Wizyta w Los Angeles była jedynym meczem poza Oracle Arena jaki Golden State Warriors rozegrają przez pierwsze 16 dni marca. To miał być kolejny spacerek po Staples Center, kolejny szybki blowout, ale gospodarze się postawili, a goście od samego początku byli poza tym meczem i zaliczyli bolesną wpadkę. Coś, co przewidział Maciek w piątkowym Fleszu, pisząc o tym, że w ostatnim czasie nie grają na swoim najwyższym poziomie.
Sezon jest długi, za długi, nic więc dziwnego, że nawet najlepszym zdarzają się gorsze dni, kiedy brakuje koncentracji i zaangażowania w grę. A w przypadku tak dominującej drużyny jak Warriors, która wygra wszystko jak chce i kiedy chce, ryzyko zbyt swobodnego podejścia do meczu jest jeszcze większe. Bo jak tu się zmobilizować, kiedy ma się przeciwko sobie tak słabych rywali jak Lakers i kiedy wydaje się, że kolejną wygraną można już dopisać do swojego bilansu jeszcze przed wyjściem na parkiet. Przeważnie z takich słabszych momentów dotychczas ratował ich Stephen Curry, który serią trójek przywracał drużynę na odpowiednie tory i dzięki temu mają obecnie tak imponujący bilans, ale wczoraj nawet Steph nie trafiał.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Giannis gra jako PG w Bucks, sam Kidd o tym mówił więc nie ma co patrzeć na Mayo jako PG tylko jako SG