers w zbliżających się playoffach. Wczoraj wreszcie pojawił się na boisku i rozegrał swój pierwszy mecz w 2016 roku. Po tak długiej przerwie trudno było oczekiwać od niego wielkiego występu, ale dobrze się zaprezentował, przypominając Clippers jak im go brakowało.
Już na początku miał ładną asystę do Luca Mbah a Moute w give-and-go, a w połowie pierwszej kwarty zdobył swoje pierwsze punty i zrobił to w swoim stylu kończąc alley-oop od Chrisa Paula.
Blake spędził na parkiecie 25 minut, zdobył 6 punktów z 7 rzutów, miał 5 zbiórek, 4 asysty i najwyższy w drużynie wskaźnik plus/minus +22.
Clippers dobrze zaczęli ten meczu, szybko uzyskując dwucyfrową przewagę i przez cały czas utrzymywali prowadzenie, ale (37-40) Washington Wizards nie odpuszczali. Na niespełna dwie minuty przed końcem zbliżyli się na 5 punktów po celnej trójce Johna Walla, a potem jeszcze było -3. Dopiero dobrze egzekwowanymi akcjami na finiszu, Clippers dowieźli to zwycięstwo do końca. Rozegrali między innymi świetną akcję po timeoucie, w której Jamal Crawford wyszedł po piłkę po zasłonie DeAndre Jordana, po czym center gospodarzy od razu ruszył w stronę kosza i dostał podanie lobem. Natomiast na 22.9 sekund przed końcem Paul zwiódł Walla wyrzucając go w powietrze i trafił daggera z czystej pozycji zza łuku. Clippers wygrali 114:109.
Paul rozegrał bardzo dobre spotkanie mając swój bezpośredni udział przy 19 z pierwszych 25 punktów drużyny. W sumie zdobył 27 punktów i miał 12 asyst. Gorący na starcie JJ Redick dołożył 18 punktów, z ławki Jama Crawford 19 i 6 asyst, a Jordan zaliczył kolejne double-double 12-12, ale też spudłował 9 z 11 wolnych.
Najlepszym strzelcem gości był Marcin Gortat z dorobkiem 21 punktów, trafiając 10 z 12 rzutów. Wall na starcie miał problemy z faulami, natomiast na finiszu zrobił się gorący na dystansie i pod koniec czwartej kwarty miał trzy celne trójki. Ostatecznie 15 punktów z 14 rzutów i 13 asyst. Markieff Morris zaliczył udany start drugiej połowy, kiedy pomógł Wizards odrobić straty, trafił wtedy 2 razy za trzy i zdobył 10 ze swoich 18 punktów. Otto Porter miał 4/7 za trzy, ale Bradley Beal przez cały wieczór nie mógł się wstrzelić kończąc z 2/16 z gry.
Po tej wygranej Clippers są już pewni przewagi własnego parkietu w pierwszej rundzie playoffów, ale nadal nie wiedzą z kim się tam spotkają, ponieważ (41-36) Memphis Grizzlies są o krok od utraty piątej pozycji. Wczoraj ponownie nie udało się wykorzystać pojedynku z nieplayoffową drużyną i zaliczyli już szóstą porażkę z rzędu.
Tym razem zostali rozbici na wyjeździe 107:119 przez (33-44) Orlando Magic, którzy w dobrym stylu żegnają się z tym sezonem i wygrali już po raz czwarty w ostatnich pięciu meczach. 25 punktów i 10 zbiórek dla gospodarzy zanotował świetny od czasu powrotu po kontuzji i występujący nadal w roli rezerwowego Nikola Vucevic. Natomiast po 22 punkty dołożyli Victor Oladipo i Evan Fournier.
W ekipie z Memphis 24 punkty przy 5/10 za trzy miał Matt Barnes. Zach Randolph zaliczył 15 punktów z 15 rzutów, ale też po 7 zbiórek i asyst.
Dzięki kolejnej porażce Grizzlies, Blazers nie przeszkodziła wizyta w Oakland i nadal mają do nich tylko 0.5 meczu straty.
Damian Lillard próbował dorównać Stephenowi Curry’emu i stoczył z nim świetny strzelecki pojedynek, który swoje apogeum miał w trzeciej kwarcie, kiedy oglądaliśmy prawdziwą wymianę ciosów między nimi (było 16 do 14 dla Lillarda). W ten sposób (41-37) Portland Trail Blazers długo pozostawali w grze i jeszcze w połowie czwartej kwarty udało im się zejść do jednocyfrowej straty. Na finiszu jednak przestali trafiać zza łuku, podczas gdy (68-8) Golden Sate Warriors serią trójek uciekli na ponad 20 punktów, zapewniając sobie pewną wygraną 136:111.
Warriors nie przegrywają dwóch meczów z rzędu i szybko zapomnieli o problemach jakie mieli z obroną Celtics w piątek. Teraz trafili aż 56.8% rzutów z gry, w tym 18/30 z dystansu i popełnili 10 strat mniej niż poprzednio.
To już ich 69 zwycięstwo. Do rekordu brakuje tylko czterech.
Curry miał 9 trójek, 39 punktów, 7 asyst i 6 zbiórek, a Draymond Green zanotował kolejne triple-double na 22 punkty, 10 zbiórek i 10 asyst.
Steph Curry has 6 games of 9+ threes this season
No other player in NBA history has done so more than 5 times in a CAREER
— ESPN Stats & Info (@ESPNStatsInfo) April 4, 2016
Lillard zakończył spotkanie z dorobkiem 38 punktów, ale po gorącej trzeciej kwarcie, w czwartej zanotował tylko 1/7 z gry. CJ McCollum zdobył 18.
James Harden zrewanżował się swojej byłej drużynie za porażkę sprzed dwóch tygodni zaliczając 15 ze swoich 41 punktów i 5 z 9 asyst w czwartej kwarcie. Dzięki niemu tym razem to (38-39) Houston Rockets byli lepsi w crunch time i zanotowali ważne zwycięstwo 118:110. Dla (53-24) Oklahomy City Thunder to kolejny już przegrany mecz, w którym czwartą kwartę rozpoczynali będąc na prowadzeniu.
Harden zdobywał punkty, znajdował podaniami swoich kolegów i miał też kluczową akcję w obronie, kiedy przechwycił podanie do rogu penetrującego Kevina Duranta.
Rockets kończyli mecz z Clintem Capelą i KJ’em McDanielsem na parkiecie i bardzo dobrze w tym niskim ustawieniu spisywali się po obu stronach parkietu (w pięć minut byli +9). Capela ostatecznie zaliczył 9 punktów, 6 zbiórek i 4 bloki, w tym jeden na KD w końcówce. McDaniels miał 10 punktów. Beverley 7 ze swoich 12 punktów zdobył w czwartej kwarcie.
Thunder w końcówce przez okres pięciu minut zdobyli tylko dwa punkty z gry. Durant strasznie wtedy pudłował swoje rzuty zza łuku, w sumie miał 33 punkty, ale ostatnie zdobył na 10 minut przed końcem meczu. Popełnił też 6 strat, a 8 miał Russell Westbrook, któremu jednej asysty zabrakło do triple-double 23-13-9.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.